Od czego zacząć zdyscyplinowane życie?

Trzech przyjaciół idzie w stronę dworca kolejowego. Z daleka widać kłęby pary ciągnące się za lokomotywą, która szybko zbliża się do niewielkiego peronu.

– Nie zdążymy, jak się nie pośpieszymy – mówi jeden – biegnijmy!

Zaczynają biec. Pociąg wjeżdża na stację. Po chwili na peron wychodzi zawiadowca. Zaraz da maszyniście sygnał do odjazdu.

Trójka przyjaciół biegnie, co sił. Jeden zostaje nieco z tyłu. Nie ma najlepszej kondycji. Dwóm z przodu zostało zalewie kilkanaście metrów.

Zawiadowca daje sygnał. Słychać gwizdek lokomotywy. Koła powoli zaczynają się toczyć.

Dwóch z przyjaciół jest już prawie jest na peronie. Trzeci stara się nadążyć, ale jest jeszcze daleko.

Zdążą czy nie?

Zdyscyplinowane życie

Jim Collins jest dziś profesorem zarządzania i konsultantem biznesowym. Jego książki (np. Build to last czy Good to great) to jedne z najważniejszych pozycji dla każdego, kto interesuje się biznesem.

Kilkadziesiąt lat temu, tuż po ukończeniu studiów, Collins pracował w firmie Hewlett – Packard. Miał wielkie plany i konsekwentnie je realizował. Co prawda tempo było okrutne, ale gdy ma się dwadzieścia parę lat, wiele można wytrzymać, szczególnie wtedy, gdy człowiek uważa się za osobę mającą samodyscyplinę.

Dlatego bardzo się zdziwił, gdy podczas wizyty u swojej mentorki, Rochelle Myers (wykładowczyni zajmującej się kreatywnością) usłyszał:

– Zauważyłam, że jesteś niezdyscyplinowaną osobą.

Niezdyscyplinowaną? Ta uwaga ubodła Jima. Zawsze był przekonany, że energię i dyscyplinę odziedziczył w genach, po swojej babce – twardej kobiecie żyjącej na prerii. Mam listę celów i zadań, mam priorytety, jestem w stanie zmusić się do działania, niezależnie do oporów… czy to wszystko nazywa się „niezdyscyplinowana osoba”?.

Rochelle, jednak ciągnęła:

– Twoja wrodzona energia pozwala ci prowadzić życie pozbawione dyscypliny. Zamiast zdyscyplinowanego życia, prowadzisz życie zajęte.

Energia może ci pozwolić na to by podejmować się projektu za projektem, by dawać z siebie wszystko, przekraczać bariery, biec do przodu goniąc za kolejnymi wyzwaniami i pomysłami… słowem by prowadzić pracowite, zajęte, zabiegane życie.

Jednak energia to nie wszystko.

Słowo dyscyplina ma w swoim źródle łacińskie discipere, które oznacza uchwycić intelektualnie, pojąć, zrozumieć. Dyscyplina to zatem rozumne, sensowne, pojętnie prowadzone życie.

Życie zabiegane, zapracowane i zagonione często nie jest życiem zbyt rozumnym.

Nie ma znaczenia, co robisz. Łatwo powiedzieć, że zabiegane, nierozumne życie prowadzi szeregowy pracownik w wielkiej korporacji czy menedżer średniego szczebla firmy najeżonej bezsensownymi procedurami. Łatwo pokiwać głową nad bezsensem pracy kasjera w markecie czy sprzedawcy bzdurnych gadżetów. Ale żaden rodzaj pracy nie broni przed brakiem sensu.

Równie dobrze możesz prowadzić nierozumne życie pracując na własny rachunek, sprzedając w internecie porady jak podrywać dziewczyny, prowadząc głębokie szkolenia psychologiczne czy podróżując wokół świata.

*  *  *

Dwóch zadyszanych przyjaciół chwyta się poręczy i wskakuje w biegu do pociągu.

Gdy trzeci sapiąc i trzymając się za serce wchodzi na peron, widzi oddalające się czerwone światła ostatniego wagonu. Siada na ławce.

Zawiadowca patrzy na niego ze współczuciem. Takie jest życie – myśli – trzeba szybko biec, bo nic nie będzie czekać.

– Niech się pan tak nie zamartwia – mówi zawiadowca – przynajmniej pana przyjaciołom się udało!

– Wszystko fajnie – odpowiada niedoszły podróżny, ciągle jeszcze sapiąc – tylko, że oni mnie odprowadzali, to ja miałem jechać.

Bezmyślność

Czasem bezmyślność ma formę Dyzia Marzyciela leżącego na łące, albo lenia na tapczanie, który „nic nie robi cały dzień”. Ale częściej przybiera formę kogoś wskakującego do odjeżdżającego pociągu tylko dlatego, że znalazł się na peronie.

Powodem bezmyślności nie jest lenistwo, ale bezkrytycznie przyjmowane idee, cele i podejmowane działania.

Czasem nawet trudno się domyśleć, że jesteśmy bezmyślni. Wydaje się nam, że nasze życie jest pełne. Jak może być puste, skoro tyle się w nim dzieje? Nie śpimy nocami, pijemy litry kawy i yerba mate, podróżujemy, zwiedzamy, spotykamy się, czytamy, piszemy, dyskutujemy, planujemy… Mamy poczucie, że tyle się dzieje.

Szczególnie łatwo wpaść w taką pułapkę, gdy ma się dwadzieścia kilka lat. Świat wydaje się nieskończony a energia niewyczerpana.

Łatwo ukryć brak poczucia sensu pod zestawem zamierzeń i projektów.

Kryzys

Sensem, wartościami, zajmę się później – myślą niektórzy – będzie na to czas, gdy przyjdzie kryzys połowy życia.

„Kryzys połowy życia” to jedna z koncepcji psychologicznych, którą ktoś wymyślił ponad sto lat temu. Idea była prosta: do połowy życia człowiek stara się jakoś ustawić na świecie, gdy mu się to uda i poczuje się bezpiecznie, może wejść w siebie i szukać sensu.

Po pierwsze bardzo zmieniły się dziś warunki. Nie ważne, czy masz dwadzieścia czy czterdzieści lat, masz małe szanse na rutynę. To nie te czasy, gdzie czterdziestolatek dzięki swojej pracy czy doświadczeniom był ustawiony do końca życia i mógł zająć się szukaniem sensu. Jeżeli czekasz z sensownym życiem na chwilę, aż się ustawisz i będziesz czuł się bezpiecznie, możesz się tego nigdy nie doczekać.

Po drugie, może dawniej było łatwej osiągnąć sukces robiąc coś bez pasji i przekonania. Może łatwiej było stać się dobrym lekarzem, tylko dlatego, że rodzice twierdzili, że „lekarze to ma dobrze” czy menedżerem, bo wujek dyrektor miał samochód. Dziś największy sukces odnoszą ci, którzy robią coś nie tylko dlatego by się ustawić i zabezpieczyć na starość, ale także dlatego, że to kochają.

Jeżeli ktoś czeka z odpowiedzią na pytanie o to, co ma największy sens w jego życiu jest głupcem. Dawniejszy „kryzys połowy życia” warto fundować sobie nie rzadziej niż raz na pół roku.

To w cale nie jest takie trudne i nieprzyjemne.

“Stop doing list”

Jim Collins dostał zadanie, które jak pisze, było punktem zwrotnym w jego życiu. Rochelle Myers powiedziała mu:

Wyobraź sobie, że budzisz się i odbierasz dwa telefony. W pierwszym informują cię, że odziedziczyłeś 20 milionów, bez żadnych warunków czy zobowiązań. W drugim dowiadujesz się, że jesteś nieuleczalnie chory i zostało ci 10 lat życia. Co zrobiłbyś inaczej a w szczególności, co byś przestał robić?

Od tego momentu każdego roku, dla Collinsa kluczem do noworocznych postanowień jest „Stop doing list – lista rzeczy, które zamierza przestać robić.

Po zrobieniu pierwszej listy, Collins zrezygnował z dobrze zapowiadającej się pracy w HP, wrócił na Uniwersytet i został niezależnym profesorem i konsultantem.

Zadanie 20-10 (jak je dziś nazywa Collins) nie sprowadza się tylko do tego, co chcemy przestać robić. Ale „Stop-doing list” jest jego sednem.

Twoje życie nie jest nieskończone. Nie musisz jednak torturować się zaleceniami typu „żyj tak jakbyś miał jutro umrzeć” (takie rady dają najczęściej luzie, którzy sami nigdy nie odczuli kruchości życia). Wystarczy perspektywa 10 lat.

Co byś przestał robić?

Z kim byś przestał się zadawać?

Gdzie byś przestał bywać?

Spisz najważniejsze rzeczy.

Pewnie nie wszystko da się od razy odrzucić. Ale może warto wybrać coś, jako cel na ten rok.

Użyteczność wynika z tego, czego nie ma

Dobrze wiedzieć co jest ważne. Ale czasem, gdy ciągle tego nie wiesz, warto przynajmniej stworzyć trochę wolnej przestrzeni.

Lao tsy, w 11 rozdziale swoje księgi pisze:

Trzydzieści szprych połączony w piaście tworzy koło.
Lecz użyteczność koła jest w pustym środku piasty.

Ścianki naczynia formuje się z gliny.
Pomiędzy ściankami nic nie ma – dzięki temu istnieje zastosowanie dla naczynia.

Ściany tworzą dom.
Pomiędzy ścianami nic nie – dzięki temu dom jest użyteczny.

Dlatego korzyść wynika z wszystkiego, co istnieje
Lecz użyteczność z tego, czego nie ma.

My, ludzie zachodu mamy czasem problemy z dostrzeżeniem i docenieniem pustej przestrzeni. Koncentrujemy się na tym co jest. Zagracamy swoje domy, miasta i ulice, zapominając, że bez pustej przestrzeni nie ma życia.

Pamiętam scenę z jakiegoś filmu. Dwóch buddyjskich mnichów wchodzi do niedawno zbudowanego domu o surowych ścianach.

– Przepraszam, dom jeszcze jest niewykończony – tłumaczy się właściciel,

– Jaka wspaniała przestrzeń – z autentycznym zachwytem mówią mnisi.

Wykończyć dom znaczy dla nas wykorzystać każdy kąt. Powiesić obrazy na ścianie, poustawiać fotele i stoły, wstawić pod szafy ściany, przymocować półki, rozłożyć dywany.

Gdy już wstawimy to wszystko zaczynamy regularnie odkurzać, ścierać kurz i poprawiać. Znika nie tylko przestrzeń ale i czas. Dom przestaje być użyteczny. Zaczyna rządzić naszym życiem.

Poczucie braku

Niektóre książki, blogi czy szkolenia, przypominają mi katalog Ikea. Jest tyle rzeczy, które warto byłoby mieć:

Niezależność finansowa.

Znajomość dziesięciu języków.

Zabezpieczenie na starość.

Klarowne cele.

Zgrana paczka przyjaciół.

Niezależność od miejsca.

Piękna, młoda żona.

Zdolne dzieci.

Wysportowane ciało.

Nie mówię, że to złe rzeczy.

Tyle tylko, że zbyt często bezkrytycznie kupujemy te wszystkie cele, obrazy i idee.

Kupujemy, bo mamy poczucie, że nasze życie jest takie puste bez tego wszystkiego. Takie ubogie i niewykończone.

Puste?

Być może.

Czy myślałeś o tym, że ta pusta przestrzeń może być wspaniała?

Czasem męczą mnie rozmowy z ludźmi pełnymi osiągnięć, wiedzy, doświadczeń i opinii. Wszystko widzieli, wszystko wiedzą, wszystkiego próbowali, wszędzie byli…Są tacy zagraceni. Tacy przewidywalni i utarci. Tacy głusi. Eksperci, którzy przestali widzieć świat i stracili świeżość.

Często więcej mi dalej czytanie i słuchanie ludzi, którzy dopiero zaczynają, którzy jeszcze nic nie osiągnęli, niewiele umieją, nie wszędzie jeszcze byli, nie mają wielu doświadczeń, i którzy tego wszystkiego nie ukrywają.

Nie obawiaj się, jeżeli czegoś nie wiesz, nie umiesz, nie potrafisz.

Nie panikuj, jeżeli czujesz się na tym świecie, jak obcokrajowiec porzucony w obcym mieście bez mapy, pieniędzy i znajomości języka.

Twoja pustka – jeżeli ją zaakceptujesz – może być najwspanialszym doświadczeniem, jakie cię spotkało.

Nasza wartość jest często nie w tym, co mamy, ale w tym, czego nam brakuje.

Czy umiesz docenić swoją pustą przestrzeń?

Pustą przestrzeń, w której może pojawić się coś naprawdę ważnego?

Jeżeli biegasz za wieloma rzeczami, jeżeli starasz się być taki jak inni, możesz nigdy nie znaleźć tego, co naprawdę cenne. „To co cenne” nie za bardzo lubi tłok i hałas.

Dwa rodzaje odwagi

Być może zdążyłeś już zagracić swoją przestrzeń. Być może biegniesz przejęty swoimi celami, jak w najlepszych zawodach.

Naprawdę, każdy z twoich celów jest warty tego byś poświecięł mu życie?

Może pora coś wyrzucić?

Do tego by prowadzić zdyscyplinowane życie potrzebne są dwa rodzaje odwagi. Pierwsza to odwaga by robić to, co kochasz i to, co wydaje ci się ważne. To odwaga by powiedzieć tak.

Druga, to odwaga by przestać dążyć do tego, co nie jest ważne. To odwaga by powiedzieć nie. By zrezygnować, odpuścić sobie.

Przestać zabiegać o coś dlatego, że:

tak się robi,

inni tak robią,

inni tego od ciebie oczekują,

to cię ustawi na przyszłość,

to jest rozsądne,

ktoś o tym napisał …

Nie chodzi o żaden minimalizm. Chodzi o robienie miejsca.

Zdjęcia:Gerry BaldingMarS

51 komentarzy

  1. Świetne. Ostatnio czytam „Drogę rzadziej wędrowaną” Peck’a. W pewnym momencie autor wspomina o wszechobecnym kryzysie wieku średniego, poczym przytacza koncepcje 8 kryzysów Eriksona, a na końcu mówi, że osobiście zdaje mu się, że musi ich dużo więcej.

    Pozdrawiam!

  2. Zbyszku, zanim przeczytam, muszę się podzielić refleksją… czy Ty czytasz w moich myślach? Właśnie rano sobie to pytanie zadałam… 🙂 A teraz do lektury.

  3. Dwa ostanie wpisy są świetne, trafiają w swój czas (albo ja dojrzałem do ich zastosowania).
    Tak czy siak, wielkie dzięki

  4. Zbyszku bardzo Ci dziekuje za ten tekst. To niesamowite … musze przyznc ze lekko mnie oswieciles 😉 Chcesz tego czy nie jestes moim mistrzem. Dziekuje i serdecznie pozdrawiam!

  5. Właśnie idę zagospodarować swoją przestrzeń. Zapomniałam czegoś z pracy. Pójdę! Czeka mnie jakieś 7 km. Samochód gospodaruje przestrzenią bardzo szybko, a ja chcę lepiej:) Pozdrawiam.

  6. Pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy po przeczytaniu tego tekstu to: „nie pozwól, by rządziły Tobą rzeczy”; być może również: cele, wizje, czy co tam jeszcze, co narzuca nam się z zewnątrz.

  7. Wahałem się czy napisać komentarz, żeby nie stać się blogowym trolem, ale ponieważ widzę ze większość komentujących nie patrzy na twoje wpisy ani odrobinę krytycznie, postanowiłem wnieść trochę kontrowersji.

    Otóż uważam sztuczkę retoryczną „wyobraź sobie że zostało ci 10 lat życia, co przestał byś robić.” za bardzo niebezpieczną. dlaczego? bo z założenia zmienia perspektywę na nieadekwatną. odwraca twoje oczy od celów bardziej długoterminowych. Pytanie po co? Być może jednak warto realizować także cele długo terminowe? mam z nich zrezygnować, bo sobie wyobraziłem jakąś nieprawdziwą sytuację? zrezygnuje z nich jeśli będę wiedział ze taka sytuacja nastąpiła, w przeciwnym przypadku to nie ma sensu.

    inny temat- piszesz- „Czasem męczą mnie rozmowy z ludźmi pełnymi osiągnięć, wiedzy, doświadczeń i opinii. Wszystko widzieli, wszystko wiedzą, wszystkiego próbowali, wszędzie byli…Są tacy zagraceni. Tacy przewidywalni i utarci. Tacy głusi. Eksperci, którzy przestali widzieć świat i stracili świeżość.”

    Dokładnie takie miałem wrażenie czytając twój poprzedni wpis. Byłeś tam jak pełny kielich, którego nie można już napełnić nową wiedzą. Nie mogłeś uwierzyć że ktoś jest szczęśliwy , wyznając zupełnie inne wartości niż ty. oceniałeś, a wręcz wyrażałeś pogardę dla tych którzy kierują się innymi pobudkami, dla tych, którzy posiadają inna zawartość kielicha, kierują się inną mapą.

    Spójrz z szerszej perspektywy. ludzi są rożni. jedni będą szczęśliwi biegając za pociągiem, inni czekając na niego piętnaście minut przed przyjazdem. Jedni będą szczęśliwi odpuszczając sobie i redukując swoje cele, inni potrzebują adrenaliny, napięcia, wyzwań, działania.

    pozdrawiam.

    • Osobiście nie radzę żyć w poczucie nieskończoności. To bardzo rozkłada dyscyplinę. Kłania się stara zasada Parkinsona.

      Ludzie owszem są różni, ale gdyby w pewnych aspektach nie byli tacy sami żadna filozofia, religia czy psychologii nie miałby sensu. Ludzie nie są różni jeżeli chodzi o ich potrzebę sensu i wagi każdej chwili życia. Polecam ksiażkę Viktora E. Frankla „Człowiek w poszukiwaniu sensu”.

      Mogę też polecić Elisabeth Kübler-Ross. Pisze ona m.in. coś takiego:
      “It’s only when we truly know and understand that we have a limited time on earth – and that we have no way of knowing when our time is up, we will then begin to live each day to the fullest, as if it was the only one we had.”

      Moje niedokładne tłumacznie, jeżeli jest potrzebne:

      Tylko wtedy, gdy naprawdę wiemy i rozumiemy, że nasz czas na ziemi jest ograniczony – i że nie ma sposobu by dowiedzieć się kiedy nasz czas się skończy, zaczynamy żyć każdego dnia w pełni, tak jakby to było wszystko co mamy w życiu.

  8. czesc, przeczytalam jeszcze raz tekst Zbyszka, poruszyl mnie ponownie. nie dlatego, ze szukam Guru, ale dlatego, ze szukam odpowiedzi ( na siebie) i czesto jestem niezadowolona z jej braku …..po co?ja tu jestem?. chodzi oczywiscie o gleboki sens….czytam Twoj tekst i czuje, ze byc moze nie musze znac glebokiego sensu..ale raczej siebie bardziej w spokoju poznac.
    Arek Ty stajesz w obronie , jakis innych ludzi tutaj( mam takie wrazenie), napisz o sobie( piszesz raczej, co Cie sie nie podoba). jesli jestes kims, kto inaczej mysli, tez fajnie. Nie mam wrazeniea zeby ktokolwiek mogl pisaniem na blogu zmusic Cie do zmiany kierunku Twoich palnow..nie pod przymusem. Mnie jest czasem tez trudno zazkceptowac, to np. ze inni ludzie , moi bliscy maja inne przekonania niz, ja…ze czesto dopiero po czasie wyciagaja wnioski, a przeciez mozna bylo wczesniej. No coz, sama pewnie tez stapam czesto w przestrzeni subiektywnosci. odnalezienie odpowiedzi na pytanie czego chce albo czego nie chce, jest pierwszym krokiem, drugim jest dla mnie wlasnie wytrwale realizowanie tego, pomimo czarnej dziury, ktora zawsze gdzies tam czycha….( u mnie)…jak sobie poradze z ta dziura..jak w niej potrwam, a moze zroumiem dzieki niej troche wiecej z siebie, albo czy uda mi sie ja, moze za wczasu ominac,( bo juz wiem, ze czasem nie warto tam zagladac)….to sa na razie moje cele.Jesli to mi sie uda mam wiecej energii…bo mniej starcilam na czes z cieniem, albo opor.

    Przepraszam za brak polskich znakow, pisze z obcojezycznego kompa.

    pozdrawiam.dzis.iza

    • Dziekuję Izo! To bardzo cenne, co napisałaś. Dziękuję też za obronę 🙂
      To rzeczywiście ciekawe jak łatwo pisać i mówić o ogólnikach nie mówiąc o sobie i swoich problemach.

  9. Arek, bo my tu nie dla walki przychodzimy, tylko dla nauki, przeżuwając kontrowersje w środku, a nie wypluwając na wierzch, zmieniając siebie w środku, a nie usiłując zmienić kogoś/coś na zewnątrz. :))))

  10. Nie wiem czy Ty posiadasz „wartości”, czy raczej one posiadają Ciebie, skłaniałbym się raczej ku tej drugiej opcji i tyle z mojej strony w tym temacie.

  11. „Stop doing list” ma ogromną zaletę – robisz miejsce na nowe: nowe doświadczenia, nowych, wartościowych ludzi, których możesz spotkać, nowe rzeczy, których możesz się nauczyć.

    Kiedyś byłam zbieraczem (ok, jeszcze czasem ciągle trudno mi się rozstać z pewnymi rzeczami): gromadziłam książki, ciuchy, notatki, skrypty. Tyle, że przechowywanie tych wszystkich rzeczy powodowało, że nie było miejsca na nic nowego. Zatem zaczęłam pozbywać się tych wszystkich staroci, gromadzonych przez lata. Tym samym nagle zaczęłam znajdować nowe, ciekawe książki, które mogę przeczytać, nową wiedzę, którą mogę posiąść -> bo teraz jest miejsce, gdzie trzymać.

    Podobnie jest z rzeczami niematerialnymi w naszym życiu: niechciane znajomości, zajęcia, niezamknięte sprawy. Dlaczego nie sprzątamy w tym niematerialnym świecie, tak jak to robimy z rzeczami materialnymi? Przecież to działa na podobnej zasadzie: nie ma miejsca, to nic więcej się już nie zmieści. Wystarczy wziąć pod uwagę czas: skoro poświęcasz czas na pracę, która przynosi Ci tylko żal i frustrację, nie znajdziesz czasu na to, by poszukać zajęcia, które naprawdę przyniesie Ci satysfakcję i radość.

  12. Eeeeh…mam prawie 50 lat. Biegłam, biegłam, ścigałam się. Z rozpędu wpadałam nierzadko w poważne manowce. I tak to jest, gdy cele do których się biegnie są na zewnątrz nas. One po prostu się zmieniają. Raz ważne jest, by mieć „takich” znajomych”, mieć „taki” dom, czytać „takie” książki itp. itd. Innym razem należy „tam” bywać, „tam” jechać, „tak” spędzać weekend… Pędzi się pełną parą, a później siłą inercji. Natomiast cel jest w środku nas. Usłyszę go zawsze, gdy przestaję pędzić, albo z wielkim guzem leżę na poboczu tej autostrady pędzących owiec.

  13. Witajcie kochani 🙂 pisałam …. swoje refleksje po przeczytaniu tej strony i jeden naciśnięty klawisz skasował wszystko. Pozostało moje zaskoczenie jak wiele dowiedziałam się o sobie w trakcie pisania.Pozostało to w mej Duszy i sercu. A Wam macham z mojego peronu;)) Dostrzegłam w którą stronę jedzie mój pociąg. pozdrawiam:)))

  14. ….nie mogę się powstrzymać aby nie polecić książki „Radość życia i umierania w pokoju” Jego świętobliwości Dalajlamy. Szczęśliwej podróży i do miłego spotkania na rozdrożach :))

  15. Witaj! Cieszę się, że pojawiłeś się w ograniczonej dla mnie blogosferze.
    Uważam, że tekst jest za długi. Kilka fajnych momentów traci przez rozpisywanie się, dlaczego tak właśnie myślisz. Za dużo przykładów, tłumaczeń. Fajne sedno, ale rozmywa się.

  16. Zaglądałam na ten blog już jakiś czas temu. Nie pamietam kiedy, ale może z kilka miesięcy temu ,a może to było zaledwie miesiąc temu (mam ostatnio problem z czasem, za szybko goni;) chciałam wejść na blog aby przeczytać po raz setny tekst „Ubrudź sobie ręce w działaniu”,a dokładnie jeden z cytatów zaczynający się od słów „Machnij ręką na siebie. Zacznij działać teraz, gdy jesteś neurotyczny, niedoskonały, wiecznie zwlekający, leniwy, niezdrowy czy też jakiejkolwiek innej niecelnej etykiety w odniesieniu do siebie używasz….”

    Stał się on dla mnie codziennie powtarzaną mantrą i jakież było moje zdzieiwnie kiedy blog nie chciał się otworzyć, a na ekranie wyświetliła się informacja mniej więcej o takim przesłaniu s”Zacznij po prostu żyć, a nie siedzisz przed komputerem i życie Ci ucieka sprzed nosa”.
    Ale moje wieksze zdziwienie nastąpiło potem. Kiedy zastosowałam się do tych słów.
    Zaczęłam szukać pracy. O dziwo, zaczęłam mieć więcej czasu. Zawsze odmawiałam sobie przyjemności, bo przecież obowiązki, obowiązki i jeszcze raz obowiązki, a ja miałam wciąż za malo czasu. Zaeczalm sobie organizowac prace.Rozdzielać rzeczy ważne, od mało ważnych. Uczę się nie zwlekac i odkładać rzeczy, ktore wywołują u mnie strach , ze nie podołam( ten cytat tez wiele zdziałał w tym przypadku) .
    Przełamuje swoje lęki,a raczej staram się je akceptować i osowajać. Pozwoliłam swojmu ciału i umysłowi na niepokój i na odczuwanie strachu. Pozwoliłam sobie na niedoskonałość.
    Ale trzymam to wszystko w ryzach i działam. ( lęk tli w moim ciele, ale coraz rzadziej w moim umysle Zauważam tylko jego fizyczne objawy)
    Dlatego też ostatnio wpisując w Google słowo samodyscyplina natrafiłam znowu na Pana blog, z jednej strony ucieszona, że znowu będę mogla czytać Pana teksty, a z drugiej strony z lekką obawą , ze pochłoną one część mojego czasu internetowego 😉 ( a doskonale wiemy, ze zaczyna się od kliknięcia a potem potrafimy kilka godzin spędzać czas przeglądając to coraz kolejne strony internetowe 😉 Ale jeśli chodzi o czytanie Pana artykułów na pewno nie jest to marnowanie czasu:) Pana blog jest skarbnicą bardzo cennych rad. Co ważne nie są one przekazywane w pompatyczny sposób, ale mnie osobiście ujmują swoją prostotą przekazu.

    serdecznie pozdrawiam
    p.s przepraszam za moje rozpisanie się:)

    • Martyś, tak jak rzekł Michał, rozpisuj się, rozpisuj… Pomagasz swoimi słowami… Zwierzę się tylko, że również moją mantrą było i jest „machnij na siebie ręką”, działaj pomimo…

  17. Samodyscyplina to pamiętanie, czego tak naprawdę chcesz. Wyznacz sobie jasne i realne cele, a działanie i utrzymanie tego działania przyjdzie Ci łatwiej.
    Ciągle się motywuj, przypominaj swojemu umysłowi, czego pragniesz. Próbuj nowego życia.

  18. hmmm jestem w takim kryzysie od mniej wiecej 9 miesiecy,
    i odnalazlam mase pustki, a propos to szukalam spokoju,
    wydaje sie mi jednak ze przesadzilam z stop doing list, nic sie teraz dla mnie nie liczy
    nie ma scian, nie ma gliny jest tylko pustka
    nie mialam nigdy mistrza, jednak uwielbiam wszystkich filozofow glownie za samo bycie filozofem, to cu cos wzielamze soba to tam…
    a poniewaz nigdy nie mialam okazji wymiany mysli nad czym ubolewam to teraz skorzystam z okazji
    musze powiedziec ten artykol jest niezmiernie ciekawy
    mam pytanie
    co jesli odrzucajac caly smietnik doswiadczen, jesli w ktora nie spojrze strone widze ten sam widok, w zadnym kierunku nie ma nic szczegolnego co bylo by tym elementem wyrozniajacym przy wyborze drogi
    zgubilam sie
    myslalam ze potrzebuje czasu ze mysli same poprowadza mnie do jakis wnioskow i ze znajde nastena sciezke
    aktualnie czuje ze zyje obok rzeczywistosci
    i dostrzegam cala mase pustki
    i fakt jest taki ze nicosc zawiera w sobie moc spokoju
    jednak niezmierni bym chciala poczuc w ktorym kierunku mam isc
    czy to tez ma zwiazek z dyscyplina
    wiem ze marnuje czas, tylko ze nie majac niczego co mnie pociagnie nie moge sie zdecydowac na cos tylko dlatego ze tu gdzie stoje nie jest mojesce?
    prawda
    ?

  19. Ja miałem / mam podobnie i wtedy zmuszam się żeby iść po prostu do przodu, myślę sobie, że gorszym od złego wyboru jest tylko brak wyboru.

    Pozdrawiam!.

  20. Katarzyno, udziel siebie innym. To zawsze wypełnia pustkę. O tym cały czas Autor pisze i do tego zachęca. Jeśli nie masz wewnętrznie motywacji do działania, skup się na działaniu dla dobra innych, by zapomnieć o swoim bólu.

  21. Co o tym myślisz ? myślę dużo!

    Życie zdyscyplinowane?
    Wstałam o 5.30. Wyszłam z psem, później posprzątałam, zrobiłam pranie, poczytałam Vetulaniego ( neurobiologia uzależnień) o 8.30 pojechałam pobiegać. Dzisiaj 12 kółek a 400 m, medytacja. Obiad, sen i praca. Wszystko co zaplanowałam zrobiłam? Nie, ale 80%. Wystarczy. Dobry dzień.

    Mam zasadę robienia wszystkiego inaczej niż 99% społeczeństwa.Pranie w niedzielę. Ludzie śpią ja biegam. Inni oglądają taniec z gwiazdami, ja czytam. Siedzą przy stole, ja spaceruję. Narzekają, ja się cieszę życiem.To mój osobisty azymut.

  22. Witam serdecznie,

    Zbyszku bardzo interesujący wpis. myślę, że po przeczytaniu, każdego „rozwojowca” łapie chwila zadumy. Nie mniej jeśli mogę delikatnie polemizować (mimo mojego młodego wieku), to chciałbym dowiedzieć się, jakie jest twoje zdanie na temat: czy na wszystkie aspekty życia należałby patrzeć w horyzoncie czasowym maks. 10 lat życia?
    Podałeś kilka przykładów, ale zakładając, że odrzucimy myślenie długookresowe, a w nim: „niezależność” finansową, zabezpieczenie na starość i np. paczkę przyjaciół, to czy nie obudzimy się w wieku lat 65 bez znajomych, bez pieniędzy i z emeryturą zapomogową? Zastanawiałem się co zrobię z moim „wolnym czasem” pod koniec życia (nie zakładam życia 10 lat) i mam na to kilka pomysłów, pytanie pojawiło się czy: a) to co dostanę od NASZEGO państwa mi wystarcz – mam 22 lata, więc pewnie przy 65 r.ż. ZUS-u może nie być. b) jakie mam inne możliwości, żeby spokojnie zrealizować to co sobie wymarzyłem. Teraz już nie zaprzątam sobie tymi sprawami głowy, ponieważ odkładam z automatu niedużą sumę x, która nie powoduje finansowych rewolucji, a w długiej perspektywie będzie dobrym zabezpieczeniem.
    Z wysportowanym ciałem… w zdrowym ciele zdrowy duch – mówi się. Mogę założyć, że chcę żyć chwilą, uwielbiam lody, wiec codziennie będę wpychał w siebie 1L…, ale przez takie działania, moje życie, a co za tym idzie – czas tutaj na ziemi może znacząco się skrócić. Zdrowo żyjąc możesz żyć dłużej i dłużej cieszyć się pełnią tego życia…
    Może to dziwne, ale już od jakiegoś czasu nie zabiegam o to, że ktoś coś tak robi, albo mi każe, chcę iść swoim życiem, w którym będę realizował swoje pasje, nawet jeśli czasem oznacza to płynięcie pod prąd… „Wybierz sobie zawód, który lubisz, a całe życie nie będziesz musiał pracować.” – to jedno z moich mott.

    Pozdrawiam Cię gorąco,
    Łukasz H.

  23. Tylko gorzej jeśli w niczym nie jest się dobrym, kiedy natura poskąpiła talentów lub są mierne na tle innych osób :]. Kiedy przychodzą takie czasy kiedy nic człowieka nie interesuje – na dłuższą metę skazany jest wiec na robienie w życiu akurat tego czego nie lubi. Przeczytałam na raz 3 wpisy pewnie wyciągnęłam z nich 50% tego co inni czytający. Mimo to poruszane są ciekawe kwestie :>

  24. Warto bylo przeczytac ciekawy tekst i wszystkie „podpiete” do niego wpisy, zeby na koncu strony znalezc napisane drobnym drukiem …..

    „Idź naprzód. Zabierz się za rzeczy, jakich chcesz dokonać.
    Czegoś ci brakuje? Bądź najlepszą niedoskonałą osobą, jaką możesz być” :)….

    dziekuje

    p.s przepraszam za brak polskich znakow

  25. Kurde, rafiłem na ten tekst jakby w morde strzelił 🙂 od kilku dni chodzi za mną, że chyba robię coś nie tak, że za dużo biorę sobie na głowę rzeczy, które są „strasznie ważne” i potrzebne, ale w rzeczywistości nic nie wnoszą. Robię to bo tak trzeba, bo to konieczne i w rzeczywistości brak mi sił, na to czego chcę.
    Pozdrawiam

  26. To ciekawe z tym odrzucaniem, wszędzie się słyszy o tym, żeby „dodawać”, a nikt nie mówi o odejmowaniu. No może z wyjątkiem Eckhartów i Innych 🙂

  27. Bardzo ciekawy tekst, lecz mam wrażenie, że złapałeś migawkę ze swojego życia. Teraz prawie trzy lata później podpisałbyś się pod swoim artykułem – obydwiema rękami ?. Wrażenie pustki wiąże się z odwiecznym pytaniem po co to wszystko ?, po co żyjemy ?. Brak odpowiedzi zmusza nas do wyrzucenia gratów i pozostają tylko puste ściany i uczucie strachu, lecz co dalej ?. Obserwując siebie, swoje przekonania widzę ich ciągłą zmianę na podstawie gromadzonych doświadczeń i przemyśleń by w końcu stać się nudnym i przewidywalnym człowiekiem jakim mnie widzą Ci którzy są „wcześniej” na drodze rozwoju. I których ja widzę w osobach wyprzedzających mnie znacznie. Czy robić pustą przestrzeń wyrzucając graty ze swego życia ?. Ja w swym życiu tych „gratów” miałem bez liku i były okresy, że nie miałem ich wcale. Ich ilość była zależna od mojej energii, pasji, celów i poglądów na życie. Teraz staram się żyć tu i teraz chcę doświadczać życia w pełni. Widzę siebie innych i otaczający mnie świat sprawy dobre i złe. Każdy uśmiech, słowo, ruch liści na wietrze. Wszystko to chcę widzieć i czuć. Regularnie przeglądam moje cele, czy są aktualne i zgodne ze mną. Na dziś to wystarczy. Co będzie jutro ?, czego się nauczę ?, co zrozumiem ?. To mną pokieruje ze świadomością bycia zgodnym z samym sobą. I w tym poczuciu chcę odejść jak przyjdzie pora.

  28. Pomału dochodzę do wniosku że mieć więcej to nie znaczy lepiej.Mam dużo rzeczy, i te rzeczy mną rządzą a nie ja nimi.Pomalutku odstawiłem samochód i jeżdżę rowerem, da się?oczywiście że się da i człowiek lepiej się czuje.
    Komputer/internet też pochłania mega dużo czasu, zamiast siedzieć na śmiesznych obrazkach albo fb właśnie czytam o religii i rozwoju osobistym i najlepsze jest to że widzę rezultaty.Wieloma rzeczami się nie przejmuję i robię plan natomiast teraz też zacznę robić plan czego nie chcę w życiu, dzięki za tekst mega mądry, drukuję przyklejam i czytam w chwilach słabości 🙂 Blog też dodałem do ulubionych.

Skomentuj kubaAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *