Dziś rano miałem dołek. Z gatunku tych, które ci mówią „No i po co masz w ogóle wstawać, przecież to wszystko nie ma sensu…”.
— Och, jak to?! Ty, psycholog!? Ty, który zajmujesz się ponoć energią? Dlaczego nie wybrałeś zadowolenia i energii? Przecież wszystko zależy od tego, co wybierzesz! Możesz to zrobić! Wybierz zadowolenie, szczęści i energię i idź dalej!
Pisałem o tym już wiele razy i wydawało mi się to oczywiste. Ostatnio jednak spędzam więcej czasu na mediach społecznościowych (próbuję rozkręcić profile na Instagramie i Facebooku) i wciąż dopadają mnie rady tego typu. Pod każdą taką radą tysiące serduszek, czy łapek w górę. — To jest to, czego dziś potrzebowałam — ktoś komentuje. — Tak jest, nie dajmy się, możesz wybrać! — dodaje ktoś inny.
To fikcja
Tego rodzaju zalecenia zapewne wypływają z dobrych intencji i mają na celu pocieszać i umacniać. Wybór szczęścia i energii to jednak fikcja, nie mniejsza niż elfy, smoki, avengersi i prawo przyciągania.
Nie mogę wybrać tego, czy rano obudzę się przepełniony energią, entuzjazmem i optymizmem. Nie mogę podjąć decyzji, by czuć spokój, harmonię, opanowanie i pewność siebie.
Po pierwsze nie mamy wolicjonalnej kontroli nad emocjami. Kora przedczołowa (część mózgu, która mówi „A teraz wybieram pewność siebie zapał i energię”), nie kontroluje układu limbicznego (odpowiedzialnego za emocje).
Te dwie części naszego mózgu są jak Korea Północna i Stany Zjednoczone, antyszczepionkowcy i biotechnolodzy, drag queen i pielgrzymi do ojca dyrektora — po prostu dwa inne światy.
Wystarczy spróbować. Wyobraź sobie, że tuż przed tobą leży pyszne czekoladowe ciastko. Pamiętasz, podpowiada układ limbiczny, ostatni raz, gdy jadłeś takie ciastko, nieziemsko ci smakowało. Kłopot w tym, że postanowiłeś nie jeść słodyczy. Ale w końcu, od czego twoja wola?! Możesz przecież wybrać, to co czujesz. Możesz sobie powiedzieć „Nie mam ochoty na to ciastko, czuję do niego odrazę!”. W końcu jeżeli jesteś w stanie powiedzieć sobie „Wybieram radość, zadowolenie, pewność siebie, odwagę itp.” — to czym jest taka mała rzecz jak chęć zjedzenia ciastka? Mówisz sobie i sprawa załatwiona?
Wszyscy aż za dobrze wiemy, że to nie działa. Gdyby było tak łatwo, mało kto miałby nadwagę, a 99% diet nie kończyłoby się porażką.
To, co sobie mówisz i co wybierasz, to jedna rzecz. To, co czujesz to druga. Pomiędzy nimi nie ma zielonej linii telefonicznej.
I całe szczęście
Bo po drugie, czasem lęk, smutek i zniechęcenie jest po prostu adekwatną reakcją na sytuację, w jakiej się znalazłeś. Czasem pojawiają się one w tobie, tak jak burzowa chmura na czystym niebie — nie ty ją przywiałeś i nie ty ją przegonisz, dmuchając w jej stronę.
Emocje pojawiają się po coś. Lęk, by zmniejszyć ryzyko; smutek, by zmusić do refleksji; złość, by zmobilizować; wstręt, by ochronić itd.
Owszem, czasem bez powodu się boimy, smucimy, czy złościmy. Czy wtedy nie mamy żadnego wyboru, jak tylko zostać w łóżku na resztę dnia?
Możesz zmienić sposób patrzenia
Nie. Możesz zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze zmienić postawę, czy sposób patrzenia na to, co cię spotyka i co się w tobie pojawia. Wiktor Frankl pisze:
Nawet gdy nie jesteśmy w stanie zmienić sytuacji powodującej cierpienie, wciąż możemy wybrać postawę, jaką względem niej zajmiemy.
Wiktor Frankl
Nie mogę wybrać zadowolenia, ale mogę wybrać swoje podejście do tego, co mnie zdołowało oraz do samego zniechęcenia, lęku, smutku, czy braku sił.
Odwaga nie polega na tym, że nie czujesz lęku, ale na tym, że mimo strachu idziesz dalej.
Optymizm nie polega na tym, że zawsze masz ochotę się uśmiechać, ale na tym, że nie pozwalasz czarnym myślom, by cię unieruchomiły.
Mieć nadzieję, nie znaczy być zawsze pewnym, że ci się uda, ale na tym, by wiedzieć, że warto, choćby nic z tego miało nie wyjść.
Przyjąć postawę to nadać nowych sens temu, co czujesz i co cię spotyka. A nadać sens, to popatrzyć na siebie z pełniejszej perspektywy. Gdy to zrobisz, dostrzeżesz (jak pisał Walt Whitman), że:
Jestem większy i lepszy niż myślałem Nie wiedziałem, że jest we mnie tyle dobra.
Każdy dołek, każda porażka, każdy lęk jest lekcją tego, że możemy być więksi niż nasze samopoczucie.
Ale to nie wszystko
Bo jest jeszcze jedna rzecz. Owszem, kora przedczołowa (świadome decyzje) nie ma zielonej linii z układem limbicznym (emocje). Jej komunikaty nie docierają, są lekceważone, albo zbywane śmiechem. Jest to jednak w końcu to ten sam mózg. Istnieją pomiędzy nimi pośrednie połączenia.
Potrzebujemy posłańca. Kogoś, kto wysłucha polecenia świadomości i zaniesie go do emocji. Jest taki posłaniec. Domyślasz się, kto nim jest? Behawior. Działanie. Robienie czegoś. Ciało. Ruch.
Badania pokazują, że gdy używamy mięśni, które są wykorzystywane w trakcie uśmiechu, poprawia nam się nastrój. Inne badania pokazuję, że gdy przyjmujemy wyprostowaną, swobodną i otwartą postawę ciała, czujemy się pewniej. Gdy senni i znudzeniu zrobimy coś, co podniesie nam puls i ciśnienie (np. ćwiczenia fizyczne), czujemy energię.
Nie możesz kazać sobie czuć więcej energii i optymizmu, ale możesz wstać, zrobić gimnastykę, pójść na spacer, podnieść kąciki ust (tak jakbyś się uśmiechał). Możesz, jeszcze lepiej, uśmiechnąć się do kogoś, pomóc komuś, zrobić co, co da ci poczucie choćby mikroskopijnego sukcesu.
„Wybrać pozytywne podejście” może oznaczać próbę zaczarowania siebie. Może jednak oznaczać skupienie się na konstruktywnym działaniu.
Zamiast szamotać się w niemożliwej do wygrania walce „wyborów” z „emocjami”, po pierwsze przyjmij emocje, takie, jakie są (póki tego nie zrobisz, część twojej energii będzie uwięziona w szamotaninie), a po drugiej zrób coś, niezależnie od tego, jak nieprzyjemnie się czujesz.
Ok, czuję to, co czuję… co mogę zrobić?
Brakuje ci energii? Wyśpij się, zjedz lekki posiłek, idź na spacer, uśmiechnij się do kogoś, pomóż komuś, pobiegaj, odnieś malutki sukcesik… Nie musisz do tego czuć się wspaniale. Zobaczysz jednak, że twoje emocje podążą za ciałem. Być może z opóźnieniem, być może nie na ogromną skalę, być może nie zawsze — jest to jednak jedyny sposób, by wyjść z dołka.
Pierwsza wersja tego tekstu ukazała się na moim profilu energiawewnetrzna na Facebooku. Jeżeli ktoś śledzi, przepraszam za powtórkę, a jeżeli nie śledzi, to zapraszam 🙂 (podobnie jak na mój profil na Instagramie). Jestem tam kilka krótkich tekstów. Tak przy okazji, właśnie się zastanawiam, w jakim stopniu się angażować w FB i inne Social Media. Są tacy, którzy mówią, że to mus i bez tego nie sprzedam pół książki. Co o tym myślisz? Czy to rozmienianie się na drobne, czy inwestycja w marketing? Może masz jakąś radę jak to robić w 2022?
Bardzo istotny jest dla mnie ten fragment:
„Nie możesz kazać sobie czuć więcej energii i optymizmu, ale możesz wstać..”
Wartościowa treść!
„Potrzebujemy posłańca. Kogoś, kto wysłucha polecenia świadomości i zaniesie go do emocji. Jest taki posłaniec. Domyślasz się, kto nim jest? Behawior. Działanie. Robienie czegoś. Ciało. Ruch.” – to piękne ujęcie kwintesencji „Mapy pragnień” Danielle LaPorte, którą odkryłam pół roku temu i wciąż odkrywam na nowo.
Ten sposób myślenia naprawdę zmienia wszystko!