Nie działaj w teorii, działaj teraz

Mam wiele doskonałych pomysłów. Mam wiele rzeczy do opowiedzenia i przekazania. Mógłbym zrobić wiele rzeczy znacznie lepiej, niż inni. Mógłbym zmienić świat na lepszy. Mógłbym być na miejscu tych wszystkich, którzy brylują, mądrzą się i osiągają sukcesy. Mógłbym to wszystko zrobić lepiej. Mógłbym być lepszym szefem niż mój szef. Potrafiłbym lepiej poprowadzić tą firmę. Byłbym lepszym politykiem niż ci wszyscy nieporadni partacze…, mógłbym, zrobiłbym, byłbym…

Zrobiłbym to, gdybym miał…

Sto lat temu, gdy zaczynałem pracę, od swojego szefa dyrektora firmy konsultingowej dostałem zadanie by przeprowadzić analizę potrzeb szkoleniowych dla jego pracowników. Powiedział mi:

– Sam bym to zrobił najlepiej, ale nie mam czasu.

Szef zbyt „Wielkim Konsultantem” był by coś mu odpowiedzieć. Zrobiłem analizę tak jak umiałem najlepiej. Rozmawiałem prawie ze wszystkimi, kilkudziesięcioma konsultantami. Wiele mi opowiedzieli o swoich potrzebach szkoleniowych. Ułożyłem to w bardzo klarowną matrycę, napisałem przejrzysty raport i przedstawiłem szefowi.

I na tym polityka szkoleniowa się skończyła. Nie było żadnej dyskusji ani szkoleń. Raport prawdopodobnie nigdy nie został przeczytany. Dwa lata później, w nieco zmodyfikowanej wersji (tak by nie zdradzać żadnych tajemnic) używałem go w swojej własnej firmie szkoleniowej jako jednego z przykładów ilustrujących techniki prowadzenia analizy potrzeb. Firma Wielkiego Konsultanta miała problemy, bo ktoś zarzucił im jakieś przekręty. Dziś – jak to się chyba mówi w tamtej branży – zmieniła formułę działania – czytaj padła.

Nauczyłem się wtedy by nie pracować z ludźmi, którzy mówią, w jakimkolwiek kontekście zrobiłbym. Bo to nie są ludzie, z którymi można cokolwiek zrobić.

Jedyna różnica pomiędzy tymi, którzy coś osiągają a tymi, którzy marnują życie leży w tym, że ci drudzy używają trybu przypuszczającego w odniesieniu do działania, a ci pierwsi działają. Naprawdę, nie ma innych różnic.

Trzeba by

Tryb przypuszczający: trzeba by, zrobiłbym, kiedyś muszę, pojawia się nawet wtedy, gdy ludzie doświadczają zagrożenia życia.

Stary frywolnik Aleksander Fredro miał rację, pisząc bajkę o podróżnych:

Dawnymi czasy, jak pewna wieść niesie,

Czterech podróżnych zabłądziło w lesie,

[…]

– Trzeba by — rzecze jeden i poziewa –

Przynieść więcej drzewa.

– Trzeba by — rzecze drugi

Legając jak długi –

Rozszerzyć ogniska,

By wszystkich grzało z bliska.

– Trzeba by — zamruczał trzeci –

Czym zasłonić od zamieci.

– Trzeba by nie spać — bąknął czwarty,

Na łokciu oparty.

Tak każdy powiedział,

Co wiedział,

I myśląc jeszcze o lepszym sposobie,

Zasnął sobie.

Cóż z tego: ogień zgasł, a nieostrożni

Pomarli podróżni.

Działać to znaczy wyjść do ludzi, z tym co masz. A to co masz jest najczęściej niegotowe, niedoskonałe i niewykończone.

Nigdy nie jesteś w pełni przygotowany by działać. Rzadko kiedy jest odpowiednia pora na to by coś zrobić.

Jesteś w trybie przypuszczającym, gdy używasz takich słów, jak:

– Zrobiłbym…

– Trzeba by…

-Kiedyś muszę…

– Powinienem…

Gdy robisz to zbyt często, twój umysł rozsmakowuje się w tym trybie funkcjonowania. Trybie właściwym dla ludzi, którym grozi przegranie życia. Nie pozwól sobie na takie ryzyko.

Wyjdź

Działaj. Jeżeli czujesz, że coś powinieneś zrobić – zrób to. Wyjdź na środek. Daj plamę. Wygłup się. Daj się wyśmiać.

Wygłup się, ale zrób to jeszcze raz. I jeszcze raz. Tyle razy ile trzeba. Upadnij, wstań i jeszcze raz upadnij. To boli, ale lepiej by bolało niż miałbyś przeżyć życie jak roślina.

Żaden upadek, żadne wygłupienie się, nie jest gorsze niż życie w teorii i gdybaniu.

* * *

Jak widzicie od pewnego czasu piszę bardzo rzadko.

Dziś obudziłem się w nocy myśląc o tym blogu. Trzeba go skasować – pomyślałem – za dużo mnie to kosztuje. Każdy post to przecież parę godzin pracy. Za dużo! A oprócz tego, tyle rzeczy jest na nim do dopracowania. Poza tym, tak mało wiem.…

Poczułem przyjemność rezygnacji i poddania się. To chyba moje specjalne, polskie geny się uruchomiły. Ach jak one kochają przegrywać i przeżywać dramat. Coś we mnie dalej myślało:

Pewnie mógłbym pisać bez żadnego zadęcia. Ot tak po prostu płodzić artykuł w ciągu godziny, jak wiele innych osób, ale to by było…

I tu obudziłem się naprawdę. Prawie na siebie krzyknąłem:

Cholera jasna, ale co by to było? Co takiego strasznego? Co takiego poniżającego? Dlaczego tego po prostu nie robisz?

Potem usiadłem, włączyłem komputer i napisałem ten tekst. Czterdzieści pięć minut.

Tekst nie jest doskonały. Och nie, jakie to przerażające…

Tkwienie w trybie przypuszczającym, to danina jaką składamy wygórowanym mniemaniom o sobie. Tekst nie jest doskonały, bo ja też nie jestem doskonały. Pora przestać kręcić się wokół swojej własnej doskonałości.

Czasem trzeba coś dopieścić, wycyzelować i udoskonalić. Ale nigdy kosztem działania. Doskonal się w biegu.

Nie mów co by trzeba ale działaj. Nie mów co byś zrobił, gdybyś miał więcej czasu ale zrób to nie mając czasu, albo przestań mówić. Nie mów co byś zrobił, gdybyś był na jego miejscu ale idź na jego miejsce, albo się zamknij.

Twoje zadanie

Stoper mówi, że minęło 45 minut. Ostatnie zdanie: zrób dziś coś, co odkładasz i do czego ciągle się przygotowujesz, coś, czego się obawiasz, albo wstydzisz. Może masz jakiś zaległy telefon do wykonania, jakiś tekst do napisania, jakiś blog do założenia, jakąś piosenkę do zaśpiewania, jakieś zwierzenie do zwierzenia, nie wiem co tam masz, ale coś co czeka na zrobienie bo nie czas, bo nie teraz, bo inne rzeczy, bo cośtam, cośtam

[hr]

Zdjęcie: http://www.flickr.com/photos/johnmueller/ / CC BY-NC-ND 2.0

67 komentarzy

  1. No patrz Zbyszku, ten tekst, to jakbyś mi od wczoraj szperał w mojej głowie. Ciekawe, co tam robisz…. 😉 ? Albo ciekawe jak ja tak na szybko odnalazłam, ten tekst, aby sie z nim zidentyfikować…? Dobrych parę miesięcy temu napisałam notatkę, ot tak na szybko, coś mi tam świtało w głowie i wszystkie swojej myśli bez ładu i składu połączyłam w całość bez publikowania. Jeszcze parę miesięcy później działy się dziwne rzeczy na mojej stronie, których z racji, że nie jestem specjalistką komputerową nie mogłam zakwalifikować, a więc wpadło do głowy, aby tak na szybko w celach kontrolki opublikować ten tekst bez ładu i składu, tym bardziej, że nie byłam u siebie w domu, a miałam dostęp do swojego i obcych, ale zaufanych komputerów. Pech albo i nie …dla mnie, bo nim doszło do mojej reakcji w celu usunięcia tego gramatycznie marnego tekstu pojawiły się pozytywne reakcje do zawartości merytorycznej. He nie mogłam go usunąć, a chyba mi się nie chciało go poprawiać. W kolejności pojawił się ktoś z „branży”, kto go opublikował u siebie. Również ze względu na zawartość merytoryczną i jakbym czekała, że w końcu ktoś wytknie, że gramatycznie jest kiepski i niedopracowany.( Zawsze interesuje mnie jak to się dzieje, tzn. czy czuję, że coś takiego się wydarzy, czy sama swoimi myślami przyciągam takie zjawisko…?) Ten ktoś się również pojawiał jak w zaplanowanej podświadomie bajce. Już wczoraj miałam krzyczeć, ale sobie pomyślałam, w końcu wykrzyczeć się zawsze mogę, kiedyś… jak będzie potrzeba, a kto wie, może historia jeszcze się nie zakończyła…?

    Tak , tak sponataniczne akcje mogą nie tylko być korzystne i prowadzić do przodu, ale zawierać w sobie ziarnko przygody 🙂 .

    • No fajny artykul.
      Przeczytalam uwaznie,siedze na praktykach imysle co by tu zeobic,zeby nic nie zrobic.
      A duzo mam do zrobienie,tylko ze zawsze glos w glowie mowi:” Jak pojdziesz sie ich zapytac,to cie wysmieja,spytaj sie jutro,przeciez tez jest dzien”

      Ale dzisiaj zaczne od malych rzeczy: jedz po malu,malymi konskami 🙂

  2. Dziękuję Doroto. Ja też coraz częściej mam wrażenie, że indywidualne świadomości to tylko takie gadanie. Jak się człowiek zapomni, to może odkryć, że wszyscy mamy jeden umysł 🙂
    Świetna historia z tym tekstem. Ostatnio zaczytuję się w kupionej przypadkiem książce „Zen i kultura japońska”. Takie intuicyjne działanie z środka, z pominięciem dyawagujacego umysłu często generuje coś, co zen nazywa cudem (miao). By to osiągnać trzeba nauczyć działać się instynktownie. Samuraj słyszy taką radę: „po prostu pozwól, żeby Natura wzięła sprawy w swoje ręce, a twój miecz uderzy w odpowiednim momencie”. Czasem mam wrażenie, że podobnie jest z pisaniem: pozwól by natura wzięła sprawy w swoje ręce, a twoje ręce napiszą, to co trzeba. 🙂

    • Zdecydowanie skłaniam się również ku tezie, że wszyscy mamy jeden umysł, a właściwie, że wszyscy w niekoniecznie określonej kolejności jesteśmy ze sobą powiązani. Skłaniałabym się tu do niektórych teorii głoszonych przez Gregga Bradena, który z zamiłowaniem balansuje między nauka , a mistyką.

      Dokładnie jest jak piszesz intuicyjne działanie z pominięciem umysłu, generuje coś, co można określić cudem. W takich sytuacjach te pozornie racjonale błędy, nie są błędami, w właśnie instynktownym bogactwem. Nie zmienia to faktu, że w wielu innych racjonalnych i nie tylko racjonalnych sytuacjach wymagane jest również racjonale działanie umysłu, bez niego nie bylibyśmy w stanie dostrzec i zinterpretować naszej intuicji, instynktu i odpowiednio zareagować 🙂

  3. Znów łapie się na życiu w trybie przypuszczającym.. Wycofanie w „strefę komfortu” gdzieś w oddali od ludzi.. Im dłużej tkwimy w tym stanie tym trudniej jest przełamać schemat, zwłaszcza że tak prosto jest odkładać zmiany do jutra…
    Z niecierpliwością czekam na kolejną porcję „balsamu dla duszy i ego”

  4. Gdybym takie teksty pisała w 45 minut, to korzystałabym z takiego talentu.

    Gratuluję serdecznie.

    Udaje się Panu poruszyć ważne tematy w sposób lekkostrawny.
    (Napisanie tego komentarza zajęło mi pewnie z 20 minut – większość czasu spędziłam śmiejąc się).

    • Dziękuję Lucyno 🙂 Miło wywołać uśmiech:-) To nie talent. Gdybym miał talent, to takie teksty pisałbym już w kołysce 🙂 A poza tym zawsze by mi wychodziły. To raczej efekt mozolnego ćwiczenia. A jeżeli już talent, to dokładnie taki sam, jak ma każdy.

  5. Dziękuję, że jednak nie zakończył Pan prowadzenia bloga, znalazłam ten adres zupełnym przypadkiem kilka dni temu i już zdążyłam polubić swobodny styl profesjonalnych porad 😉 ..A ten artykuł jest również o moim trybie przypuszczającym, dlatego właśnie teraz idę do pracy;)..bo to chyba ma sens, jeśli różnica pomiędzy tymi dwoma grupami ludzi polega w głównej mierze na stosowaniu odpowiedniego trybu działania. Pozdrawiam.

  6. Ale to prawdziwe! Jezeli wiem, ze cos potrwa dluzej, albo wymaga wiekszego wysilku to ciezko mi sie za to zabrac.

    Dodatkowo wpadam w pulapke robienia czegokolwiek (roznych blachostek), a ta rzecz nadal nie ruszona. I robia sie zaleglosci.

    Ale teraz juz siadam i biore sie za nia.

    Jeszcze mam takie male pytanko – jak mozna pozbyc sie zaleglosci, aby jednoczesnie nie bylo to ze strata dla czynnosci/rzeczy aktualnych?

    Pozdrawiam

    Gosia

  7. „Doskonal się w biegu” Zbyszek Ryżak
    Genialne – aforystyczne. Krótkie zdanie zawierające bardzo dobrą receptę dla wszystkich którzy chcą – ale na razie tylko chcą. Ja sobie je przepisałem.
    Koniec tego blogowania to byłaby naprawdę wielka strata. Proszę dusić te myśli w zarodku.

  8. Witaj Zbyszku,
    od dłuzszego czasu czytam Twojego bloga ale nie ujawniam sie z komentarzami. Dziękuję Ci za to, ze piszesz wiele madrych słów, które faktycznie wpływają na sposób myślenia i postrzegania swiata, na moją prywatną rzeczywistość. I po tym artykule postanowiłam dodać w końcu komentarz, może nie wyszukany i prosty,niedoskonały;) I w żadnym razie nie kończ pisac, jest wiele osób, które czytają i uczą się od Ciebie, zmieniają. Pozdrawiam serdecznie!
    Agnieszka

    • Dziękuję Agnieszko 🙂 Twój komentarz sprawił, że teraz to już na pewno nie mam wyjścia jak pisać 🙂 Oprócz tego, to bardzo, bardzo miłe, co napisałaś 🙂

  9. Dzien Dobry!

    Ach, jakzez na czasie jest dla mnie Panski artykul! Wlasnie niedawno odkrylam w sobie cos co powoduje, ze generalnie marnuje swoj czas. Termin,ktory znalazlam po angielsku to Procrastination. Polecam krotka ale tresciwa animacje na ten temat:

    http://vimeo.com/9553205

    To cos jakby odsuwanie wykonania postawionego sobie celu w nieskonczonosc… ale rownoczesnie niemoznosc dokonczenia. Czasami czuje sie tak jakby mnie „zamrozilo”. Czuje i widze, ale nie moge sie ruszyc. Rowniez samoczynne wyszukiwanie czynnosci zastepczych… Ogolnie czasami czuje ze moje zycie to placebo, a to realne 😉 Pracuje teraz nad tym zeby to zmienic i mysle ze jestem na dobrej drodze.
    Dziekuje ze tekst! I za wszystkie poprzednie! Jest Pan wspanialym autorem i zaklinam na wszystkie sily kosmiczne prosze nie przestawac pisac!!!
    Pozdrawiam serdecznie!

    • Dziekuję Anno
      Niesamowite, dziś oglądałem już ten filmik, z zupełnie innego źródła. Ale oglądałem tylko do połowy, bo doszedłem do wniosku, że oglądanie go to właśnie jeden z kolejnych spospobów ‘prokrastynacji’.
      Siły kosmiczne działają

    • Prośba do Anny i innych, którzy walczą z tym problemem i mają już jakieś sukcesy – może podzielicie się konkretnymi, praktycznymi radami. Bo jak zauważył Adam, gdy się tkwi w tym stanie dłużej, to jest już naprawdę trudno coś zmienić – są już jakieś zaległości, różne sprawy się nawarstwiają i nie wiadomo od czego zacząć.
      Mam nadzieję, że Zbyszek nie będzie miał nic przeciwko takiej wymianie doświadczeń na forum Jego bloga.
      A może sam dopisze o tym problemie coś jeszcze – bo jak widać po ilości komentarzy, ten temat to strzał w dziesiątkę.
      Pozdrawiam Autora i wszystkich czytelników tego bloga.

    • Tak z mojego doswiadzczenia to najpierw trzeba ustalic priorytety. Bo zaleglosci to zawsze sa, ale nie wszystkie sa tak samo wazne. Dodatkowo nalezy ustalic tzw. deadline, czyli date, do kiedy dana zaleglosc musi byc wykonana.

  10. Zbyszku, ummmmmmmmm, tyle komentarzy przede mną, potwierdzających, że za nic w świecie nie możesz przestać pisać… Od dawna czytam, od dawna inspirujesz, ba, wyglądam każdorazowo tekstu, klikając często, jest już, jest…, by złapać przysłowiową prostą, by mieć od czego zacząć własne myślenie… Uwielbiam podteksty buddyjskie, teorię, tę całą teorię, która ta żmudnie owocuje praktyką, pracą nad Umysłem, jego wyciszeniem, koncentracją pokorą w codzienności zazwyczaj zabieganej, hmmm… No, nie wyobrażam sobie, aby w sieci mogło zabraknąć ciebie…
    Swoją drogą, genialnie praktyczny post napisałeś, taki sprawczy – skoro pobudził taki odzew, I tak trzymaj. Małe zwycięstwo praktyki nad teorią nastąpiło…, hahaha…, i o to chodzi!

  11. Bardzo dobry tekst – i dla mnie pomocny. Widzę po sobie jak lista spraw niezałatwionych osłabia energię i rozprasza uwagę…
    Pozdrawiam serdecznie
    Tadek

  12. Agato, bardzo podoba mi się idea. Będę bardzo się cieszył z każdej wymiany informacji.

    Gdy przeczytałem to, co napisałaś, przypomniałem sobie, że ponad rok temu brałem udział w kursie on-line pt. „Taking action. Defeating demons of inaction” (to był płatny kurs, robiony przez ToDo Institute z Vermont). I pomyślałem, skoro taki oddźwięk, może warto by zrobić coś podobnego. Jeżeli znalazłoby się kilka chętnych osób, moglibyśmy zrobić taki kurs: 2-3 tygodniowy, bezpłatny kurs on-line.

    Skupilibyśmy się na tym, jak zabierać się za działanie, jak radzić sobie z zaległościami, jak doprowadzać to, co zaczęliśmy do końca. Byłoby tam miejsce na wymianę doświadczeń, dzielenie się trudnościami i problemami. Byłoby też miejsce na moje, bardzo sprofilowane porady oraz coś w rodzaju lekcji (pisane, ale pewnie też nagrane na video).

    Każdy z uczestników prowadziłby dziennik swojego projektu i dostawałby na bieżąco wsparcie i porady z mojej strony i ze strony innych uczestników (z tych wszystkich względów kurs będzie odbywał się na specjalnej, zamkniętej dla szerszej publiczności stronie).

    To był korzyści a teraz koszty:
    1) Co prawda brałem udział już w takich wydarzeniach, ale robiłbym to po raz pierwszy – dlatego nie będzie to zapewne perfekcyjnie dopracowane (czyli czasem mogę gadać i pisać jak potłuczony).

    2) By ten kurs miał sens, każdy z uczestników musi mu poświęcić jakieś pół godziny dziennie.

    3) Warto by przynajmniej większość osób się udzielała. Pociechą jest to, że możne to być anonimowo, a oprócz tego widoczne to będzie tylko dla mnie i innych uczestników.

    4) Zrobiłbym to za darmo, co nie znaczy że bez własnych korzyści – dla mnie korzyścią byłaby nauka robienia takich kursów a formą zapłaty po tych dwóch tygodniach wasze komentarze i informacje zwrotne. Gdyby się okazało, że to ma ręce i nogi, to kto wie, co z tego wyjdzie?

    Całkiem poważnie mogę coś takiego zorganizować. Jeżeli komuś się podoba pomysł i miałby ochotę wziąć w tym udział, to bardzo proszę dajcie znać (tutaj, albo mailem – tam w górze jest zakładka „napisz do mnie”), a usiądę jutro i dopracuję wszystko. Kurs by się zaczął w najbliższy poniedziałek.

    Jak się zgromadzi min. 7-10 osób, to lecimy.

    • Zbyszku, bardzo się cieszę, że z mojej nieśmiałej prośby wynikło coś tak konkretnego. Oczywiście bardzo chcę wziąć udział w tym kursie.

    • Tak,tak,tak! 🙂 zdecydowanie chcę wziąc udział w tym kursie! I niesamowicie się cieszę,ze wpadles na taki pomysl- po lekturze Twojego bloga i Twojej ksiązki jestem pewna,że nawet w niepełnej, niedoskonalej, „niedorobionej” formule ten kurs będzie odkrywczy, zupełnie inny od tej pseudopsychologicznej paplaniny wszelakich innych kursow, stron i poradnikow psychologicznych,a co najistotniejsze skuteczny!Absolutnie zgłaszam swoj udział!

  13. Ja rowniez chetnie wezme udzial w takim kursie! To jest swietny pomysl!!! Moge jeszcze tylko odpowiedziec na prosbe Agaty. Prowadze szczegolowy dzniennik dnia. To co tam zostanie wpisane „do zrobienia” jest NIEZMIENIALNE! Znaczy sie musze to wykonac. Dlatego zawsze zastanawiam sie powaznie czy naprawde chce cos zrobic czy tylko mam taki impuls, ktory powoduje ze nagromadzaja sie tysiace rzeczy (wiekszosc to tylko „zapychacze swiadomosci”) Dziennik musi byc zawsze wypelniony na dany dzien do godzniny 14.00, tak zebym miala ustalony plan na dany dzien jeszcze przed poznym po poludniem 😉 Zaprojektowalam sobie swoj wlasny dziennik plus cos w rodzaju rozpiski na etapy trudnch zadan. Rozpiske pozniej nanosze do kalendarza. Np. Przygotowuje sie teraz do 10km mini-maratonu i zostalo mi tylko 20 dni… Oprocz tego ze w kalendarzu mam zapisane w jaki dzien ile biegam to mam jeszcze taka strone gdzie widze ogolny cel i etapy jego osiagniecia… Pilnuje zawsze czasu i nie robie niczego krocej lub dluzej niz zaplanowane. Ach! Planuje rowniez rozrywke! Bo tego w zyciu kogos kto dla rozrywki wszystko poddaje nie moze zabraknac. Jak juz uspokoje swoj umysl ze na przyjemnosci na pewno znajdzie sie czas jakos mi latwiej isc do przodu z innymi rzeczami…

    Zbyszku, juz dawno chcialam Ci podziekowac za twoje wysilki nigdy jednak nie zrobilam tego, bo ciagle cos…;). Jakis czas temu przeczytalam twoja ksiazke o Energii Wewnetrznej i bardzo mnie zainspirowles! Regularnie czytam rowniez Twojego bloga i znajduje tutaj wsparcie w najciemniejszych momentach! Dziekuje raz jeszcze i NASI GORA!!! 😉

  14. Świetny pomysł z tym kursem, również bardzo chętnie wezmę w nim udział. To będzie kolejna motywacja do działania, dyscypliny i zorganizowania sobie czasu na to pół godziny.

    • Zbyszku, ja również z wielką chęcia wezmę udział w kursie. To juz takie małe wyjscie ze strefy komfortu:)

      Pozdrawiam serdecznie
      Agnieszka

  15. Anna, ciekawą myśl podsunęłaś, nazywając robienie pewnych rzeczy „zapychaczami świadomości”, dokładnie tak, sama często uciekam w zajmowanie się czynnościami tylko pozornie stwarzającymi poczucie ruchu, działania w złudnym poczuciu spełnienia. Nieoczekiwanie jakość przeradza się w ilość, a to, co rzeczywiście miałam „zrobić” jest zagłuszane najzwyczajniej przez w zasadzie niepotrzebną utratę energii… Trzymam kciuki za metodyczne przygotowania do maratonu, zresztą…, w pełni podziwu…

  16. Bardzo, bardzo dziękuję za reakcję i wszystkie zgłoszenia. Bardzo się ze wszystkich cieszę. Zgromadziło się aż 12 zgłoszeń!
    Zacząłem wobec tego wszystko przygotowywać. Trochę tego jest bo oprócz treści trzeba ustawić kwestie techniczne, ale gdy skupię się na działaniu i nie będę marudził, to w poniedziałek wszystko będzie gotowe.

    Wszystkim osobom, które zgłosiły udział wyślę mailem szczegóły.

    Mam nadzieję, że do poniedziałku niczyj zapał nie opadnie i zaczniemy mocno. Potem może opadać, bo akurat tym zjawiskiem też będziemy się zajmować.

    Gdyby ktoś jeszcze chciał się zgłosić – jak najbardziej można.

  17. Aha, i chciałem napisać, że ta dyskusja po tym postem jest niesamowita! Dziękuję za nią. Wiedziałem, że mam niesamowitych czytelników, ale teraz dociera do mnie jak bardzo 🙂

  18. Juz sie ciesze, ze bedziemy mogli razem dzielic sie swoimi problemami i dawac sobie wsparcie na wzajem i szukac najlepszych rozwiazan… „co dwie glowy to nie jedna”… ja to mowia, a u nas bedzie ich jeszcze wiecej ;P

  19. Dzięki temu tekstowi już któryś dzień z kolei udaje mi się przełamać marazm, w który tak łatwo wpaść niepostrzeżenie. Wiem, że droga jeszcze przede mną daleka, ale Pana słowa ciągle dźwięczą mi w tyle głowy i są niczym busola. Zresztą to nie pierwszy Pana wpis, który zapisał się w takim moim mentalnym notatniku-mapie – dziękuję bardzo.
    Zatem zgłaszam się do tego projektu z ogromną ciekawością i ekscytacją 🙂
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!

  20. Witam Autora

    Od dłuższego czasu czytam bloga i bardzo często tu zaglądam, ale nie przepadam za komentowaniem ;D Jeśli jest to możliwe, również chętnie wezmę udział w szkoleniu, zwłaszcza że prokrastynacja i jej pochodne to moi najbliżsi przyjaciele 😉 Pozdrawiam serdecznie

  21. Widzę, że do kilku osób maile nie doszły. Wysyłałem je za pomocą listy w moim programie e-mailowym, może gdzieś zatrzymał je filtr anty-spamowy? Jutro rano będę próbował jest wysłać jeszcze raz.

  22. Twoje artykuły (rady) na tym portalu zmotywowały mnie aby jeszcze bardziej pracować nad zagadnieniami z zakresu rozwoju osobistego i psychologi, tak abym pewnego dnia, gdy „sprawdzę skuteczność na sobie” mógł także pomagać bezinteresownie innym, przekazując tą cenną wiedzę dalej. Chyba pomogłeś mi dostrzec coś pozytywnego 😉

  23. Otrzymalam pierwszy e-mail, ale nie otrzymalam maila zaplanowanego na poniedzialek popoludnie.

    Kiedy zaczynamy kurs?

    Pozdrawiam 🙂

  24. GdyBY mistrzostwa w „gdybaniu” bylyBY to moglaBYM smialo startowac :). Ale na szczescie nie ma bo to dyscyplina malo rozwojowa, wiec czas za dzialanie wziac sie od zaraz, zaprzyjaznic ze niedoskonaloscia i przeciwienstwami, odnalezc w sobie sile, zeby powiedziec – SKONCZYLAM i dac swiatu do oceny…. i zaczac pracowac od nowa. Wlasnie taki artykul musial mi na drodze stanc dzisiaj – juz mi sie laduje plik z kolejnym rozdzialem doktoratu – po takim kopniaku juz za chwil pare trafi do oceny promotorki – Dziekuje jeszcze raz 🙂

  25. Witam Zbyszku,

    Czyli ty nie wierzysz w talent? A co powiesz o takiej sytuacji: sa dwie osoby i postanawiaja nauczyc sie np. gry na pianinie. Jedna osoba kuma szybciej a kolenja ma problemy z najprostrzymi nutami. Ta pierwsza gra po miesiacu extra a ta druga ledwo klepie „wlazl kotek na plotek”. Czy na prawde nie ma talentow? A co ze spiewaniem? Albo masz glos, albo nie. Nie slyszalam jeszcze nikogo kto by falszowal i potem nauczyl spiewac ja celine dione etc.
    My sie ciagle porownujemy z innymi. Czy wiec jesli tej drugiej osobie nie idzie gra na pianinie powinna sie poddac? Jak ma sie zmotywowoac do dzialania jak jej nie wychodzi po prostu? A stara sie jak nie wiem co ha ha.

    Pozdrawiam,
    M.

    • Matyldo, dziękuję za komentarze. Psycholodzy ciągle dyskutują czy jest coś takiego jak predyspozycje – tzn. czy mamy coś, co ułatwia nam uczyć się pewnych umiejętności. Można się spierać czy mamy czy nie mamy. Wiele badań pokazuje, że nawet jeżeli istnieją predyspozycje to ich rola jest bardzo ograniczona. Moje dzieci np. doskonale śpiewają i mają dobry słuch a dzieci mojego znajomego nie. Czy to znaczy, że mają coś wrodzonego? Nie. Po prostu dzieci mojego znajomego nigdy nie słyszały ani rodziców, którzy by im śpiewali ani różnorodnej muzyku (oprócz prymitywnej dyskotekowej sieczki). Po prostu moje dzieci w wieku kilku lat miały za sobą kilka tysięcy godzin nauki. Dodatkowo, dzieci są najbardziej chłonne w wieku kilku lat. Nic dziwnego, że nie możesz się nauczyć grać gdy do tej pory nikt cię tego nie uczył. Nauka gorzej ci idzie nie dlatego, że nie masz talentu, ale dlatego, że dopiero zaczęłaś. Ktoś, kto „kuma szybciej” zakumulował więcej praktyki (mimo, że miała ona charakter nieformalny).

      Jak się zmotywować, gdy ci nie wychodzi? A myśli, że kiedyś człowiekowi wychodzi? Jeżeli to, że czegoś jeszcze nie umiesz nie wystarcza, to zastanów się czy lepiej nie dać sobie spokoju. Pablo Casalas, geniusz wioleczeli ćwiczył codziennie w wieku 80 lat. Dlaczego? Co ciągle jeszcze coś mu nie wychodziło. Wcale go to nie przerażała. Wręcz przeciwnie, wydawał się tym zadowolony. Pozdrawia.

  26. . Ktoś, kto „kuma szybciej” zakumulował więcej praktyki (mimo, że miała ona charakter nieformalny).

    i to jest motywacja dla mnie. dzięki

  27. łyknęłam te wymianę myśli…tak,czytać, to ja potrafię…jest jednak zajęciem nieco biernym, hm, w teorii jestem dobra…wiem,rozumie, tak zacznę, no jasne,ale jeszcze nie teraz,bo..ponieważ, to i tamto…i niespecjalnie pociesza mnie,iż ta dolegliowść dotyczy i pana i panią i jeszcze kilku….ech,a z jakąż zazdrością pomyślałam o tych, którzy uczestniczyli w kursie…pewnie właśnie „nadrabiają’ i działają…hm, ja tak bez mała 13 lat…wiem i wiem..ale niewiele z tego korzyści..Szanowny Panie Zbigniewie,nie byłby Pan tak absoutnie uprzejmy i ponownie nie zrorganizował kursu?rzucam hasło…odzew będzie najmilej słyszany…;-)

  28. Witam Panie Zbyszku.

    Od kilku dni czytam Pana blog z wielkim zaninteresowaniem. Trafiłam tu dzięki Pan komentarzowi na pewnym blogu. Od jakiegoś czasu szukałam bloga, którego autor będzie kilka kroków przede mną, a jego posty będą inspiracją dla mnie. No i powiem szczerze, że niespodziewałam się, że nie dość, że znajdę coś co szukam to jeszcze w wielu miejscach Pana słowa są dla mnie wrecz rewolucyjne. Naprwadę dziekuję. A ten post uświadomił mi jak bardzo żyję w trybie przypuszczajacy.

    Jeszcze raz dziekuję za ten blog, pozdrawiam i idę działać.

  29. To niesamowite. Czytam i oczom nie wierze.Odnajduje odpowiedzi ,ktorych dlugo szukalam. Rzeczywiscie , to co Pan pisze, jest bardzo inspirujace. Wydaje mi sie,ze dopiero co z choinki sie urwalam. Gdzie ja bylam do tej pory? Dziekuje!

Skomentuj ElaAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *