Między skalistym brzegiem wyspy Santa Catlina a piaszczystymi plażami Florydy jest całkiem spory kawał oceanu. Gdy się patrzy na mapę o dużej skali, odległość wydaje się niewielka. Podłużna wyspa jest prawie przyklejona do zachodniego wybrzeża Stanów. Ale gdy wejdziesz po łydki do chłodnej wody, wcale nie czuć, że wielki kontynent jest tuż obok. Masz przed sobą 35 kilometrów wypełnionych słoną, głęboką i falującą wodą.
Jest chłodny dzień 1952 roku. W dwóch niewielkich łodziach siedzą otuleni kocami, zamęczeni ludzie. Wypłynęli prawie piętnaście godzin temu. Wokół unosi się gęsta mgła. Nawet drugą łódź trudno jest wyraźnie zobaczyć. Co pewien czas z wody wyłaniają się płetwy rekinów. Odstraszają je strzelając w powietrze, jak do stada wron. Pilot uważnie patrzy w kompas. We mgle łatwo pływać w kółko. A im zależy na tym, by płynąć jak najkrótszą drogą.
W wodzie, obok łodzi płynie kobieta. Jej ręce pracują regularnie, jak wahadło zegara. Co kilka ruchów odchyla na bok głowę. Przez okrągłe, gumowe okulary, które sięgają od policzków do czoła, widać jej oczy. Ten sam rodzaj spojrzenia, gdy się człowiek się zamyśli i patrzy gdzieś znacznie dalej niż ściana przed nim. Wykrzywione usta wciągają haust powietrza. Kobieta wraca do swojego wodnego świata.
Kilkanaście godzin temu, niedaleko brzegu była pełna energii i wiary, że się uda. Postanowiła zostać pierwszą kobietą, która przepłynie Kanał Catalina. Teraz czuje znużenie, palący ból w płucach i sztywność w mięśniach.
Florence Chawdwik nie była nowicjuszką. Miała 34 lata i maratony pływackie uprawiała od dawana. Rok wcześniej została pierwszą kobietą, która przepłynęła kanał La Manche w obie strony. Płynąc z Francji do Anglii pobiła rekord szybkości obowiązujący tam od 24 lat.
Wszyscy, którzy kiedykolwiek przepłynęli kilkadziesiąt kilometrów na otwartym morzu, zawsze mówią:
– To najtrudniejsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem.
Normalny maraton to miły spacerek. Tu trzeba mieć koński upór (a raczej morsi czy wielorybi). Trzeba wytrzymać kilkanaście godzin w chłodnej, słonej i falującej wodzie. Wokół mogą płynąć łodzie z ekipą wspomagającą, jednak nie wolno ich nawet na chwilę dotknąć. Co pewien czas robiony jest krótki postój. Pływakowi rzuca się pojemnik z piciem czy zupą. Trzeba być odważnym. Niebezpieczne mogą być rekiny, meduzy, wielkie statki, błędy w nawigacji. Dla Florence to wszystko było czymś normalnym. Zdążyła się przyzwyczaić.
Jednak teraz, po piętnastu godzinach, mówi do matki i trenera, siedzących w łódce:
– Nie wiem, czy dam radę…
– Dasz radę, potrafisz! Możesz to zrobić. Już niedaleko, wytrzymaj! – zachęcają.
Florence wpatruje się przed siebie i widzi tylko fale ginące we mgle. Zmusza się do walki i płynie. Kiedyś powiedziała:
– Wiesz, są takie chwile, gdy czujesz się bardzo zmęczona i masz ochotę dać sobie spokój. Ale wtedy, po prostu przesz do przodu. Wiesz, uczysz się tego na dalekich dystansach. Po prostu przesz do przodu i jakoś, nie wiadomo skąd, znajdujesz więcej energii
Jednak nie teraz. Energia się nie pojawia. Po kolejnej godzinie Florence poddaje się i prosi by ją wyciągnąć. Po szesnastu godzinach uporu, po 60 000 pociągnięć rękoma, uznaje, że na więcej jej nie stać.
Po kilku minutach, gdy wciągnęli ją do łódki, wytarli i okryli ręcznikami, wiatr rozwiał mgłę. Okazało się, że byli zaledwie kilkaset metrów od brzegu. Florence, rozmawiając potem z reporterem powiedziała:
– Nie chcę szukać wymówek, ale gdybym mogła widzieć ląd, zrobiłabym to.
Dwa miesiące później, pod koniec września, mgła była jeszcze bardziej gęsta. Tym razem Florence była na nią przygotowana. Płynąc wyobrażała sobie, że widzi przed sobą ląd. Pokonała dystans, podbijając rekord ustanowiony przez mężczyznę aż o dwie godziny.
Jesteśmy w stanie wiele znieść. Jesteśmy w stanie dać z siebie znacznie więcej niż nam się wydaje. Ale musimy widzieć przed sobą cel. Często to nie nasza słabość czy brak wytrzymałości są źródłem porażek. Gdy nie widzisz przed sobą drugiego brzegu, gdy otacza cię gęsta mgła, masz poczucie, że wszystko jest bez sensu. Nie masz siły by wykonać kolejnego ruchu.
Ludzie często znajdują się w takiej samej sytuacji jak Florence Chadwick podczas pierwszej próby przepłynięcia kanału. Wysilają się, starają, wkładają wiele wysiłku, ale nie widzą swojego celu. Wokół nich jest tylko mgła, której nie potrafią pokonać.
Gdy zaczynasz drogę spełniania swoich marzeń, pamiętaj o tym by upewnić się, czy będziesz po drodze wyraźnie widział cel. Na początku może to się wydawać zbyteczne. Dużo emocji przynosi nam już samo zajęcie się czymś nowym. Mamy poczucie ruchu, bo czujemy jak szybko oddalamy się od brzegu. Mamy w sobie dużo siły i energii. Kiedy jednak brzeg zniknie z pola widzenia zaczynamy tracić animusz. Zaczynamy się miotać i niepotrzebnie tracić energię.
Jeżeli chcesz dopłynąć do celu musisz go wiedzieć. Musisz mieć na czym skupić wzrok.
Wallance T. Wattles pisze:
Przyjrzyj się swoim pragnieniom, zobacz, czego chcesz i stwórz klarowny, mentalny obraz tego, jak chciałbyś by to wyglądało, gdy to osiągniesz. Ten jasny, mentalny obraz musisz mieć stale w swoim umyśle, tak jak żeglarz ma w swoim umyśle port, do którego żegluje. Musisz przez cały być skierowany w jego stronę. Nie możesz stracić go z oczu w większym stopniu, jak sternikowi nie wolno stracić z oczu kompas.
Naucz się widzieć swoje cele, formułować je w konkretny, niemal dotykalny sposób. Czy potrafisz dotknąć marzenia? To jeden z sekretów: osiągamy to, co potrafimy wewnątrz siebie zobaczyć.
Niektórzy mówią: moim celem jest osiągnąć harmonię, spokój, wyższy poziom świadomości. Świetnie, super. Ale powiedz mi, jaka jest fizyczna manifestacja tego stanu? Co konkretnie chcesz osiągnąć? Potrafisz mi to tak opisać, bym mógł to zobaczyć? Poczuć, powąchać? Mój tato, gdy zaczynam mówić zbyt abstrakcyjnie zawsze mnie pyta: „z czym się to je?”. Z czym się je „harmonię, pokój, miłość do ludzi”?
Chodzi o to, by zakodować marzenie w postaci bezpośrednich danych zmysłowych. Im bardziej abstrakcyjne marzenia, tym mniejsze szanse na ich realizację. Potrafimy rozmawiać o abstrakcjach, ale nie potrafimy ich osiągać. To pułapka w jaką wpada wiele inteligentnych i twórczych osób. Nasz umysł potrzebuje konkretnych obrazów i doświadczeń. To jego paliwo. Same abstrakcje są jak rusztowanie, jak układ kostny. Mogą być cenne, ale bez danych zmysłowych są podobne do stojącego w rogu pracowni biologicznej kościotrupa.
Ćwiczenie
Naszym celem jest udoskonalić twoją zdolność symulacji mentalnych. Chciałbym ci zaproponować proste ćwiczenie.
Filmy i powieści science-fiction dosyć często wykorzystują pomysł alternatywnych wersji rzeczywistości. Różne światy funkcjonują obok siebie, nie mając ze kontaktu. Dopiero bohater łamie izolację przenosząc się między nimi. Podczas swoich podróży odkrywa, jak różne są losy tych samych osób w różnych wersjach rzeczywistości. Często spotyka nawet różne wersje siebie. O ile w odniesieniu do fizycznego świata to czysta fantazja (choć nigdy nie można mieć pewności, co wymyślą fizycy) to zdaje się jest w tym coś prawdziwego na płaszczyźnie psychologicznej. Nasz umysł potrafi, w różnych swoich obszarach, tworzyć różne wersja nas samych i świata, w jakim żyjemy. Ponieważ ilość połączeń, jakimi dysponuje przekracza ilość gwiazd we wszechświecie, nie ma obawy, że za braknie mu miejsca.
Chcę zaproponować ci coś w rodzaju takiej podróży pomiędzy różnymi rzeczywistościami. Możesz na chwilę przenieść się w czasie i przestrzeni, do świata, w którym wszystko poszło tak, jak trzeba, w którym zrealizowałeś wszystkie swoje marzenia i w którym jesteś w pełni ze siebie zadowolony.
Wyobraź sobie, że wchodzisz do portalu, który za chwilę przeniesie cię do tej rzeczywistości. Być może to będzie świat za trzy, może za pięć lat. Będzie to rzeczywistość, w której wszystko jest tak, jak powinno być. Trzy, dwa, jeden … start.
Jesteś w świecie, w którym udało ci się zrealizować swoje marzenie. Przyjrzyj się sobie. Kim teraz jesteś? Co jest wokół ciebie? Jak się czujesz?
Zostań tu przynajmniej kilka minut i dokładnie przyjrzyj się wszystkiemu. Zobacz, poczuj, dotknij. Zapamiętaj. Jesteś osobą, która właśnie zrealizowała swoje największe marzenie. Zapamiętaj jak się czujesz i co wokół siebie widzisz.
Po kilku minutach usiądź i wszystko dokładnie opisz. Pisz w czasie teraźniejszym. Np.: wchodzę właśnie do swojego nowego, dużego domu, wchodzę po schodach na piętro… lub awansowałem na dyrektora regionu i właśnie wchodzę do swojego gabinetu… Oczywiście twoje opisy będą dłuższe i barwniejsze. Postaraj się opisać wszystko dokładnie, tak jakbyś był scenarzystą, który przygotowuje szczegółowy opis sceny. Nie ograniczaj się tylko do opisywania – jak by to było w przypadku filmu – wizji i dźwięku. Uwzględnij wszystkie wewnętrzne odczucia, zapachy i doznania.
[ratings]
trzeba mocno wierzyć, że sie osiągnie cel, umysł będzie nam podsuwał wiele wymówek, zeby zrezygnować, że nie warto, że lepiej zając sie czymś innym, a najlepiej, żeby nic nie robić itd. Nie można sie skupiać nad tym co płynie z umysłu, należy sie wsłuchać w swoje wnętrze.
Człowiek jest w stanie osiągnąć wszystko o czym tylko zamarzy, niestety jest osaczony przez swój własny umysł, który stara sie z niego zrobić minimaliste, pamiętajcie o tym!
Powodzenia 🙂
Cześć Zbyszek!
Fajnie piszesz! 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Gosia
Hm, no dobrze, a co ze zjawiskiem „skonsumowania” celu przez samo jego przeżycie? Czy nie jest tak, że jak już poczuję, że tam jestem i to mam, to tracę energię do realizacji, bo dla mojego umysłu to już się dokonało?
Dziękuję za wszystkie komentarze.
Asiu – bardzo cenna uwaga. Sam wiele nad tym myślałem. Napiszę o tym niebawem coś więcej.
Świetne artykuły Pan pisze, gratuluję
No wlasnie, to o czym Asia pisze, to wazne. A jednej strorny, musisz miec najpierw w glowie cel i droge etc a zdrugiej, to troche odbiera energie. Jak wyjsc z tej pulapki?
Bardzo fajny artykuł.
Nie warto widzieć tylko mgły jak ta pływczka, tylko ląd czyli cel
Dokładnie tak. Dziękuję za komentarz!
Świetny artykuł. Dziękuję i zabieram się za ćwiczenie !
A czy za bardzo skrystalizowana wizja celu, marzenia nie jest niebezpieczna dla osiągnięcia sukcesu w tej kwestii? Jeszcze gorsze to chyba konkretny plan jak do tego celu mamy dojść. Życie jest nieprzewidywalne, hmm ludzie jeszcze bardziej. Często dochodząc do jakiegoś punku na dobra sprawę droga z nim nic wspólnego.
Czy mając wszystko dokładnie zaplanowane, nie zamykamy się na na kreatywność?