Pogoń za sukcesem
Kilkanaście lat temu, gdy założyliśmy firmę szkoleniową, jakiś potencjalny klient zapytał dlaczego ma z nami współpracować. Odpowiedziałem mu, że w tym, co robimy jesteśmy najlepsi. Mamy najlepsze programy szkoleniowe, najlepszych trenerów i największą wiedzę.
Taki miałem wtedy obraz świata. Myślałem: zadaniem każdego człowieka, a szczególnie kogoś, kto pracuje na swój rachunek jest być lepszym niż inni. Najważniejszą rzeczą jest nie tylko pokonać innych, ale wyprzedzić cały peleton o kilka długości. Być kimś wyjątkowym i jedynym. Zaczytywałam się wtedy książkami o geniuszach biznesu i starałem się ich naśladować. Jakoś dziwnie nie potrafiłem dostrzec, że większość z moich idoli (jak Bill Gates czy Sam Walton) osiągnęła sukces, przy okazji, eksperymentując bawiąc się i robiąc swoje bez oglądania się na innych.
Szliśmy jak burza. Nie nadążaliśmy za obsługą zamówień. Musieliśmy z roku na rok podwajać ilość pracowników. Klienci nas kochali. Na jednej z konferencji branżowej, na którą nie pojechaliśmy z braku czasu, zostaliśmy wybrani najlepszą firmą szkoleniową. Takie nagrody zazwyczaj nie mają żadnej wartości. Wiadomo, że dostają je sponsorzy i zaprzyjaźnione firmy. My jednak nie mieliśmy z organizatorami nic wspólnego. Musieli się bardzo zdziwić, bo nawet nas o tym nie poinformowali, dowiedzieliśmy się tego dopiero z jakiejś gazety i relacji uczestników konferencji. Tak, przez chwilę byliśmy na szczycie.
Oglądałem kiedyś program o Indiach. Jego realizatorzy spędzili chwilkę w Bollywood. To miejsce to prawdziwe serce Indii. Ktoś nie był w Indiach, albo był w ramach jakiejś wycieczki może sobie wyobrażać Indie jako miejsce pełne duchowych mędrców i ludzi troszczących się jedynie o rozwój duchowy. Może mu się wydawać, że każdy hindus jest przekonany o tym, że rzeczy materialne to jedynie maya – ułuda. To oczywiście bzdurna perspektywa. Tak samo można by uważać Europę za miejsce, w którym wszyscy się kochają, dlatego, że mamy wiele kościołów, a Chrystus mówił o miłości bliźniego. Nasze religie mówią raczej o tym, czego najbardziej nam brakuje. Chrześcijanom brakuje miłości, tak jak hindusom dystansu do rzeczy materialnych. Myślę, że mało jest miejsc na ziemi, w których tak bardzo liczą się przyziemne rzeczy i w których ludzie z taką determinacją dążą do tego by odnieść sukces, jak Indie. Oczywiście jest wielu uduchowionych mędrców, ale wystarczy porozmawiać ze zwykłymi ludźmi by zrozumieć, że to tylko wyjątki. W tym programie była krótka rozmowa z jedną z najbardziej popularnych aktorek Bollywood. Ponieważ to nie był materiał na wewnętrzny rynek, a sam program był mało nakładowy, siedziała taka jak jest na co dzień: nieumalowana, w t-shircie, nieco przygarbiona, na zwykłym plastikowym krześle. Zmęczona i zgorzkniała mówiła:
– To żadna sztuka wybić się i zaistnieć. Sztuką jest utrzymać się na szczycie.
Trudno było ją poznać, gdy za chwilę pojawiła się scena z filmu, w którym grała. Zniknęły zmarszczki, zmęczenie i znudzenie. Była piękna, młoda i energiczna.
Tak jest nie tylko w Bollywood. W każdej branży możesz być najlepszy. To nie zawsze jest takie trudne. Ale każdy kolejny rok na szczycie to dziesięć lat mniej z twojego życia. Cena jaką ludzie płacą za bycie numerem jeden jest ogromna. Do mnie po paru latach dotarło, że nie warto. Że pokonywanie innych nie jest tego warte. Szczerze mówiąc nie pamiętam dobrze prawie dziesięciu lat działania firmy. Pamiętam tylko jakieś fragmenty. Noce spędzone w biurze nad komputerem. Hotele z obowiązkowym hałasem pijanych gości zza ścianą, godziny w przepełnionym ekspresie do Warszawy i z powrotem. Prezentacje, czasem dla kretynów, którzy nie potrafili zrozumieć co to są szkolenia. Same szkolenia – pamiętam jedno z nich, w którym co dwa dni zmieniały się grupy, a ja przez dwa tygodnie, dzień w dzień pracowałem po dziesięć godzin i ani razu nie wyszedłem na zewnątrz ośrodka szkoleniowego. Pamiętam też ustawiczne dyskusje o firmie. Co zrobić, jak zrobić, jak być lepszym. Najlepiej pamiętam wczasy. Co roku góra dwa tygodnie (zawsze w styczniu, bo zastój na rynku) gdzieś, gdzie można było nic nie robić. Najczęściej Wyspy Kanaryjskie, Maroko, Grecja, Hiszpania czy Włochy. To było dobre, ale pracować przez rok na tydzień w luksusowym ośrodku?
Długo wytrzymałem. W którymś momencie zrozumiałem, że jestem w pułapce. Próbowałem zrobić jakiś dramatyczny gest – zmienić wszystko, zerwać ze wszystkim, ale im usilniej próbowałem, tym bardziej się plątałem. W końcu metodą małych kroczków udało mi się wyplątać. Dziś praktycznie nie prowadzę szkoleń, ani nie podejmuję decyzji. Nie jeżdżę na spotkania biznesowe.
Mogę spokojnie, we własnym rytmie robić, to co lubię. Tylko od czasu do czasu chwyta mnie lęk, że marnuję czas, że powinienem zwyciężać i bardziej się starać. Na przykład porównuję ile osób wchodzi na mojego bloga a ile na inne blogi i czuję, że mam ochotę się pościgać. Staram się jednak pamiętać to, co napisał dyrygent Benjamin Zander, autor doskonałej książki „Sztuka możliwości”:
Pragnienie sukcesu i obawa przed porażką są ze sobą nieodłącznie związane jak orzeł i reszka.
Chcesz wygrać? Przygotuj się na strach. Im bardziej gonisz za sukcesem, tym większy cię czeka (możesz go nazwać zmęczeniem, stresem, napięciem, ale to niewiele zmienia).
Sukces jako dokopanie innym
Zander mówi, że ludzie rozumieją sukces najczęściej jako trio składające się z pieniędzy, sławy i władzy. Mają poczucie, że go osiągają, gdy:
- ktoś nazywa ich numerem jeden,
- pokonali konkurencję,
- pokazali że rządzą,
- wykazali innym, że trzeba się z nimi liczyć
- mają więcej niż inni (albo przynajmniej tyle samo),
Jakiś czas temu oglądałem rozmowę z jakimś zdolnym, początkującym tancerzem. Mówił, że pragnie stać się profesjonalistą. Dziennikarz zapytał go, co to dla niego oznacza. Odpowiedział:
– Być lepszym od innych. Najpierw w swoim okręgu, potem w województwie, potem w Polsce, potem na świecie.
Jestem w stanie się założyć, że ten człowiek niewiele osiągnie. Gdy ktoś mówi, ze chce być „lepszym niż inni” póki nie zmieni swojego myślenia nie ma szans czegokolwiek dokonać. Zbyt wiele jego sił pokona strach.
Anthony de Mello cytuje chińskiego mędrca Tranxu:
Kiedy łucznik strzela nie dla wygranej, panuje nad wszystkimi swoimi umiejętnościami. Kiedy strzela by wygrać mosiężną klamrę, staje się nerwowy. Kiedy strzela by wygrać nagrodę ze złota, staje się ślepy, widzi cel podwójnie a umysł go zawodzi. Jego umiejętności się nie zmieniły: to nagroda go rozdwaja. Zależy my na niej! Więcej myśli o wygrywaniu niż strzelaniu, a potrzeba zwycięstwa pozbawia go mocy.
Inne rozumienie sukcesu
Gdyby ktoś mnie dziś zapytał czy dążę do sukcesu – odpowiedziałbym twierdząco. Tyle, że dziś trochę inaczej go rozumiem.
Jackie Joyner – Kersee przez wielu jest uznana za jedną z największych lekkoatletek wszech czasów. W latach 1985-1996 wygrywała wszystkie siedmioboje lekkoatletyczne, zdobyła siedem złotych medali olimpijskich i ustanowiła kilka rekordów świata.
Sport to dziedzina w której sukces wiąże się z pokonywaniem innych. Ktoś mógłby powiedzieć, że najważniejszym celem każdego sportowca jest wygrać z konkurencją. Jackie Joyner – Kersee mówi tymczasem:
Radość ze sportu, nigdy nie zawierała się dla mnie w wygrywaniu. Czerpię dokładnie tyle samo szczęścia z procesu jak i wyników. Nie mam nic przeciwko przegrywaniu, tak długo jak widzę u siebie postępy albo czuję, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Gdy przegrywam, po prostu wracam i pracuję trochę więcej.
Mia Hamm mistrzyni świata w piłce nożnej kobiet, zdobywczyni dwóch złotych medali olimpijskich i dwóch mistrzostw świata, mówi:
Po każdej grze, gdy zejdziesz z boiska ze świadomością, że dałaś z siebie wszystko, zawsze będziesz zwycięzcą.
Tiger Woods, najbardziej znany na świecie golfistsa przyznaje, że chce być najlepszy, dodaje jednak:
Ale najlepszym mną – a to trochę ważniejsze…czasem najwięcej satysfakcji ma się z osiągnięcia jakiegoś wyniku, gdy rzeczy nie idą po twojej myśli (wszystkie cytaty sportowców za Carol S.Dweck Mindset. The New Psychology of Success)
Okazuje się, że nawet w sporcie sukces wcale nie musi być rozumiany jako pokonywanie innych. Sukcesem jest sam fakt robienia czegoś z pełnym oddaniem i zaangażowaniem. Sukcesem jest postęp jaki robisz.
Gdy kochasz swoją dyscyplinę i całkowicie poświęcasz uwagę temu, co robisz, zwycięstwa same przychodzą. Gdy natomiast jedyne co się dla ciebie liczy, to – jak to nazwał Zander – trio władzy, sławy i pieniędzy, nawet gdy uda ci się cokolwiek osiągnąć, będzie to bardzo krótkotrwałe.
Kilka rad
Nie staraj się być lepszym od innych. To nie jest takie ważne. Staraj się robić swoje, najlepiej jak możesz. Wygrana czy przegrana jest czymś wtórnym. Sportowcy zafiksowani tylko i wyłącznie na byciu lepszym, kończą zazwyczaj jak Andrzej Gołota.
- Nie rób czegokolwiek tylko po to, by komuś dorównać czy być od niego lepszym. Nie prowadź bloga, nie ucz się języków, nie gotuj, nie kupuj psa, bo inni tak robią i nie możesz być gorsza/ gorszy.
- W każdej sytuacji rób wszystko co możesz. To wystarczy. Nie oczekuj od siebie pokonania kogokolwiek. Wystarczy, że pokonasz swoje opory, bezwładność, lenistwo czy co tam masz do pokonania. Gdy przy okazji uda ci się dostać medal (pieniądze, sławę, uznanie, itp.)– ciesz się z tego, ale nie dział tego tylko z tego względu.
- Gdy przybiegniesz ostatni, nie trać czasu na zajmowanie się tym. To nie ma tak wielkiego znaczenia, jeżeli zrobiłeś wszystko co mogłeś i jeżeli czegoś się nauczyłeś.
- Gdy analizujesz swoje osiągnięcia, nie zastanawiaj się czy byłeś lepszy czy gorszy. Zastanów się, czy zrobiłeś wszystko, co mogłeś. Zastanów się także, czy się czegoś nowego nauczyłeś. Czy na podstawie tego co się dowiedziałeś możesz opracować jakieś nowe ćwiczenie lub strategię? Jeżeli przegrałeś ale dałeś z siebie tyle, na ile cię było stać w tym momencie – pogratuluj sobie sukcesu.
- Jeżeli ciągle oglądasz się na to, który jesteś i porównujesz się z innymi, zastanów się czy rzeczywiście lubisz to robić. Czy ciągle byś to robił, gdyby na widowni nie było ani jednego widza?
- Gdy się za coś zabierasz przynajmniej na chwilę oczyść swój umysł. Przez kilka minut przestań kombinować, oceniać ustalać strategie. Skup się na oddechu, albo na tym co widzisz wokół. Gdy działasz nie zastanawiaj się nad tym, jak to ocenią ludzie. Gdy zaczynasz o tym myśleć, wróć do togo co widzisz i czujesz.
- Gdy czymś się zajmujesz skup się na swoich działaniach a nie na tym, co robi konkurencja. Przyglądaj się ludziom by się uczyć od nich, a nie być od nich lepszym.
Co o tym myślisz? Może spróbujesz zrobić eksperyment i przez jakiś czas będziesz robił to, co robisz bez oglądania się na to, czy wygrywasz czy nie?
Podobało sie 🙂 Bardzo dziękuję za Pańskie słowa. To takie miłe uczucie – odnajdywać potwierdzenie swoich przemyśleń, odczuć i refleksji u innych. I chociaż są te refleksje, to często daję się „wpuszczać” w bycie naj… Dziękuję za Energię Wewnętrzną odbieraną co parę dni w mailu.
Serdeczności Lilka
Gratuluję wyplatania się z pułapki. Jest to doskonały artykuł, jak zwykle zresztą. Komentuję chyba drugi raz, ale czytam uważnie i wracam do artykułów.
Nie da się sukcesu zmierzyć ilością: pieniędzy, fanów, komentarzy na blogu, nawet nagród typu Nobel czy Oskar. A może raczej – tylko coś tak niewiele znaczącego jak sukces mozna zmierzyć takimi parametrami.
Natomiast jak zmierzyć to co jest najważniejsze – szczęście? Zdecydowanie wolę powiedzieć sobie rano: jestem szczęśliwa a świat jest taki wspaniały niż – jestem człowiekiem sukcesu. Ja wciąż uczę się bycia szczęśliwą czyli mądrości ze wspaniałej książki ś.p. ojca Józefa Bocheńskiego – „Podręcznik mądrości tego świata”. Być człowiekiem mądrym – czyli szczęśliwym – to dopiero sukces!
niestety do takich wniosków , że nie przejmuj się odpręż się dochodzi się tylko po latach ciężkiej harówki.
rady cenne, mam z nimi jednak mały problem. najłatwiej będzie mi go opisać przykładem z życia wziętym. moja sześcioletnia córka ostatnio często boi się różnych rzeczy, wiedźm, strachów, potworów. kiedy wieczorem idzie do łazienki pyta czy z nią pójdę, bo ona się boi. kilka ostatnich lat już się nie bała, teraz znowu zaczęła. nie pomagają tłumaczenia, że nie ma się czego bać, w łazience niczego nie ma, my jesteśmy za ścianą. ona się boi i już. ma bujną wyobraźnię, czyta, ogląda, potem się boi. co zrobić z takim strachem? żadne rady nie pomagają.
tak samo ze mną. uwielbiam fotografować. sprawia mi to niezwykłą radość, samo pstrykanie, siedzenie przed photoshopem, oglądanie zdjęć innych, dawanie swoich jako prezentów. oprócz tego, gdy pokazuję swoje zdjęcie w internecie chciałbym, żeby wzbudziło zainteresowanie. pokazuję je na blogu, na flickrze. i cały czas sprawdzam statystyki. denerwuję się, że tak mało osób je ogląda, kombinuję co tu zrobić, żeby więcej i więcej. niby wiem co robić, wszystkie te rady nadają się, żeby uspokoić swój racjonalny umysł na chwilę. za chwilę spod niego wyskakuje z powrotem ten spragniony pochwał, który ich potrzebuje i już. jak z tym strachem przed łazienką. jest i już.
ps. dla mnie to bardzo wartościowy blog.
Re: wpis powyzej (dziecko i fotki) i komentarz Zbyszka:
jest taka ksiazka The Six Pillars of Self-Esteem kanadyjskiego psychologa Nathaniela Brandena. Od 30 lat zajmuje sie problemem poczucia wlasnej wartosci. Kiedy po nia siegnelam oniemialam: raczej uwazalam siebie za osobe pewna siebie, odwazna, dazaca do celu, etc. A tu , nic z tego. Czytam i widze jak bardzo sie mylilam. Co ciekawe, on pisze ze poczucia wlasnej wartosci nigdy nie ma za wiele(!), podaje tez konkretne wskazowki jak go budowac. Pisze tez, ze u podstaw w zasadzie kazdej depresji czy neurozy gdzies tam w tle majaczy wlasnie to, problem poczucia wlasnej wartosci. I dodaje, ze tego powinno sie dzieci w szkole uczyc. Ja tak szczerze powiem, ze czuje sie autentycznie oszukana ze mnie w szkole takich rzeczy nikt nie uczyl. Rodzice w Polsce sa czesto ulomni i nie maja pojecia o wychowaniu. Geografii na przyklad czlowiek moze sie sam nauczyc ale wlasnie istotne tematy jak budowac poczucie wlasnej wartosci (cos to ma ogromne znaczenie w zyciu czlowieka i to w kazdym aspekcie) jakie to znaczenie w zyciu czlowieka, nie wiem dalczego tego nie ucza. jak widac istnieje konkretna metoda, i mozna liczyc na rezultaty.
@seseu. Dzięki za komentarz. Zabieram się za pracę. Postaram się odpowiedzieć szerzej w którymś z kolejnych tektstów. Tak przy okazji, świetne zdjęcia robisz. Koniecznie kombinuj jak z nimi dotrzeć do większej ilości ludzie. Może nie po to, by pokazać im, że jesteś lepszy, ale po to, by podzielić się z nimi czymś cennym.
@Marzeno, to chyba jest bardzo trudne. Znam wiele osób po dzisiątkach godzin szkoleń i terapii, które cięgle czują się przytłoczone przez swój brak wartości.