Istnieje źródło młodości: to twój umysł, twoje zdolności, kreatywność jaką wnosisz do swojego życia i życia ludzi, których kochasz. Sophia Loren
Prawdziwych miejsc nie znajduje się na mapie. Herman Melville
Juan Ponce de León po raz pierwszy zobaczył Karaiby z pokładu jednego ze statków wchodzących w skład drugiej wyprawy Kolumba. Miał dwadzieścia kilka lat, był przystojny, silny i przedsiębiorczy. Powoli piął się w zaszczytach. Podbił i został gubernatorem wyspy zwanej przez Indian Boriquen. Zmienił jej nazwę na San Juan de Puerto Rico (z czasem nazwa została skrócona do Puerto Rico).
Życie było piękne. Siła i zaszczyty. Bogactwa Nowego Świata. Ciepłe i pachnące podzwrotnikowe noce, rozkosznie tańczące Indianki.
Ale nic nie trwa wiecznie. Traci władzę. Intryganci pozbawiają go gubernatorstwa. Piękny młodzieniec o regularnych rysach zmienia się w łysego, starego człowieka o sterczącym nosie i siwej brodzie. Coraz mniej sił by jak do tej pory bezwzględnie walczyć z Indianami, coraz mniej sił by swawolić w ciepłe noce z Indiankami.
Ciągle jest jednak uparty i przedsiębiorczy. I jak prawie wszyscy Hiszpanie odkrywający Nowy Świat jest marzycielem. Znów chce być młodym człowiekiem. Chce wrócić do czasów podbojów, miłości i tryumfów.
Ktoś mu mówi, że gdzieś tutaj w Nowym Świecie, na nie odkrytej jeszcze wyspie Bimini jest Źródło Wiecznej Młodości. Każdemu, kto się w nim wykąpie wraca młodość i siła. O Źródle mówią legendy Indian. Relacje można znaleźć także w Europejskich manuskryptach. Jak zapewnia księga cudów Azji:
Ja Prester Juan de Mandeville, widziałem to źródło i po trzykroć piłem z niego, a odkąd się napiłem czuję się zdrów i silny, albowiem ci co zeń piją, są wiecznie młodzi.
Są nawet ilustracje: na tle wiosennego pejzażu, sadzawka, na jej środku piękna fontanna. Z jednej strony wchodzą przygarbieni, pomarszczeni starcy, z drugiej wychodzą piękni, młodzi i powabni.
Czy to możliwe, że poważny doświadczony człowiek, rycerz, gubernator, szlachcic mógł uwierzyć w istnienie Źródła Wiecznej Młodości?
W tych czasach, szczególnie na Karaibach, mity traktowane są na równi z rzeczywistością. Ci, którzy wierzą tylko w to, czego mogą dotknąć, zostali w domu, w Europie. Nie odważyliby się wsiąść z Kolumbem na statek i popłynąć poza granice znanego im świata. Przebić się przez otaczającą zewsząd zasłonę horyzontu.
A gdy człowiek wygląda poza zasłonę, jego oczy są jeszcze niepewne i nie potrafią odróżnić złudzeń od rzeczywistości. Relacje pierwszych odkrywców nowego świata pełne są opisów fantastycznych zjawisk, przedstawianych jako najprawdziwsze obserwacje. Są opowieści o ludziach, którzy mają strusie łapy zamiast nóg, o gigantach, karłach, amazonkach, złotej krainie Eldorado (gdzie kacyk zawsze obsypany jest złotem, tak, że jego skóra odbija słońce jak lustro), o rybach wielkich jak delfiny, które śpiewają tak pięknie, że żeglarze usypiają na dźwięk ich głosu. Skoro to wszystko ktoś widział i opisał, skoro za horyzontem można było znaleźć tak wiele, dlaczego ma nie istnieć Źródło Wiecznej Młodości?
W 1513 roku, Ponce de León wypływa na poszukiwania we wskazanym przez Indian kierunku. Po niecałym miesiącu, widzi nieznany do tej pory ląd. Jest niedziela palmowa, po hiszpańsku Pascua Florida. Ląd dostaje nazwę Floryda.
Hiszpanie wchodzą na brzeg i zaczynają poszukiwania. Jak napisze jakieś czas później Hernando D’Escalante Fontaneda:
Tak zapaleni byli w swych poszukiwaniach, że nie przebyli ani przez rzekę, ani strumień ani jezioro ani nawet bagno, bez wykąpania się w nim. I nawet po dzień dzisiejszy nie ustali w swych poszukiwaniach, bez jakiegokolwiek jednak sukcesu. Ludzie, którzy potrafili stawić czoła niebezpieczeństwom morza, stali się ofiarami swojej wiary … sam kąpałem się w bardzo wielu rzekach, ale nigdy nie znalazłem właściwej.
Kilkanaście miesięcy później, gdy nie udaje się odnaleźć źródła, Ponce de León wraca do Puerto Rico.
Jednak po kilku latach (w 1521) organizuje kolejną wyprawę Zabiera ze sobą dwa statki i dwustu ludzi i wypływa w stronę Florydy. Tym razem, po wylądowaniu Hiszpanie są atakowani przez Indian. Strzała z zatrutym grotem trafia Juana w nogę. Wycofuje się i odpływa na Kubę, gdzie wkrótce umiera od rany.
Porażka? A może nie. Być może Ponce de León jednak odnalazł to, czego szukał? Może tym, co mu było potrzebne były same poszukiwania?
Juan Ponce de León nie potrafił zrozumieć że duchy, zjawy, potwory i źródła wiecznej młodości są projekcją naszych nieświadomych treści. Mamy je w sobie i to nasza psychika je stwarza patrząc na świat pod takim kątem, że wydaje się nam, że naprawdę istnieją Nie ma duchów, są tylko nasze własne lęki, które widzimy na zewnątrz siebie. Tak samo nie ma żadnej geograficznej Fontanny Młodości. Źródło Młodości nie leży gdzieś na Florydzie ani na mitycznej wyspie Bimini. Nie da się go znaleźć w górach ani jeziorach ani na bagnach.
Ale to nie znaczy, że nie ma go wcale. Jest wewnątrz nas, w środku. Jak pisał Herman Melville „prawdziwych miejsc nie znajduje się na mapie”. Te najprawdziwsze są w nas. Prawdziwe źródło młodości można odkryć tylko w sobie.
Te same źródła, które mówią o istnieniu źródła młodości wspominają też o źródle śmierci. Woda z niego zmienia się w skałę: „gdy ktoś się jej napije musi umrzeć, gdyż płyn twardnienie mu żołądku na kamień”. I znowu – to nie gdzieś w Peru czy Patagonii jest to źródło.
Każdego dnia pijesz z jednego z tych źródeł. Postaw przed sobą szklankę wody i wypij solidny łyk. Pozwól, wodzie przeniknąć do swojego ciała. A teraz zamknij oczy i oceń z jakiego źródła pochodziła. Czy było to źródło śmierci czy źródło młodości?
Poznasz to po tym, co się teraz dzieje w tobie. Gdy było to pierwsze z nich poczujesz, że:
- nie masz żadnych marzeń ani pasji,
- swoim życiem nie wnosisz nic dla świata i innych ludzi,
- skupiasz się tylko na sobie i na tym, czego nie dostałeś,
- narzekasz ciągle, że wszystko jest nie tak jak trzeba,
- narzekasz na przeszkody i utrudnienia jakie codziennie musisz znosić,
- utyskujesz, na to, że nikt nie chce ci pomóc,
- żałujesz, że nie urodziłeś się bogatszy czy bardziej utalentowany,
- czujesz żal do swoich rodziców, że nie dość cię kochali,
- nie lubisz swojego ciała i chciałbyś by było zupełnie inne,
- żałujesz, że urodziłeś się w tym a nie w innym kraju,
- obawiasz się, że tak naprawdę nie możesz nic zrobić bo i tak wszystkie wysiłki idą na marne, że nic się nie da już zrobić,
- boisz się, że na wszystko jest już za późno,
- przeraża cię, że czas biegnie tak szybko i wszystko tak szybko mija…
Gdy czujesz te i tysiące innych odczuć, woda jaka jest w twojej szklance, pochodzi ze źródła zamieniającego się w kamień. Z każdym łykiem stajesz się starcem, który ma w sobie niewiele życia. I nie ważne jak dawno temu się urodziłeś. Czy piętnaście lat czy dwadzieścia pięć, czterdzieści, sześćdziesiąt czy osiemdziesiąt.
Ale nie musisz się martwić, gdy łyk twojej wody miał właśnie taki smak. Można to zmienić. Pora wyruszyć na prawdziwe poszukiwanie wewnętrznego źródła młodości.
Gdy go odnajdziesz, woda będzie miała inny smak. Będziesz w niej mógł (mogła) poczuć smak:
- marzenia, które nadaje sens codzienności,
- skupienia na świecie i na innych ludziach a nie tylko na sobie i na tym, co mi dają,
- radość i akceptacji z tego co masz wokół siebie,
- zgody na swoje ciało, umysł, talent,
- entuzjazm wobec wszystkich trudności i jakie stają ci na drodze.
Arciniegas, Burzliwe dzieje Morza Karaibskiego (Warszawa: PIW, 1968), 95
Wspomnienia Fontanedy: http://www.treasurelore.com/florida/fontaneda.htm
Arciniegas, Burzliwe dzieje Morza Karaibskiego (Warszawa: PIW, 1968), 95
Mam znajomą, która doskonale pamięta, kto, kiedy i jaką wyrządził jej przykrość. Nie raz w rozmowie potrafi przytoczyć wiele szczegółów z wydarzeń przykrych, choć – tu trzeba oddać jej sprawiedliwość – uczciwie opowiada również o tych, którzy dali jej dobro. Ale widzę, jak ta pamięć ją zatruwa, choć twierdzi, że przebaczyła wszystkim.
Pod jakimś moim komentarzem do artykułu Autor odpisał, że czas przestać oglądać się wstecz na te przykrości.
W wyliczeniach „ze źródła śmierci” jest sporo tego, co wynika z rozpamiętywania tego, co złe zdarzyło się w życiu i z tego, że złe doświadczenia tak silnie wpłynęły na obecne postawy wobec świata.
Czekam z niecierpliwością czy Autor pokaże nam, co jest tym źródłem lub źródłami raczej, (no chyba że ujmiemy rzecz duchowo i ustalimy, że jest jedno Źródło, ale to wyjście dla wierzących), czy może pozostawi nas z tym niedosytem, co ma nas samych popchnąć na poszukiwania (i nieuchronne kąpiele, he,he).
oj, muszę dopowiedzieć, że chodziło mi o źródło/-a życia…
No tak. Coś czułem, że się wkopuję umieszczając ten tekst. Chyba będę musiał odpowiedzieć 🙂
Spróbuję 🙂 Na razie pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Agato, mam wrażenie, że czekasz z niecierpliwością na coś, co Autor napisał już bardzo wyraźnie. Zbyszek pisze, że to źródło jest w nas, w Twoich marzeniach, w Twoim skupieniu na innych, w radości, entuzjazmie na widok trudności. To konkret. Dzięki Zbyszku.