Człowiek szedł górską drogą. Śpieszył się, bo na szczycie czekał na niego wspaniały widok. Gdy przechodził przez piargi, do buta wpadł mu ostry kamień. Jęknął z bólu, ale nie przestał iść.
Za chwilę go wyjmę, gdy okolica będzie bardziej przyjazna – pomyślał.
Kamień tylko na początku był trudny do zniesienia. Wystarczyło stawiać stopę nieco bokiem i mniej ją obciążać a ból stawał się łatwiejszy do wytrzymania. Człowiek zaczął się przyzwyczajać. Po jakimś czasie całkiem przestał zwracać uwagę na uwieranie. Ciągle szedł pod górę. Co prawda kulał i niezgrabnie stawiał stopę, jednak nie przejmował się tym. Ten sposób poruszania zaczął mu się wydawać zupełnie normalny.
Niby wszystko świetnie, ale nasz podróżnik zużywa na swój marsz więcej energii niż potrzeba. Nadweręża swoje stawy, ścięgna i mięśnie. To z kolei obciąża cały jego organizm.
To wszystko jest spowodowane nie tyle przez kamień (który nie jest tak dużym balastem) ale przez chodzenie w taki sposób by go nie czuć.
Mamy wiele takich uwierających kamieni. Nic z nimi nie robimy oprócz tego, że staramy się jak najsłabiej je czuć.
Na przykład idziesz ulicą i czujesz się „nie w sosie”. Jesteś rozdrażniony, denerwują cię przepychający się ludzie, smrodzące samochody, pochmurna pogoda czy temperatura. Wsiadasz do tramwaju (znowu wszystko jest nie tak), potem wchodzisz do pracy (myślisz: dlaczego ja muszę tych ludzi codziennie oglądać?)… i tak mija cały dzień. Coś cię uwiera, ale przywykłeś. Radzisz sobie jakoś. Wydaje ci się, że to odczucie jest normalną ceną za to, że idziesz do przodu.
Na pierwszy rzut oka ten sposób wydaje się dobry. Robienie tragedii nad każdym negatywnym odczuciem jest przecież właściwe dla neurotyków. Złe samopoczucie nie powinno blokować tego, co robimy. Głupi kamyk w bucie nie może przerywać marszu do góry.
To rzeczywiście dobra zasada by nie przejmować się chandrami i pogorszeniami nastroju. Nie ma co robić tragedii. Ale pod warunkiem trzymania się innej zasady, która brzmi: zrób wszystko co ma sens, by pozbyć się uwierającej cię rzeczy.
Wszystko co ma sens, tzn. wszystko co jest możliwe, co nie opiera się na zaklinaniu rzeczywistości i co nie blokuje marszu do przodu.
Zasada: nie rób nic, tylko znoś wszystkie trudności z cierpliwością i rezygnacją, nie jest zbyt mądra. Często można coś zrobić by zmienić sytuację i pozbyć się swoich negatywnych uczuć. Wygoda jest lepsza od niewygody. Pozytywne emocje są lepsze od negatywnych.
Czasem trzeba wytrzymać
Niewiele rzeczy da się na przykład zrobić z tremą, złym samopoczuciem spowodowanym zmianami pogodowymi, rozbiciem wywołanym przez wirusa, poczuciem skrzywdzenia gdy ktoś nas oszukał czy doznaniem zawodu, gdy nie dostaliśmy czegoś, na czym nam zależało.
Czasem negatywne emocje są jak mróz w zimie. Nie lubię zimna, wolałbym się wylegiwać w ciepłych krajach. Ale jest zima. Środek grudnia. Jedyne co rozsądnego można zrobić w tej części świata to przestać narzekać na mróz i ciepło się ubierać. Gdy ktoś mnie skrzywdzi, albo gdy stracę coś ważnego, czuję się źle. Oczekiwanie bym w takiej sytuacji czuł się doskonale jest tym samym co oczekiwania, że w zimie będę czuł ciepło i będę mógł chodzić po dworze w samej koszuli.
Gdy nic nie możesz zrobić – zaakceptuj uwieranie. Nie udawaj jednak przed sobą, że nic się nie dzieje. Nie stosuj żadnych technik unikania doznań. Nie stawiaj stopy bokiem, nie kuśtykaj, nie wykrzywiaj nogi. To znaczy – bez metafor – nie wmawiaj sobie, że jest doskonale, że czujesz się tak dobrze jak nigdy, że twoja porażka jest tak naprawdę sukcesem czy, że wcale ci na tym nie zależało.
Co można zrobić by pozbyć się negatywnych odczuć?
Dokładnie to samo, co wtedy, gdy chcemy się pozbyć uwierającego kamienia:
– przystanąć na chwilę,
– przechylić but i pozwolić kamieniowi wypaść,
– jeżeli kamień nie chce wypaść, można spróbować go wyciągnąć.
– Jeżeli się to nie uda, albo jeżeli nie ma możliwości zatrzymania się – iść dalej, pamiętając o tym by nie obciążać swoich kolan i barków.
Przystanąć
Pierwszym krokiem pozbycia się zamętu jest przystanąć, choćby na kilka sekund i przyjrzeć się temu, co czujesz.
Obserwacja siebie nie ma nic wspólnego z byciem zaaferowanym czy zaabsorbowanym sobą. Wiele osób jest ciągle skupionych na sobie, a mimo to nie ma dużego pojęcia o tym, co się w nich dzieje.
Takie osoby za bardzo są zainteresowane określonym wynikiem obserwacji. Traktują się trochę jak boksera, którego wynik walki się obstawiło. Wyłapują wszystko to, co jest zgodne z ich oczekiwaniami, skrupulatnie nie dostrzegając tego co nie pasuje.
Prawdziwa obserwacja jest podobna do tego co robi komentator, który wie, że ma wśród słuchaczy fanów jednego jak i drugiego zawodnika. Nie może z góry obstawiać żadnego z wyników. Musi być uważny i obiektywny. Walka nie jest dla niego nigdy wygrana, ani przegrana. Może być jedynie ciekawa (albo i nie). Dzięki takiej perspektywie można widzieć więcej i dokładniej.
To oczywiście dość trudne. Wymaga braku przywiązania do własnego obrazu – pozytywnego czy negatywnego. Wymaga patrzenia na siebie tak, jakby się było jednym z wielu elementów świata. Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, by kiedykolwiek udało mi się w taki sposób patrzeć na siebie.
Ale to, że nie mogę osiągnąć ideału, nie oznacza, że próby są bez znaczenia. Ważny jest sam kierunek. Wystarczy choć trochę uwolnić się od pomysłów na siebie samego. Przestać zakładać się z sobą o wyniki.
Jeżeli czujesz się nie w sosie usiądź na chwilę i przyjrzyj się jakie odbierasz emocje, obrazy, jakie myśli pojawiają się w twoje głowie oraz jakie doznania czujesz w swoim ciele.
Takie obserwowanie warto uczynić nawykiem. Warto co jakiś czas (choć nie za często) zrobić przerwę i w ramach rozrywki przez minutę czy dwie, przyjrzeć się temu co dzieje się w środku.
Nie stosuj żadnej taryfy ulgowej. Nie wybieraj: to warto dostrzec, a tego nie. Zobacz wszystko. Bez oceny.
Jeżeli spostrzeżesz coś niewygodnego i powiesz sobie: natychmiast przestań, jeżeli użyjesz tak zwanej siły woli, efekty będą pozorne. Na chwilę – może na trzy sekundy wystarczy. Jednak bądź pewny, że po trzech sekundach wszystko wróci i prawdopodobnie będzie jeszcze mocniejsze. Dlatego po prostu dopuść to do świadomości. Stwierdź, ale nie walcz.
Być może nie od razu wszystko łatwo ci będzie objąć. Z czasem będzie jednak coraz lepiej.
Pozwolić by kamyk sam wypadł
Wyrzucanie kamienia, gdy but jest na nodze, to dosyć karkołomne zadanie. Ale gdy przystaniesz i uświadomisz sobie co czujesz, zobaczysz, że twój stan samorzutnie zacznie się zmieniać. Dostrzeżesz, że negatywne emocje i doznania, co prawda dalej są w tobie, ale nie są tobą. Są czymś przejściowym. Zyskasz inną perspektywę. Do tej pory, gdy ogarniała cię złość, smutek czy poczucie winy, zapełniały cię w całości – od czubka głowy do podeszw.
Gdy zaczniesz świadomie przyglądać się temu, co dzieje się wewnątrz, okaże się – być może – że jesteś znacznie większy. Że ta chmura odczuć nie jest wszystkim, co w tobie istnieje. Że oprócz niej, jest jeszcze wielkie i zawsze spokojne niebo.
Nie próbuj jednak wywoływać tego doznania na siłę. Taka perspektywa przyjdzie sama, albo i nie przyjdzie. Nic na to nie poradzisz. Twoim zadaniem jest obserwować a nie uspokajać się, wyciszać czy zyskiwać nowe doświadczenia.
Pocieszające jest to, że zazwyczaj efektem obserwacji jest wyciszenie.
Daniel Goleman, opisując wyniki jednego z eksperymentów pisze:
Już samo uświadomienie sobie wrących w nas uczuć, może mieć zbawienne skutki…Najszybciej otrząsali się z ponurego nastroju ci, który zdawali sobie sprawę ze swych uczuć. Wydaje się zatem, że dobre rozpoznanie emocji pomaga nam szybciej pozbyć się złego nastroju Daniel Goleman, Inteligencja emocjonalna w praktyce (Poznań: Media Rodzina, 1999), 128
Uczestnikami jednych z badań byli menedżerowie zwolnieni z pracy. Prawie wszyscy czuli ogromną złość. Połowie z nich polecono prowadzić przez pięć dni dzienniki, w których mieli zapisywać, co dzieje się z ich emocjami. Okazało się, że ludzie z tej grupy szybciej znajdowali pracę niż pozostali. Pisanie dziennika, pozwoliło im uświadomić sobie negatywne emocje. Nazwanie ich i zrozumienie znacznie im ułatwiło konstruktywne radzenie sobie z nimi.
Czasem doświadczamy czegoś podobnego, gdy mamy okazje komuś się wygadać. Mówimy, żalimy się, skarżymy i nagle wszystkie emocje opadają.
Jednak zarówno z pisaniem jak i wygadywaniem się należy być ostrożnym. W moim przypadku strategie te działają zupełnie odwrotnie. Im więcej mówię i myślę o tym, co mi nie pasuję, tym bardziej się nakręcam. Dlatego znacznie bardziej wolę pomilczeć na temat moich zmartwień. Od nazywania znacznie ważniejsze jest uświadomienie sobie. Czasem słowa zaciemniają.
Wyciągnąć
Często źródłem zamieszania są obiektywne problemy przed jakimi stajemy. Nie wystarczy dopuścić odczuć do świadomości i je obserwować. Trzeba jeszcze coś zrobić.
Negatywne emocje są komunikatem, że coś warto zrobić (lub przestać robić). Warto nauczyć się odczytywać te komunikaty i umieć na ich podstawie podejmować decyzje. Można to zrobić zadając sobie kilka prostych pytań:
1) Czym się martwię? Co jest źródłem mojego niepokoju?
2) Dlaczego to mnie niepokoi? Co jest przyczyną?
3) Co mogę z tym zrobić? Jakie rozwiązania są możliwe?
4) Które rozwiązanie wybiorę? Co konkretnie zrobię i kiedy to zrobię?
To proste pytania i nie warto ich komplikować. Szukanie wglądów, analizowanie snów, docieranie do przeżyć z dzieciństwa i inne podobne sztuczki zazwyczaj niewiele wnoszą bo zatrzymują nas w pierwszym i drugim punkcie.
Często komplikujemy sobie życie psychologizowaniem po to by nie dostrzec najprostszych rzeczy. Znam osobę, której jednym z podstawowych problemów jest to, że kiepsko zarabia. Zamiast znaleźć nową, lepiej płatną pracę, woli analizować swoje głębokie przeżycia i wydawać pieniądze na kolejnych terapeutów. Oczywiście, że ma niskie poczucie wartości i zestaw traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Tyle, że po pierwsze jej wieloletnia terapia nic nie zmienia w jej życiu, a po drugie wiele osób z jeszcze gorszymi przeżyciami doskonale funkcjonuje bez pomocy psychologów.
Nie jestem przeciwnikiem terapii, ale podoba mi się podejście jakie mieli mistrzowie sztuk walki. Gdy przychodził do nich uczeń, mistrz najpierw kazał mu sprzątać, gotować i zajmować się prostymi, przyziemnymi sprawami. Gdy przychodzi do terapeuty pacjent, który chce siebie zgłębiać, najpierw powinien dostać zadanie posprzątania wokół siebie. Jak może zgłębiać swoje nieświadome procesy, skoro nie jesteś w stanie napisać swojego cv czy zapisać się na kurs angielskiego?
Ten zestaw pytań dotyczy prostych, przyziemnych rzeczy. Jeżeli dojście do punktu cztery zajmuje ci dwa tygodnie, to znaczy, że zbytnio komplikujesz.
Właśnie przed chwilą, po przeczytaniu tego tekstu, wyrzuciłam z mojego buta mały kamyk. Dziekuję. Idę dalej.
Bardzo się cieszę, że się udało 🙂
I znowu powierzchnia, Zbyszku. Niemniej jednak slizgasz sie po niej tak zgrabnie, ze az milo czytac. Wiele watkow przedstawiasz bardzo dobrze i Twoje opisy sa pomocne.
Mnie sprawiasz wiele radosci. Jeszcze raz: Dzieki.
Bardzo pomocny „technicznie” tekst dotyczący emocji i współżycia z nimi. To o czym mowa, jest oczywiście kluczem medydacji – przyglądanie się stanom umysłu bez oceniania i pozwolenie na odpłynięcie każdej kolejnej myśli, bez przywiązania do niej. Daje czas na zastanowienie co do decyzji, a emocje faktycznie odchodzą powoli. Do następnej fali..
Mnie się nieraz udaje!;-)
Pozdrowienia Zbyszku, i dziękuję za teksty.
Właśnie wczoraj dostalam pocztą książkę Energia wewnętrzna i akurat w takim momencie, kiedy stłukłam pośladek na snowbaordzie i przyszło mi leżeć prawie plackiem przez 2 tygodnie 🙂 wręcz z nieba mi spadła, czuję że wiele wniesie na drodze mojego osobistego rozwoju. Już dziś zaczynam definiować moje wartości …
Witam.
Od jakiegoś czasu czytam artykuły na Twoim blogu. Dziękuję.
W temacie negatywnych emocji piszesz .. „.im więcej mówię myślę o tym, co mi nie pasuje, tym bardziej się nakręcam”
.. ” od nakręcania się ważniejsza jest świadomość”
Tak, tylko co zrobić z tą świadomością ? Wyciągnąć wnioski na przyszłość ? Uznać istnienie konkretnych uwarunkowań i chronić siebie, jeżeli mogą ingerować w twoje życie? I jak?
Pytań jest wiele.
To wszystko jest bardzo skomplikowane, jak całe życie i relacje z drugim człowiekiem, przy tym najboleśniejsze te z bliskimi.
Co z tym zrobić? Myślę, że jeżeli coś świadomie przeżyliśmy, nie musimy robić notatek na przyszłość.. To samo wróci. Ponoć jeden z przepisów na masło masło cebulowe mówi: pokrój dziesięć cebul, posmaż w maśle, wyrzuć. WYrzuć, smak i tak zostanie. To, co ma zostać zostanie.
Nie wiem czy o to Chodziło.
Bardzo się cieszę, że tu zaglądasz. Pozdrawiam.
’Gdy przychodzi do terapeuty pacjent, który chce siebie zgłębiać, najpierw powinien dostać zadanie posprzątania wokół siebie. Jak może zgłębiać swoje nieświadome procesy, skoro nie jesteś w stanie napisać swojego cv czy zapisać się na kurs angielskiego?’
A jeśli pacjent jest w takim stanie (bo ma np obniżone poczucie własnej wartości, lekką depresję, itp.), że nie jest w stanie zapisać się na kurs językowy (albo ostatecznie się zapisze, ale już nie będzie uczęszczał z braku motywacji) czy co z tego, że napisze cv, jeśli na rozmowie kwalifikacyjnej od razu będzie widać jego stan i nikt normalny go do pracy nie przyjmie? To chyba najpierw musi się jakoś pozbierać i właśnie po to [może naiwnie] przyszedł do psychologa.
Pozdrawiam.
Mario!
Witam w klubie.
Joanna
super tekst – bardzo przydatny. ja po zastosowaniu od razu poczułam jakąs ulgę i teraz jest błogo 🙂