Możesz znacznie więcej

W 1928 roku, pochodząca z Finlandii psycholog Anita Karsten prowadziła badania z zakresu psychologii pracy. Ponieważ praca w tamtym czasie wymagała powtarzania tych samych, nudnych czynności (ludzie-roboty przy taśmach montażowych) najbardziej interesowało ją znużenie.

Karsten prosiła badanych by wykonywali  różne proste czynności (jak np. stawianie krzyżyków, rysowanie czegoś prostego, pisanie tych samych sylab, czytanie w kółko tego samego wierszyka itp.). Ludzie mieli wykonywać je tak długo, aż nie będą w stanie tego robić dalej.

Sam kiedyś musiałem za jednym zamachem podpisać kilka tysięcy listów (tak się dawniej robiło mailing) i domyślam się co czuli ludzie biorący udział w badaniach. Na początku ogarnia cię znużenie i niechęć do tego, co robisz. Co za kretyn mnie w to wpakował, myślisz, przecież można było  wydrukować te głupie podpisy! Potem dołączają się problemy fizyczne – zaczyna cię boleć ręka. W końcu nie masz wyjścia i musisz zrobić przerwę. U różnych ludzi takie zmęczenie występuję w różnym momencie. Można zmierzyć im czas i narysować kilka fajnych wykresów. I gdyby na tym skończyły się te badania, nie wspominalibyśmy o nich po osiemdziesięciu z okładem latach. Anita Karsten była jednak bardzo spostrzegawcza. W ich trakcie zauważyła coś dziwnego.

Weźmy na przykład człowieka, który ma za zadanie pisać na zmianę dwie litery: oraz b. Ma pisać abababab  tak długo aż nie będzie w stanie tego robić dalej. Mówimy o kroku 1928, ludzie są bardziej zahartowani, szczególnie jeżeli chodzi o trzymanie pióra w ręku. Nie ma mowy o odpuszczeniu sobie po dwóch, trzech stronach. Nasz badany pisze i pisze, zapełniając kolejne stronice. Z czasem jego litery coraz bardziej się wykoślawiają. Nie poddaje się, walczy. Dłoń zaczyna mu drętwieć. Litery coraz mniej przypominają te ładne, wykaligrafowane znaki, które stawiał na początku. W końcu nie jest w stanie postawić ani jednej kreski więcej. Ręka jest całkiem zdrętwiała. Przerywa zatem, mówiąc, że nie jest w stanie kontynuować.

– Dobrze, odpowiada pani Karsten, wyłączając stoper i podając mu formularz – proszę tutaj wpisać swoje imię, nazwisko i podpisać się byśmy mogli panu wypłacić pieniądze za udział w badaniach.

Badany bierze formularz, wypełnia rubryki i oddaje go pani psycholog.

Robi to absolutnie bez żadnych problemów i oznak zmęczenia. Litery postawione w forumularzu (także  ab) są takie same jakie były zanim badania się zaczęły. Nie widać żadnych śladów tego, że przed trzema sekundami ręka tego człowieka była zdrętwiała z wysiłku i ledwie radziła sobie z postawieniem kolejnych kresek.

Podobne rzeczy działy się z innymi badanymi. Pewna kobieta miała za zadanie stawiać na kartce krzyżyki, robiła to tak długo, aż poczuła, że jej ręka jest sparaliżowana.  Ale w chwili, gdy o tym mówiła, poprawiła sobie włosy. Właśnie tą sparaliżowaną ręką, która nie była w stanie postawić ani jednego znaczka. Inna osoba, powtarzała wierszyk tak długo, aż zaczęła chrypieć, jednak gdy tylko zaczęła się na to skarżyć, chrypka zniknęła.

Żadna z tych osób nie udawała. Ich wyczerpanie było realne. Było ono jednak efektem działania psychiki a nie ciała.

Zmęczenie to stan psychiczny a nie fizyczny

Zmęczenie nie jest, jak uważano kiedyś, faktem fizjologicznym. To wygodna i logiczna teoria: w naszym ciele wyczerpuje się paliwo, motor gaśnie, padamy na twarz. Wygodna, ale nieprawdziwa.

Doskonale wiedzą o tym między innymi osoby zajmujące się sportem. Były trener polskiej reprezentacji, Leo Beenhakker, w jednym z wywiadów mówił:

Zmęczenie to stan psychiczny, a nie fizyczny. Rozejrzyjcie się. Zawodnik zasuwa 90 minut jak koń. Haruje, wypruwa flaki. W doliczonym czasie gry strzela zwycięskiego gola. I w szale radości przebiega 100 metrów w rekordowym czasie. Gdzie jest wtedy jego zmęczenie? Zniknęło! A teraz wyobraźcie sobie, że jesteście zmęczeni. Nieludzko. Ale tam w bloku po drugiej stronie ulicy widzicie pożar. I dwójkę uwięzionych dzieci. Od razu zapominacie o zmęczeniu. Naładowani adrenaliną biegniecie je ratować.

Ellen Langer, psycholog z Harvardu, zajmująca się bezmyślnością i jej przeciwieństwem, uważnością, tłumaczy tego rodzaju wyczerpanie przyjmowaniem w nieświadomy sposób różnych założeń poznawczych.

Jesteśmy przekonani, że będziemy zmęczeni, gdy zatem pojawiają się jego pierwsze objawy, traktujemy je tak, jakby były potwierdzeniem oczywistej prawdy: Och! Już więcej nie mogę, zaraz mi ręka zdrętwieje. I ręka rzeczywiście drętwieje.

To, co dzieje się w przypadku wysiłku fizycznego, jest jeszcze bardziej widoczne przy wysiłku mentalnym (pracy umysłowej lub obciążeniu emocjonalnym):

– Już nie mogę się na tym skupić!

– Już więcej nie mogę o tym myśleć!

– Mózg mi się od tego zlasował!

– Mam już tego zupełnie dość!

–Dłużej tego nie zniosę!

– Całkowicie brakuje mi energii i motywacji!

– Całkiem się wypaliłem.

Sam nie raz łapałem się na tym, że przerywałem czytanie jakiegoś podręcznika, bo czułem, że już nie mogę niczego więcej przyswoić. Po czym ze zdziwieniem odkrywałem, że czytam sobie w najlepsze i bez żadnych problemów jakieś lekkie wiadomości. Albo przerywam pracę bo już nie jestem w stanie logicznie myśleć, a po chwili okazuje się, że z zaangażowaniem gram w jakąś grę, pełną łamigłówek. Wystarczyła prosta zmiana kontekstu: praca zmieniła się w zabawę i nagle człowiek miał z powrotem mnóstwo sił.

Ta chmura, która wisi nad tobą i blokuje twoje ruchy – która sprawia, że tak trudno ci coś zacząć, że tak szybko tracisz energię i skupienie, że tak nieziemsko trudno ci dokończyć to, co zacząłeś – ta chmura jest tworem twojego umysłu. Gdy ci się wydaje, że na nic więcej cię nie stać, że jesteś skonany, że nie dasz rady ruszyć ręką, że wszystkiego już próbowałeś, że nie zostało ci nic, jak tylko się poddać –  najczęściej tylko ci się tak wydaje.

Gdy nauczymy się uważnego przyglądania się temu co się z nami dzieje, kontrolowania naszego sposobu patrzenia na świat oraz dostrzegania, bez oburzenia i oporów, jego zmian–nagle okaże się, że stać nas na znacznie więcej.

Masz w sobie znacznie więcej niż myślisz

Większość z nas nawykowo ogranicza swoje możliwości. Żyjemy na wpół obudzeni, poniżej poziomu energii fizycznej i psychicznej, jaki jest nam dostępny.

Jesteśmy jak ludzie, którzy siedzą na roponośnym polu nie zdając sobie sprawy, że to, co jest pod ich stopami śmiało by wystarczyło na lot do księżyca i z powrotem. Trzeba tylko zrobić odwiert, przebić się do naszych własnych zasobów i napełnić nimi zbiorniki. Gdy to zrobimy, okazuje się, że stać nas na dotarcie niemal wszędzie tam, gdzie chcieliśmy.

Ale my siedzimy i narzekamy. Prosimy innych, by podzielili się z nami swoimi zasobami, domagamy się by pomogły nam instytucje, poszukujemy nieodkrytych rodzajów energii, szukamy lepszych działek (np. w innych krajach), narzekamy na niesprawiedliwość świata… Zajęci tym wszystkim nie widzimy, jak każdego dnia, obok nas, niezauważone przechodzą  niezwykłe okazje.

Brak energii nie jest faktem fizycznym. Jest nawykiem. Nawykiem zawężania życia do tego co przeciętne i powszechne. Nauczyliśmy się go od innych, zadawalających się przeciętnością ludzi. Idziemy ich śladami i powielamy ich przeciętne sposoby działania i patrzenia na świat. Powielamy ich sposoby marnowania własnej energii.

Możesz znacznie więcej niż ci się wydaje, bo masz znacznie więcej energii niż myślisz. Znacznie więcej dobrych emocji, pomysłów, otwartości na świat, pasji i zaangażowania. Możesz nauczyć się znacznie więcej niż się spodziewasz. Możesz zbudować znacznie więcej cennych relacji. Możesz zarobić znacznie więcej pieniędzy. Możesz wykonywać znacznie sensowniejszą pracę. Możesz znacznie bardziej pomóc ludziom. Możesz zmienić świat znacznie bardziej niż ci się wydaje.

Modny jest dziś specyficznie rozumiany minimalizm: „Taki, jaki jestem, jestem wystarczająco dobry, starałem się wystarczająco mocno i nie ma co komplikować sobie życia, trzeba wyluzować…”.

Nie, nie jesteś już „wystarczająco dobry”, nie, nie starałeś się jeszcze „dostatecznie mocno”. Ciągle jesteś znacznie poniżej swoich możliwości. Ciągle jesteś na wpół obudzony, ciągle jesteś jak dymiące, wilgotne ognisko, które ktoś z uporem polewa wodą nie pozwalając mu buchnąć mocnym, jasnym płomieniem.

To nie znaczy, że wszystko możesz

Nie, nie traktuję cię jak idiotę. Nie mówię, że możesz wszystko, nie mówię, że wystarczy chcieć i wierzyć, nie mówię, że w każdej sytuacji dasz sobie radę.

Przeciwnie, uważam, że fantazjowanie, że możesz wszystko jest jednym ze sposobów utrzymywania siebie samego w letargu i karłowatości.

Ludzie w letargu miewają wspaniałe sny. Śni im się, że są wielcy, że wszystko mogą, że wszystko osiągną. Krzyczą przez sen, robią butne miny, udają herosów nie podlegających prawom fizyki. Ale to tylko sen. Na chwilę budzą się i z przerażeniem rozglądają wokół, jednak mają zbyt mało odwagi by podjąć trud rzeczywistego rozwoju, wolą czym prędzej z powrotem zagłębić się w rojenia typu „wystarczy uwierzyć, nie ma żądnych granic”.

Człowiek, który naprawdę wykorzystuje swoje możliwości musi być świadomy swoich ograniczeń. Chodzi jednak o świadomość prawdziwych ograniczeń, a nie tych, które ktoś nam zaszczepił, lub które sami stworzyliśmy z lenistwa lub wygody. Te prawdziwe ograniczenia są zazwyczaj znacznie, znacznie dalej niż te, którym się teraz poddajemy.

William James, uznawany za ojca współczesnej psychologii pisał:

Oczywiście istnieją granice: drzewo nie rośnie do nieba. Ale jasnym faktem pozostaje, że ludzie na cały świecie posiadają ilości zasobów, które tylko bardzo wyjątkowe osoby wykorzystują do maksimum.

I o to chodzi w tym całym gadaniu o byciu kimś wyjątkowym: o wykorzystaniu tych zasobów, które są w nas, a które z nawyku, przyzwyczajenia czy wygody na zawsze pozostają niewykorzystane. Wszystkiego nie możesz, ale możesz znacznie, znacznie więcej.

W jaki sposób ograniczamy swoje prawdziwe możliwości?

Poddawanie się zmęczeniu, to bardzo istotny mechanizm ograniczania własnych możliwości. Ale nie jedyny. Jest wiele innych sposobów, na które wstrzymujemy swój rozwój i skazujemy się na karłowatość.

Weźmy kilka z tych, które spotykam najczęściej:

  • Uciekanie w świat fantazji, wyobrażanie sobie, że mogę wszystko o czym tylko zamarzę, nie dostrzeganie realnych ograniczeń.
  • Zakładanie, że do pewnych rzeczy się nie nadaję i nigdy się nie będę nadawał, przyjmowanie wizji siebie, którą nam narzucili inni (nigdy się na nauczysz… nigdy ci się nie uda… nie nadajesz się…)
  • Ślepota na nowe okazje, nie rozglądanie się wokół, szukanie tylko tam, gdzie zawsze się szukało.
  • Traktowanie zmian, błędów i zakłóceń jak nieszczęść i zagrożeń, a nie jak nowych okazji.
  • Mówienie sobie, że jestem na coś za stary / za młody, że gdybym był z innego miasta, gdybym miał innych rodziców, gdybym był kimś zupełnie innym….
  • Poddawanie się swoim lękom, mówienie sobie: Za bardzo się boję, żeby spróbować. To za bardzo ryzykowne.
  • Ciągłe kręcenie się wokół swoich lęków, ciągła próba całkowitego pozbycia się ich (Zacznę coś robić, gdy wreszcie przestanę się bać i poczuję spokój).
  • Wycofywanie się z powodu obaw przed zbyt silnymi emocjami (Nie wytrzymałbym napięcia).
  • Obawa przed rozczarowaniem kogoś (Co sobie ludzie pomyślą, jak mnie ocenią?)
  • Rozpraszanie się na tysiące rzeczy, nieumiejętność rezygnacji i odpuszczenia zamiarów i celów, z których już się wyrosło.
  • Niechęć do podjęcia decyzji o sobie, niechęć przed określeniem się, zaangażowaniem i poniesieniem odpowiedzialności.
  • Fiksowanie swojej uwagi na jednej z możliwości i nieumiejętność dostrzegania innych.
  • Odkładanie, zwlekanie, czekanie na lepszą okazję i lepsze warunki.
  • Zwalnianie, robienie wszystkiego na pół gwizdka, rozciąganie prostej drogi, którą można pokonać w dwa tygodnie na czterdzieści lat (jak to zrobili Izraelici po przejściu przez Morze Czerwone).
  • Zapominanie o tym, co jest najważniejsze, kręcenie się wokół rzeczy drugorzędnych.
  • Rozpraszanie się i zapełnianie dni nic nie wartymi zajęciami.
  • Dogadzanie sobie, życie na kredyt, unikanie odpowiedzialności.
  • Czekanie aż inni nam pomogą i zrobią za nas to, co najtrudniejsze.
  • Przeciąganie pracy w nieskończoność, odwlekanie momentu, w którym inni będą mogli nas ocenić.
  • Wieczne guzdranie się, ciągłe utrzymywanie, że jeszcze to trzeba dopracować.
  • Unikanie rzetelnej oceny własnych mocnych i słabych stron.

To tylko niektóre czynniki ograniczające nasze możliwości. U podstawy większości leżą przyjęte bezkrytycznie założenia poznawcze na temat nas samych, innych ludzi i świata. Tego rodzaju założenia, na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, kształtują naszą rzeczywistość. I ani się spostrzeżemy, a stajemy się drzewkiem bonsai – małym, karłowatym, nienaturalnym efektem ciągłego przycinania i ograniczania rozwoju.

Gdybyśmy umieli patrzeć na siebie w sposób uważny, gdybyśmy umieli negować nasze nieprawdziwe założenia i nie poddawać się temu co ciągle zaciemnia światło i podcina nam gałęzie – moglibyśmy naprawdę się rozwijać. Moglibyśmy stać się tym, kim naprawdę jesteśmy: wielkimi drzewami, które dają cień i tworzą bezpieczne miejsca dla innych stworzeń.

Potrzebujemy cię w naturalnej skali

Korzystanie z pełni swoich możliwości jest ważne nie tylko ze względu na nas samych. Gdy w pełni wykorzystujemy swoje możliwości, równocześnie tworzymy możliwości dla innych.

Gdy się wycofujesz i zadawalasz karłowatością, gdy pozwalasz przycinać sobie gałęzie, gdy nie próbujesz przebić swojej drogi do słońca, robisz krzywdę światu. Wszyscy potrzebujemy tego, byś był tym kim naprawdę jesteś. Wszyscy potrzebujemy cię  w twojej naturalnej skali. Może drzewka bonsai są urocze, ale nikt pod nimi nie znajdzie schronienia, nikt pod nimi nie odpocznie, żaden ptak nie założy na nich gniazda, żadna mysz nie schroni się w ich korzeniach.

Karłowatość nie jest normą. Stan wysokiej energii, mimo, że tak rzadki, jest naszym naturalnym stanem. Stan uważnego skupienia na życiu i pełnego zaangażowania w to, co się robi, jest objawem zdrowia i normalności (nie ważne, jak wiele tak żyje).

Bycie stłamszonym, zrezygnowanym, pozbawionym możliwości, jest chorobą, którą trzeba leczyć. Jeżeli nie dla ciebie (bo przestało ci już zależeć) to dla innych – tych bardzo bliskich, tych dalszych (dzielących z tobą język i historię) oraz tych bardzo dalekich.

Jak się przebić?

Ale jak z tego wszystkiego się wyrwać? Jak się pozbyć marazmu, jak przełamać barierę skarłowacenia? W jaki sposób zacząć wykorzystywać swój potencjał, swoją siłę i możliwości?

Nie wystarczy wzbudzić w sobie motywacji, nie wystarczy bardzo chcieć. Trzeba jeszcze mieć umiejętności.

Ten tekst, w tym momencie liczy dwa tysiące słów (ok. 8 stron). Jeżeli zacząłbym wszystko opisywać rozciągnął by się tak, że nikt by go nie przeczytał. Poza tym, jego pisanie trwałoby dłuuugo, długo. A i tak nie udałoby mi się wszystkiego napisać. Pisanie to nie rozmowa, wiele rzeczy na zawsze pozostaje z dala od liter.

Dlatego chcę Cię zaprosić na spotkanie.

Odbędzie się prawie dokładnie za miesiąc, w sobotę, 23 maja 2015 w Warszawie i będzie miało tytuł: Możesz znacznie więcej. Jak zrobić to, na co cię naprawdę stać?

W ramach Energii Wewnętrznej tylko raz zrobiłem szkolenie. Było ono jednak bardzo małe i dla bardzo ograniczonej liczby uczestników (tylko tych, którzy brali udział w jednej z edycji programu Działaj Teraz).

Najwyższy czas to nadrobić. Proszę państwa, oto pierwsze szkolenie pod marką Energia Wewnętrzna!

Sam nie wiem dlaczego robię je dopiero teraz. Od prawie 20 lat jestem certyfikowanym (przez amerykanów, dyplom wręczony przez ambasadora USA) trenerem. Tak jakoś wychodziło, że zawsze byłem bardziej zajęty mówieniem o tym jak konstruować systemy ocen, jak udzielać pracownikom  informacji zwrotnych, czy jak sobie radzić z wkurzonym klientem. Pora wykorzystać własne możliwości do mówienie o rzeczach, które są dla mnie naprawdę ważne. Możesz znacznie więcej – to słowa, adresowane także do mnie (zresztą powtarzam je sobie jak mantrę od kilku dni).

Treść zajęć

Spotkanie to oczywiście rozmowy, dyskusje, żywa wymiana. Nie należę do tych, którzy w sztywny sposób odtwarzają treść. Zależy mi jednak, by każdy z uczestników wyjechał z konkretnymi umiejętnościami. To zbyt mało wiedzieć, zbyt mało wierzyć. Jeżeli masz wykorzystać swoje możliwości we większym niż do tej pory zakresie, musisz umieć realizować przedsięwzięcia na jakie naprawdę cię stać. Zdecydowana część zajęć będzie poświęcona temu jak realizować ważne projekty.

Najprostszy sposób by docierać do pełni swoich możliwości to robić, krok za krokiem to, co ważne. Na początku wystarczy jedno ważne przedsięwzięcie. To oczywiście zbyt mało, ale będzie ono jak jedna gałęź, która rośnie tak daleko jak tylko może. Potem wypuścisz następną i następną i stopniowo zmieni się cała twoja korona, pień i korzenie.

Jakie umiejętności  są potrzebne by zrealizować twoje przedsięwzięcie?

Potrzebujesz pięciu zet:

Zdecyduj

Jak podejmować decyzję nie ograniczając swoich możliwości?

Jak nie wpadać w fantazjowanie?

Jak nie być ślepym na okazje?

Jak przerwać wieczne wahanie i tkwienie w poczekalni?

Jak znajdować to, do czego jest  się stworzonym?

Zacznij

Jak przestać odwlekać?

Jak zrobić pierwszy krok?

Jak znajdować najlepsze możliwości i warunki?

Jak radzić sobie z lękiem i obawami?

Jak radzić sobie z wątpliwościami pod własnym adresem?

Jak się rozpędzić i nabierać szybkości?

Znieś przeciwności i utrzymaj tempo

Jak nie poddawać się zmęczeniu?

Jak nie zwalniać tempa?

Jak utrzymywać uważność?

Jak być w pełni zaangażowanym w to, co się robi?

Jak nie rozpraszać swojej uwagi i sił?

Jak współpracować z innymi?

Jak korzystać z pomocy innych?

Jak rozwijać brakujące umiejętności?

Jak się zbierać w całość, gdy coś idzie nie tak?

Zamknij przedsięwzięcie

Jak kończyć na czas?

Jak nie bać się oceny innych?

Jak wychodzić z tym, co się ma i przestać bez końca się guzdrać?

Jak wyciągać wnioski i ustalać cele na przyszłość?

Jak do swojego rozwoju wykorzystywać porażki?

Jak radzić sobie z sukcesami?

To cztery kluczowe zety: Zdecyduj, Zacznij, Znieś, Zamknij.

A piąty zet? No dobra, tak naprawdę go nie potrzebujesz, choć może być przydatny: to ja, Zbyszek Ryżak.

Zapraszam Cię serdecznie na to szkolenie.  Zarezerwuj sobie czas. Wiele rzeczy ułoży ci się w głowie, być może o niektórych usłyszysz po raz pierwszy. Na pewno dzięki temu doświadczeniu łatwiej ci będzie wykorzystać większą porcję swoich możliwości.

Szkolenie odbędzie się w Warszawie, w sobotę, 23 maja 2015 (w jakiej konkretnie sali, dowiesz się najpóźniej na 10 dni przed szkoleniem).

[button link=”http://www.energiawewnetrzna.pl/product/mozesz-znacznie-wiecej-szkolenie/”]Więcej informacji o szkoleniu i zgłoszenia [/button]

54 komentarze

  1. Nie odzywałem się długo bo podejmowałem kilka ważnych decyzji. To jeden z efektów: manifest – zaproszenie — nowa oferta.
    Będzie jeszcze kilka innych ofert i nowości. Stopniowo. Listę mam długą, a umiem poruszać się tylko krok za krokiem. To wszystko na co się zdecydowałem jest dla mnie sporym wyzwaniem. Może nawet bardziej niż sporym. Do tego, wszystko jest ryzykowne. Ale kiedy jak nie teraz?

    Mam wrażenie, że przez lata miałem minę sceptyka i człowieka, który nie wierzy w cuda. Ale to nie jest prawda. Wierzę w cuda. Wierzę, że ja sam mogę znacznie więcej niż mi się wydaje. Wierzę, że ty też możesz znacznie więcej niż ci się wydaje.

    Jedyne w co nie do końca wierzę, to cuda natychmiastowe. Wierzę natomiast w cuda stopniowe. Takie, których z dnia na dzień nie zauważasz, bo zmiany są zbyt małe albo ty jesteś zbyt nieuważny. Ale jeżeli uważnie się temu przyjrzysz, cuda stopniowe są bardziej niesamowite niż jakiekolwiek, natychmiastowe fajerwerki.

    Nie ma jeszcze linków do zgłoszeń itp. ale niebawem będą 🙂

      • Może Zbyszek jeszcze nie wie? Link do zgłoszenia ma być niebawem – tam na pewno wszyscy zainteresowani, nie tylko ty, znajdą konkretne informacje.

      • No właśnie, jeszcze nie wiem. Już miałem podawać szczegóły ale kilka rzeczy się przestawiło. Trochę się pośpieszyłem z napisaniem o szkoleniu, ale mam nadzieję, że jutro wszystko się wyjaśni.

    • A może jeszcze na twoim osiedlu i twojej ulicy?
      Ludzie, Zbyszek jest krakowianinem – organizował już spotkania w Krakowie. Teraz widocznie chciał pójść na rękę ludziom z innych stron Polski. Ktoś z Suwałk czy Kościerzyny bliżej ma do Warszawy niż na południe. Organizuj więc wolne, zbieraj kasę na dojazd i nie mów „szkoda”, bo wiele osób na pewno ucieszyło się na tę lokalizację.

      • To już nie można zapytać? 🙂 Wiem że się ucieszyli, ale ja pytam bo akurat nie mam możliwośći bycia w Warszawie. O co ta spina?

  2. Pojawi sie moze nagranie ? To by byla swietna forma dla osob , ktore mieszkaja daleko . Jestem pewna , ze Energia ma duza ilosc fanow poza granicami Polski:)

  3. Jesteś tutaj dużym wsparciem ale możliwość omówienia tych kwestii bezpośrednio jest bardzo dobrym pomysłem, już teraz zacznę tworzyć listę pytań, które chciałabym poruszyć 🙂
    Myślę, że na takie szkolenie przyjdą osoby, które dobrze znają bloga i te zagadnienia, to może być więc też dobra okazja żeby poznać się wzajemnie.

  4. To miłe, już samo pojawienie się nowego tytułu na blogu, ale zaczynając czytać pomyślałam „może pojawi się jeszcze kiedyś propozycja?” No i jest, piąte Z! Hehe. Myślałam, że już nic dobrego w Warszawie mnie nie spotka. Nic bardziej mylnego 🙂
    Dla mnie najbardziej motywującą rzeczą jest nie tyle czytanie „przepisu”, co wiedza, że autor go realizuje i daje tym przykład, że to działa.

  5. Ehhhh, że też akurat to ten tydzień. Ponieważ tym razem nie mogę, czekam niecierpliwie na kolejne terminy. Gdyby udało się zorganizować takie spotkanie w Krakowie byłoby fantastycznie.

  6. Jasne, że mogę znacznie więcej – nauczyli mnie tego w Biedronce 😉

    Życzę udanego spotkania uczestnikom i tobie, Zbyszku. Taka jednodniówka to nowa formuła – będziesz musiał trochę nad tym posiedzieć.

      • Owszem, nie doczytałam – miałam inne oczekiwanie co do tego, by czytający mogli podjąć decyzję i się zapisać, a nie czekać. Przyzwyczajenie do krótkiej formy w internecie.

        Nie mniej dziękuję za zwrócenie uwagi, pozdrawiam

      • Bartku,

        Kiedy czytam Twoje komentarze, jak ulał pasuje mi formuła „nie karmić troli”. Postanowiłem jednak trochę dokarmić Ciebie. Słuchaj – po co ci ten jad i sarkazm? Nie rozumiem go… Wierz mi – jest wiele lepszych miejsc w internecie, gdzie będziesz mógł wylać swoją frustrację.

    • Patrycjo, bardzo cię przepraszam, że nie mam szczegółów. Tak jak pisałem, coś się właśnie przestawia i musiałem chwilę poczekać. Jutro szczegóły 🙂 Dziękuje za cierpliwość 🙂

  7. Mocny post, rewelacyjne wieści! Myślę, że pomysł jest znakomity. Z ciekawością czekam na wieści na temat spotkania. Muszę przyznać, że na łopatki położyło mnie Twoje stwierdzenie, że jeśli nie zrobiłeś go dotychczas, to dlatego że przy sterach był sceptyk! Pomyślałam sobie: „wow, jakież silne i uniwersalne są to głosy, skoro nawet Zbyszek zwlekał z tak genialnym (i w mojej ocenie zupełnie NIE ryzykownym, „jedynym słusznym”) pomysłem”. Ten subiektywizm i skala ograniczeń jakie sobie serwujemy mnie zdumiały! Dziękuję, Zbyszku, za wprawkę w regularności, zapowiedź spotkania (cieszy bardzo!) i Twoją szczerość – nie pierwszy raz okazuje się, że te personalne niuanse związane z rozmaitymi procesami są bardzo pouczające. 23.05. zarezerwowany na mur-beton!

  8. Mam nadzieję, że albo spotkanie zostanie nagrane, albo pojawi się na tej stronie dużo obszerniejszy post na ten temat.

    • Jasne, rozumiem Cię, Edy. Myślę, że dla osób, które są w kraju forma „spotkanie”, a nie webinar np., to bardzo fajna szansa. Ja osobiście jestem ciekawa samego spotkania ze Zbyszkiem, ale też i z ludźmi, do których ta wizja świata szczególnie przemawia. Nie czytuję innych blogów, nie byłam nigdy na takim zlocie czytelników. Wydaje mi się jednak, że to musi być bardzo szczególne uczucie spotkać się z ludźmi w tak nieprzypadkowym gronie. Tak sobie przynajmniej wyobrażam, że osoby, które przyjdą w większości doskonale wiedzieć będę po co, przyjdą z przemyśleniami i doświadczeniami, z własną historią praktykowania treści tu znalezionych. To prawie tak, jakbyśmy się już znali +)).

  9. Do wszystkich „oburzonych”.
    Robię to dla was. W sumie dla nas wszystkich, bo dla siebie także. Na przyszłość, zanim wykażemy się brakiem cierpliwości, brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem oraz egoizmem, może przypomnimy sobie postać takiego dupka Bartka, który ośmielał się zaburzać powszechną szczęśliwość i zwracać uwagę na różne postaci głupoty. Byśmy byli lepsi 🙂
    Pozdrawiam.

    • Jeżeli już zwracasz innym uwagę na ich głupotę to proponuję, żebyś chwilowo wykazał się egoizmem i przyjrzał się wcześniej swojej głupocie. Pozdrawiam

      • Głupota własna nie odbiera prawa do piętnowania głupoty cudzej.

  10. Kochani, weźcie przestańcie sobie docinać. Nikt tu nie jest głupi. Po prostu w różny sposób wyrażamy swoje myśli czy emocje. Na różne sposoby staramy się też wejść w relacje z ludźmi. Gdy tak przyjrzeć się dokładniej, każdy nosi podobny bagaż problemów i emocji. Nie ma co utrudniać sobie życia 🙂

  11. Zapisy na szkolenie byly podczas mojego urlopu, jest szansa na wpisanie sie na liste rezerwowa? A moze planujesz kolejna edycje?

  12. 6 godzin (odjąwszy obowiązkowe w naszym kraju spóźnienie – niekoniecznie z winy organizatora – i przerwę, zapewne nie krótszą niż półgodzinną) to strasznie mało czasu. Nauczony doświadczeniem w Biedronce wiem, że czas bardzo szybko leci, gdy człowiek dobrze się bawi. Serio mówiąc, jeśli grupa będzie liczyć więcej niż 10 osób (a pewnie będzie), to czy naprawdę jesteś w stanie, Zbyszku, poświęcić czas każdemu w sposób wystarczający, w ciągu tych sześciu godzin?
    Druga kwestia, czy robisz jakąś selekcję wstępną, jeszcze przed zapisaniem. Obawiam się bowiem, że u niektórych ludzi ich wysoki poziom negatywnych emocji może być przeszkodą w wyniesieniu czegoś cennego z jednodniowego (półdniowego) spotkania. Efekt może być odwrotny. Pokryłbyś wówczas koszty leczenia psychiatrycznego takiego kogoś?

    Tak czy inaczej, jeszcze raz, szczerze, powodzenia. Jeśli się uda bez „efektów ubocznych”, będziesz wielki.

  13. Mnie również trochę martwi i tak naprawdę zasmuca fakt, że spotkanie ma trwać tylko 6 godzin. Nie wiem w jakiej formie planowane jest to spotkanie (wykładu, prezentacji czy aktywnej dyskusji, różnie można wywnioskować z tego co napisałeś i powiedziałeś w filmiku), i nie wiem ile osób bierze w tym udział, ale jeśli uczestnicy mają się angażować, wypowiadać i brać czynny udział, to jest to zdecydowanie za mało czasu na oswojenie się, wystarczające „wyluzowanie” aby swobodnie mówić. Fajnie by było żebyśmy nie wyszli z tego spotkania sfrustrowani, bo chcieliśmy poruszyć jeszcze jakiś temat albo zadać konkretne pytanie, albo po prostu nie starczyło na kogoś czasu. Wiem, że takie spotkania mogą się ciągnąć tygodniami a i tak nie starczy czasu na wszystkie pytania i tematy, ale mimo wszystko może to później męczyć (i wiem że to nie jest grupowa terapia ;).
    Kolejna rzecz to ewentualny zapis cyfrowy tego spotkania. Jeśli uczestnicy mają brać udział w rozmowach, to nie wyobrażam sobie tego, żeby później to było umieszczone w internecie. Wydaje mi się, że to może być zbyt intymne spotkanie. Że żeby poruszyć jakiś temat ktoś chciałby się trochę bardziej otworzyć. Przy włączonej kamerze może to być bardzo trudne.

    Skracając, może mam zbyt duże wyobrażenie tego szkolenia i przesadzam, ale miło by było, żeby to spotkanie było jednak „zamknięte”.

    Tak czy inaczej nie mogę się doczekać 🙂

    ps. czy możemy się jakoś do tego spotkania przygotować? Możesz zadać nam „pracę domową”? Żebyśmy przygotowali sobie za wczasu odpowiedzi na jakieś pytania?

    Pozdrawiam!!

    • Karino,
      Zgadzam się, to krótki czas. Najchętniej bym zrobił 3 dniowe szkolenie. Ale to nie jest możliwe z wielu względów.
      Wychodzę jednak z założenia, że lepiej zrobić to, co można niż nie robić nic, bo nie da się tego zrobić doskonale.
      Jeżeli chodzi o zapis cyfrowy. Być może nagram sobie audio, tego co będę mówił, ale będzie to tylko i wyłącznie na moje potrzeby – chcę na podstawie tych zajęć, w ciągu najbliższych trzech miesięcy przygotować książkę. W żadnym wypadku nikt, oprócz mnie nie będzie miał dostępu do tych nagrań.
      O wszystkich zresztą porozmawiamy za dwa dni.
      Pozdrawiam,
      Zbyszek

  14. Jestem rozczarowana. Czytam sobie ten dlugi ale bardzo interesujacy artykul, juz nie moge sie doczekac az przedstawisz jakies propozycje rozwiazania tego problemu, i nagle ciach – koniec – i sprzedaz warsztatow. Nie ladnie, tak sie nie robi. Teraz nie chce ni sie zaczynac zadnego kolejnego Twojego artykulu bo znowu zmarnuje czas a pn utnie sie w polowie?

    • Kasiu, wręcz przeciwnie. Żadnego ucinania tu nie ma, przeciwnie, jest zaproszenie do pełniejszego skorzystania. A że to pełniejsze korzystanie wiąże się z pieniędzmi? A co w tym złego czy strasznego? Czyżbyś ich nie używała? Komputer na którym czytasz mój artykuł dostałaś za darmo? Kawę, którą pijesz masz darmo? Obiad dostałaś za darmo? Nie. Bo wiesz, ja też za to wszystko płacę. Nie płać za coś, co nie daje ci żadnych korzyści, nie płać, jeżeli cena jest niewspółmierna, ale jeżeli coś ci pomaga i je cenne – dlaczego niby nie miałabyś za to zapłacić? Tylko dlatego, że część jest za darmo?

  15. Fajnie i miło się czytało, szkoda że skończyło się ofertą szkolenia z zeszłego roku. Gdzie teraz znajdę odpowiedzi…?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *