Wszyscy składają już sobie życzenia świąteczne. Ja również. Już miałem je wpisać tutaj, ale pomyślałem, że święta są dopiero za dwa dni.
Zanim przyjdą, zanim napełnią nas radością, optymizmem i zapałem do nowego życia, po drodze jest dzisiejszy dzień. Wielki Piątek. Smutny, ponury i zniechęcający. Może jest ponury, ale nie powinien być zniechęcający.
Życie człowieka trwa 30.000 dni. Tylko trzydzieści tysięcy! A i to wtedy, gdy mamy dobre układy i szczęście. A i to, parę tysięcy dni przypada na czas, gdy nic jeszcze nie rozumiemy, lub już niewiele rozumiemy.
Ile z tych dni już przeżyłeś? Policz.
Możesz skorzystać z jednego z wielu kalkulatorów dni dostępnych w internecie:
http://www.easysurf.cc/ndate2.htm
http://www.infor.pl/kalkulatory/ilosci_dni.html#wynikiform
Ja, gdy piszę te słowa, przeżyłem 15 583 dni, to jest 2 226 tygodni.
Zostało mi w najlepszym razie 15 tysięcy dni.
Jak chcę przeżyć te dni? Na co chcę je przeznaczyć?
Co jest na tyle ważne by wypełnić tym pozostałą część mojego życia?
Gdybyś musiał umrzeć dzisiaj, co byłoby na twoim epitafium? Jaką mowę można byłoby powiedzieć nad twoim grobem? Czy taką:
Odszedł człowiek, który nic specjalnego nie zrobił. Był niezadowolony ze swojego życia. Ciągle czekał, aż coś się w nim zmieni. Udawał, że się dobrze bawi, ale tak naprawdę jego praca i życie nudziły go i męczyły. Liczył, że któregoś dnia wreszcie mu się coś uda. Ale tylko czekał i narzekał. Nigdy nie udało mu się dotrzeć do pełni swoich możliwości. Nigdy nie odważył się żyć, tak jak czuł, że powinien. Nigdy nie odważył się zaryzykować i żyć na własną rękę….
Masz jeszcze trochę czasu. Jeszcze trochę dni przed tobą.
Jeszcze możesz wszystko zmienić.
Jeszcze możesz wypełnić swoje życie tym, czym warto.
Nie czekaj. Przeżyj każdy dzień.
Dziekuje ci za ten mądry i poruszający tekst… nic dodać
dziękuję za te słowa, bardzo
Bardzo proszę. Ja bardzo dziękuję za komentarze.
Niestety, nikt nie gwarantuje tych trzydziestu tysięcy, czasem wszystko kończy się zbyt szybko.
Dlatego nie marnuj nawet jednej chwili, nawet jednego oddechu.
Taaaak….. to co piszesz rzeczywiście każe się na chwilkę zatrzymać i zastanowić… tylko czy my – zagonieni ludzie wiemy czego chcemy??? jacy chcemy być i czemu poświęcić swoje życie??? czy ja to wiem??? i czy możliwym jest osiągnięcie poczucia spełnienia i celowości własnego życia…………..
Jest tysiące aspektów, tysiące powodów, tysiące ról i tysiące spraw, które trzeba, powinno się, można…… wykonać, zaakceptować lub nie ……. a wokół osoby, bliscy, oczekiwania…….
Pojawia się pytanie o realną możliwość wyborów, o wolną wolę…. o wolny umysł…….. :)……. o poczucie wewnętrznego wpływu, o otoczenie……
A przede wszystkim – co to zmieni??? 12 599 dni mam za sobą…… Pozostało w najlepszym wypadku około 18 000……. :)……. I ciągłe poczucie kosztu alternatywnego – coś za coś……. wybieram jedno – rezygnuję z drugiego i tak dalej……..
I czym jest „nie zmarnowanie życia, czasu…..” wobec nieuniknionego odejścia w nicość…. w niebyt???? jak sobie z tym poradzić????
czasem myślę, że pozostaje tylko pogodzenie się i życie, które nie krzywdzi, które nie przynosi ujmy………. chciaż do końca nie wiem co to znaczy…….. balans….. między tym czego pragną moje instynkty i tym co społecznie właściwe…… tym co nie krzywdzi……..
a w głowie cały czas, od wielu już lat huczy pytanie – jak nie zmarować pozostałych dni…….. czy to możliwe???? jakiego rodzaju to wyzwanie???? wobec kogo??? po co???? a może właśnie zmarnować najlepiej jak potrafię????
Skoro tyle mojego, co doświadczę w tym życiu, to może – nie bać się i otwierać na doświadczenie, obojętnie jakie ono będzie.. czy będzie bolesne, niemiłe, trudne, krzywdzące, czy może wesołe, dające spełnienie, bezpieczne i twórcze……….???? I kierować się jedynym wymogiem – szukać własnej prawdy na temat tego doświadczenia, nie bać się przed nią stanąć, nie bać się zrozumieć………
uśmiecham się do tego przedziwnego świata i tego, że wydaje mi się, że wszyscy jakoś jednak się oszukujemy….. zakłamujemy realne prawa naszego bytu w imię wyimaginowanego poczucia sensu…… czym jest sens???? kto karze nam go szukać i ufać, że istnieje????
czy nie lepszym sposobem jest pogodzenie się i akceptacja???? może lepiej odnaleźć piękno, siłę i możliwości w tym, co mamy, niż frustrować się tym, co czasem nieosiągalne i tak naprawdę nie wiemy, czy da nam to, czego poszukujemy?????????
piszę troszkę przekornie, bo przecież rozmiem sens Twoich zdań :)….. tylko boję się, że tego typu słowa zamiast pomóc mogą czasem spowodować większe jeszcze poczucie zagubienia………
jak sobie z tym radzić???
udanego dnia,
is
„boję się, że tego typu słowa zamiast pomóc mogą czasem spowodować większe jeszcze poczucie zagubienia………
jak sobie z tym radzić?”
Przestać rozważać. Żyć znaczy coś robić. Spalić się w robieniu tego, co wydaje ci się w danej chwili najważniejsze. Z chwili na chwilę. Dziękuję za bardzo ciekawy komentarz i pozdrawiam.
hmm, naprawdę dobre, nie tylko trafiające w sedno, ale uświadamiające, że ważnych dla nas rzeczy nie należy odkładać 'na później’, ponieważ to 'później’ może już nie nadejść.
dziękuje za przypomnienie 🙂