W miejskim autobusie siedzi pasażer. Co jakiś czas odrywa kawałek gazety, rozdziera go na mniejsze części, uchyla okno i wyrzuca.
– Panie, co pan robi? – pyta drugi pasażer.
– Odstraszam agresywne słonie – odpowiada z powagą.
– Panie, ale u nas nie ma żadnych słoni!
– A widzi pan?! Działa!
To naturalne i zrozumiałe, że chcemy obronić się przed zagrożeniami. Każdy z nas, każdego dnia robi rzeczy, które temu służą. Myjemy zęby by nie straszyć nikogo brzydkim oddechem i by nie rozwinęła się próchnica; biegamy by nie podupaść na zdrowiu; zażywamy witaminy by podnieść odporność; czytamy mądre książki by ktoś nie zarzucił nam niewiedzy; wymieniamy olej w samochodzie by silnik się nie zatarł, wymieniamy opony na zimę by nie wpaść w poślizg, rozglądamy się przed przejściem przez na ulicę, by nic nas nie rozjechało …
Większość z tych zachowań to rozsądne działania, które rzeczywiście pozwalają unikać zagrożeń. Gdybyśmy o niech zapomnieli, moglibyśmy sporo zapłacić za niedbałość. Na tym w końcu polega rozsądne życie: na byciu przewidującym. Jak mówią: lepiej dźwigać niż ścigać. Lepiej wcześniej pomyśleć i trochę się natrudzić, niż później mieć kłopoty.
Aby uznać takie przezorne, wyprzedzające działania za rozsądne, nie musimy mieć całkowitej pewności, że coś nam grozi. Jeżeli np. zapomnisz o wymianie opon, niekoniecznie od razu wpadniesz w poślizg. Zachowania, które bronią nas przed zagrożeniem są sensowne, nawet gdy prawdopodobieństwo, że coś złego się stanie jest znacznie niższe niż 100%. Ciągle warto rozglądać się w lewo i w prawo i jeszcze raz w lewo, wymieniać opony, myć zęby czy chodzić na badania okresowe.
Przewidywanie zagrożeń i uprzedzanie ich, to jeden z podstawowych mechanizmów zapewniających nam przetrwanie. Ci, którzy są go pozbawieni, zazwyczaj trafiają na karty Księgi Rekordów Darwina (upamiętniającej tych, którzy w wyjątkowo głupi sposób pozbawili się życia, jak np. pewna dziewczyna, która postanowiła uczcić Nowy Rok, kąpielą w rojącej się od krokodyli rzece Limpopo).
Dlaczego, w takim razie, śmieszy nas dowcip od którego zaczęliśmy?
W końcu agresywny słoń na ulicach miasta to naprawdę nic przyjemnego. Już sobie wyobrażam co by się działo, gdyby taki słoń przebiegł przez Sukiennice, albo postanowił zwiedzić Wawel. Nie sądzę by jakiś Dratewka poradził sobie z podrzucenie mu worka soli.
Śmieszy nas pokręcona logika tego człowieka. Argument za tym, że jego zachowanie jest bez sensu, jest dla niego argumentem, pokazującym sensowność jego zachowania.
– Nic ci nie grozi – mówisz mu – naprawdę nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
– Wiem, że nic mi nie grozi – odpowiada – bo właśnie się przed tym zabezpieczyłem.
Czy dla tego człowieka jest jakiś sposób, by przestał się wygłupiać?
Tylko jeden. Musi przestać wyrzucać swoje papierki i poczekać na to, co się stanie. Jeżeli się okaże, że nie pojawią się żadne słonie, zrozumie, że jego zachowanie było niepotrzebne.
Łatwo powiedzieć, ale pamiętajmy, że jest przekonany o tym, że zabezpiecza się przed strasznym niebezpieczeństwem. Jego bezczynne oczekiwanie, będzie zatem pełne napięcia, a nawet grozy. To będzie wymagało sporej odwagi.
Nie ma jednak innej metody by się przekonać czy zabezpieczenie ma sens czy nie. Argumentacja i tłumaczenie nie zadziała.
*
Zostawmy naszego szalonego pasażera z jego nieszkodliwy maniactwem. Weźmy kogoś innego.
Anna jest przekonana, że ludzie skupiają się na jej czerwieniących się bez powodu policzkach. Gdy rozmawia z kimś, kogo nie znam i zaczyna czuć na policzkach ciepło, od razu przychodzi jej do głowy:
– Na pewno zobaczył, jak się rumienię i stwierdził, że jestem głupią szarą gęsią.
To bardzo nieprzyjemne zostać uznanym przez kogoś za głupią, niekompetentną gęś. Ale Anna wie jak się przed tym zabezpieczyć. Profilaktycznie unika spotkań, trzyma się z boku, gdy już musi z kimś rozmawiać zasłania twarz włosami.
Jeżeli na spotkaniu atmosfera jest chłodna i rozmówca trzyma dystans, Anna myśli:
– O nie… Musiał zauważyć mój rumieniec. Miałam rację, muszę bardziej się chować.
Czasem jednak zdarza się, że atmosfera jest przyjemna. Czy Anna myśli sobie wtedy: Nie miałam racji, to czy się rumienię czy nie, nie jest tak istotne, w każdym razie nie zawsze i nie dla wszystkich? Nic podobnego. Anna myśli wtedy:
– A widzisz? Jednak działa. Udało mi się ukryć rumieńce i dzięki temu było ok. Nie mogę zapominać o tym, by zawsze je ukrywać.
Różnica pomiędzy Anną a pasażerem polega na tym, że nawet gdyby gość w autobusie darł trzy gazety na minutę, prawdopodobieństwo pojawienia się agresywnych słoni nie wzrosłoby ani o pół promila. Natomiast, gdy Anna będzie inwestować w swoje zabezpieczenia przed odrzuceniem z powodu rumieńca na twarzy, prawdopodobieństwo odrzucenia będzie rosło.
Jednak nie dlatego, że rumieniec na twarzy jest czymś dyskwalifikującym (przeciwnie, w najgorszym razie ma niewielki wpływ, często jest bez znaczenia, czasem odbierany jest jako coś uroczego). Powodem będą właśnie zachowania zabezpieczające (trzymanie się z boku, zasłanianie twarzy, unikanie kontaktów, odwracanie się itp.).
*
Jeszcze jeden przykład podobnej strategii. Bartek jest człowiekiem, który ciężko pracuje. We wszystko, za co się tylko zabierze, wkłada 300%. Na pierwszy rzut oka – super, tak trzymać. Gdy jednak przyjrzeć się temu dokładniej, sprawa wygląda mniej różowo.
Parę dni temu dostał zadanie by napisać notatkę na jedną stronę. Zabrał się za jej pisani od razu. Dziś po dwóch dniach pracy ma jakieś 15 stron, jest zmęczony i nie za bardzo wie co z tym zrobić dalej. Tak jest niemal ze wszystkim. Prawie każde zadanie rośnie, komplikuje się i staje się sprawą niezmiernej wagi.
Bartek jest coraz bardziej zmęczony i zły na siebie.
– Dlaczego nie mogę zrobić czegoś normalnie, bez szarpania się? Tak jak inni ludzie. Po prostu robisz coś na tyle dobrze, żeby było i idziesz dalej… Co się ze mną dzieje?
Gdy jest się w takiej sytuacji jak Bartek, nie jest łatwo popatrzeć na siebie z boku i zrozumieć cały mechanizm. Sprawa jest jednak stosunkowo prosta.
Perfekcjonizm Bartka jest zabezpieczeniem przed niebezpieczeństwem, tak samo jak zabezpieczeniem było wyrzucanie papierków czy unikanie kontaktów i chowanie twarzy w przypadku Anny.
– Co by się stało, gdybyś tak ciężko nie pracował, gdybyś nie robił, wszystkiego za co się zabierzesz w sposób perfekcyjny?
– Odniósł bym porażkę, ludzie nie byliby zadowoleni, zawiódł bym ich oczekiwania – odpowiada Bartek.
– Załóżmy, że tak by się stało, że ktoś byłby rozczarowany. Co by to dla ciebie znaczyło?
– To by znaczyło, że jestem do niczego!
Gość od papierków, gdyby go poprosić o opisanie reguły, kierującej jego działaniem pewnie by powiedział:
– Jeżeli nie będę wyrzucać papierków za okno, pojawią się w mieście agresywne słonie i rozniosą mnie na strzępy.
Bartek, może powiedzieć:
– Jeżeli nie będę ciężko, naprawdę, ciężko pracować i robić wszystkiego za co się zabieram w sposób doskonały, odniosę całkowitą porażkę i wszyscy zobaczą, że jestem do niczego!
Bartek jest osobą logiczną i może podać wiele przykładów na słuszność swojej reguły. Gdy ktoś go chwali, mówi sobie:
– To właśnie dlatego, że tyle w to włożyłem i tak bardzo się starałem.
Gdy mu się nie udaje, mówi:
– To dlatego, że nie dość ciężko pracowałem i nie dość się zaangażowałem.
Jego reguła działania sprawdzała się gdy chodził do szkoły i na studia (być może dlatego, że zadania przed jakimi wtedy stawał były łatwiejsze, albo dlatego, że reguła nie była jeszcze tak silna). Teraz przestała się sprawdzać.
Jego perfekcjonizm coraz bardziej blokuje mu życie. Większość z jego wspaniałych pomysłów nigdy nie doczeka się realizacji, bo każdy z nich będzie próbował wykonać doskonale. Dodatkowo będzie próbował zrobić wszystko sam, bo proszenie o pomoc również jest dla niego objawem bylejakości. Zamiast skupić swój wysiłek na tym, co naprawdę ważne, blokuje się na pierwszej mało ważnej rzeczy. Przecież: Jeżeli nie poradzę sobie doskonale ze wszystkim, będę do niczego.
Jego reguła zabezpieczanie się przed niebezpieczeństwem, nie broni go, ale przeciwnie, naraża na niebezpieczeństwa. Jeżeli odnosi porażkę za porażką (a dzieje się tak coraz częściej, jednostronicowa notatka, to tylko jedna z wielu rzeczy, które zawalił), to dla tego, że za bardzo próbuje się przed nimi zabezpieczyć. Jednak taki styl działania to jedyny co zna.
Gdy próbuje pozbyć się perfekcjonizmu, czuje się tak, jakby stał z zamkniętymi oczyma przez szarżującym słoniem. Czy to dziwne, że rady, typu „Nie daj się perfekcjonizmowi” spływają po nim i Bartek szybko wycofuje się z linii ataku, wracając do swojej dłubaniny nad każdym szczegółem?
Po świecie grasują wielkie, niebezpieczne słonie. Zabezpieczamy się przed ich atakami. Czasem nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, tak bardzo przyzwyczailiśmy się do naszych sposobów odstraszania. Dopiero wtedy, gdy na chwilę przystajemy robić to, do czego przywykliśmy, w głowie pojawia się wizja ostrych kłów i ciężkich nóg.
To dobrze, gdy zaczynasz robić coś w inny sposób i doświadczasz przerażenia. To znak, że zostawiłeś na boku swoje zabezpieczenia.
Masz wtedy tylko dwie możliwości. Wrócić do darcia papierków, albo wytrzymać przerażającą wizję rozszarpujących cię ostrych kłów i depczących, ciężkich nóg.
Agresywne słonie nie istnieją. A przynajmniej już ich nie ma w twoim mieście. Istnieją tylko twoje zabezpieczenia, które nie pozwalają ci żyć w pełni.
Na czym polega twoje darcie papierków?
Czym jest twój agresywny słoń?
Jak brzmi twoja reguła (Jeżeli nie będę… to…).
Dzięki temu artykułowi pamiętałem o tym aby umyć zęby w środku dnia 😉
Zbyszku jak zawsze ciekawie piszesz. Ciężko jest jednak całkowicie nie wracać do darcia papierków.
Dziękuję. Oj ciężko nie wracać. Ale nawet trochę mniej odstraszania pomaga 🙂
Jak zwykle ambitnie piszesz. Ciekawi mnie, skąd czerpiesz pomysł tak jak na przykład z tymi słoniami 🙂 Niestety czuję że jestem jedną z tych osób która nosi przy sobie całe ryzy papieru. Jest we mnie wiele strachu. Najwięcej karteczek zdaje się że drę w pracy. Boję się coś spieprzyć. Moim stadem słoni jest niewiedza, brak praktyki bo dopiero zaczynam stawiać pierwsze kroki w zawodzie budowlańca. Drę kartki w rozmaity sposób. Spróbuje przestać to robić i wyjść na przeciw problemom.Jednak wiem ze bedzie to trudne. Dziękuje Zbyszku za zwrócenie uwagi na coś o czym nie miałem pojęcia.
Dziękuję Janku. Akurat dowcip o słoniu zaczerpnąłem z dwóch różnych książek psychologicznych, pierwszy użył go chyba Paul Watzlwick. Potem pojawił się w innej książce, wychodzi na to, że byłem trzeci. Cieszę się, że oceniasz tekst jako poszerzający swoją wiedzę. Bądź wyrozumiały dla siebie. To normalne, że człowiek stara się kontrolować, gdy robi coś po raz pierwszy. Z czasem będzie coraz łatwiej odsłaniać i nie odstraszać słoni 🙂
– Odwlekaniem w czasie, przygotowywaniem się do każdego zadania na 300%
– Kompromitacja, dowód na to że jestem gorsza,
– Jeżeli nie będę odpowiednio (300%) przygotowana to wszyscy zobaczą, że sobie nie radzę, że nie mam talentu, że nie jestem dość inteligenta.
Wiem, że powyższe działania tylko mnie spowalniają i gdyby nie ten strach byłabym dzisiaj o wiele dalej. Czasem się udaje ale człowiek bardzo szybko wraca do swoich nawyków..
Problemem jest to, że to w naszych oczach jesteśmy gorsi od innych i to jest tak ciężko zmienić.
Gosiu, trzeba mieć w sobie sporo odwagi by udzielić takich odpowiedzi. Gratuluję. „W naszych oczach jesteśmy gorsi od innych ” — kurcze, masz rację, to prawdziwe. Spróbuj następnym razem przygotować się na 150% -200%. Mam nadzieję, że ci się uda. Z własnego doświadczenia wiem jakie to trudne. Ale powoli daje się to zmienić. Trzymam kciuki 🙂
Właśnie uświadomiłam sobie, że ja jestem takim Bartkiem…. Nie umiałam nazwać sposobu w jaki funkcjonuję odkąd zaczęłam edukację… Nie byłoby nic złego w tym moim perfekcjonizmie, gdyby nie wykroczył poza naukę… Pan bardzo dobrze określił motywy tego mojego postępowania – pozwoliło mi to uporządkować w sobie pewne myśli i przyjrzeć się własnym emocjom. Dziękuję.