Sztuka prostego dziękowania

Sztuka prostego dziękowania
Zdjęcie: http://www.flickr.com/photos/stuckincustoms/ / CC BY-NC-SA 2.0

W naszym życiu zazwyczaj umyka nam to, co znane. Najgorzej widzimy, to co przed naszym nosem. (William Barrett)

A czapeczka?!

Babcia pilnuje wnuka bawiącego się na plaży. Nagle wielka fala uderza o brzeg i porywa wnuka. Babcia pada na kolana, podnosi ręce do nieba i modli się:

– Boże miłosierny, Ty jesteś wielki i potężny, wyratuj go!

Po chwili morze wyrzuca chłopca na brzeg. Dziecko jest całe i zdrowe. Babcia patrzy na chłopca, opiera ręce o biodra, spogląda z oburzeniem w górę i mówi:

– A czapeczka?! Miał na głowie czapeczkę!

Często jesteśmy podobni do tej Babci. Gdy napięcie opada, zapominamy o wszystkim, nawet jeżeli przed chwilą czuliśmy się o krok od tragedii. Zamiast dziękować, skupiamy się na kolejnych zadaniach i kolejnych celach, choćby nawet dotyczyły drobiazgów. Przecież człowiek nie ma czasu na to by bawić się w dziękczynienia!

Czym jest wdzięczność?

Gregg Krech pisze:

Żyć wdzięcznością to otworzyć oczy na niezliczone sposoby na której jesteśmy wspierani przez świat wokół nas

Praktykowanie wdzięczności, to przede wszystkim sztuka patrzenia. Być wdzięcznym, to umieć dostrzec, sposób w jaki świat i inni ludzie są dla nas źródłem bezinteresownego dobra.

Przebudzenie wdzięczności

Czasem zdarza się coś, co budzi w nas wdzięczność. Nagle do nas dociera, że zupełnie bez swojej zasługi dostaliśmy wiele rzeczy. Czasem, jakieś przeżycie sprawia, że czujemy się wdzięczni za coś najważniejszego – nasze życie.

Kilkanaście lat temu przeszedłem operację serca. Wykonywał ją zespół lekarzy z Krakowskiej Akademii Medycznej. Gdyby nie operacja, nie żyłbym od jakichś dziesięciu lat. Żyję nie tylko dzięki nim, ale także wszystkim ludziom, którzy tam pracowali: pielęgniarkom, osobom technicznym, kierowcom.

Ścigali mnie telegraficznie, gdy się nie pojawiłem na badaniach, przyjęli mnie do szpitala, mimo, że zabrakł jakichś papierów, a przede wszystkim, zanim operacja się w ogóle zaczęła, doskonalili się i ciężko pracowali przez wiele lat, by jak najlepiej pomóc ludziom, takim jak ja.

Jak mógłbym nie czuć się w takiej sytuacji wdzięczny?

Pamiętam, jak kilkanaście dni po operacji poszedłem po raz pierwszy na spacer do parku obok szpitala. Na drzewach były zalążki liści. W cieniu resztki brudnego śniegu. Czuć było pierwsze powiewy wiosennego wiatru. Słychać było ptaki podniecone zbliżającą się wiosną. Dostałem to wszystko całkowicie bez mojej zasługi. Każdy mój oddech był darem. I mimo, że chodziłem powoli jak stuletni staruszek, byłem szczęśliwy.

Od tego czasu minęło ponad piętnaście lat. Szybko przestałem czuć, że dostałem coś cudownego za darmo. Zacząłem czuć, że należy mi się nie tylko życie, ale coś więcej. Że powinienem dostać coś lepszego, wygodniejszego, wspanialszego. I przestałem się czuć szczęśliwy. Zacząłem skupiać się na tym, czego mi brakuje i czego nie dostaję. Na tym, że nie zawsze jestem doceniany i szanowany, że nie mam tylu pieniędzy ile bym chciał, że nie stać mnie na to by wyjechać na długie wakacje…

Słowem, zacząłem wykłócać się o czapeczkę.

Mimo wielkich korzyści jakie niesie ze sobą wdzięczność, wolałbym nie powtarzać tamtego doświadczenia. Skąd w takim razie wziąć wdzięczność? W jaki sposób zrobić ją czymś trwałym?

Wyrażając ją.

Wyrazy wdzięczności? Czy mowa o tym, co wsuwa się lekarzowi dyskretnie do kieszeni? A może mowa o tym standardowym bukiecie kwiatów, jaki dostaje pod koniec roku nauczycielka? A może o tej nagrodzie jubileuszowej przyznawanej raz na jakiś czas przez hojnego prezesa? Nie. To nie są wyrazy wdzięczności.

Pokorne przyjmowanie

Japończycy przed każdym posiłkiem łączą ręce jak do modlitwy i mówią itadakimasu. Wielu z nich robi to mechanicznie, ale znaczenie tego zwrotu jest głębokie. Nie oznacza on, mimo, że czasem tak się go tłumaczy – zabierajmy się za jedzenie czy smacznego. Dosłownie oznacza to pokornie przyjmuję lub przyjmuję od kogoś, kto stoi wyżej ode mnie.

Japończyk powie swoje itadakimasu, także wtedy, gdy zapłacił za swój posiłek czy sam go przyrządził. Tym, co tak pokornie przyjmuje jest życie (ryby, zwierzęcia czy rośliny) oraz wysiłek innych ludzi (ktoś musiał uprawiać, hodować, łowić, transportować i przygotowywać). Dziękowanie jest właśnie takim pokornym przyjęciem. Jest oddaniem pokłonu, temu co, pozwala mi żyć. Jest uświadomieniem sobie tego, że żyję na łasce świata i innych ludzi.

Kwiaty, czekoladki i przeróżne podarunki mogą towarzyszyć naszej wdzięczności. Ale nie są one jej wyrazem. Co w takim razie jest? Jak można wyrazić naszą wdzięczność?

Proste, niewyszukane dziękowanie

Wyrazem wdzięczności jest dziękowanie. Proste, niewyszukane, zwyczajne. Takie, którego celem nie jest związanie drugiej strony, zmuszenie jej do podporządkowania się naszym potrzebom czy wzmocnienie więzów społecznych między nami.

Najprostszą formą wyrażania wdzięczności jest pełny szacunku pokłon. Pema Cziedrym pisze:

Uczniom tradycji zen zaleca się składanie pokłonów innym ludziom, a także zwyczajnym przedmiotom, by wyrazić w ten sposób szacunek. Uczy się ich, by poświęcali uwagę miotłom, sedesom, roślinom, wyrażając wdzięczność wszystkiemu, co się pojawia w ich życiu.

Prawdziwy wyraz wdzięczności to nie prezenty, pieniądze, przysługi czy kwiaty. Wyrazem wdzięczności jest pełne uwagi i szacunku pochylenie się.

Jeżeli chcesz uczyć się wdzięczności, zacznij od dziękowania temu, co nie może ci się odwdzięczyć. Jest tyle rzeczy, które mogę objąć swoją wdzięczną uwagą. Moje buty, jestem wam wdzięczny, za to, że mogłem dziś wygodne spacerować, mimo zimnego deszczu. Mój niebieski, poprzecierany fotelu, jestem ci wdzięczny, że od ponad dziesięciu lat pomagasz mi pisać i podtrzymujesz mój kręgosłup. Biuro, w którym siedzę, jestem ci wdzięczny, że mogę spokojnie i w ciszy spędzać godziny.

Dlaczego by nie pokłonić się przed swoimi oczyma, które pozwalają mi widzieć, to co piszę? Tak jak Czesław Miłosz:

Chwytliwe moje oczy, dużoście widziały,
Krajów i miast, wysp i oceanów.
Razem witaliśmy ogromne wschody słońca,
Kiedy szeroki oddech przyzywał do biegu
Po ścieżkach, na których podsychała rosa.
Teraz coście widziały, schowane jest we mnie.

Jest tyle rzeczy, którym warto dziękować.

Są też i ludzie. Im szczególnie warto dziękować. Nikt z nas nie mógłby żyć, gdyby nie inni. To nie my sami wynaleźliśmy pismo, to nie my nauczyliśmy się budować domy, to nie my skonstruowaliśmy samochody, ani nie my zbudowaliśmy internet. Każdy nasz dzień, każde działanie jest przepełnione tym, co dostaliśmy od innych – tym, którzy żyli kiedyś i żyją teraz. Ktoś, kto „sam sobie wszystko zawdzięcza”, bardzo ogranicza swoje pole widzenia. W zasadzie jest ślepy jak kret.

Wyrazem wdzięczności jest dziękowanie. Wiele osób stara się by ich podziękowania były wyszukane, przepiękne i zapierające dech w piersiach. Bukiet z pięćdziesięciu róż, złote kolczyki z brylantami, puszyste misie, wielkie serca z czerwonego pluszu, czekoladki o nazwie merci, złote kokardy i specjalny papier do pakowania. Moje podziękowania muszą być wyjątkowe, tak jak ja jestem wyjątkowy. OK. Nie ma w tym nic złego.

Jednak znacznie ważniejsze jest codzienne, niewyszukane i szczere dziękuję, połączone z uważnym spojrzeniem i uśmiechem.

Słowo dziękuję za czas, jaki ci ktoś poświęcił, uśmiech do osoby, która siedzi obok ciebie, słowo dziękuję za pozmywane talerze, przytulenie dziecka, które przyniosło laurkę,…

Gdy ktoś szuka wyszukanych form dziękowania, często zapomina o tych prostych, zwyczajnych, które nic nie kosztują, ale są najbliżej wdzięczności.

Jeżeli jesteś pewien, że dziękujesz na co dzień w prosty i autentyczny sposób, możesz od czasu do czasu zrobić coś ekstra. Ale jeżeli twoje dziękowanie, to jedynie kwiaty na urodziny, dzień kobiet i święta Bożego Narodzenia, spróbuj nauczyć się czegoś jeszcze.

Propozycje ćwiczeń

Wybierz przynajmniej jedno z tych ćwiczeń. A może wypróbujesz kilka?

Pokłony. Przez najbliższy tydzień, każdego dnia wybierz trzy rzeczy, na które nie zwracałeś uwagi. Każdego dnia inne. Nie staraj się wyszukiwać czegoś specjalnego. Weź po prostu to, co masz pod ręką. Komputer, skarpetki, zegarek, kubek, ołówek, itp. Zatrzymaj się na chwilę i zastanów się co dobrego te rzeczy wnoszą do twojego życia. Na co ci pozwoliły i pozwalają. Jak je wzbogaciły i w jaki sposób uczyniły pełniejszym? Gdy to zrobisz, złóż im prosty ukłon. Jeżeli kłanianie się martwej naturze, wydaje ci się śmieszne, bałwochwalcze, czy nieodpowiednie, nie rób tego. Wystarczy, że pomyślisz o tym, co dobrego te rzeczy wniosły.

Proste dziękowanie. Przez najbliższe trzy dni staraj się przyłapywać ludzi na wnoszeniu dobra do twojego życia. Rozglądaj się uważnie za wszystkim co od nich dostajesz. Ludzie dają ci wiele rzeczy mimo, że często nawet sobie tego nie uświadamiają. Gdy tylko to dostrzeżesz, jak najszybciej powiedz im o tym.

Powiedz im za co jesteś wdzięczny (to ważne by było to konkretne). Np.:

  • Dziękuję ci za rozmowę. Dobrze się czułem przez ten czas.
  • Dziękuję ci, że powiedziałeś mi co myślisz, to mi pozwoli dopracować ten tekst.
  • Dziękuję, że pozmywałeś naczynia. Dzięki temu nie muszę się śpieszyć.

Relacje. Wybierz jakąś osobę. To może być ktoś z rodziny, przyjaciel, znajomy czy mentor. Znajdź kilkanaście minut i dokładnie przyjrzyj się waszej relacji. Prześledź ją rok po roku (jeżeli jest krótsza miesiąc po miesiącu). Spisz wszystko, co od tej osoby dostałeś. W jaki sposób twoje życie stało się pełniejsze czy bardziej cenne dzięki tej osobie? Co ta osoba wniosła do twojego życia?

List wdzięczności. Wybierz kogoś, kto jest obecny w twoim życiu, komu jesteś wdzięczny, ale w zasadzie nigdy mu nie podziękowałeś. Usiądź i napisz do niej osoby list, w którym wyrazisz jej wdzięczność.

Umów się z nią osobą i przeczytaj jej ten list (lub naucz się go na pamięć i powiedz go jej).

Być może na początku będziesz się czuć nieco niezręcznie, ale to szybko przejdzie. Dziękowanie ludziom jest czymś naturalnym.

Wysłane podziękowania. Jeżeli tego jeszcze nie robisz, wprowadź nawyk dziękowania ludziom za spotkania czy poświęcony ci czas. Gdy spotkasz się z kimś, jakiś czas po spotkaniu (np. następnego dnia, lub nawet kilka godzin później) podziękuj mu. Możesz to zrobić w formie listu, maila, SMS-a czy telefonu do tej osoby. Postaraj się by to stało się twoim nawykiem.


Gregg Krech, Naikan: Gratitude, Grace, and the Japanese Art of Self-Reflection (Berkeley, California: Stone Bridge Press, 2002), 58

25 komentarzy

  1. Dziękuję Zbyszku za ten wdzięczny tekst:-) Nie mam raczej problemów z wyrażaniem wdzięczności, choć czasem o tym zapominam, szczególnie wobec tych najbliższych – pewnie dlatego, że nam się wydaje, że uwaga, pomoc, wsparcie w trudnych chwilach jest tak naturalne w takich relacjach…Pojawiło mi się pytanie, jak przeczytałam ten tekst. Spotykałam się kiedyś z pewną osobą, którą traktowałam jak bliską mi osobę, pojawiła się w moim życiu w trudnym momencie i wniosła swoje towarzystwo, miłe towarzystwo. Dziękowałam jej niejednokrotnie za spotkanie, bo jechała nie raz do mnie z daleka – takie krótkie, miłe, niezobowiązujące dziękuje na koniec spotkania. Dziekowałam za telefon, kiedy oddzwaniała, przepraszałam, jak nawalałam z czasem i nie mogłam ja oddzwonić…Ale zauważyłam, że ta osoba nie dziękowała w ogóle za spotkanie, za telefon, za odwiedziny, za prezent na gwiazdkę (a tak długo go wybierałam)..Czasem się tylko uśmiechała, i nic więcej. I w tym uśmiechu była taka jakaś pobłażliwość dla mojego „dziekuję”, a było ono szczere, zapewniam, z serca.
    A teraz pytanie: czy uważacie, że mamy prawo oczekiwać od Innych „dziękuję”, „przepraszam”? Czy jeśli czujemy, że dajemy bezinteresownie, ale jesteśmy źli, iż w zamian nie ma żadnego uznania (dziękuję), to wciąż jest to bezinteresowność? Czy jeśli kontynuujemy dawanie, bo „jesteśmy bezinteresowni”, ale pojawia się myśl, po co, skoro nikt nie widzi naszych wysiłków, starań…to jest to
    „dobre” dawanie?

  2. Na początek Zbyszku dziękuję za przypomnienie o „dziękuję”, które wydaje się tak oczywiste, tak często przez nas używane, ale gdy próbowałem sobie przypomnieć komu w ostatnich kilku dniach podziękowałem, hmmm to już nie było takie jasne i oczywiste.
    Romana ciekawe Twoje spostrzeżenie. Nie zastanawiałem się nad tym tak jak Ty to robisz, ale również mam doświadczenia z osobą, którą od czasu do czasu obdarowuję różnymi rzeczami materialnymi i niematerialnymi, dobrym słowem. Od niej jedynie uśmiech i czasami bardzo rzadko dziękuję, suche, bez emocji. Zawsze z mojej strony wychodzi inicjatywa podarunku, rozmowy, itp..Staram sobie zawsze wytłumaczyć, że robię to bezinteresownie, że niczego w zamian nie oczekuję, ale jednak jak się zastanowię chciałbym i miło byłoby dowiedzieć się że to co zrobiłem faktycznie się podobało i sprawiło radość. Tak jak sobie teraz myślę, to jednak oczekuję czegoś w zamian, czyli nie jest to tak do końca działanie bezinteresowne. Gdybym nie czuł się źle, gdybym nic zupełnie nie oczekiwał, to wtedy można by to nazwać bezinteresownym działaniem. Z drugiej strony gdy ta osoba obdarowana nagle w bardzo wylewny sposób podziękowałaby za podarek, a potem znowu wróciła do tego jak dziękowała wcześniej, to myślę, że mimo najszczerszych intencji pojawiłaby się wątpliwość co się stało, że już tak fajnie nie dziękuje mi. Pewnie mnie mniej lubi, bo coś musiałem zrobić źle, albo podarek już nie był tak dobry jak poprzedni. Znowu więc bezinteresowność zmieniłaby się w interesowność. Działa tutaj też chyba reguła społecznej wzajemności, ktoś ci coś dał oczekujesz czegoś w zamian. Coś komuś dałaś, oczekujesz, bo jest ustalone w społeczeństwie, że ta osoba powinna to odwzajemnić i spodziewamy się, że będzie to co najmniej to samo, a liczymy tak naprawdę na więcej. Trudno więc moim skromnym zdaniem działać tylko i wyłącznie bezinteresownie.
    Dużo też zależy od naszej własnej interpretacji, jak do tego podchodzimy i jak się z tym czujemy. Jeśli zaakceptujemy uśmiech tej osoby, i skromne dziękuję, a jak pisze Zbyszek to naprawdę wiele, myślę warto dalej obdarowywać i wierzyć w to, że drugiej osobie sprawia to odrobinę radości, uśmiechu i przyjemności, chociaż nie potrafi tego okazać tak ja byśmy oczekiwali.

  3. Można spróbować też z takim ćwiczeniem: wybierzcie osobę, która Was zawiodła, i której nie możecie wybaczyć. Aby spróbować uzdrowić tą zranioną w Was część, poszukajcie w myślach, co mimo bólu, zawdzięczacie tej osobie, co było dobre, miłe, sprawiło Wam przyjemność, pomogło w trudnych chwilach. To mogą być błahostki, ale mi zrobiła się nawet długa lista tych drobnostek:-)))
    Pomaga nabrać świadomości, że od tej osoby spotykały nas też dobre rzeczy, pomaga uporać się z rozczarowaniem

  4. Ja też znam takich ludzi, którym słowo „dziękuję” nie przechodzi przez gardło, tylko mówią „spoko”, albo na moją propozycję „zrobić ci herbaty?” odpowiadają „zrób mi”. Wpienia mnie to strasznie i czasem dopowiadam grzecznie „a może tak słowo „dziękuję”?”.
    Niemniej widzę, że optyka tego tekstu jest skierowaniem uwagi na zewnątrz, a nie do wewnątrz.To jest tekst o wyrażaniu własnej wdzięczności, a nie przyjmowaniu wyrazów wdzięczności.
    To jest chyba celem Autora, wskazanie, by zmienić swoją perspektywę. Dziękując długopisowi za pomoc w przelaniu myśli na papier, nie oczekujemy od niego „proszę” ani żadnych wyrazów. On nam usłużył swą naturą (swoim talentem), choć mógł się popsuć (jak to ze złośliwością martwej natury bywa).
    Podobnie rezygnując (co nie jest łatwe) z oczekiwań wobec drugiego człowieka, uwalniamy się od ciężaru rozczarowania. Im głębsza relacja międzyludzka, tym to trudniejsze, ale w tym właśnie okazuje się wolność człowieka do bycia sobą i pozwoleniu innym, by wyrażali siebie tak, jak umieją.
    Ja osobiście pozwalam sobie na uczucia żalu czy rozczarowania, gdy robię komuś coś dobrego a nie otrzymuję w zamian nawet „dziękuję”. Ale nie skupiam się na żalu, wtedy on mija a ja po prostu idę dalej, zapominając o tym co za mną. Myślę, że byłabym niewolnikiem złych emocji i człowieka, który te emocje u mnie wzbudza, gdybym zatrzymała się na rozżaleniu.
    Drogi Autorze – podoba mi się to pierwsze „źródełko”! Dziękuję za tekst! (i pochylam głowę).

  5. Dziękuję za komentarze 🙂 Tak Agato, taka była moja intencja, by skupić się na wyrażaniu, a nie dawaniu.

    Ale twoje pytanie Romano jest bardzo ciekawe. Jak radzić sobie z zawiedzionym oczekiwaniem wdzięczności? Czy w ogóle oczekiwać wdzięczności od innych?

    Bardzo cenne są także Marku twoje uwagi o bezintersowności.

    Dużo kiedyś o tym wszystkim myślałem. Postaram się napisać coś na ten temat w następnym tekście. Serdecznie pozdrawiam.

  6. Kiedy dalej myślę o tym, co napisałam w komentarzach i nawiązując do efektów ćwiczenia, o którym wspomniałam – wyzwala się we mnie myśl o pokorze, o której Zbyszku wiele pisałeś. W naszych niby błahych gestach, wiele oczekiwań, planów, zamierzeń. Mniej samej celebracji gestu, zanurzenia się w „tu i teraz”, koncentracji na teraźniejszości, pełni chwili. Wykonujemy gest, dar, czynimy coś dla kogoś – ale nie jesteśmy często skupieni na samym „akcie”. Nasze myśli i intencje zmierzają do efektu – co tym osiągnę, jak zostanie to odebrane, czy spodobam się przez to itp.. Może zbyt rzadko powstaje pytanie, czy wystarczająco pomogę tym danej osobie, czy sprawię jej (nie tylko sobie) przyjemność.
    Może starajmy dawać tylko wtedy, kiedy wyważymy, że dając tworzymy coś dobrego dla świata przez ten gest. A jeśli robimy inaczej, to nie mówmy że dajemy, tylko „handlujemy” czy „negocjujemy”, lub „wymieniamy się”??
    O pokorze wspomniałam na początku dlatego, iż tak często chcemy więcej, lepiej – to co pisałeś Zbyszku o „czapeczce”.
    Może już sam fakt, że mamy możliwość dawania jest samym w sobie podziękowaniem dla nas od losu – przecież to tak dużo, poczuć że robimy coś bezinteresownego, co może pomóc innym w budowaniu ich szczęścia.
    Ale mam dzisiaj przemyślenia:-) Zwykle jestem strasznie wymagająco nastawiona do życia, i często uważam, że wszystko mi się należy.

  7. Cenny artykuł, nawiązuje w pewnym sensie do zasad „Sekretu”, wdzięczność nastraja nas wewnętrznie na pozytywne wibracje.
    Twoje artykuły stały się inspiracją i tematem wielu ciekawych rozmów z moim doradcą/psychologiem. Masz charyzmę w tym co piszesz. DZIĘKUJĘ 😉

  8. Dziękuję za dzień, że się zaczął, a nie musiałby… A jednak jest…Hmm…Niebo szarobure, już od 4.30 obudzona…, pada, a ja podejmuję wyzwanie, cokolwiek to znaczy…

  9. Temat zdaje się, jest niewyczerpany. Codziennie w moim działaniu napotykam własną próżność. Tak trudno odczepić się od siebie. W pierwszym momencie, wydaje mi się, że komuś pomagam. Ale niebawem łapię się na tym, że „negocjuję”, „wymieniam” tylko, nie daję z serca. Cieszę się, że mogę to przynajmniej złapać. To wbrew pozorom nie jest takie łatwe, być „tu i teraz”. Moje myśli już biegną do tego, co za chwilę się stanie, jaka będę usatysfakcjonowana, jak ktoś mi podziękuje. Wcale nie myślę o tym, czy to załatwi dobrze jego problem.
    Dziękuję Zbyszku za ten artykuł, bardzo istone jest czy dajemy z serca czy z głowy.

  10. Chyba wiem, o czym konkretnie piszesz, Romano, :), ale gdybyś nie była uważna i skoncentrowana na czyimś problemie, nie dawałabyś tak celnych rad. Ja ci dziękuję :):):) Tak w ogóle, mam ten sam problem 🙂 Ciepło pozdrawiam.

  11. Dzięki, Alicjo! Podbudowałaś mnie :-), chociaż uważam, że za często moja „pomoc” chce budować moje ego. Chcę, żeby szło w inny kanał – moja pomoc ma pomagać innym, a ja mam być tylko przekaźnikiem, nie głównym aktorem, który pozbiera laury. I po to robi coś – aby smakować się sukcesem. Sukces, to efekt poboczny dobrej, szczerej, rzetelnej pracy z pasją. Sam się pojawia, jak szczęście, uśmiech itp.

  12. Romano, nadmierna samoanaliza sprawia, że wpadamy w pułapkę egocentryzmu, inaczej…: punkt wyjścia często mam dobry, rzeczywiście spontanicznie chcę komuś pomóc, nie myślę wtedy o sobie, działam odruchowo, ale gdy potem zacznę analizować, brać pod lupę swoje gesty, nie dowierzać, podejrzewać i domniemywać, i gdy już dostatecznie poobdzieram je pieczołowicie ze wszystkich zawoalowań, zostaje mi … EGO, największa z iluzji…
    Dobrze jest pozwolić myślom swobodnie płynąć, bez oceniania i ciągłego wywracania ich na lewą stronę…

  13. Zgadzam się, nadmierna samoanaliza to pułapka, wiem o tym – a ciągle powtarzam to samo. Bez końca poddaję się samoocenie.
    Dziękuję, Alicjo 🙂

  14. To sobie pogadałyśmy, Romano,”kompletnieniesamoanalizującsię”, hahaha… A Zbyszek właśnie bezradnie załamał ręce w braku poczucia pozytywnych efektów szkolenia. Czy ktoś obiecywał, że będzie łatwo? 🙂

  15. Zbyszku 🙂 Kiedy czytałam Twój wpis, uderzyło mnie, że w podobnym czasie myśleliśmy na podobny temat, choć w nieco inny sposób. To prawda, że mamy bardzo wiele: możliwość istnienia to ogromny dar, kwiaty kwitną dla nas, drzewa szumią przyjemnie – tak jak napisałeś: „Dostałem to wszystko całkowicie bez mojej zasługi.” Nazbyt często doceniamy to, co mamy, kiedy nagle zaczyna tego brakować lub „posiadanie” jest zagrożone. Podziękowanie to piękny rytuał, pozwala sobie uświadomić, ile „niezasłużonego” dobra nas spotyka w życiu. 🙂

Skomentuj Zbyszek RyżakAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *