Praca jest częścią życia, ani nie lepszą, ani nie gorszą niż czas spędzany z rodziną, na podróżach czy w kontakcie z kulturą. Receptą na dobre życie wcale nie jest deprecjonowanie pracy. Musisz umieć działać z samego środka, ze swojego serca, uwzględniając wszystkie swoje potrzeby i wartości. Dotyczy to zarówno pracy jak i życia prywatnego. Nie uda ci się żadna ucieczka: ani od pracy w życie w prywatne, ani od życia prywatnego w pracę.
Typowa recepta, jaką może usłyszeć przepracowany, zestresowany i zmęczony pracownik, brzmi „wyhamuj z pracą”. Na każdym rogu stoją doradcy, którzy mówią: „za bardzo się przejmujesz pracą, odpuść sobie, spędź więcej czasu z rodziną i bliskimi. Szkoda życia na harówę. Przestań pracować i zakosztuj trochę życia”. Mało kto z takich rad korzysta. A gdy już komuś się to zdarzy – bo jest zmuszony problemami ze zdrowiem, uporczywym narzekaniem rodziny czy wyrzutami sumienia – rady rzadko kiedy okazują się skuteczne. Bierze ktoś taki długi urlop i stara się odpoczywać. Męczy się jednak przy tym niemiłosiernie. Staje się nieznośny i jeszcze bardziej zmęczony, tak, że wcześniej stęsknione rodziny, zaczynają się modlić by jak najszybciej wrócił do pracy.
Pokolenie yuppies stawiało na pracę. Praca była jedna rzeczą wartą wysiłku. Sukces zawodowy był jednym warunkiem osiągnięcia szczęścia. Szybko się jednak okazało, że nie można jedynie pracować. Pojawił się nowy sposób myślenia (ktoś nawet mówił o pokoleniu milkies). Według niego kluczem do szczęścia jest życie prywatne. Daj sobie spokój z pracą. Praca to tylko zdobywanie środków do życia. Nie wysilaj się, rób tylko to, co niezbędne. Zamiast pracować – żyj. Prawdziwe życie to podróżne, sztuka, rodzina, itp. Wyluzuj – potrzebujesz pracy tylko po to, by mieć czym za to wszystko płacić. Gdy zapytać takiego doradcę, w jaki sposób to zrobić, jego recepta sprawdza się do umiejętnego zarządzania czasem. A dokładniej na umiejętności skracania czasu pracy i wydłużania czasu spędzanego z rodziną.
Jedno i drugie podejście – zarówno koncentracja na samej pracy jak i koncentracja na samym, życiu pozazawodowym jest błędne. Obydwa wypływają z błędnego założenia, że życie dzieli się na kilka nie mających ze sobą związku sfer. Obydwa wprowadzają sztuczną i niepotrzebną granicę. Praca jest częścią życia, ani nie lepszą, ani nie gorszą niż czas spędzany z rodziną, na podróżach czy w kontakcie z kulturą. Życie jest całością i nie uznaje żadnych granic. Mówienie o równowadze pomiędzy życiem prywatnym i zawodowym jest podkreślaniem tych granic. Jeżeli równowaga, to znaczy, że na jednej szali masz pracę, na drugiej życie prywatne. To złudzenie, że te dwie rzeczy dadzą się położyć na dwóch oddzielnych tacach. Jeżeli zależy ci na jakości twojego życia, musisz umieć patrzyć na nie w sposób holistyczny – jako na całość. W każdym działaniu musisz być pełnym człowiekiem Musisz umieć działać z samego środka, ze swojego serca, uwzględniając wszystkie swoje potrzeby i wartości. Dotyczy to zarówno pracy jak i życia prywatnego. Nie uda ci się żadna ucieczka: ani od pracy w życie w prywatne, ani od życia prywatnego w pracę.
Receptą na dobre życie wcale nie jest deprecjonowanie pracy. To, że zamiast dziesięciu będziesz pracował przez siedem godzin, niewiele zmieni w twojej sytuacji. Ciągle będziesz spięty i zestresowany i niezadowolony. Zamiast ograniczać czasu pracy (lub oprócz tego) lepiej postarać się o to, by czuć w niej większą satysfakcję. Stres, zmęczenie i przepracowanie najczęściej nie są efektem czasu spędzanego w pracy, ale tego, że nie czujesz radości w swoje pracy, nie czujesz w niej pasji. Robisz rzeczy, które są dla ciebie nieważne. Zaryzykowałbym nawet tezę, że im mniej ktoś doświadcza pasji w swojej pracy, im płycej podchodzi do pracy, tym gorzej potrafi sobie radzić z życiem rodzinnym. Jeżeli kochasz to, co robisz, rzadko przychodzisz do domu sfrustrowany, zmęczony czy wściekły. Jeżeli kochasz to, co robisz, szybko się tego uczysz i nie musisz siedzieć w pracy od rana do nocy by poradzić sobie ze swoimi zadaniami. Robiąc to, co kochasz stajesz się pełniejsza osobą, rozwijasz się, stajesz się bardziej dojrzały, bardziej cierpliwy i uważny – a to wszystko wpływa także na życie prywatne.
Jakość życia, poczucie szczęścia nie jest kwestią podziału czasu na różne dziedziny, nie jest kwestią stawiania granic. Jest za to kwestią umiejętności działania z serca, działania z pasją. Nie działa z serca, ktoś, dla kogo praca jest konieczną stratą kilkudziesięciu godzin tygodniowo. Dla kogo praca jest tylko sposobem zdobycia środków potrzebnych na życie.
świetne obserwacje, proszę pisać więcej,
pozdrawiam,
A ja chodzę do pracy, by mieć pieniądze. Jestem urzędnikiem państwowym z powołaniem do tego typu pracy (tak mi wyszło w testach kompetencyjnych: urzędnik lub nauczyciel) i choć praca z ludźmi nie była moim marzeniem (pracuję w obsłudze bezpośredniej w Urzędzie Dzielnicy w Warszawie), to czuję radość z tej pracy. Czasem jest to satysfakcja z udzielenia pomocy, znalezienia dobrej rady, podpowiedzenia rozwiązania i – w efekcie – podziękowania ze strony interesanta. Ale u mnie to wiara jest motorem, protestanckie przekonanie o wartości DOBREJ pracy, wykonywania jej solidnie. Nie zaś pasja w robieniu tego, co robię.