Czasem po głębokim śnie, otwieramy oczy i ze zdziwieniem patrzymy wokół. Przez ułamek sekundy widzimy świat, takim jaki jest: pozbawiony sensu zbiór płaszczyzn, plam i linii. Dopiero po chwili włącza się umysł i do tego, co widzą oczy i słyszą uszy dodaje znaczenie. Ta jasna plama to okno, ciemniejsza to ściana, to coś, co mnie tarmosi za ramię to matka, ten dźwięk, który dobiega do uszu to słowa: „Synu wstawaj, znowu spóźnisz się do szkoły”. No tak, przecież jestem dyrektorem – podpowiada umysł, który wreszcie dodał znaczenie do dźwięków, kształtów, barw czy doznań zmysłowych.
Takie rzeczy, całe szczęście, rzadko nam się przydarzają, bo nasze umysły są bardzo sprawne w łączeniu doznań w całość. Głównie po to je mamy. Robią to automatycznie i bez wysiłku (gdy tak się nie dzieje, mamy do czynienia z poważną chorobą). Przetwarzanie doznań w całość mającą znaczenie jest takie łatwe niekoniecznie dlatego, że jesteśmy geniuszami czy że nasze umysły mają niezwykłą moc obliczeniową. Owszem mają, ale w sprawie rozumienia świata posługują się mechanizmem znacznie prostszym. Mamy w głowie szablony, wzorce czy schematy (różnych nazw się używa) .
Stoi sobie w naszej głowie taki ludzik i sprawdza czy to, co widzi na monitorze pasuje do jakiegoś obrazka, wiszącego na ścianie. Jak tylko uda mu się odkryć jakieś dwa – trzy pasujące elementy (często wystarcza mu nawet jeden), krzyczy:
–Mam, mam, to jest ten obrazek!
Następnie z ulgą opada na fotel i zajmuje się czymś innym. Ten sposób radzenia sobie z rzeczywistością jest bardzo szybki i ekonomiczny. Nasze mózgi nie muszą się zbyt obciążać. Wystarczą im marne resztki mocy obliczeniowej. Niestety, jest także bardzo zawodny. Te dwie pierwsze, pasujące do obrazka rzeczy, mogą pasować do kilku obrazów – niekoniecznie do tego, który siedzący w nas homunkulus wybrał.
Jest to zawodny mechanizm szczególnie w odniesieniu do świata społecznego. Tutaj również posługujemy się schematami. Ktoś mówi głośno, ma szeroki kark i jest krótko ostrzyżony… Który obrazek? Oczywiście ten zatytułowany „Cham i brutal, lepiej przejść na drugą stronę ulicy”. Albo: Komputer z jabłuszkiem, w ręku, kubek z kawą w dłoni, fikuśnie podstrzyżona fryzura… Który obrazek ? Młody, energiczny, z potencjałem, może się z nim zaprzyjaźnię.
Jednak najbardziej zawodne schematy są wtedy, gdy używamy ich w odniesieniu do siebie samego. Materiałem na monitorku są zachowania innych i nas samych. Rozpoznajemy je, przyporządkowujemy do jakiegoś obrazka (schematu) a następnie zachowujemy się tak, jakby to była prawda. Nie muszą zresztą być rozpoznawane. Wystarczy, że domyślamy się, że za chwilę, któryś z tych obrazów stanie się aktualny.
Na przykład, rozmawiam z kimś i widzę, że mój rozmówca odwraca wzrok i ziewa. Mój ludzik od razu to wychwytuje. To idealnie pasuje do obrazka: „Jestem nudny, zanudziłem go”. Wiadomo co będzie za chwilę – nudni ludzi są przecież do niczego. Trzeba reagować – zrobić w tył zwrot, albo przeciwnie, zacząć mówić głośniej i szybciej.
*
Istnieje kilka terapii, opierających się na grzebaniu w schematach. Nie jestem ich zbytnim zwolennikiem. Mimo, że założenia mają dobre, ich efekty są zazwyczaj rozczarowujące.
Schematy „przepracowane” w terapii słabo się trzymają naszej głowy. Nasz ludzik, gdy tylko terapia się kończy, od razu wraca do swoich starych obrazków i przepisów. Jedyną rzeczą, która zmusza go do zmiany jest robienie czegoś innego. Gdy kilka razy zrobimy coś, co go przerażało, ale żadne przerażające konsekwencje nie nastąpią, ludzik wyrzuca stary obrazek i zaczyna malować nowy.
Jak mówili starożytni Izraelici: „Uczynimy i usłyszymy”. Naturalny, najłatwiejszy porządek rozwoju człowieka biegnie zazwyczaj w tą stronę. Najpierw coś robisz, a potem zaczynasz rozumieć. To nie jest tak, jak tego dziś oczekujemy: najpierw jest rozum, a potem działanie. Zazwyczaj jest odwrotnie: to z działania wypływa rozum. Jeżeli czegoś nie uczynisz, nie usłyszysz. Jeżeli nie będziesz robił, tego co do ciebie należy, nie masz szans ułożyć w swoje głowie świata, tak jak trzeba.
*
Są jednak sytuacje, w których mimo wszystko warto zacząć od słuchania i zrozumienia.
To sytuacje, w których wielokrotnie próbujesz coś robić, ale ciągle trafiasz do tego samego miejsca. Działasz, walczysz, zmagasz się, ale po chwili trafisz do tej samej pułapki.
Na przykład postanawiasz założyć firmę, masz jakiś pomysł chcesz wyjść do ludzi z ofertą.
Myślisz sobie „Zrobię prostą stronę internetową”.
Siadasz i robisz ją.
Robisz ją.
Robisz ją.
Robisz….
Po trzech miesiącach strona, która miała być prosta i szybka, ciągle jest nieskończona.
Albo postanawiasz napisać prostą książkę. Mówisz sobie, że 50 stron wystarczy. Zaczynasz pisać i… po roku masz 500 stron.
Albo postanawiasz stworzyć bloga. Zakładasz go i zaczynasz pisać, dopieszczać, cyzelować, polerować….
Te trzy sytuacje to ta sama pułapka. Każda kolejna próba prowadzi do tego samego miejsca: doskonalenie, dopieszczanie, cyzelowanie ponad wszelką miarę, prowadzące do poczucia własnej nieadekwatności, porażki i niemożności zrobienia czegokolwiek.
To tylko przykład działania schematu. Takich przykładów można by dać znacznie więcej (kobiety, które ciągle lądują w związku ze znęcającym się nad nimi partnerem; ciągle poświęcająca się matka, która ma poczucie, że nikt jej nie docenia; czy osoba, która się ciągle podporządkowuje innym a potem ma poczucie, że nikt nie dba o jej interes itd.).
Schemat sprawia, że krążymy ciągle w tym samym miejscu. Zaczynamy działać z intencją zmiany, dajemy z siebie wszystko co najlepsze (tak nam się w każdym razie wydaje) a później, nie wiadomo kiedy, odnajdujemy siebie w tym samym miejscu, z którego tak bardzo chcieliśmy uciec.
– Co się kurde ze mną dzieje? Dlaczego zawsze pakuję się w te same kłopoty?
Dlaczego, wróćmy do przykładu perfekcjonisty, nie umiem zrobić czegokolwiek szybko, bez guzdrania się?
*
Jeżeli nie wiadomo co się dzieje, przyczyną jest nasz schemat. Jest on uruchamiany przez proste rzeczy. Na przykład przez każdy dostrzeżony brak w tym co robię.
Tworzę na przykład sklep internetowy, będę mieć wiele towarów. Ważne jest żeby klienci szybko i intuicyjnie wybierać. Muszę w takim razie opracować system kategorii. Ile trwa wymyślanie kategorii? Pięć minut, bo przecież znam swoje towary. Już mam je wpisać, ale widzę, że jeden produkt nie pasuje.
Klik!
Mój ludzik jest wpatrzony w obrazek zatytułowany „Leniwy, głupi, nic nie warty dupek”. W tył zwrot, pracujemy nad katalogiem, tak długo aż mucha nie siądzie.
Każda najmniejsza rzecz taka jak: zestaw kategorii, logo, nazwa, zestaw kolorów, układ na stronie, rodzaj czcionki, wielkość czcionki… każda najmniejsza rzecz staje się sprawą wagi światowej.
Dlaczego? Dlatego, że to takie niezwykle ważne by wszystko było dopracowane do ostatniego szczegółu?
Nic podobnego. Niektóre z tych szczegółów mogą być naprawdę istotne, ale to nie z tego powodu, zabierają mi tyle czasu i kosztują tyle wysiłku. Dzieje się tak dlatego, bo uruchamiają skrypt/ schemat / obraz, w którym jestem beznadziejny i zupełnie do niczego.
*
Skąd ten skrypt? Najczęściej z dzieciństwa, często z okresu dojrzewania, zdarza się, że z dorosłych doświadczeń.
Ojciec patrzy na córkę, która z przejęciem śpiewa piosenkę. Córka, jaśniejąca z przejęcia, skończyła. Ojciec wykrzywia usta i mówi:
– Zafałszowałaś w drugiej zwrotce, jak chcesz śpiewać musisz poćwiczyć.
– Ale tato, jak się tak starałam!
– Córciu, jak chcesz w życiu do czegoś dojść, musisz być najlepsza. Nie wolno ci zrobić najmniejszego błędu.
Ojcu wydaje się, że przygotowuje dziecko do życia. W rzeczywistości odrzuca je. Córka dostaje lekcję na całe życie: Jeżeli nie chcesz zostać odrzucona, nie wolno ci popełnić najmniejszego błędu. Człowiek, który popełnił najmniejszy błąd nie zasługuje na miłość, szacunek i uznanie. W pokoju homunkulusa na ścianie zawisł ponury obraz namalowany farbami emocji i wewnętrznych doznań.
Czy to dziwne, że dorosła dziś dziewczyna będzie robić wszystko co tylko może, by uniknąć uruchomienia tego obrazu? Będzie godzinami dopieszczać każdy mało ważny detal albo będzie wycofywać się, gdy tylko pojawia się najmniejsza możliwość „zafałszowania”?
*
Jak sobie radzić ze schematami?
Ten tekst jest po to, by ci uświadomić, że jest coś takiego. Taka świadomość jest pierwszym krokiem by się wyrwać. Przejdźmy dalej.
Przyjrzyj się swoim wzorcom działania.
Co takiego robisz, że ci nie wychodzi? W naszym przykładzie jest to niekończące się dopieszczanie, w twoim przypadku może to być coś innego. Jakie działania (albo brak jakich działań) się powtarza w nieudanych przedsięwzięciach?
Gdy uda ci się to odkryć (albo przynajmniej masz podejrzenia co to może być) przypomnij sobie dokładnie moment, gdy to robisz (a jeszcze lepiej, doprowadź do tej sytuacji).
Następnie spróbuj odkryć czego się najbardziej wtedy boisz. Nie poprzestawaj na pierwszej odpowiedzi. Gdy odpowiesz np.:
– Boję się, że mi nie wyjdzie.
Zadaj kolejne pytanie:
– Dlaczego to jest takie straszne? Co jest w tym takiego przerażającego?
Załóżmy, że odpowiedź brzmi:
– Jak zrobię złe logo, ludzie nie będą chcieli wchodzić na moją stronę.
Zadaj sobie kolejne pytanie:
– Załóżmy, że tak by się stało, co by to dla ciebie znaczyło?
To pytanie jest bardzo cenne – zapamiętaj jak i zadawaj je sobie od czasu do czasu.
– To by znaczyło, że sobie nie poradziłem.
Jakie będzie następne pytanie? Domyślasz się? Poprawna odpowiedź : takie samo. To znaczy:
– Co by to dla ciebie znaczyło?
– Że jestem do niczego…
Brawo, doszedłeś właśnie do swojego ponurego, namalowanego pędzlem emocji, obrazu siebie.
Zastanów się teraz czy to ma sens.
— Jeżeli moje logo nie będzie perfekcyjne, jestem do niczego.
— Jeżeli moje teksty nie są skrzące dowcipem, lekkie i głębokie, jestem pozorem.
— Jeżeli mój sklep internetowy nie rzuca wszystkich na kolana, nie mam w sobie grama przedsiębiorczości.
To przecież absurdy!
Mogę fałszować, robić rzeczy niedoskonałe i niedopracowane i ciągle być osobą cenną i wartościową.
Kolejny krok: zrób celowo, to co prowadzi do konstatacji „Jestem beznadziejny”. Celowo uruchom swój ponury obraz.
Zrób niedoskonałe logo, odpal na wpół gotowy sklep, wyślij tekst, który nie jest cudem literackim.
Będzie strasznie, będziesz mieć poczucie jakbyś zaraz miał spaść w przepaść, ale wytrzymaj i przyglądaj się uważnie temu, co się dzieje.
Czy ktoś daje ci do zrozumienia, że jesteś beznadziejny? Czy w ogóle ktoś zauważył różnicę? Czy ktoś cię odrzuca? Czy ty sam myślisz, że jesteś z tego powodu beznadziejny?
Powtarzaj to doświadczenie od czasu do czasu, aż to, co do tej pory uruchamiało atak zagrożenia (uwaga, czarny obraz się zbliża), stanie się czymś najnormalniejszym na świecie.
Twoje namalowane farbą czarnych doznań obrazy, pewnie i tak w tobie zostaną. Trudno. Wystarczy by przestały się uruchamiać z byle powodów, takich jak zrobienie błędu, zostawienie w czymś luki czy skrzywienie kogoś, kto wysłuchał twojej piosenki.
Dziekuje!!!
Zawsze czekam z niecierpliwoscia na srode.
Jestem strasznie wdzieczna za te teksty.
Panie Zbyszku, Bardzo polubiłam Pana bloga. Najbardziej budujące w nim jest to, ze widac, ze sam Pan stosuje się do zasad, o których pisze:), to czyni te teksty jeszcze bardziej wiarygodnymi i celnie trafiającymi do np. mnie – nie/przeciętnego odbiorcy:) Dziękuję za mądre teksty i kibicuję przy tworzeniu kolejnych!!
Dziękuję. Staram się być spójnym 🙂 Poprzeczka po takich pochwałach jest wysoka, ale dam radę 🙂
To ja dziękuję Anielu 🙂 Bardzo się cieszę, że je czytasz!
Każde słowo trafia idealnie w sedno problemu. Za każdym wpisem nie mogę wyjść z podziwu ile osób ma podobne odczucia, jak bardzo pomocne są Twoje teksty. Ja co środę czekam na kolejny tekst, Twoje postanowienie o regularności wpisów bardzo pomaga mi w pilnowaniu siebie i swoich ustaleń. Tak jakbyś pełnił rolę takiego strażnika, dobrego opiekuna :). Dzięki, że jesteś.
Zosiu, a ja się bardzo się cieszę, że Ty jesteś. Ludzie, którzy czytają te teksty są w dużym stopniu ich autorami 🙂
Po tym, co napisałeś, nie mam szans przestać być regularnym. Ale niezależnie od tego, najtrudniejsze mam chyba już za sobą. Gdy kiedyś napiszę o wszystkich przygodach z utrzymaniem regularności, tekst będzie się chyba musiał nazywać “krew na klawiaturze” 😉
Zbyszku,
podczas dzisiejszej wizyty w księgarni dostrzegłem lukę na półce z bestselerami. Pomyślałem o “Zapiskach na pudełku od zapałek” i Twoich blogowych publikacjach zebranych w podobnej formule. Materiał już masz …
Kiedy wypełnisz tę lukę?
🙂
E tam… Dzięki 🙂 Ale chyba wtedy, gdy Ty mi zaproponujesz, że je wydasz 😉
Zaglądam już na Pana bloga od dawna (po lekturze książki “Działaj teraz” zainteresowałem się bliżej omawianą tematyką. Przede wszystkim gratuluję wartościowych i skłaniających do działania treści. Zawsze trafiają w ważny problem. Mnie osobiście udaje się powoli tworzyć odpowiednie nawyki, sposoby działania, uodparniać się na przeciwności. Cały czas jednak walczę ze strachem: przed porażką, przed krytyką, niespodziewanymi zdarzeniami, przed opuszczaniem “strefy komfortu”. Jestem przedsiębiorcą, więc tym bardziej te lęki muszę pokonywać. Przeważnie się udaje, ale czasem wieczorami są momenty trudne, gdy wyobraźnia pracuje w “czarno-białych kolorach”. Lubię wtedy tutaj zaglądnąć. 🙂 Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy.
Dziękuję 🙂 Tak, przedsiębiorczość to ostra szkoła zmuszająca do rozwoju. Sam wiem o tym sporo 🙂
bardzo dobry tekst, przeczytalam z przyjemnoscia.w pewnym sensie bardzo pokrzepiajacy.pozdrawiam serdecznie
Dzięki Izo 🙂 Cieszę się, że tekst zostawił efekt pokrzepienia 🙂