Pokaż, co masz najlepszego. Nie oczekuj, że ktoś inny cię odkryje i wypromuje. Porwij ludzi swoim pomysłem. Gdy wierzysz w swoją wygraną, w to, że twój projekt naprawdę jest najlepszy, łatwo ci go zachwalać. Gdy boisz się, że tak naprawdę niewiele to warte, będziesz się ukrywać i modlić by ktoś cię odnalazł.
Zazwyczaj niezwykle rozsądny Ralph Waldo Emerson stwierdził kiedyś:
Jeśli ktoś potrafi zrobić lepszą łapkę na myszy niż sąsiad, choćby zbudował swój dom w lesie, świat wydepta ścieżkę do jego drzwi.
Jego oczekiwanie podziela wiele osób. Jeżeli jestem dobry, jeżeli robię lepsze rzeczy niż inni, jeżeli się wyróżniam – ludzie sami powinni to dostrzec i docenić. Powinni wydeptać ścieżkę do moich drzwi, choćbym mieszkał w najgłębszym lesie. Niech się promują, chwalą i pokazują ci, którzy nie mają takiego talentu jak ja. Ja mam talent, dlatego inwestorzy, współpracownicy i klienci sami do mnie przyjdą.
To błąd. Myśląc w ten sposób wiele osób traci swoją szansę. Oczywiście najlepsza na świecie łapka na myszy to jest coś. Ale jeżeli nikomu o niej nie powiesz, możesz w swojej leśnej chatce nie doczekać się gości. Nigdy nie oczekuj, że inni odwalą za ciebie robotę. Nie oczekuj, że ktoś inny cię odkryje i wypromuje. Jesteś dobry? Masz najlepszą łapkę na myszy? To rusz się człowieku! Zapakuj ją do torby, wyjdź na miasto, wdrap się na podwyższenie i zaprezentuj ją ludziom. Pokaż, co masz najlepszego. Porwij ludzi swoim pomysłem. Nie chowaj się w leśnej chatce. Niech w niej siedzą ci, którzy nie mają nic do pokazania. Ty masz!
Wiele rewelacyjnych projektów pada nie dlatego, że warunki były zbyt trudne, nie dlatego, że brakło inwestorów, pieniędzy czy zdolnych współpracowników. Padają, bo nie było nikogo, kto umiałby wyjść z leśnej chatki i mówić o projekcie tak, by porwać innych.
Oczywiście, ludzi nie porywa się za sobą ot tak. Potrzebnych jest kilka umiejętności. Ale wiele osób nawet nie próbuje. Robią swoje, poświęcają się, ale podskórnie ciągle spodziewają się przegranej. Gdy wierzysz w swoją wygraną, w to, że twój projekt naprawdę jest najlepszy, łatwo ci go zachwalać. Gdy boisz się, że tak naprawdę niewiele to warte, będziesz się ukrywać i modlić by ktoś cię odnalazł.
Co raz spotykam ludzi, którzy odnoszą porażki. Jasne, porażki, to część życia. Zgadzam się. Wiele można się z nich nauczyć. Zgoda. Ale powiem szczerze, źle mi się robi, gdy w kółko słyszę takie teksty. Naprawdę musisz się uczyć tylko na porażkach? Może jednak warto nauczyć się czegoś ze swojego sukcesu? Zapewniam cię, że sukcesy uczą przynajmniej tak samo dużo jak porażki.
Zapytaj siebie czy tak naprawdę wierzysz w sukces tego, co teraz robisz? Czy jesteś w stanie z pasją opowiedzieć o swoim projekcie bliskim, kolegom, współpracownikom i przygodnie spotkanym nieznajomym? Czy zdarza ci się opowiadać ludziom o tym, co robisz używając takich tekstów:
-nie wiem czy się uda…
-będę się starał, ale zobaczymy…
-jak myślisz mam szansę?
-świetnie by było, gdyby się udało…
Jeżeli tak, to być może za bardzo się przejąłeś tym, jak wiele można się nauczyć z porażki. Raz zafunduj sobie sukces.
[ratings]
Przesłanie trochę jak z powiedzenia „życie jest jak bazar: ten sprzeda się najlepiej, kto najgłośniej krzyczy”.
Do niedawna w pracy robiłem swoje bez potrzeby bycia zauważanym. Z czasem zauważyłem, że niektórzy z mojego zespołu zbudowali swoje pozycje w firmie robiąc dużo hałasu i bombardując menedżera swoimi sukcesami, które nie były ani wybitne ani rozwojowe. Zdecydowałem się częściej informować kierownika o przebiegu moich prac i rozwoju moich projektów. Napotykam pozytywny odzew. Coraz częściej koledzy przychodzą do mnie po radę a kierwonik pyta mnie o zdanie.
Niezależnie od tego jak zmienia się moja pozycja w teamie czuję, że pełniej rozwijam swoje umiejętności i nabywam wiedzę. To zaliczam za największy plus przyjęcia postawy o której pisze Pan w artykule.
Pozdrawiam.
Właśnie o taką postawę chodzi! Gratuluję.
Choć nie do końca bym użył sformułowania „najgłośniej krzyczeć”. Zbyt głośne chwalenie się też może nie być dobre. Jak na przykład ktoś mi mówi: „jestem najlepszym w Polsce trenerem” to ja od razu nastawiam się na atak (bo myślę, „nie, to ja nim jestem„). No chyba, że mi powie: prowadziłem ostatnio szkolenie dla zarządu znanej firmy i dostałem pod koniec brawa. Chodzi o to, by mówić konkretnie, co nam się udało zrobić a nie przechwalać się, pomniejszając innych. Choć i z tym ludzie mają problemy.
Jakiś czas temu prowadziłem szkolenie. Na sali była wielka grupa (za duża – bo jakieś 30 osób). Poprosiłem by każdy wstał i powiedział coś w stylu: Dzień dobry, nazywam się Jan Kowalski. Zajmuję się tym a tym (np. kieruję pracę zespołu sprzedawców). Ostatnio udało mi się …. (np. zmniejszyć rotację pracowników, poprawić wyniki swojego działu, itp.) To nie miało być chwalenie, ale mówienie o sukcesach. To głupie ćwiczenie zajęło nam ponad godzinę. Okazało się, że ludzie mają z tym wielkie, wielkie problemy.