Zanim wyjdziemy do pracy odwieszamy wysłużony szlafrok, ściągamy z siebie podomową koszulę i ponaciągane, choć wygodne spodnie, wyskakujemy z rozczłapanych pantofli. Zakładamy odprasowany, dobrany kolorystycznie, modny ubiór. Golimy się lub robimy makijaż, Ubieramy nowe buty. Przyda się jakaś biżuteria. Dobry zegarek, jakiś zapach, może okulary…. Nawet jeżeli nie obowiązuje nas formalny mundurek, gdybyśmy pojawili się na spotkaniu ubrani tak jak w domu, czulibyśmy się głupio.
W dobrym ubiorze, z odpowiednim makijażem, z odpowiednią miną i postawą czujemy się pewniej, bardziej dynamicznie. Czujemy się warci tego by ludzie poświęcali nam uwagę i czas.
Nie mam nic przeciwko modnym ubiorom, biżuterii makijażom. Nie mam nic przeciw dodawaniem sobie animuszu za ich pomocą. Nawet to lubię.
Ale od czasu do czasu musisz zadać sobie pytanie: Ile jestem warty bez tego wszystkiego? Ile jestem warty sam w sobie?
Ile jestem warty, gdy mam gorszy dzień i jestem niepozbierany? Ile jestem warty bez biżuterii, makijażu, póz, min, przemyślanych wypowiedzi, przeczytanych książek, mądrych cytatów?
Ile jestem warty taki, jaki jestem? Ten nieprzygotowany, spontaniczny, zaskoczony w rozczłapanych pantoflach?
Łatwo mówić, że ma się poczucie własnej wartości, gdy masz na sobie wszystko co modne, gdy jesteś na bieżąco i w dobrym towarzystwie.
Ale ile jest warte to, co pod spodem? To, co bez cenzury?
Co by było, gdybyś mówił co ci przyjdzie do głowy, gdybyś przed wszystkimi zachowywał się tak jak się zachowujesz w czterech ścianach? Gdybyś nie był tak bardzo przygotowany? Gdybyś tak bardzo nie starał się kontrolować swoich reakcji? Gdybyś podszedł do ludzi z marszu, bez dopasowywania się, przygotowywania, starania o dobre wrażenie?
Gdyby tak ktoś nagrał to, co masz w głowie i wpuścił to innym?
Czy nie okazałoby się, że jesteś nudny? Może głupi ? Może ludzie by cię wyśmiali? Okazałbyś się nieciekawy? Niewarty uwagi? Odrażający? Niewarty czasu innych? Zostałbyś odrzucony?
Sporo osób nosi w sobie przekonanie (albo przynajmniej poczucie), że w środku, tacy jacy są, niewiele sobą reprezentują. Czują, że gdyby ktoś zobaczył to, jacy są naprawdę, musiałby stwierdzić, że są gorsi, nudniejsi, mniej warci miłości, mniej interesujący niż inni ludzie….
— Gdybym przestał się kontrolować, ludzie by mnie odrzucili.
— Gdybym nie przygotowywał się tak solidnie do każdego spotkania, ludzie by stwierdzili, że jestem nudny.
— Gdybym nie skupiał się tak mocno na tym, co mówię, ludzie szybko by doszli do wniosku, że jestem głupcem.
— Gdybym nie panował nad wszystkim co robię, wszyscy by się domyślili, że jestem słabeuszem.
— Gdybym nie miał na sobie tego drogiego zegarka i najmodniejszego ubrania, ludzie by stwierdzili, że jestem ofiarą losu i łamagą.
— Gdybym poprosiła o to, na co mam ochotę, ludzie by stwierdzili, że jestem pazerna.
— Gdybym się upomniała o swoje prawa, ludzie by stwierdzili, że jestem niewdzięczna i zepsuta.
Gdybym nie ukrył siebie, nie skończyłoby się to dla mnie dobrze, bo przecież, tak naprawdę jestem mało warty.
Jeżeli jesteś taką osobą, wiele osób powie ci: Uwierz w siebie, jesteś cenny, zacznij sobie powtarzać, że jesteś kimś niezwykłym.
Wyobraź sobie, że masz w ręku kamyk. Jesteś przekonany, że to zwykły polny kamień (tak ci w każdym razie zawsze mówili i dawali odczuć). A teraz ktoś ci radzi by go nazywać diamentem. Powtarzasz sobie: To diament, to diament, to diament… Czy dzięki temu poczujesz, że ten kamyk ma wielką wartość? A może to wciąż będzie polny kamień, tyle tylko, że zwany diamentem?
Słowa to za mało by zmienić głębokie postawy.
Dawniej ludzie mówili:
— Ci cholerni Cyganie, nic tylko kradną.
Ktoś wpadł na pomysł by zmienić słowo Cyganie na Romowie. Parę dni temu usłuszałem:
— Ci cholerni Romowie, nic tylko kradną.
Zmiana słowa nie zmienia postawy. Postawę można zmienić tylko przez zmianę doświadczeń.
Nasz stereotyp samego siebie (nieudacznik, niewarta miłości, głupek, nieporadna, niesamodzielna, łamaga, słabeusz itp.) można zmieniać tylko przez działanie.
Jak? Idź gdzieś z tym kamieniem i sprawdź jego wartość. Nie ma rzeczoznawcy, który by ci powiedział ile jesteś warty, ale wystarczą normalne, życiowe sytuacje.
Ale ja przecież cały czas jestem w „życiowych sytuacjach”! Tak, tyle, że sposób, w jaki do nich podchodzisz, sprawia, że nie masz szans dowiedzieć się tego ile naprawdę jesteś warty. Przekonany, że jesteś jedynie polnym kamieniem ciągle chowałeś się przed światem: trzymałeś pozę, kontrolowałeś się, nadmiernie przygotowywałeś, stałeś na uboczu, unikałeś trudnych sytuacji, ciągle szukałeś pomocy innych, asekurowałeś się.
Gdy nie wychodziło, wzdychałeś: No tak… tak podejrzewałem, jestem do niczego.
Gdy odnosiłeś sukces, myślałeś: Uff… tym razem się udało, ale gdybym tak się nie kontrolował, gdybym nie zadbał o maskę… byłoby marnie.
Jeżeli chcesz przekonać się ile naprawdę jesteś warty, musisz odważyć się pokazać siebie bez upiększeń, zasłon i asekuracji.
Nie musisz przychodzić na spotkania w rozczłapanych pantoflach, papilotach i bez makijażu. Wystarczy:
— przestać się ukrywać pod tymi wszystkimi żartami
— przestać ciągle kombinować co masz powiedzieć
— przestać robić pozory siły i pełnej kontroli
— przestać przygotowywać się tak solidnie do każdego spotkania
— przestać zastanawiać się wciąż, jak cię odbierają….
Nie wiem, jakie są twoje mechanizmy asekuracyjne. By poznać swoją wartość musisz je odkryć a potem zawiesić je i mieć odwagę przyglądać się z ciekawością rezultatom tego eksperymentu.
Jeżeli to zrobisz, jeżeli uda ci się powstrzymać od uników, mechanizmów obronnych, od tego całego pozowania, kombinowania, asekurowania – przekonasz się ile jesteś pod spodem warty.
Może tyle, co diament, może tyle, co polny kamień, może coś pośrodku… Nie wiem.
Wiem, że najgorzej jest założyć z góry, że jest się nic nie wartym a potem przeżyć życie próbując to ukryć przed sobą i przed innymi. To duża męka ciągle się chować z tym swoim marnym, nic nie znaczącym polnym kamykiem. To męka ciągle przemalowywać go na jakiś jaspis, agat czy turkus i bać się, że farba lada chwila zejdzie a ludzie dowiedzą się że to tylko otoczak.
Mówili ci, że to tylko polny kamień, warty mniej niż wróbel. Słyszałeś to w szkole, na podwórku, w rodzinie, u sąsiadów, na ulicy, w pracy. A co jeżeli to nie jest prawda? A co jeżeli jesteś warty wiele, wiele razy więcej niż stado wróbli? Wiele, wiele więcej niż stado gołębi? A jeżeli jesteś diamentem przemalowanym na turkus?
Jeżeli chcesz się o tym przekonać musisz nauczyć się trudnej sztuki działania bez uników i asekuracji. Zamiast chować się — odsłaniać, zamiast wszystko planować — działać z intuicją, zamiast skupiać się na sobie (czy dobrze stoję, czy robię odpowiednią minę, czy nie mówię głupot) — skupiać się na innych i na zadaniu.
Takie działanie to prawdziwa ścieżka do pewności siebie. To trudna ścieżka. Od jakiegoś czasu właśnie nią się zajmuję. Dlatego, że wiele osób pisało mi o tym, że brak pewności siebie jest ich największą barierą. Dlatego, że jestem niezadowolony z tego, co na ten temat jest w Polsce dostępne. Dlatego, że już kilka razy próbowałem zmierzyć się z tematem i mi się nie udawało. Też dlatego, że ja sam wciąż jestem na tej ścieżce. Pora na Decydujące Starcie z Brakiem Pewności Siebie (to roboczy tytuł szkolenia, nad jakim pracuję).
Ciąg dalszy nastąpi 🙂
photo credit: Nwardez via photopin cc
Czekam na to decydujące starcie z niecierpliwością 🙂
Cieszę się, już całkiem niedługo 🙂
Witaj Zbyszku Ja również mam z tym problem, zawsze wmawiano mi że jestem właśnie takim szarym polnym kamieniem, krytykowano mnie za wszystko, (no prawie wszystko) wmawiano mi że jestem nie dojrzały, głupi itp. etc. Ja jestem osobą która przyjmuje takie uwagi jak leci, po prostu po tym jak ktoś powie o mnie jaki nie jestem to to przeżuwam i przeżuwam zostaje to we mnie. Wiec co moje w takiej sytuacji zrobić, właśnie na terapii zastanawiam się nad tym moim terapeutą, chodzi oto żebym miał w sobie coś w rodzaju tarczy antyrakietowej, chodzi o taka czerwoną lampkę ażeby się zapała jak ktoś zacznie obniżać moją wartość w moich własnych oczach hm ale tym chyba zajmuje się asertywność mimo wszystko fajnie by było gdybyś warsztat wzbogacił o ten aspekt. Na pewno chętnie z niego skorzystam. Serdeczności Sebastian
nie co z tym zrobić ale jak to zrobić… jeśli mógłbyś podrzucić kilka pomysłów był bym wdzięczny
Witaj Sebastianie. Dziękuję za komentarz. To nie jest tylko kwestia tarczy czy asertywności.
Takich głębokich przekonań nie da się zmienić tylko na zasadzie myślenia o sobie. Nie wystarczy też obronić się przed atakiem za pomocą jakiejś zdartej płyty. To kwestia działania. Gdy zrobisz coś, co jest dla Ciebie ważne, sam się przestawiasz w środku. Oczywiście myślenie i refleksja jest bardzo przy tym pomocna. Nie mniej jednak sama refleksja to za mało. Mam nadzieję, że na tym warsztacie będziemy wspólnie planować eksperymenty, które sprawią, że krytyka jakiej nas poddają ludzie przestanie być prawdą objawianą a stanie się tym czym jest: ich opinią, wynikającą z ich perspektyw, możliwości i doświadczeń. Czasem te opinie są słuszne i otwierają nam oczy na nasze własne słabości (mimo, że to bolesne czegoś się o sobie dowiadujemy) a czasem nie ma w nich nic o nas, jest tylko informacja o tych, którzy nas krytykują.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dziękuje za odpowiedz i również pozdrawiam.
Dziękuję za ten artykuł. Daje dużo do myślenia. Dzięki niemu jest mi lżej.
Też miałam podobne doświadczenia dotyczące krytyki. Polecam zastanowić się w pierwszej kolejności nad pojęciem krytyki, czym ona jest dla Ciebie, co może Tobie dać. Krytyka może nam wiele dać i wiele odebrać 😉 Dzięki niej możemy zobaczyć jak inni nas widzą, co dla nich jest ważne , na co zwracają uwagę. Kiedy otworzysz się na krytykę to zobaczysz różnorodność w rozumowaniu człowieka. Później to od Ciebie zależy co z tymi krytycznymi uwagami zrobisz:) To tak jakbyś dostał broń – może ona służyć do obrony, do zastraszania innych, można nią schować i nie używać jej, można też udawać , że jej nie ma. Broń sama w sobie to tylko narzędzie, człowiek wymyślił co można z nią zrobić.To Ty podejmujesz decyzje i Ty nadajesz sens temu co usłyszałeś. Ja gdy otworzyłam się na krytykę to ku mojemu zdziwieniu nie usłyszałam nic co uważałabym za krytyczne:) Zobaczyłam ludzi i ich opinie i ich światopogląd,. Czasami też dzięki krytyce dowiadujemy się nowych rzeczy o sobie , o własnych plusach i minusach. To my interpretujemy to co się dzieje i każdy przedstawi własną wizje i stworzy obraz we własnej głowie:) Pozdrawiam i życzę miłych doświadczeń jeżeli chodzi o krytykę 😉
Magdalena dziękuje za rozwinięcie tematu. Zbyszek w jednym z artykułów pisał na temat krytyki chociaż trochę w innym sensie z innej mańki że tak powiem. Ale ciekawe jest to że gdy sam jestem krytyczny wobec kogoś mogę odkryć samego siebie (projektuje na kogoś swoje zachowania postawy cechy) – ale tak jak kiedyś ktoś wspominał w komentarzach (w innym artykule) że nie należy przesadzać z tym że wszystko się projektuje bo można znaleźć się w innej czasoprzestrzeni. Serdeczności i również pozdrawiam.
Witaj Zbyszku.
Bardzo dobry tekst,ważny dla wielu ludzi.Akurat ja mam odwagę być spontaniczna.Działać bez nadmiernej kontroli,intuicyjnie.Nie dlatego ze jestem pewna swej wielkości.Po prostu dla wygody.Kiedyś zrozumiałam że bycie sobą jest prostsze,nie trzeba trwonić energii na podtrzymywanie ,,wizerunku”.A życie pokazuje co z tym dalej się dzieje.
Wczoraj byłam zupełnie zaskoczona,gdy w większym gronie,moja koleżanka stwierdziła że jestem najprzytomniejszą osobą z tych których zna,i że umiem żyć.
Czyli ktoś kto zna mnie wiele lat,umie patrzeć,dostrzega sens takiego stylu życia.
Oczywiście daleka jestem od poważnego traktowania ocen.Zawsze staram się mieć do tego dystans.Ludzie widzą przez pryzmat swoich doświadczeń i wiedzy.
Oto druga sytuacja,kilka tygodni temu.Wizyta mojej innej koleżanki i jej druzgocąca ocena mego przyjaciela,którego zna z kilku opowiedzianych zdarzeń,jego decyzcji i……..wyglądu.Ależ się uśmiałam po jej wyjściu,jakże daleka ocena od mojej,bardzo pozytywnej.
Tak więc dystans jest koniecznością,traktowanie tego co nam się zdarza z większą swobodą,niech to będzie gra której się przyglądamy.
Tak jak piszesz Zbyszku z ciekawością,luzem,miłością do siebie.
Kiedyś czytałam książkę która w tej sprawie bywa pomocą.,,Radykalne wybaczanie”Colin C.Tipping.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję .
Wcześniejszy mój wpis,zawiera błąd.Polecałam książkę i zapisałam zły tytuł.Ma być ,,Radykalne samowybaczanie”.Przepraszam,za brak uwagi.Pozdrawiam.
Chciałem jeszcze coś dodać. Na warsztacie psychologicznym poznałem świetną technikę jeśli chodzi o negatywne przekonania. Jeśli twierdzi się że np. nic nie umiem. To wystarczy znaleść konkret kiedy coś ci wyszło im więcej konkretów i sytuacji w których czegoś się nauczyło tym negatywne przekonanie będzie słabsze. Jeszcze raz pozdrawiam 🙂
[…] I to wszystko przypomniałem sobie dzięki inspiracji artykułu. […]
Dzięki za ten i inne teksty. Znalazłam w nich kilka swoich braków (czyt. lekcji do odrobienia, zadań do wykonania). Za najcenniejsze w każdej lekturze uważam to, że stymuluje mnie do zmian, rozwoju w życiu, choć jej treści nie będę pamiętać. Tak właśnie skutkują Twoje artykuły. Popieram i polecam.
Nie bardzo rozumiem jaki ma sens budowanie poczucia własnej wartości poprzez szukanie docenienia na zewnątrz. To droga donikąd, bo ani porażki ani sukcesy nie mają związku z tym, ile jesteśmy warci. Bywają długie pasma klęsk i zdarza się, że los nam sprzyja, co nijak nie powinno przekładać się na naszą własną ocenę swojej wartości. Jako człowiek, niezależnie od sukcesów i klęsk, jesteśmy warci dość, by żyć godnie. Poczucie wartości należy odnaleźć w sobie, a nie przy pomocy testowania siebie w różnych sytuacjach. To może dać wiedzę o kompetencji, ale nie ma się nijak do poczucia własnej wartości. Dziwię się, że jako – ponoć – psycholog, promujesz inne podejście.
U Wszechmocnego Stwórcy wszyscy jesteśmy wiele warci
Wszyscy jesteśmy równi
W naszej codzienności
Są jednak tacy pewniacy
Którzy uważają siebie
Za równiejszych
Wprawdzie to mniejszość
Ale od niej zależy większość
No dobra – kawa na ławę. Za parę dni zdam relację. Mam borderline, DDA i syndrom urojonej zdrady. Pewność siebie? Nie znam tego uczucia, ale grzechem byłoby nie spróbować – tak miło namawiasz 😉
Nie jest to takie proste. Nie udało się 😉