Zacznij tworzyć zamiast się chować. Eskapizm i jego przeciwieństwo

Eskapizm. Słownik mówi:

Ucieczka, oderwanie od rzeczywistości, unikanie problemów współczesności,  fr. escapade ‘wymknięcie się; eskapada’ i ang. escape  ‘ucieczka’.

Ludzie od zawsze uciekali od problemów: alkohol, narkotyki, wyprawy wojenne, hazard, pracoholizm, zaawansowane kolekcjonerstwo, przeprowadzka w Bieszczady… Dziś oferta dla eskapistów jest szczególnie rozbudowana: gry komputerowe, wirtualne społeczności, facebook, czytanie blogów (takich jak ten), pisanie blogów (takich jak ten), bieganie maratonów, sporty coraz bardziej ekstremalne – sam wiesz jak wielka jest oferta, tego co pozwala oderwać się od tej nudnej, szarej i zimnej rzeczywistości.

To, do czego uciekamy budzi nas z odrętwienia, daje poczucie, że żyjemy, w naszych żyłach pojawiaj się więcej krwi, przez chwilę świat wydaje się kolorowy. Trzaskamy przeciwników w grze komputerowej, z wypiekami na twarzy śledzimy przygody detektywów i czarnoksiężników, wczytujemy się w katalogi znaczków, śledzimy z fascynacją wywodów o tym jak zostać bogatym czy być zawsze szczęśliwym albo też z przekrzywioną głową śpiewamy psalmy, powtarzamy mantry czy liczymy oddechy.

Jesteśmy zbyt podekscytowani by zawracać sobie głowę codziennością. Mamy poczucie, że wiedziemy pełniejszy żywot. I wszystko by było cudownie, gdyby – jak powiedział pacjent pewnego psychiatry – nie ta cholerna rzeczywistość. Raz na jakiś czas ściąga nas na ziemię. Musimy wrócić z wyprawy wysokogórskiej, przestać gromić kosmitów, przerwać liczenie oddechów. Nie różni się to wiele od działania używek — kac, ból głowy, świat jest do dupy. Trzeba szybko dostarczyć nowej porcji używki.

Są formy eskapizmu bardzo oczywiste (np. używki czy świat gier komputerowych), nieco mniej oczywiste (np. sporty ekstremalne czy pracoholizm), subtelne (np. pisanie książek, których nikt nie wyda czy opanowywanie umiejętności, które nigdy nie będą potrzebne) oraz bardzo subtelne (np. opracowywanie nowatorskich biznesplanów).

W przypadku tych bardziej subtelnych form eskapizm łatwo pomylić z twórczością.

— Jestem przecież osobą twórczą, która nie chce się pogodzić z zastaną rzeczywistością, moje wizje to nie jest żadna ucieczka, ale próba zrobienia czegoś wielkiego. Przecież każdy wielki człowiek miał wizję, przecież każdy, który coś osiągnął snuł marzenia…

Różne są tłumaczenia, wszystkie jednak pokazują całkowite niezrozumienie tego, czym jest prawdziwy proces twórczy pozwalający zmieniać świat i tworzyć nowe wartości. Eskapizm jest przeciwieństwem twórczości. Możesz być osobą niezwykle utalentowaną i kreatywną, jeżeli jednak pozwolisz sobie na krztynę eskapizmu —  wszystko zmarnujesz.

Ponieważ twórczość jest przeciwieństwem eskapizmu, może być także użyta jako lekarstwo. Jeżeli łapiesz się na tym, że masz tendencję do zaszywania się w swoim świecie, jeżeli co jakiś czas dopada cię kac i gorączkowo zaczynasz szukać sposobu by uciec — zacznij tworzyć.

Ponieważ ten temat przewija się od jakiegoś czasu: tworzenie jest także sposobem na to, by pozbyć się niskiego poczucia własnej wartości. Dla wielu osób, najlepszym rozwiązaniem problemów z poczuciem własnej wartości nie jest zmiana opinii o sobie, ale stworzenie czegoś. Gdy coś stworzysz, doświadczysz radości i dumy z siebie. To będzie coś znacznie lepszego niż jakakolwiek praca nad swoim obrazem siebie.

Czym jednak jest twórczość? Dwa podstawowe nieporozumienia: nie chodzi o sztukę i nie chodzi o kreatywność.

Nie chodzi o to, żebyś od razu leciał do sklepu muzycznego, papierniczego  czy z materiałami dla plastyków. Owszem, dla niektórych osób tworzyć to uprawiać sztuki piękne – literaturę, poezję, grafikę, malarstwo, muzykę itp. Jednak w zdecydowanej większości przypadków zajmowanie się tym wszystkim to próba ucieczki i  zajmowanie się tematami zastępczymi. Dla większości z nas — także i mnie — prawdziwym tworzywem nie są farby, kredki, nuty czy ryzy papieru.

Twórczość nie jest także kreatywnością tzn. generowaniem niespotykanych połączeń. W trakcie studiów miałem do czynienia z tzw. „psychologią twórczości”, która opierała się na burzach mózgów. Grupa ludzi zbiera się w sali i zaczyna przerzucać absurdalnymi pomysłami, licząc, że w tej powodzi bzdur znajdzie się coś cennego. Po pierwsze twórczość rzadko wymaga niezwykłości, po drugie, jak pokazują badania, burze mózgów utrudniają a nie ułatwiają znalezienia dobrych rozwiązań.

Czym jednak twórczość jest? Roll May, w książce „Odwaga tworzenia” pisze:

To, co się ujawnia jako tworzenie, jest zawsze procesem, działaniem — w szczególności procesem, w którym dochodzi do wzajemnego związku pomiędzy jednostką i jej światem.

Warunkiem twórczości, według Maya, jest głębokie, intensywne, pełne pasji spotkanie człowieka ze światem. W trakcie tego spotkania w człowieku rodzi się wizja, którą zaczyna realizować.

Jakiś przykład, najlepiej mało romantyczny. Weźmy pracę nad szkoleniem.

Wiele lat temu dostaliśmy zlecenie by przygotować szkolenia dla likwidatorów szkód komunikacyjnych z zakresu obsługi klienta. Zanim zabrałem się za pracę, na tyle na ile to było możliwe wszedłem w świat likwidatorów – dowiedziałem się o przypisach składki, amortyzacji części i tysiącach innych rzeczy, poznałem też wiele materiałów na temat specyfiki ich klientów. Najważniejszą rzeczą były jednak rozmowy.

Pamiętam dokładnie jedną serię spotkań. To było chyba osiem osób, jedna po drugiej. Prowadziłem te spotkania z drugą osobą. Cały dzień byliśmy w biurze klienta i nie mogliśmy wymieniać uwag. W końcu wychodzimy. Jesteśmy na korytarzu.

— No i jak? — pyta kolega

— A ty co myślisz? — odpowiadam pytaniem, bo jestem zbyt podekscytowany by odpowiedzieć w paru słowach.

— Nudy, puste gadanie, nic tam nie było…

— Co? — pytam bo nie mogę uwierzyć — nie dowiedziałeś się niczego ciekawego?

— Nie…

Człowiek, którego do tej pory uważałem za twórczego okazał się pusty jak puszka po piwie wypitym tydzień wcześniej.

Dla mnie, po tych paru godzinach rozmów wszystko, jak wielka układanka wskakuje na swoje miejsce. Nagle widzę obraz. Widzę czego im brakuje, czego muszę ich nauczyć, widzę jak wszystko ułożyć. Obraz nie jest jeszcze szczegółowy — przede mną kilkadziesiąt godzin pracy, do której mnie ciągnie – ale w tym, co dla mojego kolegi było pustym gadaniem, nudnymi tekstami urzędasów, widzę porządek. Efektem tej wizji było szkolenie, za które klient sporo zapłacił i z którego był bardzo zadowolony.

Twórczość to trzy elementy: intensywne spotkanie ze światem; wizja, która jest efektem tego spotkania; działanie, które wypływa z wizji.

— No dobra, ale to wszystko ciągle jest teoretyczne. Co konkretnie mam robić by zacząć tworzyć i uwolnić się z moich ciągotek do eskapizmu?

Darujmy sobie proste (choć czasem słuszne) rady w stylu: mniej pić / rzadziej oglądać filmy / nie wydawać całej kasy na gadżety / skasować konta na portalach z grami. Jedna tylko uwaga –nie wszystko co daje przyjemność jest eskapizmem. Trzeba rozróżnić ucieczkę od regeneracji. To, co u jednej osoby będzie eskapizmem, u drugiej może być czymś co przybliża ją do świata.

Przejdźmy jednak do tego jak tworzyć.

Po pierwsze: wejdź w intensywny kontakt ze światem.

Świat, to nie jest to, co masz w głowie. To nie są twoje myśli, fantazje czy wyobrażenia. Nie masz szans niczego stworzyć, jeżeli większość czasu spędzasz we własnej głowie. Jedyny sposób to wyjść na zewnątrz: przysłuchiwać się, patrzeć uważnie, zadawać pytania, dowiadywać się, zaglądać pod podszewkę…

— Ale czemu mam się przyglądać?

Jeżeli nie wiesz, zacznij od szukania swojego tematu.

Co — w świecie na zewnętrz ciebie – porusza cię, jest dla ciebie ważne, obchodzi cię, wzbudza twoje emocje? Czym możesz się zajmować bez późniejszego kaca, że zmarnowałeś czas? Co zawsze było twoją pasją? Co wzbudza twoją ciekawość? Co wzbudza w tobie nabożny szacunek? Co wzbudza lęk?

Szukaj rzeczy, które cię poruszają same z siebie. Tu nie chodzi o coś w stylu:

– Strasznie pasjonuje mnie literatura, bo chciałbym napisać wielką powieść, stać się sławnym i zarabiać dużo pieniędzy.

Nie literatura cię pasjonuje, ale ty sam. Jeżeli jeszcze dodatkowo wierzysz, że napisanie sławnej powieści jest lekkie, łatwe i proste w porównaniu, powiedzmy,  z założeniem prosperującej firmy, mamy do czynienia z typowym eskapizmem.

Większość z nas ma w swoim życiu taki „temat” albo nawet kilka: wychowanie dzieci, gotowanie, technologia, psychologia, niszczenie przyrody, literatura, medycyna…

Czy warto szukać takich tematów? Różne są opinie. Pewnie nawet najbardziej nudny dla nas temat można ożywić, nie ma jednak powodów byśmy musieli się zajmować rzeczami, które nas absolutnie nie pociągają. Tym bardziej – jestem do tego coraz bardziej przekonany — jest głęboka mądrość w tym, że coś cię pociąga a coś nie. Jeżeli coś cię zupełnie nie rusza a mimo tego przełamiesz się i wejdziesz w temat, często okaże się później, że brakuje ci jakiegoś rodzaju istotnych predyspozycji do tego tematu.

Gdy określisz swój temat nie stój z boku. Wskakuj do tego morza. Zanurz się po uszy — rozmawiaj z ludźmi, czytaj książki, zadawaj pytania, poznawaj problemy… Nie próbuj od razu znajdować swojego miejsca czy pomysłu na działanie. Po prostu chłoń, to co wokół ciebie. Pobudzaj ciekawość, poszerzaj obszary, dowiaduj się coraz więcej, wyszukuj mistrzów, przyglądaj się temu, co robią ludzie.

Prędzej czy później zaczną się w tobie pojawiać pomysły:

— Hej, przecież można by było z tym zrobić coś takiego…

— Hej, przecież ci ludzie potrzebują tego a tego, a ja mógłbym im…

— Hej, przecież, gdyby to zrobić tak, to by …

Tworzenie nie polega tylko na słuchaniu świata. Gdy już się wsłuchasz, coś w tobie zacznie rezonować. Autentyczna, pochodząca z twojego wnętrza wizja jest tak samo ważna jak pełny pasji i zainteresowania kontakt ze światem.

Pamiętaj jednak, że wizja nie jest twoją fantazją czy wyobrażeniem. Wizja to nie jest zdjęcie Lamborghini czy tropikalnej wysepki przylepione na lodówce (to raczej dowód na brak jakiejkolwiek wizji). Wizja zawsze jest efektem kontaktu ze światem, jest inspiracją która pojawia się na skutek konkretnego doświadczenia. Wizja jest porządkiem, jaki dostrzegasz w tym, co do tej pory było zbiorem chaotycznych informacji.

Wizja jest jednak bardzo ulotne i krótkotrwała. Często jest tylko krótkim przebłyskiem. Zawsze towarzyszy jej poruszenie, ale emocje mogą szybko zblaknąć.

Jeżeli chcesz coś stworzyć musisz nauczyć się wrażliwości na swoje wewnętrzne poruszenia. Możesz o nich opowiadać sobie lub innym, możesz próbować przekształcać je w obrazy. Najlepszym jednak sposobem by nie pozwolić jej uciec, jest zacząć jak najszybciej działać.

Gdy zamiast działać zaczynasz pisać biznesplany, rozpisywać cele i tworzyć strategie, po pierwsze twój pomysł się wychładza i gdy wreszcie przystąpisz do realizacji nie będziesz już miał takiej energii.

Po drugie, twój sposób przekształcenia wizji w cele może być błędny. Wizji warto się trzymać, do celów trzeba mieć dystans.  Cele stworzone tylko na podstawie wizji zazwyczaj są błędne, cele określane i modyfikowane podczas działania, są trafniejsze.

Po trzecie, podejmowanie decyzji (z czego składa się planowanie) jest wysiłkiem psychicznym często nawet większym niż rzeczywiste działanie. Gdy planujesz zamiast coś robić, zużywasz energią pochodzącą z wizji na coś jałowego.

Gdy masz jakąś wizję, nie zaczynaj od pisania biznesplanu, zamiast tego zrób od razu coś małego: przygotuj wstępną ofertę, zrób szkic, opracuj prototyp…

Jeżeli to właściwa wizja, nawet takie małe działanie da ci więcej energii. Dzięki niemu będziesz się mógł stopniowo rozkręcać.

Podsumujmy. Mamy cztery punkty:

  1. Określ, co cię porusza samo w sobie (nie ze względu na to, że dzięki temu będziesz wieść lekkie i proste życie).
  2. Wejdź w głęboki kontakt z tym obszarem – czytaj, słuchaj, poznawaj ludzi, zadawaj pytania, rozwijaj swoją ciekawość, nie szukaj od razy tego „co mogę zdziałać”.
  3. Rozwiń wrażliwość na wewnętrzne poruszenia i pomysły.
  4. Działaj bez czekania, póki pomysł jest świeży, nie wychładzaj go nadmiernym planowaniem.

Jest jeszcze piąty, niezmiernie ważny punkt: wychodź naprzeciw lęków i wątpliwości.

Istotnym elementem procesu twórczego jest lęk i wątpliwości.

Rollo May pisze:

W dojrzałej twórczości artysta musi stawić czoło lękowi, jeśli chce doświadczyć radości pracy twórczej. Moim zdaniem osoby twórcze wyróżniają się wśród innych tym, że umieją żyć ogarnięte lękiem

Twórczość wymaga odwagi, dlatego że zazwyczaj towarzyszy jej lęk: że nie uda mi się oddać mojej wizji; że sobie nie poradzę; że to co robię nie jest dość dobre; że otacza mnie chaos; że obracam się w próżni

Człowiek ulegający eskapizmowi, czując lęk, ucieka w błogość lub pobudzenie (relaksuje się, medytuje i wycisza lub odwrotnie tworzy nieprawdziwe zagrożenia wspinając się, ścigając czy grając w pełne adrenaliny gry). Z kolei człowiek ulegający depresji, pod wpływem lęku zapada się w sobie i ustawicznie wałkuje „dlaczego to życie nie jest takie, jak powinno”. Człowiek twórczy, czując lęk rzuca się wprost n niego, zanurza się w przerażający go chaos i póty walczy, póki nie uda mu się wyrwać z niego choćby namiastki porządku.

To nie znaczy oczywiście, że tam, gdzie nie ma lęku, nie ma twórczości, ani że należy na siłę wzbudzać w sobie lęki i wątpliwości.

To znaczy tylko tyle, że aby coś stworzyć i doświadczyć satysfakcji, trzeba się nauczyć reagować na strach działaniem.

Rollo May w swoje książce cytuje fragment wiersza Marianny Moore:

Więc kto mocno czuje,

działa. Każdy ptak

smukleje, gdy śpiewa, hartuje

swój kształt wyprężony.

Gdy czujesz lęk — nie uciekaj, śpiewaj. Śpiewaj z samego środka, ze swojego serca otwartego na świat wokół ciebie.

 

39 komentarzy

  1. Znowu trochę łatwiej jest nazywać swoje obserwacje na temat otaczającego świata. Czasem się coś czuje albo zauważa, a tu nagle nowy tekst. Czytasz i myślisz: Dzięki, teraz jest mi łatwiej to identyfikować!
    Pozdrawiam i czekam na następne (zapewniam, że czytam wszystkie) 🙂

  2. Miałem co prawda już nic nie pisać, ale nie może być zgody na ignoranctwo.

    Zbyszku, wg ciebie sztuka nie jest twórczością. OK, rozpatrzmy wątek muzyki, bo w nim czuję się najlepiej. Na jakiej, do cholery, podstawie, uważasz, że w „w zdecydowanej większości przypadków” to próba ucieczki przed rzeczywistością? Taki mocny czujesz się w filozofii, że będziesz tu wyłuszczał, co jest rzeczywistością, a co nie? A co, jeśli dla kogoś rzeczywistością są jakieś pieprzone dźwięki i możliwość zachwycenia nimi rzeszy słuchaczy? Dopuszczasz taką ewentualność? Słyszałeś o takim nazwisku jak Penderecki? Chwilowo weź w nawias, ze to krakowiak, podobnie jak ty (krakowska zawiść jest znana w caaaałej Polsce, zapewniam). Wyobraź sobie, ile radości sprawił ludziom swoją „pseudo-twórczością” i ile -oczywiście zupełnie przypadkiem- zarobił przy tym pieniędzy (może nie ćwierć miliona za utwór -aczkolwiek śmiem mniemać, że majątek ma większy od ciebie – ups – dorobił się głupią muzyką której nikt nie rozumie? – skandal). Zdajesz sobie sprawę, ile czasu, wysiłku, kombinowania zupełnie nie-eskapistyczno-neurotycznego zajmuje napisanie dobrego utworu muzycznego? A ile radości może to przynieść światu?
    Dosyć pytań. Jeśli zajmiesz się zastanowieniem choćby nad jednym (z wyjątkiem tego o znajomość nazwiska Penderecki – bo chyba ci się obiło o uszy mimo twojego muzycznego ignoranctwa),to uznam, że warto było poświęcić ten czas na napisanie komentarza, choć mogłem zrobić ciekawsze rzeczy.

    • Oj Bartku, czy ja napisałem, że sztuka nie jest twórczością? Napisałem coś zupełnie innego:

      „Owszem, dla niektórych osób tworzyć to uprawiać sztuki piękne – literaturę, poezję, grafikę, malarstwo, muzykę itp.”

      Piszesz: „Zdajesz sobie sprawę, ile czasu, wysiłku, kombinowania zupełnie nie-eskapistyczno-neurotycznego zajmuje napisanie dobrego utworu muzycznego? A ile radości może to przynieść światu?”
      Tak, zdaję sobie. Ludzie, którzy to robią to wielcy twórcy. Penderecki, Steve Reich, Philip Glass, John Cage itp. Nie tylko współczesna muzyka, nawet malarstwo abstrakcyjne nie jest dla mnie eskapizmem ale prawdziwym tworzeniem.

      Mniejsza o to. Robienie sztuki jest jednym z najwspanialszych rodzajów Twórczości. Amen i nie dyskutujemy o tym.

      Jest tylko mały problem: z tego, że Penderecki jest wielkim twórcą nie wynika, że Jaś Kowalski, który pisze po pracy swoje symfonie również jest twórcą. Nie znam świata kompozytorów, ale znam trochę świat osób piszących prozę. Zobacz ile osób pisze swoje „wielkie powieści” i zobacz jaki jest poziom polskiej literatury współczesnej. Nie można powiedzieć, że to grafomania, bo często jest to na dobrym poziomie technicznym. Problem polega na tym, że te twory literackie nic w sobie nie mają – nie mają spotkania, wizji, ikry. Świat po przeczytaniu książki jest taki sam, jak był. Mniejsza o to, moglibyśmy długo o tym dyskutować.

      Najważniejsza rzecz: Bartku, jeżeli muzyka jest twoim tworzywem, jeżeli ją kochasz i rozumiesz – twórz ją. Wejdź w nią, szukaj swoje wizji, próbuj przełożyć ją na świat dźwięków. Najpierw pozwól sobie na spotkanie ze światem, później bądź wierny sobie. Miej odwagę wytrzymać napięcie. Nie bój się tego, że ktoś zarzuci Ci ignorancję czy brak talentu. Twórz swoją muzykę. Tego Ci serdecznie życzę.

      Tworzenie zawsze jest pełne napięć – i tym tłumaczę twoje zarzuty o ignorancję. Nic się nie stało. Mnie również się zdarza 🙂
      Pozdrawiam serdecznie.

      • W takim razie Zbyszku zabrakło mi położenia większego akcentu na potrzebę wychodzenia (rany, te ciągi rzeczownikowe…) ze swoją sztuką ku światu, w odróżnieniu od „tworzenia” do szuflady. Tu jak najbardziej się zgadzam: sztuka musi być percypowana. Jak powiedział pewien angielski filozof, jak coś nie jest postrzegane, to nie istnieje 🙂

    • Jeszcze jedną rzecz sobie przypomniałem Bartku, tak na marginesie. Kiedyś, jeszcze jako student byłem na spotkaniu z Władysławem Hasiorem. Postanowiłem zadać mu pytanie. Nie pamiętam dokładnie o co zapytałem, w każdym razie użyłem słowa „artysta”. Hasior się wkurzył i powiedział, że jest normalnym rzemieślnikiem. Nie wiem co o sobie myśli Penderecki, ale wielu naprawdę dobrych i doświadczonych twórców, nie egzaltuje się swoją „artystycznością”. Tylko dlatego, że parają się dźwiękami, słowami czy kształtami, nie czują się kimś zupełnie innym od szewca czy kucharza. Różnica nie jest w tworzywie.

      • Witam wszystkich Rozmówców
        Chciałbym się włączyć do dyskusji z kilkoma refleksjami.
        Zbyszku, Twoje myśli są bardzo głębokie i mocno poruszają wszystkich – widać to choćby po temperaturze dyskusji – to dobry papierek lakmusowy. Mnie osobiście bardzo poruszył fragment o wyjściu do świata. W poszukiwaniach trafiłem ostatnio kilka razy na tą mądrą ideę – wyjścia do świata i znalezienia tego, co sami możemy najlepszego zaoferować ludziom. Twój tekst ukazuje mi dalsze strony tematu i pobudza do poszukiwań.
        Pozwoliłem sobie dopisać post do tej dyskusji, gdyż od 27 lat „tkwię” w rynku muzycznym, wykonuję muzykę, dużo improwizuję, a także trochę komponuję.
        Wydaje mi się, że :

        Bartku ! nie dotarłeś jeszcze do głębszego znaczenia CAŁEGO tekstu Zbyszka.

        Po przeczytaniu dyskusji zaraz pomyślałem o muzykach z naszego podwórka – filharonii, orkiestr, chórów, wykonawców muzyki klasycznej. W tym działam i obserwuję pewne prawidłowości, którymi muszę się podzielić.
        Myślę, że wykonywanie muzyki – w sensie grania np. Symfonii Mozarta, Sonaty fortepianowej itp. nie jest twórczością, to niepopularna myśl, wielu mnie nie lubi z tego powodu, ale to jest tylko odtwórstwo, okupione długimi godzinami ćwiczenia SIEBIE, żeby zagrać napisany wcześniej utwór.
        Więcej twórczości ma w sobie gimnazjalista piszący wypracowanie na ekscytujący go temat, czy programista wymyślający choćby proste oprogramowanie.
        Twój tekst Zbyszku utwierdza mnie w tym przekonaniu. Trzeba jeszcze napisać, że słowo „twórczość” ma wiele znaczeń. Van Gogh uważał siebie całkowicie, za człowieka, który tylko uczy się jak malować, szuka tematów, barw itd. iże kiedyś w końcu zostanie wielkim artystą. Ten proces wymyka się całkowicie naszej percepcji. Można próbować opisać co się dzieje podczas aktu wyrażania siebie (jedna z definicji „tworzenia”) – wewnętrznie – niepokój, wprost niestabilność emocjonalna, zewnętrznie – nowe „coś” , to „coś” to wyobrażony nowy kawałek świata (myślę tak sobie), którego brak odczuwa/widzi wymyślający. I dodatkowo ten proces jest samoczynny i nieświadomy.
        Tworzenie nowych rzeczy – czy to butów, sałatki, czy biznes planu, rzeźby, preludium ….wpisz co chcesz… – jest niezwykle radosne dla człowieka, pozwala „szybować” duszy
        Proszę wybaczyć jeżeli uraziłem kogoś, kto para się sztuką
        Niezwykle interesujący temat, tak jak życie jest ciekawe.
        Jak być twórcą swojego życia…?

  3. Hmm według tego tekstu wychodziłoby na to, że praktycznie wszystko co mnie kręci jest ucieczką od rzeczywistości. Trochę boli, chociaż może „uderz w stół a nożyce się odezwą” ? 🙂

    • Właśnie o to chodzi, Orzeł. Strach otworzyć lodówkę, bo wyskoczy Ryżak z zarzutem, że zajmujesz się prozaicznym jedzeniem zamiast czymś istotnym.

      • W moim przypadku akurat wiem, że z tymi ucieczkami mam problem i trochę przesadzam. Ale wydaje mi się, że przejście znowu na przeciwległy biegun przynajmniej dla mnie jest trochę jak utrata całego smaku życia i wyzbycie się własnego ja na rzecz jakże dojrzałego i odpowiedzialnego kontaktu z rzeczywistością. Ten tekst budzi we mnie lekki smutek.

    • Orle, napiszę to brutalnie (bardzo przepraszam za ten styl, jest nie do końca mój, ale chciałbym być dobrze zrozumiany a w tym tekście nad pewnymi sprawami się tylko prześlizgnąłem). To, co dalej to przenośnia, Nie wypowiadam się na temat seksu.

      Eskapizm to takie, jak to nazwał kiedyś Mleczko „pieprzenie bez sensu” (http://sklep.mleczko.pl/userdata/gfx/7bbd0204a6f1aa17024aaa12b37dbebb.jpg) czy rekreacyjny seks dla przyjemności. Twórczość to seks z osobą, którą kochasz i z którą chcesz mieć dzieci. Czy ta druga czynność jest nieprzyjemna? Wydaje mi się, że dla wielu osób jest nawet bardzie przyjemna niż „niezobowiązujący numerek”. Jak mnie „coś kręci” to pytanie brzmi: czy chodzi mi tylko o przyjemność, czy oprócz przyjemności ważne jest coś jeszcze? Być może coś z tych rzeczy, które Cię kręcą to początek miłości (i prokreacji – czyli stworzenia czegoś zupełnie nowego).

      Być może jednak twoje odczucie smutku jest słuszne. Być może uciekasz od czegoś ważnego. Napisałeś o smaku. Eskapistyczne przyjemności zawsze mają średni smak. Jadę na wspaniałą wycieczkę, niby się cieszę, ale coś mnie zżera bo wiem, że powinienem napisać jakiś raport czy cokolwiek (niech będzie: opowiadanie). Ale wyobraźmy sobie, że przerywam wycieczkę i mówi: kurde, muszę najpierw zrobić to, co mam do zrobienia. Robię to i wracam na wycieczkę. Kiedy lepiej smakuje przyjemność?

      Nie chodzi o to, żebyśmy pozbawiali się przyjemności. Chodzi o to, byśmy mieli odwagę coś tworzyć. Byśmy przestali być tylko biorcami stymulacji i wyciszenia i zaczęli – jak to napisał Saint – Exupery „kłaść swoje cegły w budowie świata”. Przenośnia z seksem jest bardzo nietrafna, gdybyśmy jej dalej używali, musielibyśmy powiedzieć: „gdy masz żonę i dzieci, możesz mieć kochanek ile zechcesz” 😉 Dlatego dajmy spokój już z przenośniami. Gdy masz w życiu tą jedną, istotną rzecz, łatwiej ci będzie czuć przyjemność z rzeczy, które robisz teraz (choć być może twoje zapotrzebowanie na regenerację nie będzie aż tak duże).

      Ten tekst nie miał być zachętą do cierpiętnictwa. Dziękuję za te komentarze, bo widzę, że pewien ważny aspekt przedstawiłem nie trafnie. Uważam, że przyjemność, chęć robienia czegoś, jest często sygnałem naszego „tematu” czy „tworzywa”. Kluczowe pytanie: czy w trakcie tej przyjemności jestem tylko pasywnym biorcą, czy aktywnym twórcą? To zachęta do tego by postawić w czymś krok dalej. Np. gdy lubisz grać w gry komputerowe, zastanów się, czy nie powinieneś stworzyć własnej. Nie aż tak bardzo? No to poszukaj w czymś innym. Jeżeli we wszystkich obszarach życia chcesz być tylko biorcą – masz problem. Potrzebujesz przynajmniej jednego obszaru, w którym jesteś prawdziwym twórcą.

      • Dziękuję bardzo za odpowiedź. Poczułem teraz ten temat i to co chciałeś Zbyszku nam przekazać. Właśnie zaobserwowałem na przykładzie muzyki, że w miarę upływu lat nauczyłem się rozróżniać świetnie zrobioną i bardzo przyjemną ale jednak pustą w swym przekazie muzykę od tej która porusza serce i ma w sobie „to coś” czego nie potrafię nawet za bardzo zdefiniować. Nie jest łatwo się dokopać do tej subtelnej różnicy, ale jeżeli już się uda to można popatrzeć na twórczość w całkiem innym świetle. Wpadło mi do głowy takie porównanie, że twórczość będąca eskapizmem jest trochę takim fast foodem, pustą kalorią, a prawdziwy artyzm to coś naprawdę odżywczego. Bardzo się cieszę, że wywiązała się ta dyskusja, po pierwsze zrozumiałem Twój punkt widzenia, a po drugie widać, że blog żyje i ma się dobrze. Pozdrawiam 🙂

  4. Pozwalam sobie wkleić cytat z powyżego tekstu dla tych, którzy przeoczyli 🙂 „Jedna tylko uwaga –nie wszystko co daje przyjemność jest eskapizmem. Trzeba rozróżnić ucieczkę od regeneracji. To, co u jednej osoby będzie eskapizmem, u drugiej może być czymś co przybliża ją do świata.”
    Dwa zdania, ale dość istotne. 🙂
    Pozdrawiam

  5. Myślę, że istotny jest też etap pracy nad wizją, samo złapanie rezonansu z rzeczywistością i wyklucie czegoś własnego jest początkiem. Potem trzeba to ukształtować, łapać kolejne rezonanse, przepuszczać przez własne mechanizmy krytyczne, konfrontować efekty wewnętrznej pracy z rzeczywistością, otwierać się na jej odpowiedzi i znów przepracowywać. Wracając do seksualnej metafory o ile eskapizm jest samotną masturbacją, to wypuszczanie na świat swoich wizji po pierwszej konfrontacji z rzeczywistością jest „pieprzeniem bez sensu” już z kimś, ale jednorazowo. Praca nad wizją jest jak długotrwały związek gdzie ludzie poznają się coraz lepiej by rozwijać swoje pożycie. W ten sposób metafora pasuje, bo zawsze można się trochę poonanizować

    • Dziękuję za to rozwinięcie metafory 🙂 Zgadzam się, że praca nad wizją to coś niezwykle ważnego. Ciągle jednak mam poczucie, że nie do końca wiem jak ugryźć „wizję”. Oczywiście prawdziwe wizje, a nie fantazje typu „władny odrzutowiec”. Na pewno polega to na przybliżaniu się i oddalaniu — szukasz trochę wokół, szukasz trochę w sobie… i znowu ta metafora seksualna 😉
      To bardzo cenne, co napisałaś: „Praca nad wizją jest jak długotrwały związek gdzie ludzie poznają się coraz lepiej by rozwijać swoje pożycie.” Tak jest. Ale jak to sobie ułatwić? Co poradzić ludziom, którzy mówią: brakuje mi wizji albo: czuję ją, ale nie wiem jak uchwycić… Będę wdzięczny za wszystkie podpowiedzi i refleksje.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

  6. Nie wszystko zrozumiałam, może kwestia czasu, ale i tak wyciągnęłam z tekstu dużą motywację i naukę. Mam właśnie problem z siedzeniem w swojej głowie, ale ostatnio właśnie szukam sposobów, jak z niej trochę wyjść – np. ograniczenie internetu. Poza tym, myślałam ostatnio nad założeniem strony na facebooku (słaby sposób na ograniczenie internetu, ale bardzo chciałam prowadzić tę stronę) i zamiast nadal myśleć, w końcu ją założyłam!

  7. Hmmm… skłonność do eskapizmu wydaje mi się być bardzo ludzka. Nie wiem, czy chciałabym przebywać z człowiekiem, który ani odrobinę się jej nie poddaje… ale również nie pędzę w ramiona nałogowego „życiowego wagarowicza”. Chodzi więc o czar sokratesowego złotego środka – zbytnia ucieczka oddala nas od nas samych i świata, tak naprawdę unieszczęśliwia i zabiera nam całe bogactwo rzeczywistych doznań. Za to niewielki flirt z własną głową wydaje mi się całkiem zdrowy i może wręcz pomóc w odkryciu tego, co nas nakręca do działania, może być odpoczynkiem. Moja praca jest trudna, pracuję ze szczątkami ludzkimi (zazwyczaj ofiar zbrodni) – gdybym czasem nie uciekła… aż boję się myśleć. A liczenie oddechów? Codzienna krótka medytacja mnie centralizuje, ładuje moje baterie, uczy systematyczności i jak niemal nic innego pozwala być „tu i teraz” – jest więc przeciwnością eskapizmu. Pod warunkiem, że nie zastępuje nam rzeczywistości i nie (uśmiecham się teraz) uciekamy w nią.
    Ot, takie moje luźne myśli po przeczytaniu powyższego tekstu.

    • Dziękuję za te refleksje. Masz rację – skrajności nie są dobre. Co do medytacji, bardzo ciekawie pisał o niej Rollo May: „Zauważyłem, że jeśli przed zabraniem się do napisania czegoś, co jest dla mnie ważne, poddam się zwykłej dwudziestominutowej medytacji, to mój wszechświat staje się zbyt uładzony, zbyt uporządkowany, zatem nie mam o czym pisać… Dlatego wolę zanurzyć się w chaosie, wolę stanąć wobec czegoś złożonego, zagmatwanego.. Dopiero po zakończeniu porannej pracy mogę posłużyć się medytację, aby osiągnąć to, co jest jej prawdziwym celem: głęboką relaksację umysłu i ciała.”
      Podoba mi się takie podejście: najpierw tworzenie, potem rozluźnienie.

      Dziękuję za komentarz 🙂

  8. Cześć,
    Poproszę o jakiś namiar na badania mówiące, że burza mózgów utrudnia generowanie pomysłów. Zaintrygowało mnie to.
    Pozdrawiam

  9. Sebastian,
    moim zdaniem wykonawstwo to też twórczość, tylko inna. Tworzysz swoją wizję utworu. Zaskakujące na przykład, jak różne mogą być wersje ballad Szopena (cholera, już nie ma biletów na październikowy konkurs, co za debil ze mnie, myślałem że skoro 5 lat temu kupiłem w lutym to i teraz się uda). Pod warunkiem oczywiście, ze ma się tę wizję wyklarowaną i prawdziwą, a nie jest to tylko konstruowanie interpretacji na siłę, na przekór wszelkim regułom i kanonom.

    Ogólnie tworzenie to podstawa szczęśliwego życia. Gorzej, gdy człowiek nie widzi w sobie nic, co mógłby dać światu, oprócz frustracji – ale to ludzie niechętnie biorą 😉

    • Jak najbardziej Bartku, wykonanie utworu może być twórcze (nawet urząd skarbowy to rozumie 🙂
      Podoba mi się to zdanie: „Tworzenie to podstawa szczęśliwego życia.” Tak jest 🙂

  10. Bardzo ciekawy tekst i jednocześnie bardzo mi potrzebny (zawsze wpadam na rzeczy mi potrzebne w odpowiednim czasie – nie ma przypadków 🙂 ).

    Ps. Nie wszystkie porady e-marketerów są be, ale faktycznie tutaj jestem za słuchaniem swojej intuicji i nie robieniem niczego wbrew sobie 🙂

  11. Panie Zbyszku,
    to, co Pan napisał dla mnie jest olbrzymią inspiracją i, w przypadku wielu wpisów, które już miałam okazję tutaj przeczytać, jakby brakującym elementem układanki, czymś, czego szukałam i nie umiałam odnaleźć. W żadnej z tych „mądrych”, „psychologicznych” poradnikach nie zdarzyło mi się przeczytać tak wielu wartościowych rzeczy. Teraz mam kolejny drogowskaz i serdecznie za to dziękuję 🙂

  12. Dzięki za to. Podczas czytania zauważyłem jak otwartość przechylała się z …ego? Które przeważnie wie swoje. Raz w jedną a raz w drugą stronę. Napięcie i bunt z pełnym oddechem pozwalającym odetchnąć. To znaczy że poruszyły mnie Twoje słowa a ostatnio nie miałem wiary w nic. Świadomość rzeczywistości która codziennie jest coraz większa mnie depta , ale też deptają mnie moje nierealizowane plany na uzewnetrznienie siebie. Dzięki

Skomentuj AgnieszkaAnuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *