Wielu perfekcjonistów, gdzieś tam w głębi jest przekonanych, że ich podejście do życia jest czymś cennym: W końcu nie jestem taki, jak ci, którzy robią byle co…nie jestem jak te wszystkie irytujące miernoty… Gdzieś tam jesteśmy, przynajmniej po części, zadowoleni z siebie i swojego wiecznego braku zadowolenia.
Owszem są ludzie, którzy kochają doskonałość, są ludzie u których pragnienie tego by być lepszym, by stworzyć coś bardziej doskonałego jest pozytywną siłą, motorem pchającym do przodu i inicjującym niezwykłe projekty.
Jeżeli jednak masz za sobą długą historię nigdy nie zrealizowanych zamierzeń, jeżeli ciągle rozbijasz się o brak odwagi by zacząć, o dokuczliwe zniechęcenie pojawiające się gdzieś po drodze, a szczególnie o lęk by poddać się ocenie (pokazać innym, to co napisałeś, zaoferować im swoje usługi, zgłosić swoją kandydaturę na jakieś stanowisko, poprosić kogoś o rękę itp.) – to jest mało prawdopodobne, że należysz do grupy „zdrowych” perfekcjonistów. Jest mało prawdopodobne, że to wszystko wypływa z twojej potrzeby piękna i bezkompromisowego umiłowania doskonałości.
Znacznie większe jest prawdopodobieństwo, że twój perfekcjonizm jest sposobem na radzenie sobie z lękiem przed odrzuceniem.
Nie miałem jeszcze dziesięciu lat. Może osiem? Wróciłem z wakacyjnej kolonii. Nie było mnie w domu dwa tygodnie.
– Mamo, mamo, tato, nauczyłem się piosenki!
– Tak? Zaśpiewaj…
Zaśpiewałem „Rusza kaczorek do booojuuuu, żegna swą …” . Dziwne, do dziś pamiętam melodię. Ciarki przechodziły mi po plecach. Poruszała mnie ta piosenka.
– Bez sensu, słowa głupie, kiepska melodia, nie najlepsze wykonanie!
Tak, z obiektywnego punktu widzenia tato miał rację, żenada. Zgadzam się. Kto nas uczył takich głupich piosenek?
Ale czy musiałem to wtedy wiedzieć? Całe szczęście mama powiedziała:
– Nie słuchaj go, ładnie zaśpiewałeś.
Dzięki mamo. Być może dzięki temu kilka razy udało mi się jednak coś zrobić. Być może dzięki temu nie wybrałem całkowitego schowania się przed światem. Ale mimo wszystko… Ból został.
Masz takie wspomnienia?
Ktoś wiecznie niezadowolony. Ojciec, matka, starszy brat, siostra, ważny krewny, nauczyciel:
– Stać cię na więcej
– To beznadziejne
– To nie jest najlepsze
– Do dupy…
Ból odrzucenia osadza się gdzieś głęboko.
A potem nagle masz 20-30-40 lat. Chcesz założyć firmę, napisać książkę, wziąć udział w zawodach, poprowadzić szkolenie… W środku, coś ci jednak mówi, że być może, to co chcesz zrobić jest tak debilne jak ta piosenka… Zaczynasz się zatem przegotowywać. Szukasz sposobu by pozbyć się tego dokuczliwego poczucia, że za chwilę ktoś cię odrzuci, że za chwilę wszystko okaże się do dupy. Pracujesz długie godziny, komplikujesz, utrudniasz, zwlekasz, byle tylko nie zobaczyć w oczach innych ludzi, tego co dobrze pamiętasz z dzieciństwa. Czujesz zmęczenie, plączą ci się słowa, nogi robią ci się jak z waty… Już wiesz, że za chwilę będzie to co, zawsze było: nie nadajesz się, nie masz talentu, nie jesteś dobry… odrzucenie, brak akceptacji.
To nie jest żaden perfekcjonizm kochany. To nie ma nic wspólnego z dążeniem do doskonałości. To tylko lęk przed tym, że znowu usłyszysz – do niczego! Że znowu usłyszysz to od kogoś, kogo na kim ci przeraźliwie zależy.
Przedstawiam wam Misia Puchatka, który właśnie w tej chwili schodzi po schodach. Tak-tuk, tuk-tuk, zsuwa się Puchatek na grzbiecie, do góry nogami, w tyle za Krzysiem, który go ciągnie za przednią łapę. Odkąd Puchatek siebie pamięta, jest to jedyny sposób schodzenia ze schodów, choć Miś czuje czasami, że mógłby to robić zupełnie inaczej, gdyby udało mu się przestać tuktać, choćby na jedną chwilę i dobrze się nad tym zastanowić. A potem znów mu się zdaje, że nie ma na to innego sposobu.(A.A. Milne „Kubuś Puchatek”)
Tuktasz przez życie, we wszystkim klucząc, byle tylko ktoś cię nie wyśmiał i nie odrzucił. Nie nazywaj tego proszę perfekcjonizmem (chyba, że masz na myśli schorzenie psychiczne). To nie mam nic wspólnego z perfekcją. To walenie głową o każdy kolejny stopień schodów.
Jeżeli kiedykolwiek chcesz zrobić coś perfekcyjnego, coś wielkiego, coś cennego, najpierw naucz się stawiać czoła temu lękowi.
Nie jesteś już dzieckiem. To, co dziś chcesz pokazać innym, to nie jest jakaś przedszkolna piosenka. A nawet gdyby… Wytrzymaj.
Przyjrzyj się temu co czujesz. Czujesz ten lęk? Czujesz tą obawę? Zaprzyjaźnij się z tym. Nie staraj się ich schować po dywan. Wystaw twarz wprost na ich mroźne porywy. To jedyny sposób wyzwolenia.
Gdy nauczysz się to znosić, wtedy z czasem nauczysz się rzetelnie oceniać to co masz. Nauczysz się wychodzi z rzeczami niedopracowanymi a później stopniowo je doskonalić.
Pomyśl o kimś, kto rzeźbi w glinie. Jak brzydko wygląda rzeźba gdy jest nie skończona. Tyle trzeba usunąć, odjąć, wygładzić… Ale na tym polega rzeźbienie: na zajmowaniu się przez większą część czasu czymś brzydkim i niedoskonałym. Musisz zaprzyjaźnić się ze swoją bylejakością i niedoskonałością. Musisz z radością się nią dzielić. Musisz wychodzić z nią do ludzi. Z czasem nauczysz się przetwarzać ją w coś pięknego.
Z czasem nauczysz się schodzić po schodach na swoich nogach, a nie tuktać, bijąc głową o każdy kolejny stopień.
..pozorne dążenie do doskonałości, wycofanie w „strefę komfortu”…. ten „demon”, który pod maska perfekcji skrywa przerażenie przed odrzuceniem,nosi wiele imion
Świetny tekst, gratulacje Zbyszku
Dziękuję Adam 🙂 Pozdrawiam!
Przecież wcale się nie znamy.
A tu znowu tekst o mnie 🙁
Zbyszku, dziękuję.
Bardzo mnie rozbawił ten tekst, jest lekko napisany. Jak zwykle porusza we mnie strunę.
Nie jestem perfekcjonistką, choć w moim domu też były zdania podzielone: tata akceptował, mama krytykowała i tak już zostało. 🙂 Wiem jednak, że paru życzliwych ludzi, którzy kochają bezwarunkowo, a krytykują delikatnie i gdy już muszą, potrafią dać mocnego kopa do działania.
Twoje teksty, Zbyszku, czytam od paru lat i one są tym kolejnym czynnikiem, który – obok życzliwych przyjaciół – wpływa na moją zmianę. Pozbycie się z głowy dominującego Wielkiego Krytyka trwa długo… Szkoda, że nie piszą podręczników dla rodziców, żeby nie hodowali w swoich dzieciach mocy Wielkiego Krytyka…
sprawdziłam to na sobie ostatnio, działa. Ważne: ,,Nauczysz się wychodzić z rzeczami niedopracowanymi a później stopniowo je doskonalić” – dzięki!
bardzo walcze z tym tuktaniem….jak jakas dzika zwierzyna we mnie szamocze sie krytyk…..i po to chyba ciagle zaczynam od nowa, po raz kolejny( no prawie wszystko..), teraz juz dociera to do mnie powli, az do wycienczenia, do wyczerpania, zeby nauczyc sie szacunku do zyczynania,odwagi, sily…..a nie czakania na to az moze tym kolejnym razem jednak ktos zauwazy i powie : no super, bardzo sie starasz, doceniam to!!! robisz to super!!! to jakis horror..dreszcze przechodza mi po plecach…dreszcze leku przed tym, czy to jeszcze dlugo potrwa: ta mordega czekania i probowania i uciekania.brrrrrr…..uciekania przed sama soba.Dziekuje Zbyszku. pozdrawiam
Witam:) Tekst jest też o mnie,ciągle mam wymówki że to i to…. to i tamto…..i jak już to zrobię to dopiero będę mogła być gotowa na……..i tak mija życie 😉
Gnębi się człek wymówkami byle nie osiągnąć celu,czy też zaspokoić własnych pragnień. Co takiego jest we mnie ….niskie poczucie wartości…a może cel zle wybrany …może pragnienia zafiksowane i myślę że jestem do niczego….? W naturze porażki -tak jak wygrane- są wpisane w porządek egzystencji. Tygrys, któremu antylopa wymknęła się z przed nosa,jest po prostu tygrysem,który chybił w polowaniu,a nie ofermą nigdy więcej niezdolną do zdobycia pokarmu. Prawdopodobnie padłby szybko z głodu, gdyby miał możność ubolewania nad swoją niezdarnością.
Zadaję więc sobie pytanie,co takiego jest w nas ludziach ze chcemy być kimś innym niż jesteśmy i robić coś innego niż robimy? Gdzie jest granica naszych pragnień,celów. Czy ja gonię króliczka czy króliczek mnie…??;)) Pozdrawiam Was kochani i oddaje się działaniu przez niedziałanie:)) Maria
Czytanie Twoich tekstow to sama przyjemnosc. Szczegolnie cenie sobie Twoja umiejetnosc przedstawiania procesow jakie w nas zachodza tak, ze cyklicznie pojawia sie mysl: „…przeciez to wiedzialem… no ale teraz wszystko jasne” 🙂
Witam,
ja jakoś chyba nie do konca w temacie, ale prosze o pewne wyjaśnienie.
niedawno odkryłam te stronę – jestem zachwycona.
I tak czytając komentarze pod różnymi tekstami, wywnioskowałam, ze jest/był tutaj taki schemat, ze mniej więcej co tydzie n pojawiał sie nowy tekst. A teraz sie nie pojawia… A mozę ja cos nie tak klikam.
Wiem że to głupie i „blondynkowate” pytanie, ale zechciałby mi ktoś wyjasnić, jak to jest?
Zbyszku – czy tu gdzies jestes jeszcze w tej wirtualnej przestrzeni?? 🙂 Zamówiłam subskrybcję informacji, i tez nikt na maila nie odpowiada..
Alicjo, wszystko dobrze klikasz 🙂 Nie pojawiają się teksty. A czy będą się pojawiać? Zobaczymy. Skończyłem właśnie długie i wyczerpujące szkolenie. Muszę parę rzeczy zebrać w głowie. Coś się na pewno będzie tutaj działo. Ale czy to, co samo co do tej pory? Sam bym chciał wiedzieć. Pozdrawiam 🙂
U mnie lęk przed odrzuceniem wynikał (szas przeszły użyty ciut na wyrost 🙂 ) z tego, że odebrałem ludziom prawo do oceniania mnie. Jeżeli zabieram innym to prawo, to jeżeli ktoś mnie źle oceni to protestuję, jestem oburzony, przekonuję, że nie ma racji, itd. Uświadomiłem sobie, że ludzie mają prawo myśleć na mój temat cokolwiek im się podoba, bo są wolnymi ludźmi i nikt nie może im zabrać prawa do oceniania innych. Każdego kogo spotykam ma swój zestaw filtrów rzeczywistości (przekonań na temat otaczającego świata) i to one decydują o potrzeganiu świata i ocenie. Oczekiwanie, że ktoś ze swoimi przekonaniami spojrzy na mnie tak jak ja patrzę na siebie jest absurdalne.
Kiedyś wielokrotnie powtarzałem: „Nie dbam o to co mówią o mnie inni! Mam to gdzieś! Proszę, nie zgadzajcie się ze mną, możecie powiedzieć cokolwiek chcecie. Ja lubię jak się ze mną nie zgadzacie!” Najciekawsze było to, że tak buńczucznie twierdziłem, gdy właśnie w głębi duszy najbardziej obawiałem się oceny, obawiałem się odrzucenia. Przyłapałem się na tym w bardzo prozaicznej czynności: podczas pisania maili. Każdy mail, który pisałem był pieczołowicie dłubany. Każde zdanie musiało być bezbłędne, logiczne i nie mogło zawierać żadnego błędu. Po napisaniu czytałem go kilka razy czy wszystko jest precyzyjne jak szwajcarski zegarek. Zadałem sobie pytanie: dlaczego tak perfekcjonistycznie cyzeluję te maile? Okazało się, że tak naprawdę cały czas bałem się oceny innych, bałem się, że ktoś znajdzie byka i pomyśli, że jestem głupi, że ludzie pomyślą: „eee..to on wcale taki mądry nie jest.. „
Zbyszku – To cieszę sie ze jesteś 🙂
Skoro tylko na pewno „coś” bedzie sie jednak działo – to czekam z niecierpliwością, i radością, ale spokojnie 🙂
Maciej – dzięki też, za inspirację 🙂 . Właśnie, nad tym pewnie trzeba się skupić – co zrobić z własną reakcją na ocenę, bo na to mamy wpływ. A nie na to co zrobić, aby nas dobrze oceniono – bo na zachowanie innych wpływu nie mamy.
Ich zbójeckie prawo.
Moje zbójeckie prawo wziać z tej oceny to co dla mnie ważne czy ogólnie mówiąc dobre i iść dalej.
Jakoś tak kombinuję :D. Dobrze?
Warto pamiętać, że tu nie chodzi o to czy dasz radę wpłynąć na kogoś czy nie, bo zaraz pojawią się przykłady sytuacji w których ktoś miał wpływ. Mnie chodzi raczej o wolność. Gdy masz pretensje do kogoś, że myśli w jakiś określony sposób na twój temat to z własnej perspektywy odbierasz mu wolność myślenia i oceny. Druga osoba ma prawo myśleć co chce i cierpimy, gdy zabieramy jej to prawo.
:)A może cierpimy gdy ktoś nas źle ocenia 🙂
Hej!!!!
U mnie jest tak,ze muszę byc najlepsza,a jak nie moge byc w czymś najlepsza,to jestem najgorsza.
Nie potrafie byc zwykła zwyczajna,to mnie wręcz przeraża.
Te skrajności rujnują mi ciagle życie.
Choć dopiero teraz sobie to uświadomiłam .
Szukam sposobu,żeby zapanować nad tym obłędem,lecz ogromny lek przed brakiem czyjejś uwagi ,i odrzuceniem wyzwala te mechanizmy.
Nawet sama tego świadomość nic na to nie pomaga.
Mam tyle masek,ze już niewiem ,gdzie jestem ja.
… a ja mam, niestety, juz 45 lat i dalej z tym walczę. Już chyba straciłem nadzieję na szczęśliwy czas
hmm … raźniej mi, nie jestem sama, jest Was wielu niedoskonałych perfekcjonistów, … nas wielu
więc nie jestem sama 🙂 należę do grupy 😉 wow! nareszcie
mamusiu … kocham Cię … bardzo … przykro mi, że nigdy nie umiałaś powiedzieć kocham Cię, że powiedziałaś mi to o kilkanaście lat za późno … że nigdy … i nigdy … i nigdy … nawet nie pamiętam Twoich oczu, nic nie pamiętam, tylko jego, może tak jak Ty nie mówił, że kocha, ale … czułam to, jego oczy śmiały się do mnie, krytykował, nigdy nie krzyczał, nie krytykował, pamietam jego oczy, mądre, piękne, pełne akceptacji, ciepła, Boże … nawet nie chcę myśleć o tym jak martwą mogła być moja dusza, gdyby nie Twój uśmiech tato …
dziesiątki osiągnięć, dziesiątki związków … by zasłużyć na zwykle … przytulenie
żałoba … strach … ból … emocje … i ogromna nadzieja, wiara w życie, tak bardzo kocham życie, każdy jego powiew
jak ja nienawidzę być idealną
jak ja nienawidzę oczekiwać od innych bycia idealnymi
dziś nie umiem inaczej, idealizm wżerał się w moje komórki latami, jak powolny rak
dziękuję Ci tato … dzięki Tobie mam szansę … mam pieprzoną szansę nie być wyjątkowa