Pragnienie wewnętrznego spokoju
Panie, ten tego… dzisiejsze czasy są zwariowane. Wszystko takie szybkie i pełne zamętu. Tyle zmian wszędzie, że staremu człowiekowi trudno nadążyć. Nie trzeba mieć osiemdziesiąt lat by tak narzekać. Równie dobrze można mieć dwadzieścia. W zasadzie każdy z nas, przynajmniej w jakimś zakamarku psychiki, tęskni za wyciszeniem, wewnętrznym spokojem, równowagą czy balansem. Niech te burze przejdą i wreszcie zrobi się miła pogoda. Niech beztroskie wakacje zawsze trwają. Niech wszystkie trudne sytuacje same się rozwiązują, niech praca sama się znajduje, pieniądze same przyciągają, a zdrowie samo dba o siebie…
Czasem takie pragnienia są bardzo mocne. Zamykamy drzwi, chowamy się, wyjeżdżamy na wakacje, unikamy pewnych ludzi, rezygnujemy z przedsięwzięć, jakie moglibyśmy realizować. Mówimy sobie: Po co mi to? Ja wolę mieć spokój… I człowiek żyje sobie spokojnie, pełen harmonii i relaksu, aż któregoś dnia zawierucha i tak go dopada. I nie ma się przed nią już gdzie schować.
Niedawno ktoś mi się skarżył:
Moje życie to koszmar, nie wiem jak sobie poradzić, nie mam już siły… Powiedz mi jak się wyciszyć i zrelaksować… Jesteś psychologiem to pewnie wiesz, jak być bardziej szczęśliwym, i zrelaksowanym.
W takich sytuacjach zazwyczaj mam jedną, mało przyjemną odpowiedź:
Wiesz co, nie wydaje mi się żeby relaks był tym, czego teraz naprawdę potrzebujesz. Gdy życie jest koszmarem, to najczęściej znak, że nie robisz, czegoś, co powinieneś robić.
Nie jestem specjalistą od dobrego samopoczucia, analizy osobowości, tłumaczenia snów, rozgrzebywania symptomów, oddychania przeponą przez jedną dziurkę u nosa podczas stania na głowie itp. Harmonia, medytacja i te sprawy… To wszystko bywa cenne. Sam staram się medytować i od czasu do czasu relaksować. Ale bardzo często traktowane jest to jak plaster przyklejany na gnijącą ranę.
Człowieku, prowadzisz mało ważne życie, nie odważyłeś się zająć tym, co dla ciebie najważniejsze, tchórzysz przed swoim powołaniem i chcesz czuć harmonię szczęście oraz wewnętrzny spokój?
Chowasz się w mysiej dziurze, dłubiesz swoje bzdurne rzeczy, które nawet dla ciebie samego nie mają większej wartości i chcesz żyć pełnią życia?
Obudź się! Jedyne, co zdrowego zostało w twojej skorodowanej psychice, to właśnie to cierpienie. To głos zdrowej części ciebie, która usiłuje cię zmusić do działania. Gdy twoje życie zgrzyta i śmierdzi, to znak, że przestałeś słuchać tego, co w tobie największe. Zacznij słuchać, przestań kurczowo trzymać się spokojnego zakątka, daj się porwać działaniu, a zobaczysz, że wszystko się zmieni.
Czym nie chcesz się zająć?
Autorzy książki Jak osiągnąć trwały sukces. Rób w życiu to, co ważne piszą:
Równowaga to bzdura … Kiedy mówimy sobie, że potrzebujemy więcej równowagi, dobrze jest zapytać: a gdybym ją miał, co robiłbym takiego, czego teraz nie robię? Wygląda na to, że nasze zaniedbane pasje wysuwają swe żądanie … na to wszystko, co jest dla nas ważne i ma znaczenie musimy znaleźć miejsce.
Gdy słyszę jak ktoś jęczy, że mu ciężko w życiu, zastanawiam się zawsze:
Czego ta osoba nie chce zrobić? Przed jakim działaniem ucieka?
Ludzie potrzebują pomocy, ale najczęściej wcale nie polega ona na wyciszaniu, uspokajaniu czy rozmasowywaniu. Potrzebują pomocy przy zabieraniu się do działania i nabieraniu rozpędu.
Jazda na rowerze
Albert Einstein powiedział ponoć:
Życie jest jak jazda na rowerze. Żeby utrzymać równowagę musisz poruszać się naprzód.
Równowaga? Owszem, ale tylko taka. Równowaga bez działania to oszustwo. Jedyną harmonię, szczęście i zadowolenie możemy osiągnąć wtedy, gdy pedałujemy.
Jazda na rowerze wydaje nam się banalną umiejętnością. Zapomnieliśmy jak to było, gdy pierwszy raz wsiadaliśmy na rower. Kilka miesięcy temu pomagałem w nauce jazdy na dwóch kółkach mojej córce. I wiem, że wbrew pozorom to skomplikowana umiejętność. Składa się na nią szereg konkretnych elementów. Trzeba umieć:
– wsiadać na rower i ruszyć (to bywa bardzo trudne, łatwo wsadzić dziecko na rower i pchać, ale przecież nie o to chodzi);
– balansować ciałem (nie da się tego wyjaśnić, trzeba wyćwiczyć);
– skręcać (gdy np. widzi się przed sobą dużą kałużę lub błoto);
– przyśpieszać (gdy jedziesz zbyt wolno i rower się chwieje na wszystkie strony);
– zwalniać (gdy np. ojciec nie może nadążyć);
– upadać i podnosić się z upadku (co bywa nieprzyjemne, nawet gdy ma się ochraniacze i kask);
– hamować i zatrzymywać się (na początku można zapomnieć, że przed zejściem z roweru warto go najpierw zatrzymać, poza tym hamulce to całkiem skomplikowane urządzenie).
By to wszystko opanować potrzebne są godziny ćwiczeń. Po drodze wiele razy można się zniechęcić. Ale naprawdę wszystkiego można się nauczyć. Po kilku razach powoli zaczyna coś wychodzić. Po kilku kolejnych, człowiek zapomina, że kiedykolwiek tego nie umiał.
Czego się nauczyć?
Tak samo jest z naszą umiejętnością działania. Jeżeli potrzebujesz w swoim życiu więcej równowagi czy harmonii, naucz się:
– wybierać projekt i zabierać się bez zwlekania do działania;
– balansować pomiędzy swoimi potrzebami i potrzebami świata, pomiędzy potrzebą doskonałości a potrzebą szybkiego zamknięcia projektu;
– skręcać, gdy wiadomo, że za chwilę pojawią się kłopoty, których można uniknąć;
– zwalniać, gdy stajemy się zbyt nieuważni;
– przyśpieszać, gdy zaczynamy grzęznąć;
– radzić sobie z porażkami, klęskami i zawiedzionymi oczekiwaniami;
– doprowadzać projekty, zamykać przedsięwzięcia
Każdy z nas może rozwinąć te umiejętności po prostu zabierając się za działanie.
Jak tam z twoją umiejętnością jazdy na rowerze? Czy czujesz równowagę podczas działania? Czy któraś z tych umiejętności jest dla ciebie szczególnie trudna? Co jeszcze chciałbyś (chciałbyś) przećwiczyć?
Hmm, daje do myślenia
i chyba rzeczywiście tego mi właśnie trzeba, dziękuje 🙂
Witaj Zbyszku.
Co jakiś czas wracam do Twoich artykułów. Poszukiwanie prawdy, bez przymykania oczu, na to, że życie to nie sterta oczekiwań, za które obarczamy wszystkich w koło- trochę zajęło mi czasu.
Dziś jestem po rozwodzie. Wzięłam winę na siebie pomimo tego, że powinna być rozłożona po połowie. Ba… nawet znałam, ze można wygrać, ale jak potem spoglądać z uśmiechem co rano w lustro?!
Dziś mogę rano się uśmiechnąć.
Bywają ciężkie dni, bo nie wszytko jest zgodne ze scenariuszem. Ale nauczyłam się w ciągu dwóch ciężkich lat dostrzegać, jak te roszczeniowo- życzeniowe scenariusze modyfikować. Jak balansować na rowerze. Pedałuje i coraz częściej dostrzegam, że nabieram prędkości, a nie nieudolnie wysuwam się spod ramy roweru, po kolejnym upadku.
Długa droga jeszcze przede mną. Ale nauczyłam się, że każdy pokonywany odcinek na wyznaczonej trasie, jest czymś w rodzaju zabawy, a nie nieprzyjemnego obowiązku. Staram się wyrzucać ze swojego życia strach. Bo tak naprawdę doszło do mnie, że większa połowa rzeczy, których się bałam- to wymysł mojej wyobraźni! Rzeczywistość bywa tez przyjemnie zaskakująca.
Pozdrawiam Cię ciepło, dziękuję za artykuły.
Pozdrawiam, Monika
„Przyspieszać, gdy zaczynamy grzęznąć” – dzisiaj tę umiejętność będę ćwiczyć, coraz trudniej mi pedałować. Wydaje mi się jednak, że zapomniałeś o jednej, najważniejszej chyba (dla mnie) umiejętności. Jak jechać dalej, mimo ogromnego strachu przed pędem i samochodami wokół? Jak nie zsiadać z roweru? Staram się aktywnie przyjąć ten strach, choć każdego dnia walczę z potrzebą rzucenia tego roweru na bok…
Witaj Zbyszku, ogromnie cieszę się, że można znowu karmić się celnością twoich słów i plastycznością użytych metafor. 🙂
Zastanawiałam się ostatnio nad tym, o czym pisze Czara… , w jaki sposób nie porzucić roweru. Może na przykładzie innego wehikułu odpowiem. Ostatnio jeździłam na rolkach, a od momentu już co prawda zadawnionej kontuzji za każdym razem odczuwam lęk, zwłaszcza, gdy pojawia się przede mną droga z lekka wyboista, bądź nagle ni stąd ni zowad wyrasta tłum przechodniów na linii mojego wzroku. Zamiast serwować się ucieczką, jak miałam w zwyczaju na początku, zaczęłam wybierać się na przejażdżkę bez butów… Odcinam sobie w ten sposób możliwość zdjęcia rolek. Przecież nie wrócę do domu boso (?) bądź w samych skarpetkach. Stosując tę praktykę, zauważyłam, że machinalnie znajduję rozwiązania – albo staje się uważniejsza, innym razem zwalniam, jeszcze innym próbuję balansować. Udaje się. Ale z rolek nie schodzę. Gdy bardziej niż zwykle boje się przed wyjściem zakładam ochraniacze. Jednym słowem: działanie, działanie, działanie, ale modyfikowane zależnie od okoliczności.:) Jeszcze raz pozdrawiam, Zbyszku i życzę twórczej weny. 🙂
brakowało mi Twoich celnych tekstów, które zamiast „rozkładania emo na czynniki pierwsze i dogłębnej analizy” są kwintesencją: weź się człowieku do działania… dzięki
Że niby za mało robię?
A kto leży na tapczanie?
A kto zjadł pierwsze śniadanie?…
W wyżej cytowanej książce „Jak osiągnąć trwały sukces. Rób w życiu to, co ważne” podany jest za wzór Nelson Mandela.
Właśnie przeczytałam gdzieś indziej, że po uwolnieniu z więzienia pytano się Mandeli, co chciałby robić. Podobno odpowiedział, że siedzieć i nic nie robić.
Dziekuje bardzo z tekst! Podoba mi sie rowniez bardzo nowa szata graficzna strony 😉
A kto powiedział, że relaks i działanie są w bezpośredniej opozycji?
Czy będąc spiętym faktycznie lepiej się działa? Czy działanie redukuje niepotrzebne spięcia?
Mam wrażenie, jakbyś tym tekstem z czymś polemizował, tylko nie jestem pewna z jaką postawą.
Prawdą jest, że ludzie zestresowani najczęściej robią zbyt wiele rzeczy, które nie są im wcale potrzebne. Ale nie spotkałam się nigdzie z podejściem, w którym radzono by, aby pozbyć się stresu przestać cokolwiek robić.
Z drugiej strony, są ludzie, których problemem jest, że ciągle muszą coś. Ciągle jakiś projekt, ciągle jakieś zajęcie, nie potrafią wyhamować, zatrzymać, poczuć siebie i świata. Dla nich potrzebne jest zejście z roweru… albo przynajmniej zmiana trasy.
A co takiego przerażającego jest w nierobieniu nic?
I jeszcze – moim zdaniem wewnętrzny spokój i relaks to nie to samo. Można odczuwać wewnętrzny spokój dynamicznie działając, ale ten spokój niekoniecznie bierze się z samego faktu działania. Czasem z pogodzenia się z tym, że życie jest jakie jest. Czasem z odkryciem jakiegoś większego sensu życia. A czasem też z robienia tego, co odbieramy jako ważne czy najważniejsze.
pozdrawiam wakacyjnie 🙂
Asiu, mam teraz wrażenie że polemizował z Twoim podejściem. To nie jest tekst o tym, co piszesz. Spokój jest dobry, można działać ze spokojem. Owszem, ale nie o to chodzi. To jest tekst o tym, że intencja spokoju, uczenie się spokoju, szukanie spokoju, zajmowanie się spokojem jest głupotą. Spokój może być tylko skutkiem ubocznym działania. Jeżeli jest celem samym w sobie jest typowym robieniem ludziom wody z mózgu. Rób co masz do zrobieni, a spokój sam przyjdzie. Albo i nie przyjdzie. Nie troszcz się o to.
„A co takiego przerażającego jest w nierobieniu nic?”
NIEROBIENIE NIC to TRAGEDIA!!!
Mam 18 lat… niecałe;-) a jednak czuję że życie przecieka mi przez palce, że marnuję swoją młodość, że już zmarnowałam bardzo dużo ważnego dla mnie czasu na NICNIEROBIENIE.
Jestem bardzo ambitna, wiem że jestem zdolna, sprawdziło się to w nagłych przypływach energii(niestety jednorazowych). Dużo planuję, dużo chcę zmienić,mam sporą wiedzę, z NLP, psychologii, rozwoju osobistego , a jednak – za mało działam. Mam tego świadomość, i to jest mój największy problem że NIE ROBIE NIC, tylko się relaksuję, jestem zbyt spokojna, wyciszona, opanowana. Niektórzy mi zazdroszczą tych cech. Ja bym chętnie zamieniła się z osobą porywczą, spontaniczną, pełną energii.
Czasami myślę że mam nadmiar wewnętrznego spokoju. I wcale nie jestem z tym szczęśliwa!
Czytając ten artykuł miałam wrażenie że „to jest właśnie to”, „tego mi potrzeba”, jakby był pisany specjalnie dla mnie, a później sobie pomyślałam że przecież ile razy czytałam jakiś artykuł z rozwoju osobistego i myślałam podobnie, i na myśleniu się skończyło.
Może mój problem polega na tym że tak naprawdę nie mam pasji (mam „pseudo pasje” ktore zmieniają się średnio raz na miesiąc i nie zadawalają mnie) i nie mam gdzie działać.
A może to tylko kolejna wymówka żeby stać w miejscu?
Tak czy siak, dziękuję za ten tekst! Bardzo wartościowy:-)
pozdrawiam
Kasia
Właśnie skończyłam czytać drugi artykuł „Nie działaj w teorii, działaj teraz”. I po części znalazłam tam rozwiązanie mojego problemu:-) Po części bo teraz trzeba przejść do praktyki.
Czesc Kasia,
Czy to prawda, ze nie robienie nic to tragedia?
Czy to prawda, ze nic nie robisz?
Czy to jest wogole mozliwe nic nie robienie? (a jesz?, a kapiesz sie? kupe robisz? ha ha)
„Mam 18 lat… niecałe;-) a jednak czuję że życie przecieka mi przez palce, że marnuję swoją młodość, że już zmarnowałam bardzo dużo ważnego dla mnie czasu na NICNIEROBIENIE.”
… skad wiesz ze przecieka?
„Dużo planuję, dużo chcę zmienić,mam sporą wiedzę, z NLP, psychologii, rozwoju osobistego , a jednak – za mało działam.”
Bo nic nie wiesz o psychologii, NLP i rozwoju ososbistym 🙂 i dobrze, nie potrzebujesz tego. Sprobuj zakosztowac swiata zewnetrznego: choc po trawie, czuj ubrania, umiej opisac wczorajszy dzien dokladni godz po godz co cie dzialo, kogo poznalas. Wyjdz na zewnatrz. Przestan krecic sie wookol wlasnego ogonka :).
„Niektórzy mi zazdroszczą tych cech.”
Kto dokladnie?
„Ja bym chętnie zamieniła się z osobą porywczą, spontaniczną, pełną energii”
Gdybys taka sie stala to bys chciala byc „spokojna, wyciszona, opanowana” :). Juz Jestes nie musisz sie stawac.
„Może mój problem polega na tym że tak naprawdę nie mam pasji ”
Masz. „NIE ROBIE NIC.”
Zaczniji probowac WSZYSTKIEGO PO KOLEJI – taniec, balet, joga, konie, plywanie, spiewanie, gra na pianinie, kup ksiazki o gotowaniu – gotuj mamie ciasto itd.
Pewnego dnia dojdziesz to tego czego szukasz.
„wcale nie jestem z tym szczęśliwa!”
Nie znajdziesz szczescia na zewnatrz. Jego tam nie ma. Szczescie juz masz – jest ono caly czas z toba „Tu i Teraz”, w Tobie.
„…przecież ile razy czytałam …”
Proponuje ostatnia ksiazke zycia przeczytac „Efekt jo jo w motywacji” i wystarczy.
Pozdrawiam,
Mati 🙂
Czesc,
… ale super tekst.
Dzieki Zbyszek!!!
Nie ma jak odpowiedzieć Zbyszkowi. Jak to,szukanie spokoju to robienie ludziom wody z mózgu? Nie zgadzam się. Niektórzy muszą wziąć urlop.wyjechać,szukać tego spokoju/pokoju na łonie natury. Nie wyklucza mi to mozliwości,że spokój przyjdzie w trakcie działania. I że nim też nie nalezy się zbytnio troszczyć(uzyskaniem spokoju). Jest on darem danym-jak dla mnie-przez Boga. Nie zawsze jednak umiemy go przyjąć,bo emocje,bo zadręczanie siebie, bo ucieczka-właśnie-w działanie.