Czy można nauczyć się odwagi?

Odwaga nie jest brakiem strachu. I tchórz i odważny się boi. Jeden i drugi widzi zagrożenie i zdaje sobie sprawę, że coś  złego może się wydarzyć. Tyle tylko, że w przypadku tchórza, strach uruchamia bezwarunkowe reakcje, takie same jak te, którymi dysponują zwierzęta.

Przestraszone zwierzę może zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze (najczęściej spotykana reakcja), może uciekać. Może także wpaść w stupor (jest szansa, że drapieżnik uzna je za martwe i oszczędzi). Może także zaatakować (nawet zając, który nie ma gdzie uciekać, potrafi ponoć rzucić się w desperackim ataku na większe od niego zwierzę). Wszystkie te trzy reakcje są przykładem braku odwagi. Szalony atak też? Tak, szalony  atak pod wpływem strachu jest taką samą odwagą, jak ucieczka czy paraliż.

Z odwagą mamy do czynienia wtedy, gdy człowiek potrafi odsunąć na bok wszystkie trzy naturalne reakcje na strach i mimo napięcia, jakie wywołuje zagrożenie, działać w sposób kontrolowany.

Trzęsą ci się ręce, pocisz się, w brzuchu wszystko się wywraca, ale nie pozwalasz, by te doznania porwały cię ze sobą. Nie tyle je odsuwasz, ile sam siebie przesuwasz w bok. Podobnie jak wtedy, gdy wchodzisz do zimnej wody. Twoje ciało drży i kurczy się, ty jednak idziesz dalej. Nie czekasz, aż zrobi ci się ciepło. Twoje centrum sterowania przenosi się poza część ciebie krzyczącą  „Zimno, zimno, nie wchodź do tej wody, uciekaj stąd!”.

Czy można się tego nauczyć (albo podnieść poziom umiejętności w tym zakresie)? Tak. Rzeczą, od której można zacząć, jest umiejętność obniżania poziomu pobudzenia.

Strach winduje pobudzenie. Gdy coś nas przeraża, automatycznie uruchamia się współczulny układ nerwowy odpowiedzialny za mobilizację organizmu (serce zaczyna mocniej bić, oddech przyśpiesza, pocimy się, mięśnie się napinają itd.). Pobudzenie współczulnego układu nerwowego ma wpływ także na mózg – wyłącza korę przedczołową odpowiedzialną za planowe, przemyślane działanie.

Dzięki temu reagujemy bardziej automatycznie i odruchowo. To duża korzyść, gdy za krzakami czai się tygrys. Duży kłopot, gdy tym, co się czai, jest krytyka twojej prezentacji, porażka twojego produktu czy źle wybrany kierunek działania własnej firmy. Prehistoryczne tygrysy nie włóczyły się po okolicy przez cały czas, współczesne tygrysy zagrażają nam dwadzieścia cztery godziny na dobę. W efekcie jesteśmy napięci i wystraszeni tak często i przez tak długi czas, że przestajemy sobie z tego zdawać sprawę.

Dlatego pierwszą rzeczą, która pozwala podnieść poziom odwagi, jest nauczyć się rozpoznawać napięcie. Gdy staniesz się wrażliwy na to, co się dzieje z twoim ciałem, rozpoznasz moment, w którym organizm się mobilizuje. Łatwiej poradzić sobie z pobudzeniem na początku. Czuję, jak napinają się moje mięśnie, czuję, że zaczynam się pocić, czuję suchość w ustach, mój oddech robi się krótki i płytki – to znak, że coś się zaczyna dziać.

Zatrzymaj się na kilka sekund i weź głęboki wdech. Wypuszczając powietrze, rozluźnij mięśnie. Możesz to zrobić stopniowo:

Głęboki wdech, po którym powoli wypuszczasz powietrze i rozluźniasz mięśnie twarzy i szyi.

Drugi wydech – rozluźniasz barki i ręce.

Trzeci wydech – rozluźniasz podbrzusze i plecy

Czwarty – miednica, nogi, stopy.

Piąty – rozluźnia się całe ciało (technikę zaczerpnięta z Psychologii dla sportowców, C. I. Karageorghis i P.C. Terry)

Rozluźnienie nie oznacza jednak relaksacji. Nie chodzi o to, by położyć się bezwładnie na ziemi i poddać się grawitacji. W końcu jesteś w sytuacji zagrożenia. Rozluźniasz napięcie w taki sposób, by być gotowym do szybkiego (ale kontrolowanego) działania.

Gotowość do działania wiąże się z przyjęciem tzw. wycentrowanej pozycji ciała. To taka pozycja, w której ciężar ciała komfortowo rozkłada się wokół środka ciężkości (znajdującego się w okolicy pępka).

Jeżeli siedzisz, ustaw odpowiednio miednicę i wyprostuj plecy (ale bez przesady), podnieś głowę, równo ustaw ramiona, nogi ułóż stabilnie na podłodze. By znaleźć odpowiednią pozycję, możesz pochylić się trochę do przodu i do tyłu oraz na boki. Znajdź miejsce, w którym pozycja ciała jest najbardziej stabilna. Wycentrowana pozycja ciała podnosi poczucie kontroli.

Rozluźnienie mięśni i przyjęcie wycentrowanej pozycji ciała pomaga przejąć kontrolę nad naszymi zachowaniami. Zamiast działać automatycznie (uciekać, tkwić w bezruchu czy wściekle atakować), możemy działać w spokojny, kontrolowany sposób.

Była mowa o tym, że osobę odważną od tchórzliwej nie różni obecność strachu, ale sposób działania, gdy pojawia się strach. Osoba odważna to nie jest ktoś, kto nigdy się nie boi. Nawet najwięksi twardziele muszą czasem się bać. Nie boją się tylko idioci o wyobraźni zbyt małej, by się domyślić, co może się wydarzyć.

To prawda, ale tylko częściowa. To, że osoba odważna również musi sobie radzić ze strachem, nie oznacza, że jest w niej tyle samo strachu, co w tchórzu. Osoba bojaźliwa generuje w sobie strach niezależnie od tego, czy zagrożenie rzeczywiście istnieje, czy go nie ma.

Dlatego nauka odwagi to nie tylko nauka obniżania pobudzenia. To także nauka patrzenia na świat. Jeżeli chcesz się nauczyć większej odwagi, naucz się patrzeć na świat w bardziej realistyczny sposób.

Masz na przykład zamiar przeprowadzić prezentację i opowiedzieć komuś o swoim pomyśle. Zbliża się dzień prezentacji, a ty zaczynasz czuć panikę:

– To będzie strasznie,  nikogo nie przekonam, ludzie będą się ze mnie śmiać, to będzie całkowita porażka, nie wykorzystam szansy!

Moment, moment. Naprawdę? Na ile to realne, że ludzie będą się z ciebie śmiać? Oczywiście, zawsze może dość do nieszczęścia. Na przykład podczas przemowy meteoryt może cię trafić prosto w czoło. Ale czy to jest prawdopodobne?

Strach często nie jest reakcją na rzeczywiste zagrożenie, ale na zagrożenia, które sami wymyślamy. By stać się odważniejszym, trzeba przestać wymyślać rzeczy, które nie mają szansy się wydarzyć.

Problem polega na tym, że często nie mamy kontroli nad tym, co nasz umysł wymyśla. Człowiek ma coś zrobić, a tutaj głowa zaczyna wymyślać, co strasznego może się wydarzyć. Bezpośrednia walka  z takimi myślami zazwyczaj źle się kończy – im bardziej chcesz je usunąć z głowy, tym bardziej w niej siedzą. Można sobie jednak z nimi poradzić, uświadamiając sobie, że to tylko myśli.

Jeżeli czujesz strach, zastanów się: Co może pójść nie tak? Co złego może się wydarzyć? Spisz wszystkie odpowiedzi, a następnie zadaj sobie pytanie: Co z tego jest bardzo, a co mało prawdopodobne?

W jakim stopniu prawdopodobne jest np. to, że ludzie stwierdzą, że nie masz pojęcia, o czym mówisz? Czy coś takiego kiedyś ci się zdarzyło? Czy byłeś świadkiem czegoś podobnego?

Gdy idziesz mrocznym lasem, umysł może ci podpowiadać wizje duchów i potworów czających się na ciebie. Ale przecież dobrze wiesz, że nie ma potworów, że to tylko twoja wyobraźnia, a zatem idziesz do przodu.

Trzecia część nauki odwagi to nauka wiary we własne siły.

Gdy się czegoś boisz, zakładasz, że nie poradzisz sobie z zagrożeniem.

Załóżmy, że stwierdziłem, że bardzo prawdopodobne jest to, że ktoś powie mi: Nie znasz się na tym, o czym mówisz. Załóżmy, że to nie jest tylko wyobrażenie wilkołaka czającego się za pniem, ale realna, prawdopodobna możliwość. Zdarzyło mi się coś podobnego jakiś czas temu i wiem, że to możliwe. Możliwe jest, że uczestniczka prezentacji pokręci głową i powie:

– Nie wydaje mi się, byś wiedział, o czym mówisz…

Dlaczego się boję? Bo widzę, co się dzieje ze mną w takiej sytuacji. Stoję speszony, zmieszany, nie mam pojęcia co zrobić, szansa na zrobienie dobrego wrażenia znika. Boję się tego.

Co by było, gdybym zobaczył inny obraz? Na przykład taki: uśmiecham się i mówię

– Rozumiem, że czegoś ci zabrakło w mojej prezentacji, z chęcią ją rozwinę, jeżeli powiesz mi, co cię niepokoi.

Widzę siebie opanowanego. Wiem, że jestem w stanie sięgnąć do swojej wiedzy i odpowiedzieć na każde zastrzeżenie czy pytanie.

Gdy wiem jak sobie poradzić z zagrożeniem, nie czuję strachu a mobilizację. Wiara we własne siły chroni mnie przed strachem.

Skąd jednak wziąć wiarę we własne siły? Powtarzanie, że dam radę, jestem wielki, nie działa. Im bardziej mówisz sobie, że dasz radę, tym bardziej podejrzewasz siebie o to, że nie dasz.

Zamiast budować wiarę w siebie, opierając się na słowach i zapewnieniach, poszukaj jej w czymś bardziej rzeczywistym. Może byłeś kiedyś w podobnej sytuacji i poradziłeś sobie?  Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Przywołanie tej sytuacji osłabia strach.

Jeżeli nie masz takiego doświadczenia, stwórz je.

Zastanów się, jak mógłbyś sobie poradzić? Co mógłbyś zrobić, gdy wydarzy się to, czego się boisz? Potem opracuj szczegółowy scenariusz i przećwicz go w wyobraźni. Nawet nie tylko w wyobraźni. Odegraj  kilka razy rolę (sam lub z kimś). Ćwicz tak długo, aż będziesz mieć poczucie, że jesteś w stanie dać sobie radę.

Jeżeli to ci nie pomoże, pamiętaj, że umiesz rozluźniać napięcie. Gdy poczujesz strach, wyprostuj się i weź kilka głębokich oddechów. Strach całkowicie nie minie i nawet się tego nie spodziewaj. Nie chodzi o to, by go nie czuć, ale by robić swoje.

 

3 komentarze

  1. Nie do końca zgadzam się z tym tekstem. Owszem, na początku dostrzeżenie własnego strachu, napięcia, chęci ucieczki z trudnej sytuacji- czyli mówiąc współczesnym językiem całego tego stresu – jest niezwykle ważne. Ale kluczowe jest to, co robimy z tą wiedzą potem. Z jednej strony możemy uznać, że jest to coś co nam przeszkadza, więc zaczynamy to napięcie paradoksalnie zwalczać stosując różnego rodzaju techniki relaksacji, racjonalizowania i tym podobne. Ale wtedy nasz umysł zamiast skupiać się na problemie zaczyna pogłębiać skupienie na tych odczuciach, a wiadomo że to co staramy się tłumić nie tyle znika ale gdzieś się w nas kumuluje i potem albo wybucha ze zdwojoną siłą albo powoduje inne problemy. Ja staram się stosować inne myślenie – ok, boję się? stresuję? chce uciec? – to super. To oznacza, że to z czym teraz będę się mierzył jest dla mnie na tyle ważne, że mój organizm mobilizuje swoje siły by mi pomóc w tym co ma się wydarzyć. Nie walczę zatem ze sobą, ale staram się wykombinować jak mogę tę energię, która się we mnie gromadzi wykorzystać. Zamiast ją tłumić czy relaksować na siłę, staram się tylko to co jest we mnie dostrzec, potraktować jako pewną informację o tym co ma się wydarzyć a potem odpowiednio przekierować i użyć. Skutkiem ubocznym tego jest to, że akceptując to co się we mnie dzieje jednocześnie doprowadzam do obniżenia tego napięcia i zyskuję też nad nim pewną kontrolę.

  2. Bardzo ciekawy artykuł i w 100% zgadzam się z jego treścią. Właśnie ostatnio robię drobny research na ten temat i zainteresowało mnie coś co nazywane jest systematyczną desensytyzacją czyli świadomym konfrontowaniem się ze stresującą sytuacją co po jakimś czasie prowadzi do zmniejszenia reakcji lękowej. Interesuje mnie zwłaszcza trening w rzeczywistości, a nie w wyobraźni. Osobiście boję się ostrej słownej konfrontacji i ze wszystkich sił unikam tego mimo, że wiem, że już dawno powinienem to zrobić. Bardzo chciałbym wziąć udział w treningu w którym w kontrolowanych warunkach jestem poddawany ostrej konfrontacji słownej z innym uczestnikiem. Zbyszku słyszłeś lub znasz może takie szkolenie-trening?

    • Wiem, że kiedyś Artur Wójtowicz z wizjoner.org prowadził takie treningi ale czy nadal to robi nie mam pojęcia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *