Czy jesteś szczery wobec siebie?

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i propozycje pomocy. Rzeczywiście nie było ze mną najlepiej (zresztą, czy kiedykolwiek było?). Ale nie dlatego milczałem. Większym powodem było to, że nie miałem nic szczególnie ważnego do powiedzenia. Dziś mam.

1.

Wyblakła kurtka, zgarbione plecy, spojrzenie spode łba. Mówi:

– Nikt nie jest szczery. Wszyscy oszukują. Jedna wielka hołota.

Chwila ciszy. Potem:

– Żeby przynajmniej przyznali się o co im chodzi. Po co te pozory?! Ukrywają swoje prawdziwe cele. Ale ludzie już nie są głupi. Już im się nie dadzą.

Wizja świata którym rządzą spiski. W którym dogadują się ponad głowami. Wszystko jest do niczego, bo padłem ofiarą machinacji wielkich sił.

Ale… jest w tym sporo racji. Tak, ja też coraz częściej myślę: Nikt nie jest szczery.

Ale nie obchodzą mnie politycy, biznesmeni, pracodawcy, sprzedawcy, niewierne żony, chodzący na dziwki mężowie, urzędnicy załatwiający coś pod biurkiem… Nie obchodzą mnie zastępy tych wszystkich posądzanych o nieczyste intencje ludzi.

Gdy mówię nikt nie jest szczery, myślę o odwadze bycia szczerym wobec samego siebie.

Czy ludzie są szczerzy wobec innych, to drugorzędna sprawa. Znacznie ważniejsze jest to, czy potrafią być szczerzy sami wobec siebie.

Gdy nie jesteś szczery wobec siebie, jesteś nieautentyczny, jesteś kopią, cytatem, zlepkiem myśli i pragnień innych. Nie żyjesz swoim życiem. Nie odczuwasz swoich emocji. Nie masz własnych marzeń ani ambicji. Nie masz własnych poglądów.

No dobrze Oskarze Wilde, zacytuję cię choć wiem co myślisz o cytatach, ale sam też do tego doszedłem, ty jedynie mocniej to ująłeś pisząc:

Większość ludzi żyje życiem innych. Ich myśli to cudze opinie, ich życie to imitacja. Ich namiętności to cytaty

2.

Dlaczego nie jesteśmy szczerzy? Bo to wymaga ogromnego wysiłku.

Podczas rewolucji przemysłowej zlikwidowaliśmy trud wytwarzania przedmiotów codziennego użytku. Wcześniej, jeżeli chciałeś mieć nową koszulę, garsonkę czy marynarkę, szedłeś do krawca. Ten cię mierzył, zapisywał potrzebne wymiary i zaczynał pracę. Po jakimś czasie przychodziłeś do przymiarki. Krawiec znów coś zaznaczał i znów wracał do pracy. Gdy wracałeś po raz kolejny, wreszcie mogłeś przekonać się czy całe to czekanie miało sens. Jeżeli dobrze poszło, wychodziłeś mając na sobie rzecz idealnie na ciebie pasującą (i na nikogo innego), stworzoną z materiału, nici i wysiłku krawca.

Dziś szycie na miarę to fanaberia.  Wchodzisz do sklepu i po paru minutach, bez czekania, niepewności o efekt, paradujesz z czymś co świetnie na tobie leży (co prawda tak samo dobrze / źle leży na tysiącach innych osób, ale to przecież nie przeszkadza). Postęp się dokonał się ogromny: uwolniliśmy zastępy krawców od wysiłku.

Aż tak bardzo krawców mi nie żal. Owszem, chciałbym mieć coś uszytego tylko dla mnie, ale przeżyję. Jest tak duża oferta, że bez wysiłku krawców, każdy jest w stanie znaleźć ubiór, który w miarę oddaje jego osobowość.

Prawdziwy problem zaczyna się dopiero teraz, podczas rewolucji komunikacyjno – relacyjnej.  Rewolucji, w której zmienia się nie sposób produkcji, ale przyswajania myśli, poglądów, emocji i aspiracji. Wtedy likwidowaliśmy wysiłek fizyczny, teraz likwidujemy wysiłek emocjonalny. Likwidujemy trud zmagania się z sobą samym – wysiłek wytwarzania siebie samego. Cały ten trud brania miary, szukania materiałów, szukania sposobu na połączenie wszystkiego w całość, przymiarek, poprawek, szukania dodatków itp.

Nie musisz ślęczeć nocami. Nie musisz bić głową o ścianę. Nie musisz próbować dziesiątek dróg (z których większość okaże się nietrafiona). Wystarczy wejść na jeden, drugi, trzeci blog. Wystarczy przeczytać kilka artykułów. Wystarczy obejrzeć jedno czy drugie nagranie. Jakieś fajne szkolenie o tym, jak być wielkim, skutecznym, jak sobie poradzić z każdym zgryzem…

Wczoraj przypadkiem obejrzałem początek nagrania, na którym pan psycholog przebrany za prawdziwego hipstera, robiąc prawdziwą minę prawdziwego Roberta DeNiro mówił: Mam dla ciebie dziesięć sposobów radzenia sobie bez wysiłku z negatywnymi emocjami… Super. Tyle, że ja nie chcę bez wysiłku. Ja bym chciał coś szczerego. Coś naprawdę prawdziwego. Coś co wypływa z ciebie, z tych nocy gdy o trzeciej rano patrzysz na puste chodniki za oknem; z tych poranków, gdy potrącający cię ludzie, wydają ci się głupi i złowrodzy; z tych popołudni, gdy twoje nogi zapadają się w ruchome piaski poczucia „znowu nie posunąłem się do przodu ani o centymetr”.

Autentyczność jest zbudowana z wysiłku. Jeżeli twoje cele, marzenia, aspiracje i poglądy są szczere, to dochodząc do nich musiałeś się zmagać. Nie tylko dochodząc. Przez cały czas musisz się zmagać. Jeżeli coś było łatwe, prawdopodobnie mamy do czynienia z przebraniem. Kolejny murzyński raper, który nie dotknął czarnej skór, kolejny hipster który sprawdził w katalogu, jaka fryzura jest na topie.

3.

Jakiś czas temu odwiedziło mnie w Krakowie kilka osób ze Stanów. Przez tydzień zwiedzaliśmy miasto, włóczyliśmy się po knajpach i usiłowaliśmy przełamywać bariery językowe (i nie tylko). W środę jedna z tych osób powiedziała:

– Jutro chcę mieć dzień dla siebie. Muszę przemyśleć swoje życie. Wiesz, czy idę w dobrą stronę, czy to wszystko ma sens, co chcę robić i o co mi w ogóle w życiu chodzi…

Nie było jej przez cały czwartek.

W piątek zapytałem:

– I jak?

– Super. Spacerowałam. Siedziałam w kawiarni. Myślałam. Potem spisałam i wszystko mi się ułożyło.

– Cholera – rzuciłem pod nosem – a ja to robię od tylu lat i nic mi się jeszcze nie ułożyło, jestem chyba jakiś upośledzony. Często mam takie wrażenie. Nic mi nie wychodzi. Nie mogę znaleźć tej właściwej drogi. Szyję, przymierzam, wyrzucam. I tak od lat. Wciąż bez poczucia, że to jest mój prawdziwy głos. Że właśnie to jest najbardziej szczere.

Ale potem pomyślałem: – Współczuję ci. Przecież w szukaniu siebie nie chodzi o cel, ale o samą drogę. Dobrze jest wiedzieć, ale nie to jest najważniejsze. To, co bierzmy za wysiłek jest najcenniejszą rzeczą jaka może nam się przydarzyć.

4.

To było takie rozbudowane wprowadzenie do tematu. Teraz najważniejsza rzecz. Jak być szczerym z samym sobą?

Siadasz i mówisz do siebie:

– No, to teraz bądźmy wobec siebie szczerzy…

Moment, jak brzmi dalsza część tego zdania?

Większości z nas uruchamia się automatycznie:

… i tak z tego, nic nie będzie,

… to jest do niczego,

… nikt tego nie potrzebuje,

…to wszystko jest do dupy,

 …do niczego się nie nadaję,

…to mi nigdy nie wyjdzie.

Być szczerym – dla większości z nas jest synonimem czarnowidztwa i pesymizmu. Owszem, szczerość wobec siebie czasem wymaga przyznania się do błędu albo porażki.

Ale częściej czarnowidztwo i rezygnacja nie ma nic wspólnego ze szczerością. Przeciwnie, jest przykładem bezkrytycznego przyjmowania poglądów narzuconych przez innych. Bycie czarnowidzem (bądźmy szczerzy, nic mi się i tak nie uda)  to nie szczerość, ale tchórzenie przed szczerością.

Szczerość jest odwagą przyznania się do tego, że coś jest dla mnie ważne, że coś mi się podoba, że czegoś chcę, że bez czegoś ciężko mi żyć.

Co mnie porusza?

Co mi się podoba?

Co jest dla mnie cenne?

Co się dla mnie najbardziej liczy?

W co wierzę?

Co kocham?

Co chcę dawać?

W jakim świecie chciałbym żyć?

Czym chciałbyś się dzielić i co chciałbym brać?

Rzeczą, która sprawia, że brakuje nam szczerości i autentyczności jest lęk przed tym co w nas dobre i cenne. Jak mówił Nelson Mandela (cytując słowa Marianne Williamson) najbardziej przeraża nas, nie to co w nas złe, ale to co wielkie. Boimy się do tego przyznać.

Nie jesteśmy autentyczni ze strachu, że się wygłupimy, że zrobimy z siebie idiotę, że wykażemy się ignorancją.

Zaczyna się od ubrań. Dlaczego mam się narażać, że ktoś powie mi, że jestem kiepsko ubrany? Wystarczy przebrać się za hipstera albo rapera. Ubranie to tylko czubek góry. Z lęku przed wyśmianiem nie tylko ubieramy się tak, jak podoba się innym; nie tylko słuchamy muzyki, która podoba się innym i czytamy książki, które cenią inni. Próbujemy nawet żyć, tak jak podoba się innym.

Tak bardzo boimy się wyjść na idiotę, że słuchamy różnych idiotów zgrywających się na scenach i przed kamerami na filozofów i mędrców, pozwalając im wmawiać sobie co mamy myśleć o życiu i jak sobie radzić ze swoimi emocjami. Czy gdybyś nie bał się wyjść za głupca, gdybyś wierzył, że jak każdy cenny człowiek masz zdolność samodzielnego rozwiązywania swoich problemów, słuchałbyś ten całej nieziemsko inspirującej psychologicznej papki?

Bądź ze sobą szczery.

Odważ się wreszcie odkrywać to, co w tobie wielkie, wyjątkowe i co tylko ty możesz zrobić.

Poszukaj tego, na czym ci naprawdę zależy. Gdy to odkryjesz i komuś o tym powiesz, od razy usłyszysz, że jesteś naiwny i głupi.

Z takim głosem?

Z taką figurą?

Z takim piórem?

Z taką osobowością?

No, nie żartuj sobie!

Mylą się? Niekoniecznie. Być może mają rację.

Nie mam zamiaru ci wmawiać, że wszystko ci się uda, gdy w siebie uwierzysz. Gdy się szczerze przyznasz, że coś jest dla ciebie ważne, a potem będziesz szczerze o to walczył – często przegrasz. Nie ma żadnej gwarancji sukcesu. Może to nie jest wielkie pocieszenie, ale to będzie szczera przegrana poniesiona na otwartym polu. Sama w sobie cenniejsza niż przegrana w przebraniu kogoś innego.

Być szczerym to nie znaczy mamrotać: Nic z tego nie wyjdzie. Być szczerym, to przyznać się do tego, że na czymś ci zależy. Że coś jest dla ciebie ważne. Że z czegoś już dłużej nie chcesz rezygnować. Że coś ci się podoba. Że coś cię porusza. Że coś jest w tobie cenne.

Nie bój się, że cię wyśmieją.

Tak, powiedzą że nie masz gustu.

Powiedzą, że gustujesz w kiczu.

Powiedzą, że nie doczytałeś.

Powiedzą, że za małe obycie.

Powiedzą, że przecież brakuje ci doświadczenia.

Powiedzą, że przecież nikt cię tego nie uczył.

Powiedzą że tak się tego nie robi…

Dostaniesz (od tych bardziej życzliwych) podręcznik, który wyjaśnia co się podoba kulturalnemu człowiekowi. Dostaniesz mnóstwo rad i nauk – dowiesz się co masz myśleć, jak się czuć, na kogo głosować, jak sobie radzić w trudnych sytuacjach….

Wytrzymaj.

Bądź naiwny. Bądź kiczowaty. Bądź nie na czasie. Bądź głupi. Bądź niepozbierany. Bądź nieobyty.

Bądź szczery.

5.

Jakiś czas temu, pod jednym z teksów, ktoś mnie zapytał, czy jest Bóg. Odpowiedziałem, że nie jestem odpowiednią osobą by zadawać mi takie pytania. Jednak sam również zadaję sobie podobne. Jednym z wniosków do jakich doszedłem jest prosta myśl: jeżeli jest, to w pierwszym rzędzie w prawdziwych poruszeniach naszego serca.

Diabeł wciąż próbuje je zagłuszyć mówiąc:

– Nie, to nie ma sensu, to się nie uda, to nie jest na czasie, to się nikomu nie spodoba, to nie jest dość spójne, to nie jest dość głębokie, to jest za bardzo naiwne, bądźmy realistami, nie ma co się napalać, i tak nigdy nic nie wychodzi.

Nie słuchaj go.

Posłuchaj swojego anioła. Anioł mówi tylko jedno: Słuchaj siebie. Posłuchaj swojego serca. Nie bój się, że wyjdziesz na kogoś śmiesznego, głupiego, naiwnego, sentymentalnego czy nie na czasie.

36 komentarzy

  1. Miło, że wróciłeś Zbyszku:)
    Po przeczytaniu Twojego tekstu nasunął mi się ten cytat, który kiedyś utkwił mi w pamięci:
    „Rośnij dziko, zgodnie ze swą naturą, podobny do owych turzyc i zarośli, które nigdy nie zmienią się w angielską trawę”

    • A mi sie przypomniał cytat Marka Twaina, zwłaszcza dwa ostatnie zdania: Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.

      Udanej podróży!:)

  2. O tak! Tylko szczerość, prawda buduje dobro. Łatwiej jest spełniać swoje marzenia, cele będąc szczerym wobec samego siebie. Wtedy dostrzegamy i doceniamy szczerość innych ludzi.

  3. Czytuję Twojego bloga od niedawna. Nie tak długo, żeby zauważyć Twoją nieobecność. Jednak teraz muszę powiedzieć „świetnie, że jesteś”. Bo Twoje teksty, które do tej pory czytałam porwały mnie totalnie. Jak ten.
    Masz rację, nie ma gwarancji wygranej. Ale zdecydowanie przegrać będąc sobą. Jestem szczera, autentyczna. Znam swoje zalety i wady. Z zalet korzystam, wad nie ukrywam.
    Pozdrawiam!

  4. Już myślałam, że nie wrócisz 🙂 Sama jestem na podobnej drodze, coraz bardziej mi się udaje, chodź stawiam małe kroki. Drodze aby nie przejmować się czyjąś opinią, nie bać się mieć innego zdania, nie bać się nie być akceptowanym. Akceptacja samego siebie jest ważniejsza i zdrowsza. Spoglądanie na swoje prawdziwe ja, a nie odbijanie się w lustrze innych. Absurdalna euforia jeśli ktoś Cię doceni, równie absurdalny smutek gdy ktoś w Ciebie nie wierzy. Mam nadzieję, że to już tylko przeszłość. Czego i Tobie i czytelnikom życzę.

    • Też tak myślałem 🙂
      Dla mnie autentyczność stała się chyba przewodnim tematem na zbliżającą się jesień 🙂 Na wakacjach miałem kryzys (trochę dostałem po nosie od wydawców, choć może moja pych dostała – pewnie dlatego mnie tak zatkało). Ale zamiast dostosować się do ich wymogów (pisać pod nich i pod ich potrzeby) postanowiłem jeszcze mniej przejmować się tym, co „się promuje”. Nie zostanę popularnym pisarzem sprzedawanym w dziesiątkach tysięcy, rozchwytywanym przez organizatorów konferencji. Próbowałem, nie udał się. W porządku. Nawet mi się to podoba. Ale mogę coś lepszego: być jeszcze bardziej prawdziwym. Wyluzować się i przestać szukać „sposobów na sukces” i zacząć tworzyć co mi się podoba 🙂 Zobaczymy jak wyjdzie 🙂

      • Jeli masz na koncie dziesiątki tysięcy rezerwy, to możesz sobie na to pozwolić.
        Nie, nie „rozliczam”, po prostu zazdroszczę.

  5. Również Dziękuje za ten artykuł ( szczególnie). Nie wiem jak to robisz Zbyszku, bo choć nie jesteś jednym z tych markowych sieciowych sklepów, ale takim właśnie krawcem (jak dla mnie jednym z lepszych) to szyjesz swoje teksty na rozmiar dla wielu osób…. Jak to się dzieje – chciałbym wiedzieć 😛 I bardzo się ciesze że jesteś z powrotem. Wszystkiego dobrego. 🙂

    • Dzięki Sebastian,
      Cieszę się, że mogę pomóc. Tajemnica jest chyba prosta – szyję je albo dla samego siebie, albo dla ludzi, których dobrze znam i którymi się przejmuję. Tobie również wiele dobrego 🙂

  6. Zbyszku, nie rezygnuj proszę z myśli, że zostaniesz rozchwytywanym pisarzem. To co piszesz ma wielką wartość. Życzę Ci, byś dotarł z tym co piszesz do baaaardzo wielu osób.

    Podam taki przykład: sięgam czasami po jakieś materiały rozwojowe i mam wrażenie jakbym jadł g***o z McDonalda. Nic wartościowego. Tam nic nie ma. Najpierw nawet miły smak, jakieś przyprawy a potem…nic wartościowego nie zostaje. Jakieś to nadmuchane takie jak buła z hamburgera. Leży sobie dobrze wyeksponowane na półce w księgarni i kusi.

    Mam alternatywę: kupić zdrowe jedzenie, być może samodzielnie je przygotować. I coraz częściej sięgam do tej alternatywy: jem zdrowe jedzenie. I widzę jak moje otoczenie też coraz częściej tak robi: sięga po zdrowe, wartościowe jedzenie. Coraz więcej ludzi to robi.

    Skoro robisz – w mojej ocenie – wartościowe rzeczy to dlaczego inni nie mieliby się na tym poznać? Wyrzucić to śmieciowe żarcie i sięgnąć po naprawdę wartościowy pokarm? Może potrzeba na to więcej czasu… Wiem – to trudne czekać. Dla mnie cholernie trudne.

    • Dokładnie. Większość materiałów na temat rozwoju osobistego to pustosłowie napisane często w atrakcyjny sposób, ale nie ma w ogóle możliwości odniesienia tego do rzeczywistości. W Twoich tekstach czuje się realne emocje i to, że pisze je człowiek a nie maszyna lub trener kreujący się na nadczłowieka. Pamiętaj w trudnych chwilach, że wielu osobom pomagasz w kreowaniu ich lepszej rzeczywistości i Twoja praca jest potrzebna.

      • Orle, To jest niesamowite: ludzie najbardziej potrzebuję kontaktu z ludźmi a nie z nadludźmi 🙂 Duże pocieszenie. Chyba dla nas wszystkich 🙂 Dziękuję 🙂

    • Dziękuję Michale 🙂 Mam poczucie, że przynajmniej kilka razy odpuściłem – mogłem dotrzeć do większej liczby ludzi, a nie dotarłem bo np. zamiast sprzedawać i promować coś sam, pobiegłem do wydawcy, który po szeregu grzecznych zapewnień sprawę zlał. Dla mnie to jednak wciąż trudne być równocześnie marketingowcem i twórcą. Nie umiem utrzymać na głowie tych dwóch kapeluszy. A niestety po drodze stoją konieczności – trzeba jakoś zarabiać na rodzinę. Nie mniej jednak dostrzegam ten aspekt sprawy: kilka rzeczy chyba jeszcze muszę zrobić, mimo, że organicznie nie lubię samego siebie promować. Czasem to rzeczywiście małe mieć skrupuły i wątpliwości na swój temat i tego, co się robi. Jeżeli są ludzie, którym to pomaga, mam obowiązek z tym docierać. Chyba powoli dociera 🙂
      Czekanie to też moja ogromna słabość 🙂

      • Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć sposób promowania siebie, z którym będziesz czuł się dobrze. Życzę Ci tego. I oby to był skuteczny sposób.

        W nawiązaniu do tego: kilka dni temu widziałem Pana coacha w telewizji śniadaniowej. Ekspert-wszystko wiedzący z cyklu „jak żyć”. Głupawe odpowiedzi na głupawe pytania. Błyskawiczne rozwiązanie na każdy życiowy problem. Gdyby zapytali go czy jest w stanie przygotować w ciągu 3 minut mentalnie każdego człowieka do skoku ze stratosfery, to pewnie odpowiedziałby, że tak :-). Owszem – pewnie po takiej promocji wzrośnie mu liczba klientów, którzy chętnie zgłoszą się do Pana „wiem dokładnie jak Ci pomóc”. Ja jednak tego zupełnie nie kupuję…

  7. Szkopuł w tym, jak odkryć owego doniosłego Siebie. I jaka ma być do tego motywacja.
    Niedawno kolejna „motywująca” wiadomość: egipskie siły bezpieczeństwa „przez pomyłkę „zabiły iluś-tam meksykańskich turystów. Człowiek miał nadzieję na wakacje życia, nieradko się zapożyczał… I spotkał śmierć. Ups, zdarza się.. Miał niefarta. Ty, który o tym czytasz, ciesz się ,że zyjesz, a nie narzekasz. To nic, że zostało zgładzonych 12 wszechświatów – jest 7 giga innych.

    • Bartku, właśnie dlatego, że życie jest tak rzadkie, tak kruche, tak pogardzane, właśnie dlatego, póki trwa, masz obowiązek żyć nim tak jak tylko się da najlepiej. Z środka, z serca, bez udawania.

      • Zbyszku, nie bardzo dostrzegam tę implikację między powszechnym gardzeniem życiem a koniecznością troski o jakość własnego. Obowiązek? Wobec kogo? Trąci mi to jakimś teizmem. Chyba że wobec boskiego pierwiastka w samym sobie – ale to jak średnio rozgarnięty ksiądz usiłuje przekonać ateistę do wiary, „bo spotkasz się z gniewem Bożym”. Czyli usiłujesz mi wmówić istnienie rzekomej energii wewnętrznej argumentując to nią samą 😉

  8. Panie Zbigniewie, czas najwyższy zakończyć działanie tego bloga. Tekst, który dzisiaj przeczytałem jest tak gówniany, że szkoda gadać. U niektórych osób nie ma niczego wyjątkowego czy wielkiego. Trzeba być wobec siebie szczerym i powiedzieć sobie, że życie to walka, w której wygrywają najsilniejsi. Ot, takie odwieczne prawo natury.

    • Dzięki Panie Radku za komentarz. Właśnie o to chodzi. „Trzeba być szczerym” nie wolni kończyć „..nic nie znaczę”.
      Owszem,są osoby, które nie potrafią dać z siebie czegoś wyjątkowego. Ale to nie znaczy, że jest ktoś, kto jest do tego niezdolny. Miles Davies powiedział kiedyś” Czasem musisz grać długi czas, by stać się zdolnym zagrać tak jak ty sam”. Sztuka bycia sobą wymaga wysiłku. Czasem cholernego. Niektórzy muszą sporo ćwiczyć i próbować, by wreszcie wydobyć z siebie, to bo unikalne. Twój wybór, czy się na ten wysiłek zdecydujesz. Ale jak się nie zdecydujesz, nie powtarzaj nieprawdziwych banałów o najsilniejszych, ale zacznij grać (zacznij zajmować się tym, na czym ci zależy, z oddaniem i bez uników) a z czasem znajdziesz swoją nutę.

      • Tylko aby ta pogoń za sobą-króliczkiem nie stała się fetyszem. W pogoni nie dostrzegamy świata zewnętrznego – samej jego obecności jak i jego nieustannego na nas oddziaływania. Syzyfowa więc to praca, bo niezależnie od wysiłków będziemy zlepkiem cytatów, zasłyszanych opinii (choćby od innych „niezależnych” kontestatorów), wypadkową oczekiwań tzw. kultury. Idea potrzeby dotarcia do „prawdziwej tożsamości” jest zatem dość naiwną; proponowłbym raczej skupić się na unikaniu cierpienia pochodzącego od czynników nam wrogich.

  9. Gdyby tylko wyjsc poza presje otoczenia, poza komentarze i uwagi. Gdyby tak sie mozna od tego odsnuc, zamknac sercre i glowe i nie zatruwac, nie poddawac w watpliwosc wlasnego siebie… tak czesto. Chyba w tym sztuka i w tym walka o wlasne ja i chyba zycie jest duzo trudniejsze niz by sie to moglo wydawac

  10. Dziękuję za wpis. Wyczekiwany. I bardzo trafiony. Właśnie jestem na etapie „ustalania”co naprawdę dla mnie jest ważne w życiu, zebrania tych małych i większych ważnych dla mnie „rzeczy”.
    Nadal zadaję sobie pytanie o sens życia…. Ale niestety też nie potrafię ot tak po przemyśleniu odpowiedzieć sobie na to pytanie.
    Ostatnio usiadłam na ławce, z myślą, że może coś mądrego mi przyjdzie do głowy, skończyło się na tym, że po prostu tylko zaczęłam obserwować to, co się wokół mnie dzieje, co robią inni, jak się zachowują, zastanawiałam się czy to, co robią sprawia im przyjemność, dokąd zmierzają… I chyba część z nich, a na pewno dzieci, po prostu skupiały się na tym co robią, na czerpaniu radości właśnie z tej chwili, na jeździe na rowerze, spacerze, obserwowaniu przyrody… I taka moja refleksja, że ważne jest zaangażowanie się w to, co w danej chwili robię i znalezienie poprzez próbowanie, doświadczanie tego swojego miejsca, tego w czym się czuję najlepiej, w zgodzie ze sobą. Może już dawno powinnam to zrobić, ale szukanie akceptacji u innych, zważanie na to, aby się nie wychylać, nie odstawać, zastanawianie się nad tym, co o mnie pomyślą inni, jak mnie ocenią do tej pory skutecznie mi to utrudniało.
    Pozdrawiam

  11. Zbyszku, też strasznie się cieszę z tego nowego wpisu, bo bałam się, że więcej nie zobaczę kolejnego Twojego dobrego tekstu. I właśnie w tym momencie pomyślałam – „Co byłoby w tym złego, skoro przeczytałaś już wcześniejsze teksty, byłaś na szkoleniu, masz podstawowe narzędzia i wiesz, co robić?”. Ale przecież nie jest tak, że ta wiedza, którą dostaliśmy jest nam dana. Tak, jak napisałeś – my sami i cały świat negatywnych głosów, przyjaciele i rodzina, zmaga się z nami, żeby nam te narzędzia wyrwać. I żeby załatwić za nas cały proces poszukiwań, rozeznawania, proponują gotowe, sprawdzone rozwiązania – bo wydaje im się, że wiedzą lepiej. Twoje teksty pojawiają się i są dla mnie, oraz innych czytelników, żebyśmy pamiętali i na nowo przypominali sobie o swojej własnej jedynej i niepowtarzalnej drodze. Kiedy już wszystko z poprzedniej lektury zostanie zagłuszone i przykryte warstwą zwątpienia i krytyki kolejny teksty jest jak mantra. Przypomina o ciężkiej pracy, której nie da się jednorazowo wykonać, żeby na resztę życia mieć już święty spokój, wszystko ustawione. Tylko, że pomimo dopadających wątpliwości (ręka w rękę z nimi) podejmujemy na nowo wyzwania. I jakoś dajemy radę. Bardzo Ci dziękuję za to ciągłe przypominanie 🙂

  12. Zbyszku cieszę się, że mogę przeczytać kolejne twoje teksty. Poruszają mnie do głębi. Gdy czytam to , co napisałeś mam wrażenie, że jest to głęboko przemyślane. To dla mnie sztuka tak pisać, żeby nie pisząc o niczym nowym napisać coś nowego, zaciekawić, poruszyć, zastanowić. Tobie się to udaje i dlatego powracam do tego bloga i udostępniam go innym.

  13. Dziś znaleziony- Pana blog. Przeczytałam kilka wpisów. W końcu ktoś pisze z perspektywy człowieka, a nie boga. Podoba mi się język, podoba mi się szczerość, podoba mi się podejście. Będę tu zaglądać z ciekawością. 🙂 Pozdrawiam!

  14. Gratuluje Ci tego tekstu Zbyszku, a przede wszystkim bezgranicznej szczerosci z niego przemawiajacej.
    Przez dobrych 20 lat mojego zycia mialam ubrania szyte na miare. Nie ze snobizmu, tak po prostu bylo (corka krawca i projektantki ubran…)… Wyroslam w przekonaniu, ze nalezy byc „jedna na 1000, a nie jedna z 1000”. Tworzylam siebie z mozolem i w watpliwosciach. W tej chwili dorastam do bycia dumna z tego kim jestem. Pomimo prob i bladzen. Nie jestem „egzemplarzem” doskonalym, jestem „egzemplarzem” eksperymentalnym. Jak kazdy z nas, ktory choc przez chwile dotknal prawdziwosci siebie.
    Pozdrawiam goraco.

  15. Zbyszku,

    niesamowita jest Twoja głębia. Jakiś czas temu ubolewałam nad tym, że więcej widzę i czuję i przez to jestem czasami wypompowana, ale czytając Twojego bloga wiem, że jest nas więcej. Trudny to kawałek chleba.
    Cieszę się, że masz odwagę pisać o wątpliwościach, zagubieniu, osłowatości, o niedoskonałości życia, pokręconych kolejach, murach, ścianach, górach do nie-zdobycia, o trudzie człowieczym, lękach, niepokojach, słabościach, nadziei, istocie głębi, dłucie, zmaganiach wewnętrznych.
    Już ostatnio myślałam, że jestem ostro szurnięta, ale Twój blog mnie podniósł.
    Żyjesz ideałami, ja też, ale czy to nas nie zgubi??? Trudne jest to wszystko.

  16. Tak to prawda,trzeba być szczerym dużo się o tym czyta ale jak wdrożyc to do życia?! Próbuje ale nie wychodzi?! jesteście totalnie ze sobą szczerzy? a moje własne Ego gra mi na nerwach i blokuje!!!

Skomentuj SebastianAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *