Długo zastanawiałem się jak odpowiedzieć na pytania, które dostałem po tekście o pokorze. Chyba troszeczkę za długo, bo w efekcie powstał okropnie długi artykuł. Za długi by ktoś miał ochotę przeczytać go za jednym razem. Podzieliłem więc wszuystko na kilka odcinków i od dziś, co dwa dni będzie się pojawiał kolejny (tak przy okazji – czy teksto co dwa dni to dobry pomysł? Nie za często? Nie za rzadko?) Nie wiem, czy uda mi się dobrze odpowiedzieć na pytania, ale mam nadzieje, że przynajmniej będzie to okazja do dyskusji .
Nikt nie lubi pyszałków
Każdy wie, że pokora jest cenną cechą. Wszystkie tradycje duchowe twierdzą, że nie ma bez niej postępu. Nie trzeba sięgać aż do tradycji duchowych. Również na codzień czujemy, że brak pokory bywa dokuczliwy.
Czy ktoś lubi tych pyszałkowatych bufonów, którzy są tak ważni i tak pewni siebie? Którzy na wszystko mają odpowiedź i zawsze są najlepsi, najdoskonalsi i najpiękniejsi? Czy jest ktoś, kto z takim dumnym i pewnym siebie człowiekiem chciałby wybrać się na bezludną wyspę? Ciągle słuchać jego opowieści na swój temat i jego przechwałek? Znosić uwagi, że to, co robisz nie jest tak dobre, że on by to dopiero zrobił. Że twoje pomysły są kiepskie, a tylko jego są przenikliwe i doskonałe?
Pytania
To, że nie lubimy pychy nie oznacza jednak, że od razu zakochujemy się w pokorze. Gdy myślimy o kontaktach z innymi wolelibyśmy by ludzie byli nieco bardziej pokorni, ale nie do końca wydaje nam się, że to jest taki dobry sposób na bas samych. Pytamy wtedy:
Jak pogodzić poczucie własnej słabości ze skutecznym działaniem?
Czy akceptując swoje słabości, ciągle będę mógł dążyć do sukcesu?
Czy świadomość słabości nie zabierze mi energii?
Czy zajmując się słabościami nie stanę się niezdolny do wytrwałego działania?
Te obawy są uzasadnione, jeżeli traktujemy pokorę jak coś w rodzaju gry.
Nie zapeszyć
Pamiętam scenę tuż przed egzaminami wstępnymi na psychologię. Siedzieliśmy na korytarzu i czekaliśmy, aż na wywołają, posadzą przed stolikiem przykrytym zielonym suknem i zaczną zadawać pytania. Byliśmy szczęśliwcami, którzy zdali egzamin pisemny. Spełnienie marzeń było blisko. Jeszcze ten jeden krok.
Po wyjściu z egzaminu nikt nie wiedział czy zdał. Wyniki miałby być ogłoszone później. Gdy pytaliśmy:
– I jak poszło?
odpowiedź brzmiała zazwyczaj:
– Nie wiem… może coś z tego będzie… ale trudno powiedzieć
Nie pamiętam co odpowiedziałem, ale myślę, że to było:
– Kiepsko, na pewno nic z tego nie będzie.
Te odpowiedzi nie brały się stąd, że każdy miał poczucie przegranej. Głównym, powodem było to, że każdy wolał – jak to się mówi – nie kusić losu. Myśleliśmy gdzieś w głębi:
– Jeszcze mnie pokara za zbytnią pewność siebie…
To było zaklinania, czy przebłagiwanie rzeczywistości:
– Jak będę pokorny i skromny, to zostanę nagrodzony.
– Jak nie będę zbyt pewny siebie, to łatwiej dostanę to co chcę.
Wydawało się nam, że niedowierzanie sobie i trzymanie się w niepewności zostanie nam wynagrodzone większą życzliwością losu.
Pokora często kojarzy się nam z taką postawą.
Nie bądź natarczywy
Wychowałem się na wschodzie Polski. Gdy przychodzi się tam do kogoś w odwiedziny, zazwyczaj słychać rozmowę:
– Zjesz coś?
– Nie, dziękuję
– Może jednak coś zjesz?
– Nie, nie rób sobie kłopotu
– Może jednak…
– No, jeżeli nalegasz…
Gość ma oczywiście ochotę coś zjeść, ale niegrzecznie byłoby od razu powiedzieć:
– Tak, z chęcią bym coś zjadł.
Mógłby wyjść na natarczywego i nieuprzejmego. Gospodarz doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wie, że byłoby niegrzeczne uwierzyć w pierwszą odpowiedź. Wie, że musi pytać, co najmniej trzy razy. Gdy człowiek rzeczywiście nie ma ochoty niczego zjeść musi odmówić pięć, sześć razy. Choć i to zazwyczaj nie wystarczy, bo gospodarz, co jakiś czas będzie sobie przypominał o swoim obowiązku dawania ci okazji byś powiedział, że zgłodniałeś. Grzeczny człowiek nie może po prostu powiedzieć, że chce coś zjeść.
Boleśnie się o tym przekonałem, gdy miałem jakieś sześć lat. Zazwyczaj wracałem z przedszkola sam lub z koleżanką, która mieszkała obok. Gdy było upalne lato, jedna z sąsiadek zatrzymywała nas i częstowała szklanką wody. Pewnego razu byłem głodny a ponieważ zobaczyłem chleb, zapytałem ją:
– Może mi pani dać kromkę chleba?
Do dziś pamiętam jej oburzenie.
– Chlebek dadzą ci rodzice! Nieładnie tak prosić.
Długo nie mogłem zrozumieć dlaczego się wściekła. Przecież nie poprosiłem ją o papierosa ani piwo! Nie rozumiałem, ale musiałem się tych zwyczajów nauczyć.
Dlatego doskonale rozumiem historię o której mi ktoś ostatnio opowiadał. Pewna kobieta miała imieniny. Zaprosiła na uroczysty obiad swojego syna i synową. Syn – przepracowany i zabiegany nie pamiętał, że to urodziny matki. Synowa tym bardziej. Pewnie był tak skupiony na sobie, że albo nie zauważył, tego że obiad był uroczysty albo pomyślał, że to na jego cześć. Zjadł i poszedł. Matka czuła się całkowicie załamana. Jak mógł nie pamiętać o jej imieninach! Jak mógł zjeść obiad i nawet nie złożyć życzeń! Ani jej ani jej mężowi, nie przyszło do głowy, że mogli powiedzieć synowi o imieninach. Jak to powiedzieć?! Przecież on powinien sam się domyśleć!
Takie sytuacje po części wynikają z wzorców kulturowych. Myślę, że wschód Polski ma coś wspólnego z Japonią, gdzie ludzie bardziej porozumiewają się za pomocą kontekstu niż słów. Po części wynika to z kwestii osobowych. W tej samej kulturze są ludzie mniej i bardziej bezpośredni. Mniejsza jednak o przyczyny.
Taki sposób porozumiewania się na pewno jest próbą manipulowania innymi osobami i światem. Zamiast powiedzieć otwarcie, na czym mi zależy staram się sprawić, by inni się domyślili.
Pochwal mnie jeszcze
Przychodzę na imprezę. Wiem, że jestem ważnym gościem. Ale by jeszcze bardziej podbić bębenek siadam na ostatnim miejscu. I czekam, aż z zostanę zauważony, doceniony i z pompą przesadzony na najbardziej wspaniałe miejsce.
Poświęciłam dużo czasu na to by się dobrze ubrać, wiem, że dobrze wyglądam. Gdy tylko ktoś mnie chwali, odpowiadam:
– E… to tylko takie stare ciuchy
– Nie, wspaniale wyglądasz!
– Nie no co ty..
– Naprawdę!
No i o to chodzi. Gdybym podziękowała od razu skoczyłoby się na jednej pochwale, a tak proszę: dostałam trzy!
Ktoś mi mówi, że podoba mu się to, co napisałem. Odpowiadam mu:
– E tam… tak średni mi to wyszło, to ciągle nie jest to, o co mi chodzi!
Niech sobie nie myśli, że wystarczy mi tylko taka zdawkowa pochwała. Potrzebuję przecież jego zachwytu. Niech sobie pomyśli
– Och nie, ale ty musisz być zdolny!
Czy to jest pokora? Nie. To manipulacja.
Wewnątrz
Takie podejście nie ogranicza się tylko do sposobu porozumiewania się z ludźmi. Szybko przenosi się na płaszczyznę intrapsychiczną. Zaczynamy prowadzić taką rozmowę z sobą samym. Siedząc przed salą egzaminacyjną, mówiliśmy sobie:
– Nic nie umiem, zupełnie nic nie umiem…
Każdy uczył się przez parę miesięcy, zdał już trudny egzamin pisemny, ale oczywiście „nic nie umiał”. Byle tylko nie zapeszyć. Byle tylko nie wkurzyć fatum. Jak będę sobie mówił „jestem głupi, bezradny i do niczego się nie nadaję, to los się o mnie zatroszczy”.
Siedziała wśród nas dziewczyna, która nie narzekała, nie biadoliła i nie drżała. Wręcz przeciwnie, była rozluźniona i uśmiechnięta. Zagadnięta o samopoczucie, powiedziała:
– Myślę, że zdam. Jestem dobrze przygotowana.
Strwożone stadko pomyślało: „O nie, na pewno jej się nie powiedzie!!”
Alina wyszła z sali egzaminacyjnej tak samo uśmiechnięta, jak do niej wchodziła.
– I jak poszło?
– Dobrze. Jestem zadowolona.
O nie! Teraz to przegięła. Pokara ją za brak pokory!
Alina dostała się na psychologię. Z tego, co później słyszałem robiła doktorat na Sorbonie. Niczego nie zapeszyła. Los jej niczym złym nie odpłacił.
Tak samo jak my nie byliśmy pokorni, tak samo Alina nie była pyszałkiem. Rzadko można spotkać tak otwartą i sympatyczną osobę. Po prostu nie odgrywała scenek, które miały manipulować ludźmi czy światem. Nie bawiła się w gierki, tylko rzetelnie oceniała siebie, swoje możliwości i to, co się wokół dzieje. Rzeczywiście była dobrze przygotowana, dlaczego miałaby to przed sobą ukrywać?
Zaklinanie rzeczywistości nie ma nic wspólnego z pokorą. Niedowierzanie sobie także. Także dopraszanie się o dodatkowe pochwały.
Nie staraj się być pokorny
Jeżeli ktoś odniósł wrażenie, że w poprzednich artykułach zachęcam do tego by być pokornym, to muszę sprostować. Nie wydaje mi się by było warto. Pokora, którą celowo staramy się osiągnąć nie jest pokorą.
Celowo nie da się być pokornym., Tak samo jak nie da się celowo o czymś zapomnieć. Każdy z nas codziennie zapomina o dziesiątkach rzeczy. Ale gdy tylko chcemy zapomnieć np. o jakimś nieprzyjemnym wydarzeniu, nie jesteśmy w stanie. Pokora jest łatwą rzeczą, ale nie wtedy, gdy starasz się ją osiągnąć.
Nie staram się być pokorny, nie myślę o tym czy jestem taki czy nie. Czasem pewnie jestem, czasem pewnie nie – ale to nie jest istotne.
Jedynie od czasu do czasu staram się zrobić mały rachunek sumienia z tego czy nie jestem zbyt pyszny. I to nie dlatego by wykazać się jakimiś wyższymi zasługami duchowymi, ale dlatego, by sprawdzić, czy nie komplikuję sobie życia.
Pycha jest czymś co zaburza nasz bezpośredni kontakt z rzeczywistością. Zamiast starać się być pokornym wystarczy nauczyć się rezygnować z gier jakie toczymy ze sobą i światem.
To sie swietnie czyta tylko nie bardzo wiem co z tym zrobic bo jak mysle jak zastosowac do siebie to raz mysle ze jestem za pokorna a raz ze za pyszna. I juz nie wiem co jest co dalczego etc Gubie sie. Wiec co jest co?
Poza tym, to jest bardzo uwarunkowane kulturowo. Ja inaczej zachowuje sie w Stanach inaczej w Polsce. Przyklad z kromka chleba: w Stanach takie zachowanie byloby ocenione ze jestes glodny i po prostu chcesz zjesc kawalek chcleba. Ani pyszne ani pokorne. Zwykly neutralny przekaz informacji. W USA ucza wytrwalosci: pewnien znany rezyser opowiadal mi, ze film za ktorego dostal nominacje do Oskara „pitched’ (tzn po polsku mniej wiecej proponowal/przedstawial producentom ) nie mniej nie wiecej…a 144 razy. Czyli 143 razy slyszal, znajac hollywodzki obcesowy styl, nie zabieraj mi czasu, odwal sie, do bani, glupie, ktos nawet rzucil w niego zszywaczem do papieru. Ja nie wiem czy on jest pokorny czy pyszny. A moze po prostu wariat?
Przyszla mi na mysl historia jaka opowiadal mi znajomy Wloch w Wenecji ktory mial szczescie obserwowac kiedys Giorgio de Chirico (malarz, ten od rozciagnietych zegarow) podczas wakacji ktore ten spedzal w Wenecji. De Chrico powszechnie byl znany jako egoman, w telewizji zawsze mowil ze jest jeden mistrz, i to jest wlasnie on. Ego rozdete do granic mozliwosci. A tymczasem moj rozmowca opowiada mi ze kiedys wloczyl sie za slynnym malarzem w Wenecji po placu San Marcos gdzie czesto maluja uliczni malarze, tzw. tandeta, nie jakas wielka sztuka. . Ten nadety egoman, de Chirico, potrafil stac za takim skromnym malarzem godzinami i obserwowac to jego plotno – to horyzont który ten staral sie malowac. Stal w bezruchu i patrzyl na plotno, na horyzont, na plotno, na horyzont. Pyszny czy pokorny?
Rozciągnięte zegary to Salvador Dali
Pokora na pokaz – sądzę, że ma to bezpośredni związek z mechanizmem autoprezentacji, przecież tak głęboko zakorzenionym w naszych umysłach. W związku z czym, owszem, można zrezygnować z tego typu gier, ale trzeba czynić to z rozwagą, ponieważ są one nieodłącznym elementem spajającym społeczeństwa.
Pozdrawiam.
Moim zdaniem pycha to jedna z najgorszych cech, która nie pozwala właściwie ocenić sytuacji i zdystansować się do niej. Człowiek tak mocno wierzy w swoja nieomylność i doskonałość, że często się zdarza że jest zupełnie niezrozumiały i oczywiscie nie lubiany. Pokora to dystans do siebie i sytuacji i nieprzesadzona (czyli nadmierna grzeczność, służalczość) pozwala na łatwiejsze życie i zrozumienie świata.
@Marzeno. O to chodzi. Pycha i pokora to tylko etykietki. Szczególnie to co bierzemy za pokorę to efekt wzorców kulturowych. Nie staraj się być pokorna. Nie analizuj tego czy jesteś czy nie.
@Zamyślony. Racja. Czasem wystarczy być świadomym tych gier i nie trzeba nawet rezygnować.
@Klaro. Czytasz w moich myślach. Ocena sytuacji i dystans – to jest najważniejsze.
Hmm, a mi się wydaje, że akurat w tym artukule piszesz mniej o pokorze a bardziej o skromności – tej prawdziwej i fałszywej. Ale to może kwestia definicji, zastanawiam się nad różnicą. Mi pokora bardziej kojarzy się z akceptacją, w takim życiowym, duchowym zrozumieniu. Pokora do dla mnie nie ciskanie się i nie oburzanie jak coś pójdzie nie po mojej myśli, pokora to przyjmowanie tego, co niesie życie i pójście dalej. Pokora to przyznanie, że nie wszystko wiem i nie wszystko rozumiem, ale to jest ok.
No, ale to dopiero pierwsza część artykułu, jestem ciekawa co dalej. 🙂
Owszem, celowo nie da się spokornieć. Jednak czasem jest tak, że ważne wydarzenia w naszym życiu, zmiany zmuszają nas do pewnych przemyśleń, defektują naszą osobowość.
Mieszane uczucia, samotność, cierpienie- to wszystko uczy pokory. Stajemy się podatni na wpływy innych, wydaje nam się, że nasze zdanie nie jest ważne. Pokorniejemy.
Nie zapominajmy, że to SŁABOŚĆ. Nie jest żadną pozytywną miarą stale oglądać się na ludzi, martwić się jak odbiorą każdy nasz gest, rezygnować ze swojego zdania na rzecz ich myśli.
Pokora to być w zgodzie z sobą. Rozumieć się. Nie przeceniać. Ale też nie niedoceniać.
Pokora to czysta prawda. Stając w prawdzie nie ma już miejsca na pychę ani też na fałszywą skromność. Pokora to gotowość przyjęcia czyjegoś zdania kosztem rezygnacji ze swojego zdania, jeśli czyjeś zdanie jest bardziej odpowiadające prawdzie. Ale też gotowość do obrony swojego zdania, jeśli uważam je za bardziej trafne, prawdziwe. O pokorę trzeba walczyć każdego dnia.
To nieustanna walka. Kładziemy się spać pokorni a wstajemy niepokorni i walka znów się zaczyna. Człowiek pokorny bardziej słucha niż mówi, gdyż może dowiedzieć się prawdy o sobie i innych. Mówi, gdy ktoś chce słuchać. Jest pewny swojego zdania w kwestiach zasadniczych, jeśli je dobrze przemyślał.
W kwestiach drugorzędnych woli słuchać, chyba żeby jego zdanie miało prowadzić do większego dobra. Potrafi też przyznać się do błędu. Jest wyrozumiały. Nie pyta: jak mogłeś to zrobić? Jeśli ktoś zrobił coś złego, to znaczy, że mógł. Patrzy bardziej na zasługi innych niż swoje. Dostrzega dobre strony innych i potrafi o nich mówić.
Wzmacnia dobre intencje innych, wydobywa dobro z drugiego człowieka…
Ten przykład z dziewczyną przed egzaminem jest dobrym przykładem pokory. „Myślę, że zdam. Jestem dobrze przygotowana”- świadczy o jej prawdziwym przekonaniu, że jest dobrze przygotowana do tego egzaminu i ma prawo myśleć, że zda. Dodać należy, że ona nie oznajmia wszystkim, że „zda na pewno, bo jest przygotowana” (to jest arogancja i pycha). Ja do jej wypowiedzi dodałbym jeszcze „ale wiem, że w życiu różnie bywa, więc zaczekam spokojnie na wyniki”.
Tak samo jak bywa w sporcie kiedy wypowiada się np. jakiś bokser i mówi: „wierzę, że mogę z nim wygrać. Przeszedłem znakomity obóz przygotowawczy i jestem w dobrej formie. Oczywiście to jest boks i jeden cios może zmienić wszystko, ale wierzę, że jeśli dam z siebie wszystko, to wyjdę zwycięsko z tego pojedynku” – To jest właśnie zdrowa pokora moim zdaniem.