Nie przejmuj się sposobem, gdy nie znasz powodu

Wielu z nas szuka sposobu na to by poradzić sobie z wewnętrznymi przeszkodami, blokującymi działanie. Chcielibyśmy wreszcie pozbyć się obaw, wątpliwości, wahań i odwlekania. Ciągle szukamy odpowiedzi na sławetne „Jak żyć?”. Szukając jej z całych sił wpadamy w pułapkę.

To dzisiaj bardzo popularne myślenie: Wystarczy skupić się na procesie. Wystarczy codziennie robić swoje i być cierpliwym a efekt sam przyjdzie.

Wygodna, bezstresowa perspektywa. Wstaję codziennie o czwartej, medytuję, ćwiczę, robię kawę siadam za biurkiem, piszę przez trzy godziny, jem śniadanie, idę na spacer… Uwodząca wizja doskonałego procesu.  Człowiek wymyśla sobie lifestyle, swoje idealne jak a potem skupia się na jego wdrożeniu (co za ulga, o tylu rzeczach nie trzeba myśleć). Reszta (osiągnięcia, poczucie szczęścia i zadowolenia z życia) jest tylko konsekwencją trzymania się sposobu.

Niektórzy są całkiem dobrzy w dopracowywaniu swojego lifestylu. Wystarczy, że sobie coś zaplanują, a parę tygodniu później mogą wyjść rano ze swojego bungalowu, usiąść nad oceanem, otworzyć komputer, odetchnąć rześką bryzą i zacząć…

Właśnie, co takiego zacząć? Czy człowiek ciągle wie co chciał zrobić?

Nigdy nie byłem mistrzem lifestyle designu, choć również mam za sobą miesięczny okres pisania książki pod palmami.

Dość długo byłem fanem sposobów, metod i procesów. Myślałem, że jak pojadę na Majorkę i moim jedynym zmartwieniem będzie to, ile kaw dziennie wypiję, będę mógł wreszcie tworzyć bez barier i ograniczeń. Myślałem, że po trzech tygodniach doskonałego jak (przez jeden tydzień trzeba trochę pozwiedzać) będę miał coś, przynajmniej w miarę sensownego. Nic z tego. Majorka była cudowna. Ale teksty z mojego komputera były miałkie i jałowe.

Dlaczego?

Byłem tak bardzo skupiony na moim jak, że gdy już usiadłem za biurkiem zza którego widać było kołyszące się liście palm, okazało się, że nie mam pojęcia co chcę zrobić.

Pytanie o jak jest ważne. Wcale nie twierdzę, że nie ma znaczenia w jaki sposób żyjesz, co jesz, na co patrzysz, z kim rozmawiasz, jak spędzasz dnie itp. To ważne, ważne, ważne.

Tyle że w przypadku ogromnej grupy ludzi, jest to ucieczka, miganie się, unik. Przed czym?

Przed zasadniczym pytaniem, które brzmi: Co i dlaczego warto teraz zrobić?

1.        „Umiem pisać, ale nie mam nic do napisania”

Gdy skupiasz się na tym jak mam żyć, grożą ci dwa niebezpieczeństwa. Pierwsze odkryjesz wtedy, gdy ci się uda zrealizować swoje wymarzone jak.

Gdy po paru miesiącach lub nawet latach walki, wreszcie usiądziesz nad oceanem, gdy otworzysz komputer, okaże się, że nie masz nic do powiedzenia. Nie ma  w tobie nic, co by domagało się powołania do życia. Będziesz miał najlepsze na świecie warunki do tworzenia i będziesz pusty.  Niby dlaczego miałbyś mieć coś w środku? Przecież nawet nie zadałeś sobie pytania: Po co mi te, najlepsze na świecie warunki? Po co mi te rutyny, zwyczaje i reguły?

Sam proces, to w jaki sposób żyjesz, co potrafisz, jak szybki jesteś itp. nie jest wart grosza.

To trochę tak jak z pisaniem bezwzrokowym na klawiaturze. Jakiś czas temu spotkałem pewnego młodego człowieka.

– A wie pan, że umiem szybko pisać na klawiaturze?

– Naprawdę?

– Tak. Bardzo szybko. Bezwzrokowo. Jestem najlepszy w klasie.

– Super. Szybkie pisanie to cenna umiejętność. A ile potrafisz napisać  w ciągu godziny?

– Dwadzieścia stron!

– O ja cię! Jestem pod wrażeniem. A mógłbyś mi to pokazać? Jeszcze nie widziałem kogoś, kto tak szybko pisze. Czy mógłbyś dla mnie napisać jedną stronę? Jeżeli piszesz dwadzieścia stron na godzinę, to zajmie ci to, moment, sześćdziesiąt na dwadzieścia to jest…eee trzy minuty.

– Dobra.

– Uwaga, start!

– Ale moment, co mam przepisywać?

– Przepisywać? Zdaje się, że mówiłeś pisać. Jeżeli chodzi o przepisywanie używałem przez pewien czas programu komputerowego, który doskonale radził sobie z przetwarzaniem słów na tekst. Nie sądzę byś go pobił. Przepisywanie nie robi na mnie wrażenia. Co innego pisanie.

– Pisanie? Takie z głowy?

– Tak, z głowy, nie sałatka słowna, ale sensowny, spójny, interesujący tekst.

– A to nie, myśmy się uczyli tylko przepisywać.

Typowy produkt polskiej szkoły: uczą jak pisać poprawnie, ale nie uczą co pisać. Znasz gramatykę, ortografię, interpunkcję, składnię i nie znasz zasad pisania spójnego, wciągającego tekstu (darujmy sobie bzdety w stylu: wstęp – rozwinięcie – zakończenie).

Tak, jakby kluczowe i najtrudniejsze w pisaniu było to, jak się naciska klawisze czy jak się trzyma pióro w dłoni. Co – to przecież zawsze się wymyśli. Nie ma czego uczyć.

Naprawdę? Minęło parę lat od mojej rozmowy z tym młodym człowiekiem. Ostatnio dowiedziałem się, że nie dostał się na studia bo nie potrafił napisać prostego tekstu. Jaki jest sens rozwijać w dzieciach umiejętności pisania bezwzrokowego nie ucząc ich pisania twórczego (creative writing)?

Pierwsza negatywna konsekwencja nadmiernej koncentracji na procesie: jałowość twórcza. Pojawia się tam, gdzie komuś udaje się opanować proces (czy osiągnąć wymarzone jak). Umiesz pisać bezwzrokowo, ale nie umiesz wymyślić nic sensownego do napisania. Masz genialne warunki, ale nie masz nic do napisania.

2.       Nie mogę tworzyć go jeszcze nie opanowałem…

Jeszcze częściej można spotkać drugie niebezpieczeństwo: ugrzęźnięcie w kolejnych próbach opanowania procesu: Wiem co chcę stworzyć, ale chwilowo nie mogę, bo jeszcze nie opanowałem sposobu.

Nie mogę tworzyć, bo ciągle nie mam swojego gabinetu.

Nie mogę tworzyć bo chodzę do pracy a po powrocie jestem zbyt zmęczony.

Nie mogę tworzyć, bo ciągle za bardzo jestem zdekoncentrowany.

Nie mogę tworzyć bo nie radzę sobie zbyt dobrze z ortografią.

Nie mogę tworzyć, bo ciągle nie udaje mi się żyć tak, jak powinienem.

Nie mogę tworzyć, bo ciągle nie jestem zorganizowany tak jak trzeba.

Nie mogę tworzyć, bo nie opanowałam jeszcze w pełni warsztatu.

Koncentracja na sposobie jest wymówką, która pozwala uniknąć trudu zajmowania się tym, co istotne.

Skupienie wyłącznie na lifestylu, sposobach życia, doskonaleniu swoich umiejętności – to przepis na jałowe życie.

3.       Nie pytać „jak”, pytać „co”

Zajrzałeś do tego bloga po to, by znaleźć odpowiedź na pytanie jak żyć.

Moja odpowiedź brzmi:

Nie pytaj mnie (ani nikogo innego) o to jak żyć. Przestań zajmować się z taką zawziętością rozwojem osobistym i doskonaleniem siebie samego. W ten sposób sam sobie robisz krzywdę. Podcinasz swoje możliwości i blokujesz prawdziwy rozwój.

Zapytaj siebie samego: Co chcę stworzyć? Albo jeszcze lepiej, zapytaj siebie:

Co w tym momencie jest warte stworzenia?

Trudne pytanie? No ja myślę. Gdyby było łatwe to byś się od niego z takim zapałem nie migał.

4.       Nie wypływać za daleko

Ale nie przesadzaj. Aż tak niezwykle trudne to nie jest. Nie chodzi o jakiś wielki, niesamowity, zapierający dech w piersiach projekt (typu: statek międzygalaktyczny zbudowany  w garażu). Mam na myśli to, co jest warte stworzenia dzisiaj, w tym tygodniu, miesiącu, czy najwyżej w ciągu połowy roku. Dalej sięgaj tylko wtedy, gdy czujesz się odporny na syrenie uroki fantazjowania. Na obszarze powyżej sześciu miesięcy można odkryć cenne rzeczy, ale znacznie łatwiej dać się porwać grasującym tam syrenom, które swoim śpiewem o wielkich osiągnięciach ściągają nieostrożnych żeglarzy w wir jałowości.

Ponieważ sam jestem niezwykle podatny na syrenie śpiewy, nie wypływam dalej niż 30 dni do przodu. Dlatego moje podstawowe pytanie brzmi:

– Co w tym miesiącu mogę stworzyć najcenniejszego? Co jest, w moim odczuciu warte stworzenia w ciągu najbliższych 30 dni? 

To oczywiście nie zwalnia od pytania zadawanego każdego tygodnia i dnia:

– Co w tym tygodniu jest najbardziej warte stworzenia?

– Co dzisiaj jest warte stworzenia?

5.       Produkować

Dlaczego stworzenia?

Przez długi czas uważałem, że ludzie dzielą się na twórców i wykonawców. Są tacy, którzy muszą ciągle tworzyć coś nowego bo inaczej nie są zadowoleni z życia i są tacy, którym wystarcza powielanie i wykonywanie poleceń innych. Tak myślałem, ale to krzywdząca nieprawda.

Każdy, dla zdrowia psychicznego musi być twórcą. Ludzie, którzy nie tworzą nowych rzeczy są chorzy, tak samo jak chorzy są ci, którzy cierpią na depresję i nie potrafią się uśmiechać. Może ich choroba bierze się z tego, że dorośli dławili ich dziecięcą twórczość (każde dziecko jest twórcze i każda twórczość rozwija się z tej dziecięcej). Może dlatego, że sami byli zbyt wygodni i odzwyczaili się tworzyć. Tak czy inaczej, niezdolność do tworzenia nie jest zdrowa.

Trzeba jednak dodać, że 95% ludzkiej twórczości nie jest działalnością artystyczną. Można być absolutną nogą w muzyce, grafice, tańcu, komponowaniu i literaturze a równocześnie być twórcą.

W zasadzie należałoby mówić nie tyle o twórczości (to słowo ma za dużo konotacji artystycznych) ile o produkcji.

Łacińskie słowo producere, które  znaczy dosłownie powołać do życia, stworzyć, wyprowadzać, składa się z dwóch części pro (naprzód) oraz ducere (przewodzić, prowadzić – stąd włoski duce i angielski duke).

Produkt to zatem coś, co wyprowadzamy, niczym dowódca, ze środka na zewnątrz, z niebytu do świata, ze swojego wnętrza do innych ludzi.

Produkt (to, co chcę zrobić) jest przed procesem (jak to zrobię). To, jak mam żyć jest wtórne wobec tego, co jest warte stworzenia.

6.       Pytać siebie, czy czasem nie robię uniku

Gdy rozczarowany wróciłem spod swoich palm, postanowiłem przyjąć bardzo prostą zasadę. Gdy następnym razem dopadnie mnie potrzeba zajmowania się tym gdzie i jak mam pracować, zadam sobie dwa proste pytania:

  • Co teraz chcę stworzyć? Co ma być produktem najbliższego miesiąca?
  • Czy to, czy chcę się teraz zająć [wyjazd / zmiana biura / nowe narzędzie / nawyk pracy] w istotny sposób pomoże mi to stworzyć?

Jeżeli, któregoś dnia stwierdzę, że to co teraz najważniejsze, mogę stworzyć, tylko pod palmami, trzeba będzie się tam przeprowadzić.

Na razie ciągle okazuje się, że pomysły w stylu Pora zmienić to biuro / Pora wszystko przeorganizować/ Pora popracować nad techniką w przeważającej mierze są  sposobami na to, by nie zajmować się tym, co najważniejsze .

7.       W trudnych warunkach szukać przede wszystkim powodu a nie poprawy siebie

Zasada by zacząć od tego, co chce się stworzyć zamiast od tego jak chcę żyć, jest cenna także wtedy, gdy żyjesz w bardzo trudnych warunkach. Gdy np. masz pracę, której nie cierpisz, gdy brakuje ci pieniędzy, czy gdy masz mnóstwo złych nawyków.

W takich sytuacjach jest w nas bardzo mocna pokusa by rzucić się do pracy nad sobą – zmieniać, udoskonalać, budować nawyki. Owszem to jest ważne i nie można o tym zapominać. Ale jeżeli zajmujesz się tym bez odpowiedzi na pytanie o co i dlaczego – będzie ci ciężej zmieniać siebie i swoją sytuację.

Jak napisał Nietzsche:

Jeśli ktoś ma swoje życiowe „dlaczego”, poradzi sobie niemal z każdym „jak”. Człowiek nie dąży do szczęścia, robi to tylko Anglik.

Nie wiem o co chodzi z tym Anglikiem, to przecież Freud utrzymywał, że człowiek dąży do szczęścia i to rozumianego dość prymitywnie. Mniejsza jednak o to. Człowiek nie dąży do tego by być zadowolony jak świnka w korycie. Człowiek dąży do tego by czuć sens swojego życia.

Można być osobą, która znajduje się w najtrudniejszych warunkach na świecie, bez poczucia bezpieczeństwa, bez zapasów, bez szans i mimo tego nie poddawać się i nie wpadać w degrengoladę, mimo tego czuć energię, motywację i wolę walki – wszystko dzięki temu, że zna się swoje dlaczego.  Jeżeli wiesz dlaczego, jak jest proste do ogarnięcia.

O tym pisał Viktor Frankl w swoich wspomnieniach z obozu koncentracyjnego: ludzie, którzy mieli po co żyć, przeżywali. Ludzie, którym zabrakło powodów, ginęli.

8.       Nie być więźniem tego, co robię

Można też być osobą, która żyje w doskonałych warunkach, ale cierpi bardziej niż więzień obozu.

Weźmy takiego wysokoopłacanego pracownika korporacji. Jego jak  składa się ze wspaniałego samochodu, wygodnego domu, wczasów na końcu świata i tysięcy rzeczy, których większość z nas mogłaby tylko zazdrościć. Ale on cierpi. Ma do tego wiele powodów: bo mój dom ma tylko 100 metrów a nie 200, bo mój fundusz inwestycyjny to tylko pół miliona nie milion, bo mam ten sam samochód już od trzech lat. Można się śmiać, ale dla tego człowieka to naprawdę ból. Tyle rzeczy mu przeszkadza. Tyle rzeczy sprawia, że czuje się nieszczęśliwy z tego, jak żyje.

Wiadomo, że wielu pracowników korporacji cierpi na depresję, brak motywacji i wypalenie. Rozwiązaniem nie są szkolenia motywacyjne, terapie, dłuższe urlopy, lepszy balans praca – życie, czy jakiegoś rodzaju triki w stylu prowadzenia list wdzięczności, codziennej medytacji, biegania maratonów czy ćwiczenia yogi.

Rozwiązaniem jest znaleźć swoje dlaczego i zacząć robić coś sensownego.

Niestety ból polega na tym, że w tym, co robię obecnie nie ma żadnego sensownego dlaczego. Jeżeli nasz umęczony pracownik chcę znaleźć swoje prawdziwe dlaczego, muszę zabrać się za inne co.

A to przeraża. Efekt: do końca życia grzęznę w tym swoim durnym, wysokoopłacanym zajęciu, którego sensu nie czuję i nawet nie podejrzewam, że byłbym szczęśliwszy i zdrowszy zarabiając małą część tego co teraz, ale robiąc coś co ma dla mnie sens.

9.

Masz poczucie zagmatwania, chaosu życiowego, braku pozbierania?

Wybierz na najbliższy miesiąc jakiś projekt, coś, co wydaje ci się ważne do zrobienia i zacznij nad tym pracować. Zobaczysz, że wszystko zacznie wskakiwać na swoje miejsce, bez nadmiernego wysiłku. Wysiłek zostaw sobie na stawanie ciągle przed tym, co najbardziej istotne.

10.    Bez szaleństw

Jeszcze dwie uwagi. Chodzi o to, by zadawać sobie pytania, niekoniecznie o to, by od razu znajdować na nie odpowiedzi. Tak naprawdę nigdy nie będziemy do końca wiedzieć co jest naprawdę warte stworzenia, póki tego nie stworzymy (przynajmniej w jakiejś części).

Stąd lepiej myśleć o tym, co jest warte stworzenia w perspektywie miesiąca. Jak to nie będzie to, niewiele stracisz i łatwo ci będzie zabrać się za nowy projekt.

Druga rzecz: nie chodzi o to, by rzucać się w nowe rzeczy jak szaleniec – paląc za sobą mosty czy pozbawiając się bezpieczeństwa. Można pracować w korporacji i po godzinach eksperymentować z robieniem czegoś innego, co wydaje ci się sensowne. Wiele osób na tej zasadzie znalazło swoje perfekcyjne co i jak. Korporacja nie zubożeje od tego, że będziesz na boku coś robił.

 

11.     Jaki projekt wybierzesz?

Przejdźmy do spraw praktycznych:

Jaki konkretnie projekt wybierzesz?

Chciałbym pomóc kilku osobom w pracy nad konkretnym produktem. Nie znam się na wszystkim – mogę pomóc tylko w pewnego rodzaju produkcji. Być może jednak twoje potrzeby pokrywają się z moimi możliwościami.

Bardzo proszę, wypełnij ankietę na ten temat. Jest tam kilka różnego rodzaju produktów.

Czy któryś z nich jest spójny z tym co chcesz stworzyć? Jeżeli nie, napisz proszę jaki inny produkt chciałabyś / chciałbyś stworzyć? Być może da się coś zrobić  przy współpracy z kimś innym.

Z góry dziękuję za wypełnienie ankiety:


12.    To, co najważniejsze w czterech zdaniach

Rozwój nie polega na zmienianiu siebie. Rozwój polega na tworzeniu siebie. Tworzymy siebie, tworząc nowe, ważne dla nas rzeczy. Po drodze stajemy się nowymi ludźmi.

5 komentarzy

  1. Wow, jakie to prawdziwe. Ponad rok zadalam sobie pytanie – „Dlaczego ja to robie?” Praca nad systemem immunologicznym w zdrowiu daja nam duzo wiedzy, ale brak bezposredniego zastosowania.
    Pomalo narodzil sie pomysl, aby zajac sie auto-immunologiczna cukrzyca, znalezc przyczyne, monitorowac postep choroby i znalezc leki, ktore zablokuja zla odpowiedz immunologiczna. W listopadzie mialam pierwszy plan badan, ktory od tamtego czasu zyskal bardzo duzo dzieki wyjsciu z nim do ludzi (pisales o tym Zbyszku na tym blogu, dziekuje). Pomalu zaczelam robic ekseprymenty w tym kierunku a takze poszukiwac instytutu, ktory byly zainteresowany takimi badaniami. To trwa, jednakze mam swoje „CO” i to mnie bardzo motywuje.
    Pozdrawiam
    Gosia

  2. Długo kazałeś czekać na nowy wpis, ale było warto 🙂
    To prawda, że wieczne doskonalenie się, bez wyraźnej wizji czemu mają nowe umiejętności służyć, jest kręceniem się w kółko. Rodzi frustrację i do niczego nie prowadzi.
    Pozdrawiam.

  3. Świetny tekst! Naprawdę. Pierwszy raz właśnie odwiedziłam tę stronę i jestem pod wrażeniem. Muszę sobie teraz zreorganizować kilka powodów w życiu, dzięki;)

  4. Pierwszy raz w zyciu komentuje tekst, ktory przeczytalam w kompie..chcialam..podziekowac ze te wszystkie madre slowa..praca bez wytchnienia wlasnie w..korporacji i cala proza zycia, przeslonila mi ta ponadczasowa prawde..po poltora roku pracy ponad sily..stresu ponad sily..doprowadzenia do zaniedbania rodziny (w sensie bliskosci emocjonalnej)..znajomi? nie mialam czasu..a pozniej juz nawet checi na spotkania z kimkolwiek..odeszlam..do dzis pamietam moje przerazenie decyzja..strach co dalej..ale..bylam juz na takiej granicy wytrzymalosci fizycznej i psychicznej..wiedzialam, czulam ze jesli tego nie zrobie..to ktoregos dnia po prostu nie podniose sie z lozka..a czynnosc umycia zebow bedzie dla mnie wyzwaniem..pierwszy miesiac byl bardzo..dziwny? z jednej strony ulga ale i niedowierzanie, ze bycie niezniszczalnym robocopem juz mnie nie dotyczy..i chyba nie moglam w to uwierzyc..przez to ze tyle czasu funkcjonowalam w totalnym amoku pracy..moj mozg, moje miesnie byly w ciaglym napieciu i gotowosci..przed kolejnym zadaniem..nie moglam sie wyzbyc tego uczucia, mimo ze juz nie pracowalam..Rozum podpowiadal mi-musisz szybko znalezc druga prace!! przeciez masz zobowiazania finansowe itd..a mi a sama mysl o nowej pracy kurczyl sie zoladek ze strachu..nigdy wczesniej nie mialam takiej sytuacji..przewaznie bardzo plynnie przechodzilam z pracy do pracy i od razu startowalam z „grubej rury”..ale..tym razem..musialam sie zatrzymac.. MUSIALAM..ochlonac..doprowadzic nerwy do ladu..minelo pare miesiecy..dzis zaczyna mi sie juz udawac oddychac..nie mam juz tak scisnietej klatki..i tak zwyczajnie usmiechac..nadal czuje ogromny strach przed podjeciem pracy (nie wiem czy dlatego, ze boje sie wdepnac w kolejne bagno..)jak na razie nie umiem zapanowac nad tym uczuciem..ale..po przeczytanym tekscie jest mi lzej..bo wiem, ze jesli zdolam odpowiedziec sobie na pytanie CO chce dalej w zyciu robic..i DLACZEGO..to bede miec szanse na zycie bardziej spelnione..a jesli chwilowo nie uda mie sie to na stopie zawodowej (oszczednosci sie skonczyly..musze cos znalezc na biegu bo rachunki same sie nie zaplaca) to postaram sie poszukac jakiegos „skrawka” pasji w zyciu prywatnym..czegos co mnie kreci..co sens nadaje..dzis juz wiem, ze nie zrezygnuje z tego..ten tekst przypomnial mi cos, o czym gdzies w glebi duszy wiedzialam..dodal mi sil..DZIEKUJE!

Skomentuj GosiaAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *