Za oknem robotnicy instalują się na dachu. Mają naprawić cieknącą od dziesięciu lat rynnę. Jest ich trzech. Jeden kurczowo trzyma się poręczy, sprawdza co chwilę zabezpieczające go liny. W porównaniu z pozostałymi, rusza się pokracznie. Wykonuje jakąś pracę, ale większość energii pochłania mu zajmowanie się własnym bezpieczeństwem.
Dwa pozostali zachowują się tak, jak gdyby byli na ziemi, a nie dwadzieścia – trzydzieści metrów nad nią. Ruszają się swobodnie i zdecydowanie. Są skupieni na zadaniu i jemu poświęcają całą swoja uwagę.
Brak pewności siebie polega na zajmowaniu się samym sobą. Niepewność siebie to poświęcanie olbrzymiej części energii na zabezpieczanie się, asekurowanie, sprawdzanie, upewnianie – albo odwrotnie – chwalenie, pokazywanie się czy sprawdzanie siebie.
Pewność siebie to umiejętność wykonywania swoich zadań bez nadmiernego zajmowania się sobą samym.
Podstawowa różnica między człowiekiem pewnym siebie a niepewnym jest taka, że osoba pewna siebie jest skupiona na swoim zadaniu. Człowiek niepewny zajmuje się zamiast tego sobą samym.
Pewność siebie to umiejętność angażowanie się całym sobą w to co, robisz. Nie osiągają jej ci, którzy tracą czas na budowanie choćby najmocniejszych i najsilniejszych rusztować i zabezpieczeń. Piąte, dziesiąte i setne nawet zabezpieczenie nie sprawi, że przestaniesz zajmować się sobą. Przeciwnie. Im ich więcej, tym mniej zostaje ci czasu i energii na wykonanie właściwej pracy.
Robotnicy skupieni na rynnach nie udają, że są na ziemi. Mają kaski, uprzęże, są przypięci linami. Ale zabezpieczywszy się, więcej nie zawracają sobie głowy własnym bezpieczeństwem. Ich uwaga przestała uporczywie wracać do nich samych.
Co z tego wynika dla ciebie? Pewność siebie jest nawykiem. Nabierasz jej stopniowo ucząc się skupiać na zadaniu mimo ryzyka, niewygody i przerażenia.
Nie chodzi o to, by udawać, że nie ma wysokości. Chodzi o to, by się z nią oswoić. Jeżeli zamiast skupić się na tym, co masz do zrobienia ciągle sobie powtarzasz: jestem pewny siebie, jestem wielki, jestem wspaniały… przypominasz kurczowo trzymającą się poręczy pokrakę. Albo kogoś, kto zamyka oczy i udaje, że jest na ziemi. Skup się na swojej rynnie, z czasem oswoisz się z wysokością.
Przygotuj się tak, jak przygotowują się inni, a potem zaakceptuj możliwość upadku i skup się na tym, co masz do zrobienia. Nie poświęcaj nadmiernej uwagi zabezpieczanie się i poprawę samopoczucia. Przestań się warunkować, afirmować czy enelpizować. Lepiej robić to, co masz do zrobienia choćby z drżącymi rękami niż kurczowo trzymać się poręczy. Jeżeli tak bardzo, bardzo zależy ci na tym, by nie spaść, nie pchaj się na dach. Gdy już na nim jesteś, przestań mieć pretensję do świata o to, że jest źle urządzony.
Wyobraź sobie, że ten spięty robotnik upiera się, że aby naprawić rynnę dach musi znaleźć się na ziemi. Śmieszne nie? Jeżeli rynna, którą masz naprawić jest na dachu, nie czekaj, aż ktoś położy ci dach na ziemi i będziesz mógł bez żadnego ryzyka nią się zająć.
Kilka obserwacji, które mogłem zrobić piekąc bułki i sprzątając kuchnię 🙂 Mam nadzieje, że to lepsze niż milczenie. Tak w ogóle miała to być notatka na facebooka (http://www.facebook.com/energiawewnetrzna) ale się trochę rozrosła.
Swieta prawda:)
„Gdy już na nim jesteś, przestań mieć pretensję do świata o to, że jest źle urządzony.”
…..popieram,
i pozdrawiam
Fajny tekst.Wczoraj rozmawiałam o tym z synem.Ma robić pierwsze komunijne zdjęcia .Na moją prośbę.Koleżanka poprosiła. Syn mój to co prawda jeszcze student ,ale w Liceum Plastycznym dyplom piękny z fotografii zrobił.No i pasjonat.Tyle ze nieco boi się wychodzić ze swej strefy komfortu.Tego nie chce,tamtego nie lubi.Tłumaczyłam że takie wychodzenie,podejmowanie,,na siłę”wyzwań jest energizujace,rozwijające itp…Prosiłam by sobie wyobraził że nie podobają się te zdjęcia.I co ?I nic.Nic sie strasznego nie stanie.A on będzie miał doświadczenie w pracy z dzieckiem,jej wymagającą mamą itd..Udało się go przekonać.Potem będzie sobie przypominał te zadania,i chętniej wchodził w nowe doświadczenia.Jestem pewna że udadzą sie te fotografie bo znam dobrze i jego prace i gust mojej koleżanki.A dla siebie mam stały sposób na takie ,,trudne chwile”.Po prostu obiecuję sobie jakąś drobną nagrodę za zadanie.Albo spacer do lasu, wycieczka rowerem,coś na co mam ochotę.Mam może nieco łatwiej bo tak naprawdę kocham swoją pracę.To ,przede wszystkim ułatwia działanie.I tego, każdemu życzę.
kolejny ciekawy artykuł . Mam wrażenie ze zmusza mnie Pan do działania za co dziękuje
pozdrawiam
Tekst ŚWIETNY Zbyszku. Płyniesz jak surfer na fali z nową weną.
Tekst bardzo przemawia do wyobrazni. Gratuluje!
Fajny tekst (a przy tym nareszcie krótki 🙂
zajebiście mądry metaforyczny tekst