Ostatnio czytałem bloga, w którym autor, w co drugiej wiadomości przeprasza, że tak rzadko pisze, – wiecie, kochani, pracuję, mam dużo zajęć, itp. A może nawet nie przeprasza, ale tłumaczy się z tego, że nie pisze tak często.
Zacząłem się zastanawiać skąd w nim tyle poczucia winy. Są ludzie, którzy kochają czuć się winni. Ciągle zrzędzą: powinienem lepiej pisać, powinienem poświęcać na coś więcej czasu, powinienem bardziej się starać, powinienem więcej czytać, powinenem uczyć się francuskiego, powinienem przestać się spóźniać, itd.
Skamlą te swoje przeprosiny i czekają, aż inni powiedzą „No nie, to oczywiste, no przecież to zupełnie zrozumiałe…”
Poczucie winy im wtedy opada i mogą spokojnie wrócić do tego, co robili: rzadkiego pisania, spóźniania się, nie czytanie książek, marnowania czasu, itp.
Gra jest prosta: poczucie winy – tłumaczenie się – ulga w poczuciu winy – powrót do starego wzorca.
Nauczyłem się omijać szerokim łukiem ludzi, którzy uprawiają ten sport. A przede wszystkim nauczyłem się wyłapywać u samego siebie ataki poczucia winy i związaną z tym potrzebę tłumaczenia się. Czasem nawet je prowokuję. Robię, co coś co jest nie dość dobre lub czego nie powinienem robić, czekam aż się odezwie ten głosik i mówię mu: a dlaczego nie? dlaczego nie tak?
Nie tłumacz się – mówię sobie – zaakceptuj proces. Zaakceptuj to, co się dzieje. Jest jak jest. Piszesz tyle, ile trzeba i tak jak trzeba. Nie ma żadnego sędziego, który sprawdza twoje wyniki. Nie ma greckiego chóru, który by komentował wszystkie twoje ruchy. A jak jest, to tylko w twojej głowie. Jest tylko ten, którego sam sobie stworzysz. Jest twój wewnętrzny zrzęda, który utrudnia ci życie i pełne wykorzystanie twoich możliwości. Nie warto go słuchać. On zawsze będzie zrzędził i nigdy go nie przegadasz. Nigdy go nie zadowolisz, zawsze coś nie będzie mu się podobało. Jak mu tylko na to pozwolisz, będzie ci zarzucał coraz więcej rzeczy będzie.
Gdy czujesz poczucie winy, możesz tylko otworzyć się na siebie, skierować pod swoim adresem jeszcze więcej miłości i powiedzieć: Wszystko jest tak jak powinno być. Wszystko jest doskonale. Wszystko, co się dzieje ma swoją mądrość.
Polecam nową książkę Ruiza pt. „Głos Wiedzy” każdemu, kto czuje że „rezonuje” ze słowami Zbigniewa.
Zbyszku, kolejny raz zachwycasz swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami.
Ściskam!
Wojciech 🙂
Och grecki chór w głowie! Fantastyczne porównanie 🙂 Czasem wydziera się toto we łbie i nie wiadomo gdzie się podziać. I oczywiście masz rację – akceptacja wszystkiego takim, jakie jest to klucz do spokoju…pozdrawiam 🙂
Każdy, kto chce być liderem, powinien przestać się tłumaczyć. Jeśli tłumaczymy się to przenosimy to na wszystkie obszary naszego życia. Ta postawa powoduje, że jesteśmy ofiarą szukamy osób, którzy myślą tak jak my.
Pozdrawiam
Mirek Rogowski
Bardzo dobry punkt. Zaakceptować siebie, zaakceptować rzeczywistość, zaakceptować i pogodzić się z przeszłością – to jest moment startowy w kierunku życzliwej przyszłości.
Byron Katie zwykła mówić – Cierpisz tylko i wyłącznie wtedy gdy dopuszczasz do głosu myśli, że przeszłość bądź teraźniejszość mogłyby być lepsze niż są.
Zbyszku,
Więc znalazłam Cię przypadkiem.
Podoba mi się to co piszesz, bo w dużej mierze to co przeczytałam to moje myśli;-)
Dziękuję, że mogę poczytać.
Serdecznie pozdrawiam,
Sabina