To nie burdel…
Poprzednio narzekałem trochę na afirmacje. Robiąc to, gdzieś tam w tyle głowy czułem jak może rosnąć niezadowolenie tych, którzy są zafascynowani pozytywnym myśleniem czy „prawem przyciągania”.
Faktem jest, że przez ostatni rok zmienił mi się trochę podgląd na istotę skutecznego działania i zdrowia psychicznego. Jakiś czas temu byłem świadkiem takiej rozmowy:
Psycholog: Co byś chciała osiągnąć? Jakie masz cele?
Klientka: Chciałabym się poczuć lepiej niż teraz.
Psycholog: To nie jest burdel i nie mogę ci tego obiecać.
Klientka: eeee…
Brutalne, ale prawdziwe. Psychologia, terapia czy ogólnie rozwój, to nie burdel byś miał po wyjściu zawsze czuć się dobrze.
Rozwój boli. Jeżeli nie, to znaczy, że się nie rozwijasz.
Można się na ten temat długo rozwodzić. Nie będę. Postraszę tylko. Arnold Mindel, twórca terapii zorientowanej na proces (której kiedyś byłem ogromnym fanem), napisał coś co niestety jest prawdą:
Całkowite rozluźnienie i eliminowanie myśli tworzących napięcia może być czymś wielce niezdrowym…wypieranie napięć poprzez relaksowanie się, rozmasowywanie czy wizualizowanie często poprzedza zachorowania na różnego rodzaju nowotwory. Napięcia, tak jak wszystkie inne procesy nie znikają jak za dotknięciem magicznej różdżki, choć na krótki okres można je usunąć ze świadomości. Wyparte, czy rozluźnione napięcie nie znikają
Czy rzeczywiście musimy programować nasze umysły, aby się „rozluźniły”? Dlaczego mamy „zastępować stare myśli nowymi wyobrażeniami? Chociaż takie recepty są proste w użyciu, to jednak mogą szkodzić poprzez tworzenie chorób.
Mówiąc wprost, gdy wypierasz negatywne emocje, możesz tego nie przeżyć. Obawiam się, że gdyby ktoś zabrał się za badanie konsekwencji zdrowotnych pewnych radosnych terapeutów, musieliby pójść do więzienia.
Im starszy jestem, tym bardziej jestem tego świadomy i z tym mniejszą ochotą robię ludziom „dobrze”.
Umiar
Staram się jednak zachować umiar. Łatwo wpaść w odwrotną przesadę i skazywać ludzi na niepotrzebne i bolesne wglądy i cierpienia. To nie jest tak, że możemy się tylko poddać i użalać się nad sobą. Stosowanie afirmacji jest ryzykowne, ale czasem, lepiej je zastosować niż tkwić w miejscu, użalając się nad sobą.
Jest wiele różnych narzędzi i technik, które można stosować. Dziś chciałbym napisać o decyzji. Jestem bardzo ciekawy, co o niej myślicie. Czy ta procedura do czegoś może się przydać?
Decyzje a afirmacje
Z jednej strony decyzje i afirmacje są do siebie podobne. Jedne i drugie stosujemy wtedy, gdy czujemy, że coś idzie nie tak. Jedne i drugie opierają się na powtarzaniu. Afirmacje trzeba powtarzać, wybory trzeba ponawiać. Jednak w rzeczywistości, są to skrajnie odmienne strategie. Podstawowa różnica dotyczy tego, co dzieje się z naszymi emocjami i świadomością.
Afirmacje stosujesz po to, by czuć się dobrze. Twoim celem jest pozbyć się tego, co niewygodne. Starasz się jak najszybciej zastąpić to, co czujesz czymś innym. Starasz się nie myśleć o swoje słabości, bezradności czy porażce. Odcinasz swoje emocje i usuwasz je w kąt.
W efekcie pogarszasz swój kontakt z rzeczywistością. Zamiast np. przyjrzeć się sytuacji, w jakiej się znajdujesz (za oknem pada deszcz i trzeba wziąć parasol), starasz się odwrócić od niego uwagę i przywołać do pamięci coś miłego (zobaczyć w wyobraźni piękne słoneczne niebo). Wszystko jest fajnie, dopóki nie wyjdziesz na zewnątrz.
Afirmacje okrajają świadomość doznań. Wiele ze stłumionych emocji, wcale nie znika, ale przechodzi do podziemia. Trzymanie ich tam – już wiemy – może być bardzo groźne.
Inaczej jest, gdy podejmujesz decyzję. Nie musisz uciekać od tego, co czujesz. A nawet więcej – by podjąć decyzję musisz to brać pod uwagę.
Gdy dokonujesz wyboru (lub go ponawiasz) twoja świadomość się poszerza. Zawsze przecież wybierasz z czegoś. Dopiero, gdy uświadomisz sobie różne możliwości, możesz wybrać. Każdy wybór pozwala zatem na poszerzenie świadomości siebie i świata.
1. Gdzie jestem?
Decyzję czasem podejmujemy w sposób automatyczny, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co robimy. Czasem jednak coś się zacina. Dlatego warto rozłożyć ją na elementy. To trochę sztuczne, ale ułatwia ćwiczenie.
Krok pierwszy to coś, czego, którego brakuje osobom poprawiającym sobie samopoczucie. Możesz zadać sobie pytanie:
- Gdzie teraz jestem?
- Co teraz czuję?
- Co się teraz ze mną dzieje?
Bez tego pytanie możemy nieświadomie grzęznąć w różnego rodzaju działania, które nie biorą pod uwagę aktualnej sytuacji.
Kilka dni temu jechałem samochodem. Z tyłu na foteliku spała moja córka. Nagle jakiś kretyn zaczął zajeżdżać mi drogę. Nawet się nie spostrzegłem, a zacząłem z nim rywalizować. Zareagowałem automatycznie i zacząłem podejmować automatyczne decyzje. Całe szczęście szybko zadałem sobie pytanie: co się ze mną dzieje? Odpowiedź był prosta: czuję złość, zaczynam się ścigać.
To pytanie jest po to, by uruchomić proces decyzyjny. Nie chodzi o to, by cały czas być skupionym na sobie. Gdy jednak nie potrafimy go sobie zadawać, ryzyko polega na tym, że możemy nieświadomie angażować się w jakieś zachowanie, aż na wybór będzie za późno.
Gdy siedziałem za kierownicą, odpowiedź zajęła mi ułamek sekundy. Może się jednak zdarzyć, że pytanie będzie wymagać więcej czasu. Mój znajomy przyjechał na kilka dni do Krakowa. Spędziliśmy razem pierwszy dzień. Pod koniec przeprosił mnie i powiedział, że nie chciałby spotykać się ze mną następnego dnia. Ponieważ Kraków działa na niego refleksyjnie postanowił poświęcić ten czas na przyjrzenie się swojemu życiu. Okazało się, że to była jego standardowa praktyka. Co pewien czas jechał w miejsce, które lubił i włócząc się bez planu, przez cały dzień zadawał sobie pytanie „gdzie jestem?”.
Może się też zdarzyć, że aby odpowiedzieć na to proste pytanie będziesz potrzebować jeszcze więcej czasu i wysiłku. Na przykład kilka sesji z terapeutą.
2. Gdzie chcę być?
Od razu, gdy uświadomisz sobie, co się z tobą dzieje, zadaj sobie pytanie o to, do czego dążysz. Wybierz taką formę pytania, która ci najbardziej pasuje, na przykład:
- Co jest teraz najważniejsze?
- Na czym naprawdę mi zależy?
- Czego naprawdę pragnę?
- Co jest teraz dla mnie ważne?
- Jak jest moja kluczowa intencja w tym momencie?
Podobnie, jak w poprzednim punkcie, odpowiedź może zająć ułamek sekundy. Siedząc za kierownicą od razu odpowiedziałem sobie dowieźć bezpiecznie dziecko.
Nieco dłużej zajmuje mi znalezienie odpowiedzi na to pytanie, gdy np. czuję tremę przed zajęciami. Czy zależy mi najbardziej na tym, by dobrze wypaść? A może ważniejsze jest to, by dać ludziom jak najwięcej? A może by ułatwić im wymianę wiedzy między sobą?
Jeszcze więcej czasu może zająć odpowiedź na to pytanie, np. w kontekście firmy. Gdy np. pracujesz jako przełożony, ciągle musisz zadawać sobie to pytanie. Ma one często formę:
- Co mogę zrobić tylko ja?
- Po co tu jestem?
Gdy nie potrafisz na to odpowiedzieć, grozi ci, że zaczniesz wykonywać zadania swoich podwładnych, a właściwa praca, jakiej nikt inny nie może wykonać, nie zostanie zrobiona.
Ten punkt przywołuje twoje kluczową intencję. Możesz mieć wiele przeciwstawnych celów. Możesz chcieć się zapaść pod ziemię, odpocząć, przestać czuć napięcie, ale równocześnie zmienić coś w swoim życiu, uwolnić się od napięcie, itp. Każdy z tych celów jest ważny, ale razem wywołują poczucie słabości.
Jeszcze więcej wysiłku, może ci znaleźć odpowiedź na to pytanie, gdy jesteś w jakimś martwym punkcie. Gdy czujesz się zagubiony czy pozbawiany energii. Wtedy, to pytanie może brzmieć: Czego chcę od życia? lub Co chcę w swoim życiu osiągnąć?.
Zwróć uwagę, że są to pytania o jedną rzecz. O, to co teraz, w chwili gdy zadajesz sobie to pytanie jest najważniejsze. Nie w teorii, nie w przyszłości, nie w ogóle.
3. Co wybieram?
Czasem w różnego rodzaju zbiorkach afirmacji można spotkać sformułowanie typu: wybieram powodzenie.
Nie o to chodzi. Wyboru dokonuje się, jak mówi słownik „spomiędzy pewnej liczby osób, rzeczy”. Potrzebujesz minimum dwóch rzeczy. Nie jesteś w stanie niczego wybrać, jeżeli droga, przed którą stoisz się nie rozgałęzia. Wyboru możesz dokonać tylko na rozdrożu. Jeżeli nie widzisz alternatyw, wybór jest tylko figurą językową, a nie wewnętrznym doświadczeniem.
Jeżeli odpowiedziałeś sobie na dwa powyższe pytania (gdzie jestem oraz gdzie chcę być), łatwo ci znaleźć rzeczy, z których wybierasz.
Stawiając się przed wyborem, uświadamiasz sobie wymiar, na którym twoje życie się opiera. Każdy z nas różni się tym, jakimi wymiarami się posługuje. Dla jednej osoby kluczowe znacznie może mieć np. wymiar sympatyczny – niesympatyczny, czy otwarty na innych – zamknięty na innych. Dla kogoś innego kluczowe będzie rozróżnienie pewny siebie – niepewny siebie czy powierzchowny – głęboki. Mamy oczywiście wiele takich wymiarów (konstruktów czy schematów ja, jak je nazywają różne teorie). Co więcej możemy je zmieniać i rozwijać w trakcie życia.
Jeżeli już posiadamy jakiś wymiar, to znaczy, że dysponujmy zasobami, jakie pozwalają nam funkcjonować na jego obydwu biegunach. Jeżeli twój umysł stworzył danego rodzaju wymiar, to znaczy, że dysponuje odpowiednią ilością doświadczeń i informacji, dzięki którym może funkcjonować tak lub tak.
Gdy uświadomisz sobie wybór, łatwiej ci będzie te zasoby przywołać. Oto kilka przykładowych wyborów:
- Mogę siedzieć i użalać się nad sobą, lub mogę coś z tym zrobić.
- Mogę być kimś, kto dławi rozmowę, lub mogę być uważnym słuchaczem.
- Mogę być nieobecnym rodzicem, lub kimś, kto ma z nim dobry kontakt.
- Mogę się wycofać lub znieść przeciwności i doprowadzić moje przedsięwzięcie do końca.
Gdy sobie uświadomisz wymiar, na którym dokonujesz wyboru, powiedz sobie na głos (lub) zapisz, co wybierasz.
4. Co mogę zrobić?
Najczęściej, gdy dokonasz wyboru, działanie pojawi się samo. Automatycznie zmieni się twój sposób poruszania się, oddychania czy myślenia. Wybór celu i sposobu działania uruchamia nasze wewnętrzne zasoby.
Nie jest to jednak regułą. Czasem warto jeszcze zadać sobie pytanie:
- Co mogę teraz zrobić?
Wybór polega najczęściej na tym, by działać mimo tego jak się czuję – mimo tego, że czuję się bezradny czy zawstydzony, zmęczony…
dokonanie wyboru, to za malo, aby zmienic dzialanie podswiadomosci, ta stara, nie pasujaca juz nam plyte nalezy zmienic na nowa, czysta i na niej nagrac nowe, pasujace nam myslenie, a wtedy decyzje, ktore podejmiemy, nie beda sprzeczne z naszym wnetrzem i wlasnie tego maja dokonac afirmacje
No Właśnie…utknęłam w martwym punkcie, brak mi energii do działania, niby wiem co mam robić a tego nie robię – mało tego robię wszystko żeby nie zrobić tego co należy, ociągam się 🙁
strach przed sukcesem?
zmianą?
o porażce nie wspomnę bo wiem że jeśli tylko zabiorę się do pracy to nie nastąpi
kurdesz no… co się ze mną dzieje : ?
Do Krystyny:
co to znaczy nie beda sprzeczne z”naszym wnetrzem”? Wnetrze jest pelne sprzecznosci. Czy tylko moje?
@Janka. Nic takiego, to tylko oznacz, że żujesz. Też to znam. Są na to dwa dwa sposoby. Zrób coś małego, malutkiego. Coś co ci przyjdzie łatwo. Stopniowo się rozruszasz. Drugi: zrób sobie dzień wolny. Powiedz: dziś nie wolno mi się za to zabierać. I jak ci się uda nie zabrać, to wytrzymaj dzień. Pozdrawiam.
@Marzeno. Moj też. I to w nim lubię. Inaczej byłoby nudno.