Jak sobie poradzić, gdy złamałem postanowienie?

Gdy ruszamy w drogę, podejmujemy decyzję i postanawiamy działać, jesteśmy zazwyczaj optymistami. Wydaje nam się, że gdy już ruszymy z miejsca, gdy przerwiemy to całe zwlekanie, wahanie i podejmowanie decyzji, że gdy zabrzmi trąbka „Do ataku!”,wszystko jakoś się rozkręci.

I przez jakiś czas rzeczywiście jesteś jak lokomotywa parowa, która rozpędza się na prostym torze. Tłoki raźno pracują, lokomotywa pogwizduje i pędzi w stronę horyzontu, ciągnąc wagony pełne nadziei i ambicji. Ale za jakimś zakrętem albo gdy tory zaczynają biec pod górę, coś zaczyna zgrzytać. Zgrzyt, zgrzyt, maszyna zwalnia, w końcu sunie powoli, albo nawet zatrzymuje się w miejscu.

Miałem wykonać dziesięć telefonów, wykonałem dwa. Miałem napisać dziesięć stron, napisałem jedną. Miałem wystawić pięć produktów, nie wystawiłem żadnego. Miałem pracować nad artykułem przez trzy godziny, oglądałem serial.

Co się stało? Zabrakło węgla? Nie, ogień wciąż huczy, para napiera — gdyby tak nie było, odpuściłbyś, zapomniałbyś, nie gryzłbyś się tym. Jednak mimo tego, koła nie idą do przodu. Nie i już. Zablokowały się? Jeszcze trochę szarpania, jeszcze trochę walki i… dziękujemy za uwagę, jak zwykle nic nie wyszło z twojego planu.

Wzorzec działania, który towarzyszy wielu osobom przez całe życie wygląda tak:

— decyduję się na coś, podejmuję postanowienie i ruszam z miejsca;

— łamię postanowienie (lub robię coś nie do końca tak, jak miało być);

— zmagam się z sobą, napieram, by jak najszybciej ruszyć z miejsca;

— poddaję się i odpuszczam z braku sił.

Ludzie potrafią powtarzać tego rodzaju wzorce przez całe życie. Każdy wybuch energii kończy się mniej więcej tym samym: jakimś rodzajem blokady, wewnętrzną walką i porażką.

Na co liczą? Na to, że za którymś razem nie pojawi się blokada, upadek czy złamanie postanowienia. Że po którymś wyruszeniu w drogę, tłoki do końca będą pracować równo i ani na chwilę się nie zatrzymają. Na to, że w końcu będzie tak:

— podejmuję postanowienie i ruszam w drogę,

— pędzę do przodu,

— docieram do celu!

Ale póki co, blokady i upadki są na porządku dziennym. W każdym niemal przedsięwzięciu (albo może nawet w absolutnie każdym).

Czy warto czekać, aż któregoś dnia będzie wspaniale, bez żadnych upadków? Nie warto. Póki wierzysz w ten wydumany, nieludzki wzorzec, co rusz będziesz trafiać w ten pierwszy, w którym upadasz i przegrywasz.

Znacznie lepiej nastawić się na coś innego, tym razem realnego:

— podejmuję postanowienie i ruszam z miejsca;

— łamię postanowienie (lub robię coś nie do końca tak, jak miało być);

— robię przerwę, w której zamiast się zmagać, odplątuję się;

— rewiduję cele, przywołuję wartości i wracam do działania

— jestem bliżej mojego celu niż wcześniej!

Blokady, potknięcia i załamania są tak powszechne, jak tarcie

Blokady, potknięcia, upadki czy załamania są czymś normalnym. Każdy łamie swoje postanowienia. To jeden z przejawów bycia człowiekiem. Pojawiają się dlatego, że robisz coś, że coś jest dla ciebie ważne i trudne. Nie traktuj ich jak porażki. Owszem, mogą do niej doprowadzić, ale na razie są niezbędnym elementem drogi.

W kosmosie, gdybyś się od czegoś odepchnął (powiedzmy od głazu o niewielkiej sile przyciągania), mógłbyś sunąć przed siebie do końca świata (jak twierdzi Newton — ruchem jednostajnym prostoliniowym). Na Ziemi istnieje tarcie. I ono sprawia, że ciało wprawione w ruch się zatrzymuje. Im cięższy twój projekt czy przedsięwzięcie, im bardziej ci na nim zależy, tym tarcie psychiczne jest większe i tym szybciej stajesz w miejscu.

Wyobraź sobie gościa na nartach biegowych. Odepchnął się kijkami, pochylił i jedzie. Sunie jak torpeda. To jednak nie zbocze, a równina. Jego szybkość się zatem zmniejsza. W którymś momencie się zatrzymuje. — O nie, rozpacza, przegrałem! Nie dałem rady! Muszę odpiąć narty i wrócić do domu. Chłopie, a masz kijki? Odepchnij się.

Działać efektywnie nie oznacza cały czas trwać w entuzjastycznym pełnym energii stanie. To nie jest realne. Efektywność polega raczej na złapaniu rytmu, w którym jednym z elementów jest zwolnienie i odepchnięcie się.

Rozpaczanie, poddawanie się, rezygnowanie, mówienie sobie, że do niczego się nie nadaję, że życie jest za trudne itp.— jest błędem. Zablokowałeś się, bo robisz coś, na czym ci zależy i co jest trudne. Opór jest normalną rzeczą. Porażki, upadki, załamania są dowodem na to, że się poruszasz, a oprócz tego są doskonałą okazją, by doładować swoją energię i nabrać rozpędu.

Przez chwilę nie napieraj

Potknięcie czy blokada nie polega na tym, że nagle wszystko sobie odpuszczamy: wczoraj mi zależało, dziś mam to gdzieś. Wczoraj pod kotłem huczał ogień, dziś wszystko zgasło. W takiej sytuacji, gdy coś poszło nie tak, silnik zazwyczaj pracuje na jeszcze większych obrotach niż normalnie (masz w końcu wyrzuty sumienia i nie czujesz się z tym dobrze). Tyle tylko, że nie ma to przełożenia na ruch do przodu.

W takiej sytuacji często wpadamy w tzw. pułapkę na małpy. To raczej nie jest prawda, ale czytałem kiedyś, że gdzieś tam łapano małpy, wkładając ich smakołyki do unieruchomionego dzbana z wąską szyj. Małpa podchodzi, wącha, zagląda i widzi, że jest tam coś super. Wkłada łapę, chwyta smakołyk i próbuje go wyciągnąć. Jednak łapa zaciśnięta w pięść nie mieści się w wąskim wlocie. Albo puści to, co trzyma, albo się zablokuje. Małpa nie chce puścić. Ma za dużą ochotę na smakołyk, który jest już przecież tak blisko. Próbuje zatem jeszcze mocniej, ale w efekcie łapa jeszcze mocniej się blokuje.

Gdy wpada się w blokadę, trzeba zrobić coś przeciwnego do tego, na co mamy ochotę: trzeba na chwilę odpuścić.

W japońskim istnieje słowo sutemi, które dosłownie oznacza porzucenie siebie czy porzucenie ciała. Gdy ktoś ćwiczył judo albo aikido, dobrze zna nazwę sutemi waza — rzut z poświęceniem. Sytuacja wygląda tak: przeciwnik usiłuje tobą rzucić. Jego cel to wyprowadzić cię z równowagi i sprawić, by twoje ciało znalazło się na podłodze. Możesz mu stawiać opór i siłować się z nim: O nie, nie pokonasz mnie, będę stał twardo i mocno, nie pozwolę sprowadzić się do parteru! Ale możesz też zrobić to, co chce: zaakceptować upadek. Rzucasz swoje ciało na podłogę, wprost przed nim. Ma, co chciał, tyle że robiąc to, wyprowadzasz go z równowagi i pomagasz mu upaść jeszcze gorzej od ciebie, tak że po chwili siedzisz na nim.

Słowo sutemi nie ogranicza się jednak tylko do sztuk walki. Jest to rodzaj postawy. Chodzi o wyzbycie się sztywności, kurczowego trzymania się wyobrażeń, odpuszczenie napięcia, pójście za tym, co się dzieje.

Gdy coś ci nie wychodzi, twoja uwaga jest coraz bardziej skupiona na: „Nie mogę sobie na to pozwolić! Muszę się przemóc! Muszę z sobą wygrać!” Im większa blokada, tym bardziej się skupiasz. W efekcie szamoczesz się, tracąc coraz więcej siły.

Rozwiązaniem może być odpuszczenie na chwilę w świadomy sposób. Na jak długo?

To zależy od tego, jak długo byłeś zablokowany. Jeżeli blokada trwa od kilku dni, zrób przynajmniej dzień przerwy. Na tyle długo by przerwać pełne napięcia szarpanie się z sobą i na tyle krótko, by nie stracić całego zapału, jaki jeszcze masz.

Daj sobie prawo, by przez chwilę nie starać się, nie wysilać, nie nadrabiać. Odpocznij. Zrób coś dla siebie.

Zrezygnuj jednak ze wszystkich sposobów, których używasz do unikania napięcia i odwlekania pracy. Daruj sobie: oglądanie seriali, siedzenie w mediach społecznościowych, wdawanie się w pogawędki, objadanie się, popijanie, gry komputerowe, książki kryminalne, surfowanie po sieci itp. — sam wiesz, co robiłeś, gdy się szamotałeś.

Teraz gdy będziesz odpoczywał, odpuść sobie — na godzinę, dzień czy dwa — zarówno pracę, jak i uniki. Zachowaj bierność. Możesz spać, medytować, siedzieć, patrzeć w sufit, spacerować w kółko. Bierność sprawia, że w człowieku rodzi się głód aktywności. Przypomnij sobie co dzieje się, gdy siedzisz w poczekalni. Jeżeli nie czekasz na nic groźnego (np. borowanie zęba albo egzamin), przez chwilę czujesz się dobrze. Jednak po jakimś czasie zaczyna ci czegoś brakować. By sobie z tym brakiem poradzić, przeglądasz gazety, sprawdzasz wiadomości na komórce, wdajesz się w rozmowę. Słowem nudzisz się.

By odpocząć od zmagania, warto przez chwilę się ponudzić. Nuda to w rzeczywistości głód aktywności. Rzecz bardzo cenna, pod warunkiem, że nie nauczyliśmy się szybko zaspokajać go jakimś śmieciami w rodzaju żelków, czipsów, cukierków czy paluszków. Rozbudź w sobie ten głód, a następnie zjedz coś solidnego — zrób to, na czym ci naprawdę zależy.

Odplącz się

Zanim jednak to zrobisz, często potrzebujesz także odplątać się z tego, co przetacza się przez twój mózg.

Co się dzieje, gdy coś idzie nie tak? Mózg zaczyna cię zarzucać myślami, obrazami i emocjami w rodzaju:

— Jestem do niczego!

— Nigdy sobie nie poradzę.

— To nie moja wina, to wszystko przez nich!

— To zupełnie nie ma sensu!

— Gdybym tylko…

— To niesprawiedliwe!

Typowa praca mózgu: Osądzanie, szukanie przyczyn, wewnętrzna kłótnia itp.

Sposobem, by sobie z czymś takim poradzić, nie jest ani poddawanie się temu, ani próba usunięcia tego wszystkiego z głowy. Jeżeli już mowa o poczekalni: tam, gdzie czekasz, jest włączony telewizor, w którym lecą w kółko te same odcinki programu pod tytułem „Przeżyjmy jeszcze raz, jak bardzo jesteś do dupy i jak bardzo niesprawiedliwe jest życie”. Kłopot w tym, że telewizora nie można wyrzucić, wyłączyć ani nawet zmienić w nich programu. Ta cholerna stacja po prostu nadaje bez ustanku. Jedyny sposób to przestać aż tak bardzo przejmować się tym telewizorem.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Nie chcę jednak zbyt wiele o tym pisać. Godzinami można opisywać, czym jest uważna świadomość i dystans do pracy umysłu. Jednak wyjaśnienia są tylko wyjaśnieniami — kolejnymi smugami myśli, przelatującymi przez umysł. Żeby były najmądrzejsze i przekazane w najbardziej klarowny, dowcipny czy dogłębny sposób — nie liczą się. Liczy się tylko doświadczenie. A żeby je zdobyć, wcale nie musisz wszystkiego wiedzieć.

Zdobądź to doświadczenie. Na przykład w taki sposób: usiądź na chwilę (na fotelu albo na twardej poduszce położonej na podłodze), ustaw stoper na 5 minut, zamknij oczy i przez chwilę obserwuj to, co się w tobie dzieje. Nie staraj się wywołać żadnego stanu, jedynie się przyglądaj temu jakie myśli, obrazy odczucia czy doznania się pojawiają. Nie walcz z nimi, jedynie się przyglądaj. Niczego nie odrzucaj, niczego nie stwarzaj, niczego nie przyciągaj. Jeżeli jesteś w stanie obserwować swoje myśli, to znaczy, że nie do końca jesteś swoimi myślami. Jeżeli jesteś w stanie dostrzegać swoje emocje, to znaczy, że nie do końca jesteś swoimi emocjami. To jest początek tego, o co mi chodzi, gdy mowa o odplątywaniu.

Ważne, by nie starać się robić tego za wszelką cenę, z napięciem i by nie oczekiwać niezwykłych przeżyć czy doznań.

Ludzie często wiele sobie obiecują po takich praktykach jak uważność czy medytacja. Widziałem kiedyś ofertę szkoleń z tego zakresu dla pracowników pewnej korporacji. Mnóstwo obietnic: poradzisz sobie ze stresem, napięciem, depresją, problemami psychicznymi, poczujesz pełnię i przepływ. Brakowało tylko chodzenia po wodzie i lewitacji (pewnie to było na szkoleniu dla średnio zaawansowanych). Tego rodzaju oczekiwania zarzynają jakąkolwiek praktykę uważności. Sory, ale uważność i medytacja to nie LSD czy marihuana. Dzięki nim wcale nie czuje się błogości, uniesień, rozkoszy ani nawet niebiańskiego spokoju (a gdy się coś takiego zdarza, to tak samo często, jak np. podczas obierania ziemniaków czy mycia zębów). Uważność nie jest także panaceum na lęki, depresję czy inne zaburzenia psychiczne. Nowe badania pokazują, że wszystkie te cudowne rezultaty, o których donoszono przez jakiś czas, są być może efektem błędów metodologicznych.

Skoro medytacja uważności ani nie pomaga poczuć większej błogości, ani nie pozwala poradzić sobie z lękami, obawami czy napięciem, jaki jest sens jej stosowania? Właśnie taki, o jakim tu mowa, Medytacja pomaga ci się rozplątać, pomaga ci doświadczyć siebie, jako przestrzeni, w której zjawiają się twoje emocje i doznania. Pomaga ci doświadczyć, że ten gadający, krytykujący, przestraszony mózg to nie cała ty i że jest w tobie coś więcej.

Gdy sobie to uświadomisz, negatywne doznania wcale nie muszą od razu zniknąć. Twój wewnętrzny krytyk ciągle może gadać, wciąż możesz czuć przerażenie i niechęć do pracy, wciąż możesz czuć się w dołku. Uważność daje jedynie kilka milimetrów dystansu do swoich myśli i emocji. Tych kilka milimetrów ma jednak zasadnicze znaczenie. Dzięki nim jesteś w stanie mimo tego, co czujesz, robić dalej, to co dla ciebie ważne.

Urealnij swoje oczekiwania

Gdy podejmujemy postanowienia, jesteśmy optymistami. Gdybyśmy nie byli, pewnie byśmy się nie zabrali za cokolwiek.

Blokada / upadek / potknięcie — to doskonała okazja do tego, by urealnić swoje oczekiwania.

Może zaplanowałeś za dużo?

Może postawiłeś przed sobą zbyt trudne zadanie?

Może potrzebujesz pomocy?

Może trzeba sobie dać więcej czasu?

Może trzeba pogodzić się z niższą jakością?

A może cele, jakie przed sobą postawiłeś, w ogóle nie są możliwe do osiągnięcia?

Na pewno warto wypuścić trochę powietrza z oczekiwań pod własnym adresem. Gdy wciąż oczekujesz od siebie rzeczy niezwykłych, zwykle pozostajesz rozczarowany.

Potwierdzenie kierunku

Możesz zrobić jeszcze jedną rzecz: podnieść głowę i sprawdzić kierunek, w jakim zmierzasz. Uświadomienie sobie tego, jakie znaczenie ma to, co robię, dodaje wytrwałości i energii do działania.

W jednym z eksperymentów psychologicznych uczestnicy wykonywali serię wyczerpujących zadań. Po jakimś czasie byli już tym zmęczeni a ich siła woli i energia znacznie spadały. Aby sprawdzić jak bardzo, eksperymentatorzy zrobili im świństwo (standard w takich badaniach), dając zadanie, którego nie da się rozwiązać.

To, jak długo ktoś się nie poddaje, jest dobrze sprawdzonym wskaźnikiem siły woli. Jeżeli twoja siła woli jest już na wyczerpaniu, poddajesz się szybko — np. po dziesięciu minutach dochodzisz do wniosku, że to za trudne. Gdy twoja siła woli jest „doładowana”, po 45 minutach eksperymentatorzy muszą cię prosić byś przestała, bo przecież chcą iść do domu, a to była tylko taka podpucha.

Tak jak w życiu. Idę do przodu, wykonuję zadanie za zadaniem, ale w którymś momencie, po całej serii trudów, coś się we mnie zacina, nie mam siły dalej walczyć i dochodzę do wniosku, że pora zrezygnować . Im trudniejsze przedsięwzięcie i zadania, tym szybciej wyczerpuje się moja determinacja (to jest właśnie to psychologiczne tarcie, o którym mówiliśmy wcześniej).

Czy nie można nic z tym zrobić? W tym eksperymencie część z badanych poinformowano, że ich wysiłek pomoże ludziom cierpiącym na Alzheimera, bo dzięki niemu będzie można lepiej zrozumieć mechanizm działania pamięci i być może nawet opracować jakiś nowy sposób leczenia. Innej grupie powiedziano, że badani sami na tym skorzystają, bo będą sobie lepiej radzić w innych zadaniach tego typu. Grupie kontrolnej nie przekazano żadnych informacji.

Okazało się, że grupa, której pokazano sens wysiłku, była o połowę wytrwalsza niż grupa, której nic nie pokazano (średnio ponad 30 minut prób, zamiast 20 minut).

Gdy przywołasz powód, dla którego coś robisz, szybciej zregenerujesz swoją wyczerpaną siłę woli.

Nie poprzestawaj jednak na samym celu. Warto zadać sobie także pytanie: Do jakiej wartości praca nad tym przedsięwzięciem mnie przybliża? Jaką osobą dzięki temu się staję? Czy ten projekt pozwala mi być bardziej wolnym, twórczym, kreatywnym? Czy jest wyrazem moje troski, miłości, pomysłowości?

By to zrobić, warto wiedzieć, jakie wartości są dla mnie najważniejsze. Jeżeli nie wiesz, zadaj sobie pytanie: co w tym przedsięwzięciu jest dla mnie najcenniejszego? Jaką to ma wartość dla mnie, jako osoby?

Jeżeli znajdziesz te rzeczy, łatwiej ci będzie wrócić z energią, jeżeli nic nie znajdziesz — może lepiej sobie dać z tym spokój?

Czasem nasze blokady nie są efektem tego, że za mało się staramy, czy też, że jesteśmy zbyt mało zdyscyplinowani. To raczej efekt mądrości naszego umysłu. Zatrzymuje nas mówiąc Stary, coś tu nie pasuje! Weź to przemyśl! Może to nie ma sensu. Może kiedyś ci na tym zależało, ale teraz?

3 komentarze

  1. Piszę to głównie do siebie samego 🙂
    Czasem utykamy nie dlatego, że błędnie obraliśmy kurs, czy coś jest z nami nie tak, a zwyczajnie brak nam kompetencji. Uparcie próbujemy robić to „po swojemu” i jak ognia boimy się przyznać, że to „po swojemu” nie działa. Jeżeli ktoś chce być na przykład przedsiębiorcą, to trzeba mieć zestaw bardzo konkretnych kompetencji sprzedaży, marketingu, networkingu, rozwiązań IT itd. Trzeba dowiedzieć się „jak” od tych którzy to umieją, przestać robić „po swojemu” i punkt po punkcie realizować ich zalecenia. Wtedy pewnie zaczną pojawiać się małe sukcesy i to one będą utwierdzały nas w słuszności obranego kursu.

  2. Bardzo mi się podobała w tym tekście pochwała nudy jako forma świadomej (nie)aktywności, której nie powinniśmy zajadać żelkami (rzeczywistymi lub mentalnymi).
    Często piewcami tylu slow są korporacyjni biegacze, gdy nie mają już szansy wejść na bieżnię, lub osoby które zbijają kapitał (i to wcale nie slow) na głoszeniu tych haseł.
    A tutaj Zbyszku klarownie wyjaśniasz, że nuda to nie styl życia to metoda działania potrzebna każdemu.
    Ps. Nie ma przykładu z twojego życia ale nie wiem czy to dobrze czy źle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *