Najważniejsza tajemnica osób kreatywnych

David Ogilvy, legendarny guru reklamy, w swoich „Confesions of an Advertising Man” pisze:

Kocham ludzi, którzy pracują z apetytem. Jeżeli to, co robisz, nie sprawia ci przyjemności, błagam cię, znajdź inną pracę.

David Ogilvy

Ludzie, którzy nie mają odrobiny przyjemności ze swojej pracy, rzadko kiedy pracują dobrze. Owszem, mogą być solidni, rzetelni i obowiązkowi, ale trudno ich uznać za naprawdę dobrych. A na pewno nie można ich uznać za twórczych.

Znam zawodową wiolonczelistkę, która nie cierpi muzyki (do szkoły muzycznej wysłali ją rodzice). Gra poprawnie, nie myli się. Pracuje w jakiejś mało znanej orkiestrze, chodzi na próby i co jakiś czas jeździ na koncerty, podczas których z poważną miną przesuwa smyczek tam i z powrotem. Sposób, w jaki gra jest tak nudny, że nic dziwnego, że mało kto jest przekonany do jej umiejętności. Nikt jej nie mówi, że ma „talent” czy „dar”, choć technicznie jest bardzo zaawansowana, być może nawet bezbłędna.

Dziewczyna narzeka, że świat nie docenia jej poświęceń i wyrzeczeń. Przecież tyle lat gam, pasaży, morderczych etiud, tyle zdartych smyczków, tyle plastrów na palcach, a tu… człowieka nie stać choćby na średniej wielkości mieszkanie! „Dlaczego nikt nie docenia mojego poświęcenia?!”

Bo to właśnie poświęcenie jest problemem. Świat znacznie bardziej woli ludzi, którzy bawiąc się swoją pracą, rozsiewają siebie atmosferę lekkości, niż cierpiętników z zaciśniętymi wargami oczekujących na słuszną rekompensatę za przebyte męczarnie.

Jedynym rozwiązaniem dla mojej znajomej jest albo zmienić zajęcie, albo nauczyć się czerpać z niego przyjemność.

Czy bawi cię twoje zajęcie?

Jaki procent twojej pracy stanowi zabawa? Czy jest w tym, co każdego dnia robisz, cokolwiek, co wciąż cię autentycznie bawi?

Zabawa to przyjemność z samego robienia czegoś, przyjemność spędzania czasu przy jakimś zajęciu. Czasem to zajęcie jest spokojne, ciche i rozluźniające (jak robienie na drutach), ale częściej jest pełne emocji i ekscytacji, zagryzania warg, okrzyków strachu i okrzyków radości (jak jazda na diabelskiej kolejce w wesołym miasteczku).

Dlaczego umiejętność zabawy jest ważna?

Zabawa sprawia, że żyjemy, że oddychamy pełną piersią, że poprawia nam się nastrój, że angażujemy w działanie całego siebie.

Zdolność do bawienia się jest jedną z kluczowych cech osób kreatywnych. Bez umiejętności zabawy brakuje w naszej pracy magicznego składnika. Składnika, który sprawia, że ludzie nas cenią, że mówią „masz talent” (choćbyś nawet miał spore niedostatki techniczne).

Zabawa wprzęga do pracy nasz drugi, nieświadomy umysł. Nawet gdy przestajesz się bawić, on w niewidoczny sposób wciąż przetwarza informacje, aż nagle, po paru godzinach, albo nawet dniach, doznajesz olśnienia — Wiem, wiem, eureka! — i wpadasz na rozwiązanie, którego nie byłbyś w stanie wymyślić na chłodno.

John Cleese, w swoim „Krótkim i Optymistycznym Poradniku o Kreatywności” pisze:

Wyobraź sobie bawiące się małe dzieci. Są tak zaabsorbowane tym, co robią, że nie sposób ich od tego oderwać — one po prostu… czegoś poszukują, coś odkrywają, nie wiedząc tak naprawdę, dokąd zmierzają, ale zupełnie się tym nie przejmują. Przeważającej części dorosłych z trudem przychodzi tak swawolne nastawienie — bez wątpienia dlatego, że dźwigają na swoich barkach ciężar odpowiedzialności, jaki towarzyszy dorosłemu życiu. Ale ci dorośli, którzy nie zapomnieli jak się bawić, są kreatywni.

John Cleese

Nie da się inaczej. Nie umiesz się bawić, nie jesteś kreatywny. Sama zabawa oczywiście nie wystarcza, jest jednak warunkiem koniecznym.

Zabawa wiąże się z wieloma innymi korzyściami. Na przykład ułatwia uczenie się. Dzieci rozwijają się tak szybko, właśnie dzięki temu, że tyle czasu spędzają na zabawie.

Zabawa pozwala radzić sobie z porażkami, niepowodzeniami i upadkami. Pomyśl o dwulatku, który uczy się chodzić. Co rusz się wywraca, ale przecież to taka wspaniała zabawa! Jeszcze raz, jeszcze raz!

Zabawa nie zostawia miejsca na rozproszenie. Gdy nastolatek gra w jakąś wciągającą grę, nie przeszkadzają mu hałasy, inni ludzie, niewygodne krzesło, rodzice zrzędzący nad głową — jest w pełni pochłonięty swoim zajęciem.

Zabawa chroni przed zmęczeniem. Zdarzyło ci się grać w coś do późna w nocy, zapominając o śnie, jedzeniu i piekących oczach? To, co nas bawi, nawet jeżeli wymaga dużej energii, nie wyczerpuje.

Dlaczego nie potrafimy się bawić?

Nic tylko zacząć się bawić swoją pracą.

Dlaczego tego nie potrafimy? Czy dlatego, że nie mamy zabawnej pracy? „Mógłbym się bawić, gdyby moim zadaniem było testowanie gier, podróżowanie, albo choćby opowiadanie dowcipów, ale nie wtedy, gdy jest to wypełnianie arkuszy, czy odpowiadanie na pytania ludzi!”

To nie tak. Zajęcia nie dzielą się na pracę i na zabawę. Wszystko, co dla ciebie jest pracą, dla kogoś innego może być zabawą.

Na konferencji, która odbywała się na skraju indyjskiej pustyni Thar, spotkałem pewnego Kanadyjczyka. Jego praca polegała w zasadzie na podróżowaniu. Wizytował spotkania odbywające się pod egidą ważnej instytucji międzynarodowej. Chwilę po naszej konferencji jechał do Japonii, potem do Nowej Zelandii, potem gdzieś dalej.

— Jakie wspaniałe zajęcie — powiedziałem — musisz być szczęśliwy!

— Wspaniałe? To po prostu praca. Jestem szczęśliwy, gdy mam wolne i mogę siedzieć w domu.

Wszystko, co dla ciebie jest zabawą, może być dla kogoś pracą. I odwrotnie. Pisanie, podróżowanie, prowadzenie szkoleń, komponowanie, leczenie ludzi, malowanie obrazów, robienie stołów, naprawianie rowerów — to po prostu zajęcia. To, czy są pracą, czy zabawą, zależy od naszego podejścia.

Co blokuje zdolność do zabawy?

Podstawowym powodem, dla którego nie umiemy się bawić naszym zajęciem, są oczekiwania.

Jesteśmy dorośli, jesteśmy zawodowcami, jesteśmy poważni… pracujemy nie dla draki, ale by do czegoś dojść, aby coś osiągnąć, aby coś z tego mieć.

Nie po to, za coś się zabieram, by po godzinie, tygodniu, czy kilku latach być wciąż w tym samym miejscu! Pracuję, by rozwiązać problem, sprostać wyzwaniom, zmienić świat, dokonać czegoś, pokazać się z najlepszej strony, dostać coś w zamian, coś sobie udowodnić… Im większe oczekiwania i im bardziej jesteśmy do nich przywiązani, tym mniej zabawy.

Do diabelskiej kolejki nie wsiadasz po to, by gdzieś nią dojechać (bo najczęściej wysiądziesz w tym samym miejscu). Wsiadasz po to, by nią jechać i czuć wszystkie te zakręty, wzloty i zjazdy. Jeżeli kolejka staje się środkiem transportu, jazda przestaje być zabawą, a zaczyna być pracą.

Owszem, my naprawdę jesteśmy dorosłymi, poważnymi ludźmi, którym na czymś zależy i dla których efekty się liczą. Jednak ważna jest równowaga. Jeżeli skupisz się nadmiernie na efektach, zgubisz zdolność do zabawy.

Osoby naprawdę kreatywne uprawiają swoją profesję nie dlatego, by przede wszystkim sprostać wyzwaniu, zrobić wrażenie, zarobić pieniądze, zyskać sławę, czy choćby coś sobie udowodnić. W pierwszym rzędzie zajmują się czymś (programowaniem, pisaniem, śpiewaniem, graniem, projektowaniem, prowadzeniem itp.), bo sprawia im to przyjemność.

Jeżeli twoją pracą jest np. pisanie, nie chodzi ci przede wszystkim o to, by coś opublikować, wypromować i poczuć się wielkim autorem. Owszem, to bywa przyjemne. Jednak twoją największą przyjemnością jest samo pisanie, niezależnie od tego, czy ktoś to kupi, pochwali, a nawet niezależnie od tego, czy uda ci się to skończyć.

Jeżeli chcesz być bardziej twórczy, zacznij się lepiej bawić. A jeżeli chcesz się lepiej bawić, zrewiduj swoje oczekiwania.

Wyłap i pomiń te wszystkie:

— Musi mi wyjść!

— Muszę to zrobić w niezwykły sposób!

— Muszą mnie docenić!

— Musi mi się udać!

— Jak mi nie wyjdzie to katastrofa!

Im więcej oczekujesz, im bardziej skupiasz się na efektach, tym mniej miejsca na zabawę.

Rozluźnij się. Najwyżej ci nie wyjdzie, najwyżej nie osiągniesz sukcesu. Najwyżej nie okażesz się wielkim artystą / mistrzem / niezwykle uzdolnioną osobą.

Czy naprawdę tak wiele od ciebie zależy?

Nie rób wielkiej sprawy z efektów twojego działania. W końcu, jak śpiewali Skaldowie „Nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go”.

Jest zdanie, które błędne przypisuje się Ignacemu Loyoli: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, działaj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”. Głupia, płaska maksyma. Mniejsza o część z modlitwą, skupmy się na działaniu. Ignacy nigdy czegoś takiego nie napisał ani nie powiedział. Napisał za to coś przeciwnego: „Działaj tak, jakby wszystko zależało od Boga”. Co to znaczy? Działaj, nie oglądając się na efekty. Po prostu rób swoje, a efekty zostaw większym siłom. Nie traktuj siebie jak boga, od którego wszystko zależy. Starszy kolega Ignacego (Jan Chryzostom, mnich z IV wieku) pisał: „Bóg nie prosi nas, abyśmy osiągnęli sukces, ale abyśmy działali”. Jeszcze starsza Bhagawadgita doradza: „Działaj bez nadziei na owoc czynu”.

W końcu, czy moje działanie naprawdę jest jedynym czynnikiem decydującym o efektach? Nie przejmuj się efektami, nie znaczy „zlej wszystko”. Owszem: działaj, pracuj, angażuj się, nie bądź bezczynny, nie bądź zdystansowany, wejdź w to. Ale nie blokuj swojej energii i twórczości oczekiwaniem niezwykłych efektów.

Może coś z tego wyjdzie, może nic z tego nie wyjdzie? Niezależnie od tego rób swoje. Największy wpływ masz nie na to, gdzie dojdziesz, ale na to, w jaki sposób idziesz.

Tam, gdzie dojdziesz, jeszcze nie byłeś. Skąd wiesz, czy jest tam tak wspaniale, jak to sobie wyobrażasz? Przecież, gdy przychodzi sukces, najczęściej radość trwa tylko chwilę, a potem okazuje się, że wcale nie ma on takiego smaku, jakiego się spodziewaliśmy. Nie warto odkładać radości i smakowania życia na później — na czas, gdy zdobędę to, na czym mi zależy, gdy dopnę swego, gdy będę miał to, co mi się podoba… Życie jest po drodze. A życiem trzeba się cieszyć, jak mówi pewne przysłowie, bo przez większą część historii jesteśmy nieżywi.

To, gdzie zdążasz, jest ważne, jak zauważyła kiedyś Urszula LeGuin, ale tym, co w ostatecznym rachunku najbardziej się liczy, jest sama droga.

Twoja praca

Pomyśl o tym, co nazywasz swoją pracą. Jeżeli organicznie nie lubisz tego zajęcia, spróbuj je zmienić. Jeżeli nigdy tego nie lubiłeś, poszukaj czegoś, co daje ci przynajmniej uśmiech.

Jeżeli jednak kiedyś to lubiłeś, zastanów się, czy nie za bardzo przywiązujesz się do sukcesów i porażek? Czy nie blokujesz sobie przyjemności, stresując się tym, jak ci wyjdzie? Czy nie blokujesz siebie rozpaczaniem, że znowu nie wyszło?

Przecież zabawa, w której wszystko ci wychodzi, to żadna zabawa. Pomyśl o grze, w której bez problemu przechodzisz wszystkie poziomy. Bez porażek, bez zagryzania warg, bez przekleństw na wyskakujące potwory — nudy.

Pomyśl o tym, co robisz, jak o jeździe na diabelskiej kolejce. Idziesz w górę? Wow, jak wspaniale! Jakie widoki, ale frajda! Lecisz w dół ? Wow! Jakie emocje! Jakie to fascynujące!

5 komentarzy

  1. Zbyszku, cieszę się, że znów ukazują się Twoje teksty. Na kiedy planujesz wydanie tej książki o twórczości?
    Pozdrawiam serdecznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *