Prokrastynacja i inteligencja

Są osoby, które nie mają większych problemów ze zwlekaniem czy odkładaniem spraw na później: to osoby o małej inteligencji, wyobraźni i kreatywności.

Do tego by chronicznie zwlekać niezbędny jest sprawny intelekt. Inaczej trudno jest wygenerować wszystkie te racjonalizacje, samooszustwa, legendy, pseudo-argumenty…

Prymityw ma zbyt mało inteligencji by zafałszować rzeczywistość i zbyt mało pomysłów, by się na coś rozpraszać. Na to wszystko stać dopiero osobę inteligentną, twórczą i kreatywną. Być może dlatego prokrastynacja szerzy się niemal wykładniczo. Jesteśmy coraz bardziej inteligentni, coraz sprawniejsi w żonglowaniu ideami, obrazami i faktami. Być może dlatego na prokrastynację cierpi ogromna część doktorantów, profesorów, naukowców, wynalazców i artystów oraz niewielka część sklepikarzy, akwizytorów, zamiataczy ulic i zawziętych polityków.

Trochę to mała pociecha, ale jednak. Jeżeli odwlekasz – to znak, że jesteś inteligentny i twórczy. Niekoniecznie powinieneś zazdrościć temu, który idzie jak burza, bez żadnych wątpliwości, wahań i przystanków. Być może to jednak ty masz więcej niż on. Być może to jednak ty jesteś bardziej obdarzony (mimo tych wszystkich opóźnień i porażek).

Zamiast słuchać prostackich rad (typu: rusz dupę i po prostu to zrób!) odzyskaj swoją inteligencję.

Yamamoto Tsunetomo, ukrył wśród listowia taką myśl (Hagakure w tłumaczeniu Marka Mydela):

Osoby obdarzone inteligencją posługują się nią, by tworzyć rzeczy zarówno prawdziwe jak i fałszywe, a potem wykorzystując logiczne rozumowanie usiłują przekonać innych do swoich spraw [ja bym dodał: innych i siebie]. Oto szkoda, jaką może wyrządzić inteligencja. Wszystko, czym się zajmujesz, musi opierać się na prawdzie, inaczej dzieła twych rąk nie przetrwają.

Jeżeli możesz wykorzystać swoją inteligencję do tego by siebie samego oszukać, możesz ją wykorzystać i do tego by skonfrontować się z rzeczywistością i odkryć prawdę.

Jeżeli wykorzystujesz inteligencję do tego by fabrykować swoje oszustwa, możesz ją wykorzystać i do tego by je przejrzeć.

Jeżeli umiesz wykorzystywać swoją twórczość i przebiegłość by bez końca znajdować inne rzeczy do zrobienia, możesz ją wykorzystać i do tego by, mimo nowych pomysłów, trzymać się kurczowo tego, co najważniejsze.

Jeżeli jesteś dość twórczy, inteligentny, obdarzony wyobraźnią by notorycznie odwlekać, jesteś dość twórczy by choć raz na jakiś czas odkryć co naprawdę warto zrobić i jak na nowo rozpocząć swoje przedsięwzięcie.

31 komentarzy

  1. Sam na sobie widzę, że tak faktycznie jest. Lepiej tego ująć się nie dało. Teraz zabieram się za dalszą lekturę „Jak przestać się martwić”…

  2. Cieszę się Zbyszku iż zacząłeś ponownie publikować.
    Wierzę , że każdy z nas po przeczytaniu tego tekstu powie sobie,[…] tak znam wiele powodów aby i mimo tego będę wybierał rzeczy ważne nawet jak zacznę wątpić w swój wybór

  3. Cieszę się z nowego tekstu!
    Mam jednak pytanie, czy drugie zdanie artykułu to prowokacja? „To osoby o małej inteligencji, wyobraźni i kreatywności” – wstawione tuż przed zdaniem o ludziach, którzy odwlekają, raczej zaprzecza dalszej treści. Jak przeczytałam to zdanie, od razu pomyślałam o koleżance – piekielnie inteligentnej – która bez przerwy odwleka różne rzeczy. I pomyślałam (tylko po tym drugim zdaniu) – „ale by się wkurzyła, gdyby przeczytała, że odwlekają tylko prymitywy”. 🙂

    • Dziękuję za komentarz, zmieniłem „.” na „:” – myślę, że teraz intencja tego zadania będzie jaśniejsza. Chodziło mi o to, że „to osoby o małej inteligencji, wyobraźni i kreatywności” są tymi, które NIE mają problemów.

      W prokrastynacji właśnie to mnie fascynuje, że wymaga ona wielu skomplikowanych umiejętności poznawczych. Odwlekając ćwiczymy się w nich. Czasem nawet stajemy się dzięki temu coraz bardziej kreatywni. Sztuka oczywiście polega na tym by „przestawić zwrotnicę” – użyć to, co mamy, do czegoś innego niż do tej pory. Nad tym pracuję trochę – obłożyłem się wynikami badan i książkami na ten temat. Wiele dobrych technik można tam znaleźć. Na pewno – jak pokazują także badania – nie sprawdza się „brutalna” interwencja – krzyczenie na siebie i grzęźniecie w poczuciu winy – jakie sprzedaja nam srodzy rodzice, babcie, wujkowie i różnego rodzaju trenerzy, blogerzy i spamerzy. Co w zamian – po pierwsze umiejętność spojrzenia na siebie z innej perspektywy. Nie na zasadzie wmawiania sobie czy afirmacji, ale trafniejszego zrozumienia sytuacji.

  4. Aaa rozumiem. To polega na tym, że kiedyś wzięto prokrastynatora i kazano mu pozamiatać mieszkanie to on wymyślił odkurzacz. To przypomina mi trochę Ferdynanda Kiepskiego.

    • Jest to nawet możliwe. Choć obawiam się, że prokrastynator, gdyby tylko wpadł na pomysł „odkurzacza”, zabrał by się do opracowywania warunków realizacji wynalazku, ale zamiast zabrać się za to, zabrałby się za przeglądanie podręcznika fizyki (wiadomo, trzeba się przygotować), ale zanim, by przeczytał jedną stronę, musiałby skleić naderwaną stronę, ale zanim by zaczął ją sklejać……

  5. Mam problem z tym, że wiele ważnych rzeczy odkładam na później, wykonując przy tym „czynności pozorne”, choć lepiej pracuję pod lekką presją niż z poczuciem nadmiaru czasu. Oczywiście potem w pośpiechu nadrabiając obowiązki lub po prostu wykonując nagromadzone zaszłości, klnę siebie i swój brak zorganizowania, choć – już po lekturze Twoich tekstów! – wiem, że wartościowe jest choćby to, że przecież nie leżałam do góry brzuchem (choć czemu nie, czasem sobie poleżę), tylko robiłam inne rzeczy ale mniej ważne i bardziej zbędne z punktu widzenia nadchodzącej chwili sądu.
    Brzmi mi też w głowie głos Wielkiego Krytyka – mojej mamy – który opierniczała mnie z góry na dół za niewykonane natychmiast polecenia i wcale mi nie jest fajnie.
    Bardzo bym chciała nauczyć się nie tylko kierować tę energię z odwlekania wykonania na wykonanie rzeczy do zrobienia, ale też strasznie chciałabym przełamać schemat, w jaki mnie traktowano w domu (narzekanie na mnie, Wielka Krytyka), a który obecnie (nieświadomie) stosuję nad swoim dzieckiem. Świadomość to pierwszy krok do zmiany, jeszcze potrzebuję jasnych wskazówek.

    • Bardzo dziękuję Agato za komentarze. Doskonale to opisałaś. Tak, wskazówki są niezbędne. Nie odpowiem tutaj, bo to za duży temat, ale zaraz zabiera się do przygotowania zestawu wskazówek. Dowiesz się, gdy je skończę. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  6. To ja może poruszę kwestie, która nie jest tak sctricte związana z tematyką powyższego artykułu, ale myślę, że jest w pewnym stopniu obszarem, który może poprawić nasze działanie.
    W dużym stopniu myślałam, ze moje odkładanie rzeczy na później to właśnie prokratsynacja. Dzisiaj jednak widzę u siebie inne symptomy wynajdywania przeszkód: „nie to nie ma sensu, nie mam odpowiedniego programu”, „nie to nie ma sensu, nie mamy odpiwedniego arkusza” itd.
    Włączyło mi sie mega narzekanie plus brak wychodzenia z pomysłami jakby zaradzić problemem/przeciwnościom. Jednym słowem brak mi proaktywności. Te moje narzekanie jest tak widoczne i tak zawładnęło moją osobą, że zastanawiam sie czy ja to ja. Nie lubię siebie takiej. Taka postawa człowieka udziela się innym osobom w zespole i na odwrót. Do tej pory uważałam się za osobę energiczną, z pomysłami, wchodzącą innymi drzwiami, jeśli zamykano przede mną pierwsze, a nawet wchodziłam przysłowiowym oknem. A od kilku tygodni z wielkim bólem staram się zaobserwować u mnie jakiekolwiek przejawy prokatywnosci.
    Juz jestem na tyle zmęczona i jednak świadoma, ze inni moi przełożeni obserwują mój stan buntownika (?) typu ” to nie ma sensu, bo..”, że jestem sfrustrowana moim postępowaniem. Postanowiłam dzisiaj, ze będę cieszyć się chociaż z drobnych przejawów mojej prokatywności i doceniać sie za małe inicjatywy. Myślę, ze nabrałam troche nawyków otoczenia w którym pracuje i osób, które są zazwyczaj nastawione na wszystko „na nie”. Coraz więcej ludzi to taki typ pyskaczy, awanturników. Obym i ja się takim nie stała. Trochę nie na temat mój post, ale jakoś tak w dużym stopniu prokratsynacja w dużym stopniu kojarzy mi się z reaktywnością.

    • Jak najbardziej na temat. Zacznijmy od tyłu:

      Myślę, ze nabrałam trochę nawyków otoczenia w którym pracuje i osób, które są zazwyczaj nastawione na wszystko „na nie”. Coraz więcej ludzi to taki typ pyskaczy, awanturników. Obym i ja się takim nie stała.”

      Nieprawda. To, że widzisz wokół siebie takich ludzi to dowód, że taka się stałaś. Widzimy najwięcej takich osób, jakimi jesteśmy. Złodziej widzi najwięcej złodziei. Alkoholik, najwięcej alkoholików itd. Gdy jakaś nasza cecha nas drażni i jej nie akceptujemy, zaczynamy ją widzieć wszędzie wokół. Przyjmij może, że już, w jakimś stopniu, tak się stałaś. Czy to jednak tragedia? Czy to, co teraz czujesz jest tylko złe?
      Zaraz do tego wrócimy, ale jeszcze jedno:

      Postanowiłam dzisiaj, ze będę cieszyć się chociaż z drobnych przejawów mojej prokatywności i doceniać sie za małe inicjatywy.” Szczerze życzę powodzenie, ale wydaje mi się, że to niewiele da. Czy już tego wcześniej nie próbowałaś? Nie zachęcałaś się do tego by bardziej się starać?

      Do tej pory uważałam się za osobę energiczną, z pomysłami, wchodzącą innymi drzwiami, jeśli zamykano przede mną pierwsze, a nawet wchodziłam przysłowiowym oknem. ” Czyli uważałaś się za idealny wzorzec człowiek. Jak pisał Jung, każde światło ma cień. Psychika to góry i doliny, spierające się przeciwieństwa. Po prostu twoje wahadło jest po ciemnej stornie. Normalne.

      widzę u siebie inne symptomy wynajdywania przeszkód: „nie to nie ma sensu, nie mam odpowiedniego programu”, „nie to nie ma sensu, nie mamy odpiwedniego arkusza” itd.

      A może rezczywiście „coś nie ma sensu”, może za tym „to nie ma sensu” coś większego dojrzało i domaga się zmiany (kierunku, reguł, wartości, ludzi)? Nie wiem, tylko podsuwam pytania. Czasem tracimy zapał, gdy zaczynamy przeczuwać coś większego, ważniejszego.

      Prokrastynacja to wewnętrzną walka, siłowanie się z oporem. To, o czym piszesz tak właśnie wygląda (takie mam w każdym razie wrażenie).
      Aha, za mało wiem o tobie i twojej syuacji, byś mogła traktować te słowa jak poradę. Sama sobie musisz doradzić 🙂

      Pozdrawiam serdecznie.

  7. Uśmiałam się czytając ten wpis. Wiem, że, jak człowiek ciągle odkłada zrobienie czegoś, to nie czuje się z tym najlepiej. Ale żeby poprawiać sobie samopoczucie tłumaczeniem tego inteligencją, a ludzi, którzy tego nie robią, obrażać określeniem „prymityw”? Można odkładać robienie czegoś i usprawiedliwiać to z różnych powodów, np. ze zmęczenia czy zwykłego lenistwa, albo, jak w przypadku osoby w poprzednim komentarzu, „bo wszyscy tak robią i się to udziela”. Pewnie, co człowiek, to inny powód. Poza tym ludzie nie mają tak, że zawsze wszystko odkładają, jedno robią, do innego nie mogą się zabrać itp. Odkładają i usprawiedliwiają to różni ludzie, nie tylko tzw. inteligentni i twórczy! I obrażanie tych „mniej inteligentnych” to po prostu obrażanie.

    • Olu kochana,
      Można odkładać robienie czegoś i usprawiedliwiać to z różnych powodów, np. ze zmęczenia czy zwykłego lenistwa, albo, jak w przypadku osoby w poprzednim komentarzu, „bo wszyscy tak robią i się to udziela

      Prokrastynacja nie ma nic wspólnego z unikaniem zmęczenia (bo męczy znacznie bardziej) ani z lenistwem (bo robi się wtedy dwa razy więcej” ani z normami społecznymi (bo one wymagają zazwyczaj przeciwnych zachowań).

      Osobiście uważam się za osobę raczej średnio inteligentną (z tendencją zniżkową w miarę wieku). Ale znam wiele osób naprawdę twórczych i inteligentnych – bez żadnego jak piszesz „tzw.” – to ludzie naprawdę brilliant. I wiesz, ból polega na tym, że oni naprawdę okradają świat. Ja, jak nie napiszę paru tekstów, najwyżej parę osób będzie miało mniej powodów do śmiechu. Oni, jak nie zrobią tego co zamierzają, zubożą świat. Oni mają naprawdę więcej do dania i więcej do zwlekania niż inni. Poza tym, chyba nie wydaje Ci się, że mowa wewnętrzna osoby odwlekającej napisanie doktoratu jest jest podobna do mowy wewnętrznej kogoś, kto odwleka z pozamiataniem podwórza?

      Aha, jeszcze jedno. Sugerujesz, że poprawiam sobie swoje samopoczucie. Zapewne to projekcja, ale nie jest to ważne. Nie poprawiłem sobie nastroju (zupełnie inne rzeczy poprawiają mi samopoczucie – jak np. napisanie czegoś dobrego czy sprzedanie szkolenia). Bardzo chciałbym jednak poprawić nastrój, tym, którzy walczą ze swoim wewnętrznym upierdliwcem, mówiącym „Jesteś do dupy, bo się opieprzasz” lub „Jesteś durniem, bo niczego nie umiesz doprowadzić do końca”> To nieprawda, że jesteś do dupy. Jesteś cenny. Jesteś wielki, bo oznaki tego, że jesteś wielki to:
      * wątpliwości czy do czegoś się nadajesz
      * zwlekanie i odkładanie na później
      * męczenie się z wewnętrznym oporem
      * miotanie się
      Możesz się z tego uśmiać. Trudno. Ale może spróbujesz popatrzeć na to, czego nie widać, na schowane z tyłu pragnienie pełni życia, wrażliwość i bogactwo wewnętrzne.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

  8. „Nieprawda. To, że widzisz wokół siebie takich ludzi to dowód, że taka się stałaś. Widzimy najwięcej takich osób, jakimi jesteśmy. Złodziej widzi najwięcej złodziei. Alkoholik, najwięcej alkoholików itd. Gdy jakaś nasza cecha nas drażni i jej nie akceptujemy, zaczynamy ją widzieć wszędzie wokół. Przyjmij może, że już, w jakimś stopniu, tak się stałaś. Czy to jednak tragedia? Czy to, co teraz czujesz jest tylko złe?”

    Nie, tragedią to nie jest. Czy złe? Też bym tego nie oceniła jako coś złego. Jestem też w wstanie stanąć obok siebie, popatrzeć na mnie z boku i przyznać Ci racje. Tak, mam już te zachowania i jestem jednym z tych pyskaczy. Ale to nic fajnego. Kłóci się to z moimi zasadami i wartościami. Jeśli to tylko cień naszego światła to w porządku. Teraz mimowolnie mój organizm walczy i buntuje się, aby ten cień nie już całością mnie. Jestem wściekła jednym słowem 😉 ( bo może pamiętam siebie jeszcze sprzed tego okresu). Ale wychodzę z założenia, że musiały nastąpić jakieś przyczyny bycia tym pyskaczem. Przebywanie w środowisku takich ludzi jest zbyt prostym wytłumaczeniem/przyczyną.

    „A może rzeczywiście „coś nie ma sensu”, może za tym „to nie ma sensu” coś większego dojrzało i domaga się zmiany (kierunku, reguł, wartości, ludzi)? Nie wiem, tylko podsuwam pytania. Czasem tracimy zapał, gdy zaczynamy przeczuwać coś większego, ważniejszego.”

    Może to rzeczywiście bunt i próba przebicia się czegoś dojrzalszego.
    Fajnie gdyby to nie powodowało u mnie frustracji,ale coś konstruktywnego. Chyba po prostu sobie paradoksalnie odpuszczę i pozwolę, żeby się to naturalnie urodziło.
    Dotychczasowe schematy działania były bezpieczne. Nagle coś kliknęło, ze „moze cos nie ma senu bo…” Czy zawsze takie 'obudzenie” i świadomość bezsensowności niektórych spraw musi aż tak bolec?;) Racja, może to nie jest zwykłe narzekanie (tak jak to odbieram u siebie), ale rzeczywiście poczucie czegos wyższego/ważniejszego.

    Tak jakoś ostatnio mam tendencje do opowiadania sobie samej na pytania i parafrazowania czyiś wypowiedzi wplatając dla siebie autorady – „a moze postąpie tak”. Hmm:)

  9. Zbyszku,
    a co sądzisz o osobach, które mają bardzo dużo pracy i nie mają czasu na odkładanie na ostatnią chwilę ? Są twórczy, potrafią kombinować między ilością pracy a upierdliwym zleceniodawcą – dezorganizatorem i do tego starają się być dokładni. Dokładni, nie nadgorliwi, tylko dlatego, że to się opłaca i przynosi wymierne efekty na każdym następnym etapie. Kiedy wykonywana praca w efekcie staje się pasją, ale wiele dróg prowadzących do pełnego efektu, niekoniecznie. I kiedy, mimo ogromnej presji otoczenia pozostaje się przy własnym sposobie postępowania i zdolnym się jest do wszystkich możliwych legalnych, ale niekoniecznie jawnych, często opartych na nieszczerości i manipulacji prób „postawienia na swoim” ?
    Pozdrawiam

  10. Coś w tym jest. Studiuje zaocznie i pracuję i widzę to po sobie. Sam się sobie dziwie, bo potrafię odwlekać naukę na każde niemal kolokwium, znajdując sobie najróżniejsze wymówki, w konsekwencji zaległości nasilają się w zastraszającym tempie. A najlepsze w tym wszystkim jest to że postawiony pod ścianą, musząc poprawiać niemal wszystkie przedmioty jakoś potrafię wszystko zaliczyć. Nie wiem jakim cudem jestem już na trzecim roku balansując w ten sposób. Pamiętam sytuację sprzed roku, kiedy nie potrafiłem się zebrać w sobie z nauką na JEDNO kolokwium, ale potem potrafiłem nauczyć się na SZEŚĆ i poprawić je w jeden dzień!
    Mógłbym przecież uczyć się na każde od razu, i zdawać je bez mniejszych problemów, niestety wygląda to jak wygląda. Co semestr konsekwentnie mówię sobie że teraz będzie inaczej i co semestr robię to samo.

  11. „To, że widzisz wokół siebie takich ludzi to dowód, że taka się stałaś. Widzimy najwięcej takich osób, jakimi jesteśmy. ”

    Gdybym była ofiarą mobbingu i w każdej następnej pracy wśród współpracowników doszukiwałabym się potencjalnych agresorów, to doszukiwałabym się w nich własnej agresji czy agresji znanej mi z doświadczenia?

    Niestety, raz życie uczy, a nieraz rzycie óczy 😉

  12. Olu… ludzie różnią się znacznie inteligencją, mądrością, twórczością itd. Nie umniejsza to człowieczeństwa, bo ktoś kto jest tępy pod jakimś względem jest lepszy w czymś innym. Każdy ma swoje ograniczenia i ja sam mogę przyznać że pod wieloma względami jestem tępy. Gdy przychodzi się zmierzyć z sytuacją w której moje ograniczenie się ujawnia, mam głupia minę i nie jest mi wesoło, ale to fakt. Ten artykuł został skierowany do ludzi którzy mają ogromny potencjał, ale jeszcze nie umieją go wykorzystać i dodatkowo obwiniają się o to że nie znajdują się w zwykłych sprawach. Tacy ludzie byli i będą. Chyba temu nie zaprzeczasz? Czy nie nazwiesz dobrego malarza, rzeźbiarza albo pisarza bardziej twórczym od siebie? Masz przed sobą komputer. O jego działaniu od początku do końca mamy pojęcie tylko teoretyczne. To genialni ludzie zrobili go cegiełka po cegiełce na przestrzeni lat, ogarniając całość lub większość, stopniowo ulepszając i wymyślając nowe rzeczy, odkrywając nowe technologie, pisząc nowe języki programowania. Ich sposób myślenia był inny niż budowlańca, kucharza, sprzedawcy… Mieli plany, wizje, żyli w swoim świecie. Nie potrafili się dostosować i „po ludzku” robić tego co reszta, pracować i zdążać na czas… często nie potrafili się dogadać z innymi ludźmi, błądzili myślami nie wiadomo gdzie.
    Myślę że teraz już wiesz gdzie błądziły myśli tych ludzi. Masz przed sobą komputer, możesz rozmawiać z ludźmi z całego świata. Możesz zadzwonić przez telefon zamiast pisać list. Nie masz na podłodze polepy glinianej, nie gryzą Cię pchły. Nie umrzesz na przeziębienie czy zapalenie płuc, bo mamy leki. Nie musisz iść do studni po wodę i nosić ją w wiadrach po to żeby się umyć. Gdy cię coś boli bierzesz środek przeciwbólowy zamiast cierpieć. Można tak wymieniać długo. Zazdroszczę tym ludziom którzy idą do prostej, nudnej pracy na 8 godzin i wystarcza im to do życia. Wracają do domu i są szczęśliwi. O większości tych, którzy naprawdę chcą zmienić coś na lepsze nie usłyszy nikt. Nie doceni ich nikt, bo większości z nich nic się nie uda. I nie mówię o tym że nie doceni ich świat, nie chodzi o medale i nagrody nobla.

  13. Nie zgadzam się z tezą, że prokrastynacja dotyka tylko ludzi inteligentnych. Sprzątaczka, która ma skłonność do prokrastynacji nie będzie miała z tym problemu, bo jest wpasowana w sztywną strukturę w postaci precyzyjnej godziny rozpoczęcia i zakończenia pracy. Ma określone precyzyjne zadania i ma zwierzchnika, który pilnuje, by ta sztywna struktura czasu i zadań nie została naruszona. Skłonności do prokrastynacji mogą objawić się w jej domu w postaci niepozmywanych garnków sprzed tygodnia, ale nie będzie uznane to za problem, a raczej za cechę charakteru.

    Prokrastynacja staje się problemem, gdy nie umiemy znaleźć dla siebie odpowiedniego otoczenia, które pasuje do naszych możliwości. Niewiele osób ma w sobie tyle samodyscypliny, by całkowicie bez zewnętrznej struktury osiągnąć zamierzone cele.
    Ostatnio rozmawiałem z właścicielem firmy projektowej, który powiedział mi, że najmądrzejszą rzeczą, jaką zrobił było wynajęcie biura i zatrudnienie pracowników. Pracując w domu nie umiał zmobilizować się do pracy. Zbudował strukturę w postaci wymogu codziennego pojawiania się w biurze na określoną godzinę, w postaci pracowników, którzy oczekiwali pewnych zachowań z jego strony (punktualność, dotrzymywanie obietnic etc.). I ta struktura okazała się wystarczająca, by poradzić sobie ze skłonnościami do prokrastynacji.

    Jeżeli zauważasz w sobie, że masz pewne ograniczenia, słabości to poszukaj takiego otoczenia, czyli takiej struktury, w której efekty twojej pracy będą dla ciebie satysfakcjonujące. Wielu ludzi zainteresowanych samorozwojem uporczywie próbuje poprawić siebie, a wystarczy dopasować do swoich możliwości otoczenie.

    Pamiętam, kiedyś rozmawiałem z pewną księgową na temat pracy zdalnej. Rozwodziłem się nad potrzebną do tego samodyscypliną, sposobami poradzenia sobie z prokrastynacją, a ona skwitowała to jednym zdaniem: „Ja nie mogłabym pracować w domu, bo nie umiałabym zmusić się do pracy.”
    I tyle. Ona bez zbędnego paplania o psychologii wiedziała co na nią działa.

  14. Znajdź sobie artystę który tworzy coś nowego w zatłoczonej firmie. Mówię o tworzeniu „z duszy” a nie artystycznym rzemieślnictwie czy „układaniu klocków”. Poza tym ktoś kogo to dotyka w stopniu o jakim mówimy (tak sądzę bo z definicji to patologiczne ciągłe odkładanie czegoś na później – i uwaga – zwłaszcza gdy nie spodziewają się szybkich efektów) nie będzie sprzątaczką czy woźnym. To po prostu niemożliwe bo umysł tego nie wytrzyma, chyba że wspomniana praca będzie stwarzała warunki do robienia czegoś jeszcze.
    Twoja myśl o dostosowaniu otoczenia bardzo słuszna, atmosfera pracy w pracy sprawia że chce się pracować. Ale jeśli nie robimy tego co powinniśmy i sami tego nie robimy niezależnie od otoczenia i warunków to to tylko odroczenie. Takie czasowe posługiwanie się energią innych 🙂 „Znajdowanie sobie warunków” też może być metodą na nie robienie czegoś.

    • Postawiłeś tezę, że jeżeli robimy to co powinniśmy to poradzimy sobie bez zewnętrzenej struktury. Nie zgadzam się z tą tezą. Nie każdy rodzi się z full pakietem umiejętności. Są ludzie obdarzeni talentem do np. projektowania, ale są roztrzepani, niekonsekwentni i bez zewnętrznej struktury zmarnują swój talent. To nie jest „posługiwanie się energią innych” , to raczej umiejętność wykorzywania swoich atutuów i znalezienie remedium na braki. Błędem jest uporczywe naprawianie siebie. Być może to co sobie wymarzyłem jest możliwe do osiągnięcia, ale trzeba przemyśleć czy jestem w stanie osiągnąć to samodzielnie.

      Spółki w biznesie czesto powstają właśnie dlatego, że ludzie uzupełniają swoje braki. Biznesmen z talentem do pozyskiwania klientów i nawiązywania kontaktów wchodzi w spółkę z zamkniętym w sobie utalentowanym twórcą. Taki twórca samodzielnie do końca życia będzie zaliczał same biznesowe klęski.

  15. Mam z tym nie mały problem. Wiele spraw odkładałem do późniejszej realizacji, które nie zawsze związane były brakiem gotówki, lecz tylko brakiem chęci. Kończyło się zwykle na gadaniu i obiecywaniu sobie, że kiedyś się za to wezmę. To (kiedyś) czasami trwało dosyć długo. Mocno postanowiłem to zmienić.

  16. Fajny artykuł. Niedawno odkryłem ze moje zachowanie to tzw prokrastynacja. Jestem studentem 5 roku i nie przypominam sobie abym kiedykolwiek wszystko zaliczył w terminie, jednak o tyle dobrze ze będąc na 5 roku studiuje 5 lat a nie 8 ;). Moje zwlekanie przejawia się oczywiście nie tylko na uczelni ale jest wszechobecne. Chciałbym wreszcie „przestawić zwrotnice” ale nie za bardzo wiem jak. Panie Zbyszku czy mógłby Pan polecić mi jakieś ciekawe książki z metodami zwalczania prokrastynacji.
    Z góry dziękuje.

  17. Została tu powiedziana prawda – osoby, które nie odwlekają rzeczy na później i nie zwlekają z wykonywaniem własnych obowiązków wykazują się zazwyczaj mniejszą inteligencja. Są prostolinijne – stwierdzenie to sprawdza się w rzeczywistości. Nic, tylko pogratulować tak ciekawego i mającego swoje odbicie w rzeczywistości wpisu.

  18. taaa… idąc tym tokiem myślenia można by dojść do wniosków, że człowiek prawy, uczciwy, szlachetny to „prymityw, bo ma zbyt mało inteligencji by zafałszować rzeczywistość”, a kłamca, złodziej i seryjny morderca (?!) to ludzie inteligentni, twórczy i kreatywni…

    Trochę więcej powagi i odpowiedzialności.
    Ten post to przyzwolenie na… lenistwo? Coś z serii: „nie ważne, że ważysz 150 kg, jesteś piękny/a, zaakceptuj siebie, po co ci zdrowe żywienie i sport, jesteś piękny/a, uwierz w siebie!”?
    Po co nam wysiłek, po co się przemęczać… przecież można sobie to fajnie wszystko „przetłumaczyć”.

    Pozdrawiam.

Skomentuj MateuszAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *