Jak żyć z niepewnością?

Co to jest niepewność?

Przeczytałem wczoraj świetny tekst o oswajaniu niepewności, jaki Asia Boj napisała na swoim blogu. Joanna pisze, że nasz umysł ma tendencję do tego by się przywiązywać do tworzonych przez siebie obrazów przyszłości. Chcemy by coś było tak, jak sobie to wyobrazimy, wymyślimy czy zaplanujemy.

Staramy się zdobyć kontrolę nad światem, narzucić mu swoją wolę, a gdy to się nie udaje jesteśmy rozczarowani i niepewni. Nawet, gdy wszystko biegnie tak, jak chcemy, gdzieś w środku czujemy napięcie, że prędzej czy później coś pójdzie inaczej. Mimo, że pragniemy pewności, nasz umysł, który niejedno już widział wie, że nic nie jest pewne.

O niepewności można mówić na wielu płaszczyznach. Ale teraz chciałbym się zająć tym, co się dzieje, gdy dążymy do celu.

Czy można osiągnąć sukces, gdy jesteś niepewny?

Problem jest dosyć praktyczny. Masz jakieś marzenie, cel czy wizję? Jesteś pewny, że go zrealizujesz? Całkowicie pewna, że ci się uda? Mało, kto z całą pewnością wie, że mu się uda.

Czasem można usłyszeć: gdybym miał pewność, że mi się uda, to bym się za to zabrał, boję się ryzyka, że mi nie wyjdzie… Nawet, gdy się zabieram to niepwność mnie spowalnia i sprawia, że niepotrzebnie tracę energię. 

Za dwa tygodnie mam poprowadzić jakieś szkolenie. Szczerze mówiąc, boję się, że mi nie wyjdzie. To znaczy, pewnie się uda, ale kto wie? Może się nie uda… Średnio to przyjemne. Myślę o tym artykule już jakiś czas i coraz więcej mam wątpliwości czy jestem go w stanie dobrze napisać i czy się spodoba. Nie powiem, by to było przyjemne uczucie. To małe sparwy, ale każdy to zna. Zarówno w odniesieniu do mniejszych jaki i większych kwestii.

Co robimy, gdy się pojawia niepewność? Najczęściej jest to jedna z trzech strategii.

Po pierwsze  możemy się wycofać. Gdy coś jest niezbyt pewne, odpuszczam sobie. Bywa to mądre. Jeżeli wiem, że wygrana w totolotka jest mało prawdopodobna, to odpuszczenie sobie zakładów jest całkiem rozsądne. Gdy wiem, że nie mam szans u jakiejś dziewczyny, znalezienie innego obiektu westchnień, jest mądre. Czasem jednak odpuszczamy sobie rzeczy, które z perspektywy czasu warto było podjąć. Richard Leider, którzy przeprowadził ponad tysiąc wywiadów z osobami w podeszłym wieku, pisze, że większość z nich, gdyby mogła żyć jeszcze raz, zmieniłaby swoje podejście do niepewności. Twierdzili, że podejmowaliby więcej ryzyka. Najbardziej żałują tego, czego nie odważyli się zrobić. Czy jest ktoś, kto nie żałuje, że uległ niepewności? Gdy dobrze poszukać, pewnie u każdego coś takiego da się znaleźć.

Po drugie, gdy jednak zdecydujemy się na działanie, staramy się wszystko przygotować i zaplanować. Znowu – to może być mądra strategia, ale wielu z nas, zaczyna żyć w świecie planów i przygotowań. Zamiast skupić się na tym, co się dzieje, skupiamy się na naszych planach. Jesteśmy jak wykładowca, który widzi tylko swój konspekt i nie zauważa, że wszycy słuchacze wyszli lub usnęli.

W naszej kulturze bardzo mocny jest mit, że sukces jest efektem planów. Na każdym szkoleniu, z uporem maniaka trenerzy powtarzają: planuj, planuj, planuj. Z perspektywy prowadzenia przez dziesięć lat firmy szkoleniowej o obrotach powyżej miliona rocznie, wiem, że biznes plany są najbardziej potrzebne bankom udzielającym kredytów. W praktyce ich znaczenie jest znacznie mniejsze. Nie jestem wrogiem planów, sam wiele ich robię. Ale gdybym robił tylko to, co wcześniej zaplanowałem nie miałbym co jeść. Projekty spontaniczne, nieplanowane okazują się zazwyczaj bardziej dochodowe niż te starannie zaplanowane. To nie jest tylko moje doświadczenie. Bill Hewett, jeden z twórców firmy Hewlett Packard, mówi:

Kiedy czasem wykładam w szkołach biznesu, profesorowie od zarządzania są zwykle załamani, kiedy mówię, ż na początku nie mieliśmy żadnych planów, że po prosu staraliśmy się wykorzystać okazje. Podejmowaliśmy się wszystkiego, co mogło przynieść zarobek. Mieliśmy wskaźnik przekroczenia linii przy grze w kręgle, napęd zegarowy do teleskopu, urządzenie do automatycznego spłukiwania pisuaru i maszynę, która obniżała wagę ciała przy pomocy wstrząsów. Zaczynaliśmy z 500 dolarami kapitału próbując wszystkiego, co wydawało nam się możliwe do zrobienia

Te dwa sposoby radzenia sobie z niepewnością (rezygnacja i przygotowywanie się) mają swoje mocne i słabe strony.

Trzeci sposób nie ma żadnych pozytywnych stron. A mimo to jest najczęściej stosowany. To próba manipulacji swoimi odczuciami. Próba wmówienia sobie pewności i uwierzenie, że wszystko będzie tak, jak chcę.

Przeciwieństwo niepewności

Przeciwieństwem niepewności wg. Williama Jamesa jest wiara. Gdy czujesz niepewność masz w głowie parę różnych obrazów. Idziesz na przykład na spotkanie ze znajomym i gdy nie jesteś pewny czy go zastaniesz masz w głowie dwa obrazy: czeka na ciebie i nie czeka na ciebie. Te obrazy walczą ze sobą. Wiara to stan, w którym masz jeden obraz: wierzę, że czeka na mnie. Gdy piszę ten tekst, mam w głowie kilka obrazów: spodoba się, średnio się spodoba, nie spodoba się, wyśmieją mnie. Słowem, nie mam w sobie wiary, że będzie dobry. Jestem niepewny czy uda mi się go dobrze napisać.

Kiedyś starałem się unikać wszystkich negatywnych uczuć. Myślałem, że mój rozwój ma polegać na ich usuwaniu i zastępowaniu pozytywnymi odpowiednikami.

Kiedyś byłem pewny, że być niepewnym swych zamierzeń to coś złego. Ludzie nie odnoszą sukcesu, bo nie dość mocno wierzą – myślałem – mają zbyt wiele wątpliwości, są zbyt niepewni. Zamiast traktować coś, tak jakby już było realne, mówią: może tak, a może nie… Uwierz, zacznij być pewny swojego sukcesy, a go osiągniesz! Jezus powiedział prawie dwa tysiące lat temu: gdybyście mieli wiarę wielkości ziarnka gorczycy, powiedzielibyście tej górze idź i rzuć się w morze a ona by to zrobiła. No uwierz człowieku! Przestań być niepewnym!

Czy można bardziej uwierzyć?

Wszystko świetnie. Mam tylko małe pytanie: ilu osobom udała się ta sztuczka z górą? Dlaczego nikt jeszcze tego nie zademonstrował? Z tymi miliardami ludzi na ziemi, komuś powinno się już przecież udać. Przecież trzeba tylko uwierzyć! Troszeczkę bardziej. Czy to takie trudne? Do tego sprowadza się duża część New Thought (wyłożona np. w Sekrecie). Uwierzysz i masz. Krok drugi Sekretu mówi: Musisz wierzyć, mieć całkowitą i absolutną wiarę…uwierz, że otrzymałeś, a wszystko, co musisz zrobić, żeby otrzymać, to czuć się dobrze…

Poświęciłem wiele czasu, na to by „bardziej uwierzyć”. Gdy mi pewne rzeczy nie wychodziły, zawsze dochodziłem do wniosku, że być może nie dość mocno wierzyłem. Że muszę jeszcze razspróbować „uwierzyć bardziej” .

W końcu, po wielu próbach zrozumiałem najprostszą rzecz na świecie.

Tak, wiara pomaga. Człowiek, który w coś mocno wierzy osiąga więcej. Jezus miał rację. Wierząc, da się pewnie przenosić góry. Tyle, że Jezus nie powiedział „sam uwierz bardziej”. Kościół, jeżeli się nie mylę mówi, że wiara jest darem, nie można „sobie wziąć i uwierzyć”.

Po prostu, to czy w coś wierzę nie jest efektem wysiłku woli. Gdy Biała Królowa przekonuje Alicję z Krainy Czarów, że ma dokładnie sto jeden lat, pięć miesięcy i jeden dzień. Alicja mówi:

– Nie mogę w to uwierzyć!

– Nie możesz? – powiedziała z politowaniem Królowa. – No, spróbuj jeszcze raz! Zrób głęboki wdech i zamknij oczy.

Alicja roześmiała się.

– Nie mam co próbować – odrzekła – nie można uwierzyć w to, co niemożliwe.

– Zdaje się, że nie masz w tym wielkiej wprawy – powiedziała Królowa – Ja w twoim wieku zawsze ćwiczyłam to przez pół godziny dziennie. Nieraz jeszcze przed śniadaniem dochodziłam do sześciu niemożliwości, w które udawało mi się uwierzyć.

Czy można uwierzyć w coś, co wydaje się niemożliwe? Czy można po prostu usiąść i powiedzieć sobie: to jest prawdziwe i od dzisiaj w to wierzę? Szkoda, że Biała Królowa nie podzieliła się swoją metodą. Kiedyś byłem po jej stronie, ale dziś wiem, że to Alicja ma rację. Białej Królowa nie jest człowiekiem, jest figurą szachową. To Alicja jest człowiekiem.

Nie da się w coś „bardziej uwierzyć” tak samo, jak nie da się unieść w powietrze wysiłkiem myśli. Można skakać, napinać się i odczyniać czary. Można powtarzać zaklęcia, wizualizować i przylepiać sobie skrzydła jak u anioła. Ale na trzeźwo i bez prochów – nie da się latać.

Gdy ktoś mi radzi: „by osiągnąć sukces wystarczy uwierzyć” to tak jakby mówił „by latać, wystarczy się unieść w powietrze”. O, dziękuję za radę. Bardzo mi pomogła. Już się unoszę.

Skazany na niepewność

Dotarło do mnie, że uciekanie od negatywnych uczuć nie daje efektów. Jestem na nie skazany. Jestem skazany na niepewność. Nie jestem w stanie się jej pozbyć.

Jestem skazany? A może coś, co do tej pory traktowałem jako coś negatywnego jest siłą? Może właśnie dzięki temu mogę zmieniać swoje życie? Może niepewność jest czymś dobrym? Może to pewność i niezachwiana wiara jest kiepskim pomysłem na życie?

Co by było, gdyby się okazało, że poczucie niepewności nie tylko jest dobre, ale nawet przyjemne?

Poztywne skutki niepewności

Czy oglądanie meczu sprawiłoby komuś przyjemność, gdyby z góry było wiadomo, jaki będzie wynik?

Czy miałbyś ochotę iść na wybory, gdybyś z góry było ustalone, kto wygra?

Czy lubisz oglądać kryminały, które ktoś ci już opowiedział?

Sytuacje, w których czujemy niepewność są nam potrzebne. Lubimy je, dobrze się w nich bawimy. Im mniej masz w życiu takich sytuacji, tym bardziej twoje życie jest jałowe.

Budzisz się rano i dokładnie wiesz, jaki będzie dzisiejszy dzień. Dokładnie wiesz, co zrobisz i jaki będzie tego efekt. I tak przez 365 dni. Fajna perspektywa.

By zrozumieć, jak bardzo człowiek potrzebuje niepewności do tego by żyć, wystarczy przyjrzeć się multimilionerom. Albo popełniają samobójstwo znudzeni życiem bez ryzyka i niepewności, albo znajdują sobie coraz to bardziej ryzykowne hobby (jak np. loty balonem wokół świata).

Pomyśl, jak byś się czuł grając w tenisa z kimś, z kim wiesz, że wygrasz. Totalna nuda. Ziewanie. A teraz dostajesz kogoś, kto jest nieco lepszy od ciebie. Wygrasz, albo nie wygrasz, nie ma pewności. Od razu lepiej chwytasz rakietę, staranniej ustawiasz nogi i skupiasz się na piłce. Niepewność sprawia, że jesteś bardziej obecny. Bardziej tu i teraz. Niepewność wyrywa cię ze znudzenia i zmusza do przyjrzenia się życiu.

Niepewność sprawia, że człowiek zaczyna być bardziej uważnym. Gdy widzę coś, czego się nie spodziewałem włącza się odruch orientacyjny – nadstawiam uszu, uważniej się rozglądam, szeroko otwieram oczy.

Wspomniany Richarad Leider, który rozmawiał ze starcami, pisze:

Prawie wszyscy z nich mówili, że czuli się najbardziej żywi, gdy podejmowali ryzyko.

Niepewność jest bodźcem, który może nas obudzić.

Unikanie doświadczeń

Ale pod jednym warunkiem. Że nie dajemy jej etykiety czegoś złego i nie staramy się jej na siłę pozbyć.

Kluczowym czynnikiem, który całkowicie zmienia działanie niepewności jest coś, co nazywa się unikaniem doświadczeń (experience avoidance). Jest to nawyk emocjonalny, którego istotą jest nie dopuszczenie do tego by odczuwać swoje emocje. Poprzez blokowanie, tłumienie, projekcję, zaprzeczanie, itp. staramy się nie dopuścić do tego by odczuwać, coś co w nas jest.

Np. ktoś czuje złość na swoją matkę, ale go ta złość przeraża, i by ją przed samym sobą zakamuflować, zaczyna odgrywać wielką miłość do matki. To mechanizm obronny nazywany przez psychoanalityków „formowaniem reakcji przeciwnej”. Takich mechanizmów jest mnóstwo. Mogą być nieświadome, średnio świadome i świadome (jak np. wspomniane wycofywanie się czy nadmierne planowanie).

Gdy niepewność wydaje nam się czymś złym, zaczynamy kombinować. Próbujemy odgrodzić się od niej.

Złudzenie pewności

Próbujemy schować się w planach i przewidywaniach. Im bardziej usiłujemy to zrobić, tym bardziej grzęźniemy. Nasze schowki wyglądają jak papierowe domki stojące pośrodku koryta suchej rzeki. Siedzimy, w nich mając złudne poczucie bezpieczeństwa. Schowani przed światem w papierowym pudle, stajemy się jeszcze bardziej bezradni i jeszcze bardziej udręczeniu. Gdy zaczyna padać deszcz my beztrosko łatamy dziury w dachu. Gdy wokół robią się kałuże, my je przysypujemy piaskiem. Do koryta wpada coraz więcej wody, śpiewamy na głos starająć się nie słyszeć rosnącego szumu…

To nie jest skuteczny pomysł na życie.

Wmawiając sobie pewność stajemy się ślepi, aroganccy i gruboskórni. Ktoś, kto sobie wmawia, że jest doskonałym kierowcą, który zawsze radzi sobie na drodze, staje się piratem drogowym, który prędzej czy później zabije siebie lub innych. Ktoś, kto wmawia sobie, że jest genialnym biznesmenem, prędzej czy później pogrąży swoją firmę. Ktoś, kto jest absolutnie pewni, że jego partner / partnerka zawsze będą go kochać, prędzej czy później nadużyje jej/jego miłości.

Niepewność, dobrze przyjęta uczy nas delikatności, skupienia na świecie i uważności.

Jak nauczyć się dobrze przyjmować niepewność?

Niepewność jest częścią gry zwanej życiem. Często pojawia się jak nielubioany, nieproszony gość. Ale od nas zależy, w jaki sposób ją przyjmiemy. Dobrze przyjęta pozwoli obudzić w nas wrażliwość i delikatność.

Biała Królowa radzi, że jeżeli w coś nie wierzysz masz zamknąć oczy i mówić do siebie. Gdy czujesz niepewność zrób coś zupełnie odwrotnego: otwórz oczy i zacznij patrzeć i słuchać. Zamiast odcinać się od świata, jaki cię otacza i w myślach odbywać podróż w przyszłość, zacznij pełniej doświadczać tego, co dzieje się tu i teraz. Przestań żyć w abstrakcji (bo jutro jest abstrakcją) i zacznij uważnie słuchać i patrzeć. Wejdź w teraz. Rozejrzyj się wokół. Poszukaj dzwięków, kolorów, smaków…

Zareaguj tak, jak reaguje tenisista czy piłkarz, który staje przed trudnym przeciwnikiem. Im bardziej jest niepewny, że wygra tym bardziej skupia uwagę na tym, co się teraz dzieje.

Boisz się, że ktoś cię opuści? Ciesz się, zatem z tego, że teraz jest z tobą. Skup się na nim. Na tym, co mówi, czego chce, co czuje.

Boisz się, że nie uda ci się napisać dobrego tekstu? Czuj niepewność i przyjrzyj się uważnie ostatniemu zdaniu, jakie napisałeś, skup uwagę na tym zdaniu, które piszesz teraz.

Boisz się, że nie poradzisz sobie na rozmowie kwalifikacyjnej? Czuj ją i zacznij z uwagą słuchać, tego co osoba prowadząca wywiad do ciebie mówi, tego jak się rusza, jak patrzy.

Niepewność może nas zniszczyć, gdy zaczniemy kombinować, przygotowywać się, asekurować i zabezpieczać. Ale może także nas otworzyć na życie.

Traktuj niepewność jako sygnał do tego by otworzyć się na świat i to, co cię otacza. By wejść w głębszy kontakt z rzeczywistością.

Jestem niepewny – świetnie, to znak, że warto skupić się na tym, co mam teraz, pod nosem. Że warto ujrzeć kolory i faktury jakie są wokół ciebie, że warto usłyszeć dźwięki, że warto przyjrzeć się ludziom, jacy są wokół ciebie.


Słowa Billa Heletta za: Collins, C.C. i Porras, J. (2003) Wizjonerskie organizacje, str. 45.

9 komentarzy

  1. Przez wieksza czesc tekstu poruszasz sie, Zbyszku, w obrebie schematu. Schematy bywaja lepsze, inne gorsze; niektore moga stac sie zgola niebezpieczne.
    Schematy ukazywane przez Ciebie sa zazwyczaj bardzo pomocne. To pewnie Twoje doswiadczenie za tym stoi. Pewnie rowniez wrodzona intuicja. Sprawiasz wrazenie osoby zarowno spostrzegawczej jak i wrazliwej. Dostrzegasz wiele niuansow, ktore wiekszosci umknelyby, gdybys nie zwrocil uwagi i nie wskazal na nie palcem.
    W tym kontekscie odwalasz tutaj kawal porzadnej roboty.
    Jak sam zreszta piszesz: „Moja misja jest pomagac ludziom…”
    Jednak niewspolmiernie ciekawszy i inspirujacy jestes w chwilach, w ktorych pokazujesz, ze jestes w stanie wyjsc poza schematy. Sa to momenty, w ktorych nie wskazujesz nikomu zadnej drogi, lecz zarazasz tak ogromna tesknota, ze kazdy dotkniety przez nia jest w stanie zdobyc sie na samodzielne odnalezienie jej – jego wlasnej. Drogi, ktorej nawet Ty nie bylbys w stanie mu pokazac.
    I w tym kontekscie wartosc Twoich tekstow jest jeszcze wieksza. Jednak tych momentow nie da sie uchwycic, nawet gdyby chcialo sie je pozbierac. Od razu stalyby sie nastepnym konceptem, schematem. Pewnie nienajgorszym. Ale tylko schematem.

  2. Waldku, bardzo dziękuję. Chcę się jednak nieco bronić.
    Chciałbyś bym był poetą lub nauczycielem zen, który trafia prosto do serca i porusza coś w człowieku 🙂 A ja staram się być rzemieślnikiem. Cieszę się, gdy mi się udaje poruszyć coś w człowieku, ale to zawsze jest „wypadek przy pracy”. Bardzo się z tych wypadków cieszę i doceniam je, ale nie roszczę sobie najmniejszych pretensji by je celowo wywoływać. Boję, że gdybym zaczął się za tym uganiać, im bardziej bym szukał, tym byłbym dalej. W moim zamiarze, ten blog ma dawać praktyczne wskazówki. Dawać, przynajmniej od czasu do czasu, konkretne propozycje (oczywiście zachęcając do samodzielnego wyboru).

  3. A broń się, Zbyszku, broń. Do woli!
    Spójrz jednak, co za czasy: nie dość, że odwalasz kawał dobrej roboty, to jeszcze przyjdzie Ci sie z niej tłumaczyć i jej bronić! Zakładam, że zauważyłeś… 🙂

    Nie nie, Zbyszku, tak źle jeszcze nie jest. Twój blog jest doskonały i cieszę się, że w otchłaniach internetu udało mi się go znaleźć. Po prostu muszę trochę przypomnieć sobie, jak bez podtekstu wyrazić w słowach: „bardzo dobry“. Również język, jak widać, porasta kurzem.

  4. No tak… ale… Ja zakładam że coś mi się uda, i ślepo w to wierzę. Przychodzi jednak inny efekt od zamierzonego i dokonuję błyskawicznej analizy i podejmuję inne działanie. Bez lęków bez obaw, jeśli ono się nie sprawdza podejmuję koleną próbę i tak do momentu aż osiągnę sukces. Po osiągnieciu pewnego etapu wyznaczam nową drogę do upragnionego celu bo tam chcę się znależć ate wszystkie niepowodzenia ukierunkowują mnie czego należy unikać. Trudno nie nazwać tego asekuranctwem. Ale świadomym w celu unikniecia podobnej porażi. Einstein powiedział kiedyś: Kto wkółko podejmuje takie samo działanie w celu osiągnięcia pożądanego efektu które kończy się fiaskiem jest kretynem…”
    Pewność nie jest zła, zobaczmy Usaaina Bolta… Był najpewniejszy przed startem. Wygral… Wygrał? Zwyciężył w niesamowitym stylu, pobił rekord świata… Jak pokazują zawodników przed jakimkolwiek wyścigiem,nprawdę po twarzach można ocenić kto przegra, to ci najniepewniejsi, gdy widać obawę i strach, coś wówczas blokuje ich od środka przed osiągnięciem maksimum możliwości. I to jest prawda… Być pewnym siebie jest bardzo pomocne, daję niesamowity power, ale nayturalnie cieniem pewności jest pych, która naturalnie strąca nas o dwa stopnie w dół. To taka dobra nauka.

    pozdrawiam serdecznie

  5. Witam, to mój 1 komentarz na tym Blogu i mam nadzieje, że nie ostatni.
    Na początku gratuluje tematu, bardzo dobry, ciekawie napisany i jako buntownik, człowiek częściowo chaotyczny i fan Osho popieram idee. Lecz widzę tu pewne nieścisłości. Planowanie nie jest złe, bo myśli i obrazy na papierze rzeczywiście dużo dają, choć trzeba pamiętać, że życie jest życiem, bo żyje, jest zmienne, zaskakujące, nie pewne, kto boi się niepewności, ten boi się życia.
    Życie to zmiany i niespodzianki, więc będąc pewnym, stoi się w miejscu. Ba, powiem więcej, kto chce być pewny siebie, ten nie żyje, bo prawdziwe wyzwanie i radość drogi, to ryzyko, to życie na krawędzi i naprawdę współczuje osobom, co boją się, bo nigdy żyć nie będą.
    Pralka jest przewidywalna, czajnik i inne urządzenia, bo je można zaprogramować i wie się jak zareagują, a życie jest jak strumień wody, zmienia się ciągle, jak czas, więc powinno się nie być pewnym.
    Kiedyś ludzie wierzyli i byli pewni, że ziemia jest płaska, kiedyś byli pewni, że za oceanem jest koniec świata, przepaść i nicość. potem byli pewni, że jesteśmy uwiezieni na ziemi, a teraz…
    wiemy, że definicje, życie się zmieniają, w każdym aspekcie, więc głupotą być pewny życia.
    Nawet Bóg nie potrafi zaplanować życia, bo jakby to zrobił, to życie nie byłoby życiem.
    To jest bardzo ważne, bo gdy ludzie się wahają, lub cofają, to inni, korzystają i idą do przodu. Pamiętajmy o tym także, że nas umysł, tworzy scenariusze, a co za tym idzie, tworzymy historie i teorie, zanim się wydarzą, planując zbyt długo, sprawiamy, że plany są mylne, nie aktualne, co sprowadza się do nowych historii i teorii w głowach, a tym czasem życie ucieka i często okazuje się, że dana historia, była tylko w głowie, bo krok do przodu nie był taki straszny.

    Dlatego z tej okazji, jako kolega po fachu 🙂 polecam dwie 2 książki, które nie dają gotowych instrukcji sukcesu, bo czegoś takiego nie ma.

    „Odwaga Radość niebezpiecznego życia” – Osho genialna książka
    „Kto Zabrał Mój Ser?” – Johnson Spencer

    te książki dużo mówią o pewności i dobre, a nie jestem teoretykiem, tylko praktykiem, dlatego znam idee z doświadczenia.

    Pozdrawiam 🙂

  6. Bardzo cieszę się, że trafiłam na Pana bloga i jednocześnie nie mogę odżałować że dopiero teraz. Jestem żywym przykładem zaprzeczenia tego, o czym Pan pisze. Zrezygnowałam ze świetnej oferty pracy, która była spełnieniem moich marzeń i ambicji, tylko dlatego że czekałam aż poczuję pewność, że to jest to co chcę robić. Zamiast zaeksperymentować zatopiłam się w wątpliwościach i lęku. No bo przecież skoro nie czuję pewności, to dlaczego wsiadać do tego pociągu. Zrezygnowałam w ostatniej chwili wystawiając nowego pracodawcę i wracając do starego, gdzie nie czeka mnie już nic dobrego – ani finansowo, ani rozwojowo. Nie potrafię sobie wybaczyć tego tchórzostwa i odpuszczenia sobie. Mam nadzieję, że dzięki temu, co Pan robi, chociaż kilka osób nie popełni tego błędu co ja :(. Pozdrawiam i dziękuję za ogromne źródło inspiracji.

Skomentuj WaldekAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *