Nie wolno tego czuć!
Ojciec z synem kończyli jeść lody. Ośmiolatek wysmarował sobie całą twarz. Ojciec nie mógł znaleźć chusteczki by go wytrzeć. Niedaleko była pizzeria. Ojciec pokazał ją synowi i powiedział:
– Idź tam i poproś o serwetkę, na pewno ci dadzą.
– Ale ja się wstydzę…
– Jak to się wstydzisz?! Nie wolno czuć wstydu! Taki chłopak i się wstydzi. No idź!
– Ty idź…
– No dobra, jakoś inaczej to wyczyścimy.
Pewnie ojciec ojca też mówił „nie wolno się wstydzić”. Syn będzie to zapewne powtarzał swojemu synowi.
W efekcie:
- Dziecko dalej jest nieśmiałe (ojciec sam czuł się nieśmiały i dlatego wycofał się z pomysłu)
- Dziecko dowiaduje się, że jest z nim coś nie tak, bo czuje coś, czego nie powinno.
Zamiast pomóc dzieciom nauczyć się radzić sobie z emocjami, wiele osób wydaje im instrukcje. Opisuje im jak powinny się czuć.
Ale jestem biedna…
Błędem jest zaprzeczanie uczuciom, ale błędem jest także poddawanie się im.
Idziemy z córką na dłuższy spacer. Mała rzeczywiście nachodziła się sporo i ma prawo być zmęczona. Słyszę:
– Tatusiu nie mam siły.
Nie zastanawiając się, biorę ją na ręce. I dopiero wtedy myślę:
– Zaraz, zaraz, coś mi tu nie gra…
Gdy następnym razem słyszę „nie mam siły” pytam, czy to znaczy, że chce bym ją wziął na ręce.
– Tak.
– Jeżeli o to ci chodzi, to chciałbym byś mi mówiła co chcesz, a nie skarżyła się, że nie masz siły.
Umawiam się z nią, że gdy będzie chciała, bym wziął ją na ręce zada mi pytanie:
– Czy możesz mnie wziąć na ręce?
Ćwiczymy to kilka razy, tłumaczę jej, że to nasze zaklęcie, że po samym „brakuje mi siły” wyrażę tylko zrozumienie.
Po jakimś czasie słyszę:
– Tatusiu nie mam siły.
– Rozumiem, rzeczywiście długo szliśmy.
– Tatusiu! Ale ja nie mam siły!
– Tak, to nieprzyjemne uczucie.
Zatrzymuje się i tupiąc nogą powtarza „nie mam siły”. Ponieważ nie biorę ją na ręce, kładzie się na ziemii.
Mówię jej:
– Pamiętasz nasze hasło?
– Ale ja nie mam siły…
Podpowiadam jej szeptem:
– Czy – możesz – mnie – wziąć…
– Aha! Czy możesz mnie wziąć na ręce?
– Z przyjemnością!
Dopiero po kilku powtórzeniach nauczyła się mówić, czego chce.
Dzieci szybko uczą się tego rodzaju manipulacji. Mówię rodzicom, jaki jestem słaby, jak mi nie wychodzi, jak sobie nie radzę, a rodzice automatycznie biorą mnie na ręce, pomagają rozwiązać zadanie, rozprawiają się z huliganami, idą do klasy i wstawiają się za mną u pani,… . I nie problem w tym, że rodzic coś robi. Czasem (zależnie od sytuacji) trzeba . Problem w tym, że dziecko uczy się bezradnego poddawania się.
Nie zawsze biorę dziecko na ręce. Czasem mówię:
– Nie, ale może zrobimy krótki postój i odpoczniemy.
– albo: Może będziemy iść wolniej
– albo: Może pójdziemy inną drogą.
Chodzi mi o to, by dziecko nauczyło się, że gdy nie ma siły może coś z tym zrobić – poprosić o pomoc czy zaproponować odpoczynek. Samo stwierdzenie, że „nie mam siły” i bierne czekanie aż ktoś z tym coś zrobi jest bez sensu, tak samo jak udawanie, że mam mnóstwo siły.
Gdy nie umiesz się przyznać do swoich negatywnych emocji czy słabości, jesteś w pułapce. Im mocniej twój wewnętrzny ojciec będzie naciskał, tym bardziej będziesz się czuł splątany. Gdy w środku mówisz sobie: nie wolno mi takim być, nie mogę tak się czuć, nie mogę sobie pozwolić na takie odczucia, coraz trudniej będzie ci iść do przodu.
Jednak przyznanie się do tego, to tylko pierwszy krok. Dla wielu osób potwornie trudny (i dlatego tak się o tym rozpisuję). Ale gdy go już zrobisz, zostają ci jeszcze dwa kroki. Nie możesz zatrzymać się na pierwszym, bo wpadniesz w bierność.
Decyzja
Wiele osób uważa, że związek emocji z działaniem jest bardzo prosty: czuję emocję –> działam. Wyobrażają sobie, że emocje automatycznie uruchamiają w nas działanie.
Ludzie często tłumaczą powody swoich złych zachowań siłą emocji: „Uderzyłem żonę, bo poczułem wściekłość. Byłem tak wściekły, że nie mogłem się powstrzymać. Nic z tym nie mogłem zrobić.” Skoro to sprawka emocji, to nie do końca jestem winny. Emocje zostały przecież sprowokowane. Ciekawe, że ten sam człowiek nie uderzył swojego szefa, który budzi jeszcze większą wściekłość. Albo dwa razy większego sąsiada, który notorycznie wpuszcza głośną muzykę, przy której krew go zalewa. Te same emocje, ale różne działania.
Tylko nam się wydaje, że emocje są automatycznym wyzwalaczem zachowań. W rzeczywistości pomiędzy nimi jest coś jeszcze. Krótki moment, od którego zależy to, co będzie się dalej działo. Ciąg wygląda tak: Emocje – Decyzja – Działanie.
Za każdym razem, mimo, że rzadko jesteśmy tego świadomi podejmujemy decyzję czy poddać się emocjom czy nie.
Bieg do zimnej wody
Przed paroma dniami współprowadziłem szkolenie. Gdy prowadzi się samemu człowiek jest cały czas zajęty. Teraz jednak robiłem to z koleżanką. Siedziałem bezczynnie z boku. Po jakiejś chwili zacząłem patrzeć za okno i poczułem, że naprawdę nie mam ochoty siedzieć na tej sali, że nie mam siły nic do tych ludzi mówić, że w ogóle nie powinno mnie tu być, że jestem nieszczęśliwy musząc tak się eksploatować i w ogóle to mam już dość i dłużej nie wytrzymam. Słowem poczułem lęk.
Dobrze znam tę chwilę. Człowiek czuje uderzenie lęku i wycofuje się, zwija się, zaczyna snuć fantazje, ucieka od tego, co ma zrobić. Oczywiście dosłownie nigdy mi się nie zdarzyło uciec, ale wiele razy uciekałem wewnętrznie. Człowiek niby jest obecny, ale działa z wewnętrznym dystansem i poczuciem pretensji. Tak jakby jechał dalej, ale z wciśniętymi hamulcami. Jakby odgradzał się od zewnętrznego świata. Po dniu takiej pracy człowiek jest bardziej zmęczony niż po miesiącu normalnej.
Jednak tym razem, gdy poczułem lęk, pomyślałem:
– Mam dwie możliwości. Mogę się temu poddać, asekurować się, wycofywać i robić wszystko na pół gwizdka. Ale mogę też wybiec do przodu. Mimo tego, co czuję, w pełni zaangażować się w szkolenie.
Samo uświadomienie sobie tych możliwości pozwoliło mi wybrać. Wstałem i aby coś zrobić przyłączyłem się do prowadzenia.
To nie było banalnie proste. To było jak bieg do zimnej wody. Rzucasz się w zimne fale, mimo, że cały organizm protestuje. Im mocniej protestuje tym szybciej biegniesz i mocniej chlapiesz. Po chwili, trudno powiedzieć, w którym momencie, czujesz, że woda nie jest zimna, ale przyjemna. Płyniesz wśród fal zostawiając na brzegu tych, którzy starają się wejść do wody tak by nie poczuć chłodu.
Gdy strach wrócił, znowu wybrałem rzucenie się do przodu. Tym razem nie mogłem mówić (bo akurat mówili uczestnicy), ale wystarczyło wyciągnąć notatnik i zacząć robić notatki. Za trzecim razem było to jeszcze łatwiejsze. Stopniowo takich uderzeń paniki było coraz mniej. Drugiego dnia wcale ich nie było.
Z czasem nawykowa decyzja by poddać się emocjom ustępuje nawykowej decyzji by robić swoje. Każdy wybuch lęku staje się impulsem do tego by być bardziej obecnym i zaangażowanym.
Rinpocze Trugpa i straszny pies
Pema Chödrön, uczennica rinpocze Chögyan Trungpy w jednej ze swoich książek opowiada historię:
Gdy pierwszy raz spotkałam Rinpocze Trugnpa, rozmawiał z grupą uczniów czwartej klasy, którzy zadawali mu mnóstwo pytań o jego dzieciństwo w Tybecie i o ucieczce z komunistycznych Chin do Indii. Jeden z chłopców zapytał go, czy kiedykolwiek się bał. Rinpocze odpowiedział, że jego nauczyciel zachęcał go by chodził w przerażające go miejsca, takie jak np. cmentarze, oraz by próbował zbliżyć się do rzeczy, których nie lubił. Potem opowiedział historię o tym jak podróżował ze swoim służącym do klasztoru, w którym nigdy wcześniej nie był. Gdy zbliżyli się do drzwi, zobaczyli wielkiego warującego psa z ogromnymi kłami i czerwonymi oczyma. Pies srogo warczał i szarpał się na łańcuchu, którym był przywiązany. Gdy podeszli bliżej mogli zobaczyć jego zsiniały język i pryskająca mu z ust ślinę. Ominęli go szerokim łukiem i podeszli do bramy. Nagle łańcuch się zerwał a pies zaczął gnać w ich stronę. Służący wrzasnął i zastygł w przerażeniu. Rinpocze odwrócił się i pobiegł, tak szybko jak tylko mógł, wprost na psa. Pies był tak zaskoczony, że skulił ogon i uciekł.
Alternatywa
Gdy czujesz negatywną emocję masz dwie możliwości:
- poddać się (siedzisz i użalasz się nad sobą, uciekasz, wycofujesz się, rezygnujesz, uderzasz, karzesz, itp.)
- wybiec naprzeciw i zrobić to, co masz do zrobienia (wstajesz i szukasz zajęcia, biegniesz do przodu, jeszcze raz próbujesz, dajesz sobie czas, wysłuchujesz przyczyn, itp.)
Czasem jest to łatwiejsze, czasem trudniejsze. Nigdy nie ma gwarancji, że emocja na zawsze zniknie. Twoja decyzja zazwyczaj będzie wymagała ciągłej uważności i ciągłego ponawiania.
Nikt jednak nie twierdzi, że da się dobrze przejść przez życie korzystając z autopilota. Trening naszej uwagi jest pierwszym kluczem do jakichkolwiek zmian. Gdy nauczysz się być uważnym na to, co dzieje się ze światem wokół i tobą samym, uda ci się wyłapać ten moment, w którym „osuwasz się pod wpływem emocji”. W którym w nawykowy sposób podejmujesz pierwszą z tych decyzji. Ale gdy tylko uświadomisz sobie, że to właśnie ta chwila, możesz postawić przed sobą alternatywę. Chcę się poddać czy chcę biec? Chcę się położyć na ziemi czy zebrać siły?
Te dwie małe rzeczy: nasza uwaga i możliwość wyboru są wszystkim, co mamy. Być może to nie są jakieś oszołamiające mechanizmy. Ale z dnia na dzień możemy być coraz bardziej uważni i coraz bardziej świadomi swoich wyborów. Przykłady wielu ludzi – nie tylko mistrzów buddyjskich – pokazują, że to możliwe.
Oczywiście to wszystko nie znaczy, że można sobie dowolnie radzić z każdą emocją, choćby nie wiem jak była silna. Nie należy bezmyślnie dopuszczać do rozkwitu negatywnych tendencji. Alkoholik nie powinien chodzić na przyjęcia z darmowymi drinkami, a człowiek, któremu zależy na wierności nie powinien korzystać z erotycznych czatów. Umiejętność podejmowania decyzji nie zwalnia z rozważności.
W skrócie
Procedury zawsze są uproszczeniem, ale gdy zaczynamy ćwiczyć coś nowego warto z nich korzystać.
Dlatego proponuję proste trzy kroki:
- Przyjrzy się temu, co czujesz i myślisz. Nie tłum w sobie żadnych emocji, przeżyć czy myśli. W moim przypadku mógłbym sobie mówić: jestem pewny siebie i rozluźniony, ale skończyłoby się to tak, że po prostu prowadziłbym szkolenie na zaciśniętych hamulcach. Dziwiłbym się później temu, dlaczego jestem tak zmęczony. Jeżeli nie wiem, co się ze mną dzieje, nie mogę z tym nic zrobić. Przyjrzeć się oznacza zrozumieć co się czuje, ale nie oznacza prześledzić skąd to się we mnie wzięło. To mało ważne czy panikuję dlatego, że miałem trudne dzieciństwo czy dlatego, że dawno nie stałem przed grupą, czy dlatego, że mam poczucie, że zbyt mało się przygotowywałem.
- Postaw przed sobą alternatywę: chcę się temu poddać czy wolę wyjść temu naprzeciw? Lepiej zrobić to konkretnie, np.: chcę poddać się lękowi i siedzieć z boku, czy chcę zaryzykować i w pełni się zaangażować w zajęcia? Gdy stawiasz przed sobą alternatywę, otwierasz przed sobą moment decyzji. Wyłączasz autopilota, który jest mechanicznie nastawiony na unikanie doświadczeń. Być może z czasem ten stary autopilot da się zastąpić nowym. Nie wiem. Jestem na etapie, w którym każda decyzja by wyjść do przodu wymaga pełnej świadomości.
- Działaj. Gdy tylko podejmiesz decyzję od razu rzuć się do działania. Wstań, zacznij robić notatki, zacznij słuchać, itp. W zasadzie działać trzeba już w chwili postawienia przed sobą wyboru. Najcenniejsze są działania skierowane na świat i takie, których do tej pory najbardziej się bałeś.
Ojciec na ławeczce
Co mógł zrobić ten ojciec, od którego zaczęliśmy? Co prawda był nieśmiały, ale mógł własną nieśmiałość znakomicie wykorzystać. Mógł np. powiedzieć:
– Ja też się wstydzę, chodźmy w takim razie razem.
Po pierwsze nauczyłby dziecko akceptacji swoich uczuć. Zamiast odbierać dziecku wewnętrzną spójność, odcinać jakiś fragment siebie (jestem do niczego, bo się wstydzę), dałby komunikat: wszystko z tobą w porządku. Po drugie pokazałby, że można stawiać czoło wewnętrznym zmorom. Że można wyjść im naprzeciw, a nie chować się przed nimi po kątach, przykrywając się hasłami bez pokrycia.
Nie zrobił tego, bo był dumnym ojcem. Przecież ojciec nie może okazać żadnych słabości. Jak by to wyglądało, gdyby się okazało, że ojciec się czegoś wstydzi? Przecież każdy ojciec musi być twardy, odważny i bez skazy.
Tak właśnie nasze fantazje blokują rozwój nas samych i innych ludzi. Nie nauczysz się niczego nowego, tak długo póki mylisz fantazje na swój temat z rzeczywistością.
Podobalo mi sie.mam sie nad czym zastanowic .pomogles mi podiac decyzje jak mam dzialac.dziekuje;-]
Jak odroznic fantazje na swoj temat od rzeczywistosci?Jak nie wpasc w pulapke nowych,moze przeciwnych fantazji probujac walczyc z dawnymi?Na pewno wiesz co mam na mysli wiec nie bede rozwijac,po prostu czasami wpada sie w skrajnosci…albo zniechecenie.
Wiem Grażyno. To duży temat. Na dobrą sprawą każde mniemanie na swój temat jest fantazją. Każda ocena, jaką sobie wystawiam jest fantazją. Jedyną rzeczywistością są moje doznania. Dziękuję za komentarz.