Zdobądź się na odwagę i obniż standardy

William Stafford to jeden z ważnych poetów amerykański. Był laureatem wielu nagród, w tym prestiżowej National Book Award, wykładowcą uniwersyteckim oraz konsultantem poezji w Bibliotece Kongresu. Napisał dwadzieścia dwa tysiące wierszy z czego sześć tysięcy zostało opublikowanych. Wstawał codziennie o czwartej, piątej rano i każdego dnia zapisywał wiersz w swoim dzienniku. Tak przez sześćdziesiąt lat.

Takie samo zadanie stawiał przed swoimi studentami: codziennie jeden wiersz.

– Codziennie? No a przecież wena, natchnienie – jeżeli ich zabraknie? A gdy pojawi się blokada twórcza i człowiek nie może ruszyć z miejsca?

Stafford miał bardzo prostą odpowiedź:

– Jeżeli utkniesz, obniż swoje standardy i idź dalej. A moje standardy – zwierzał się – potrafią być bardzo niskie.

Jeżeli obniżysz swoje standardy, jesteś w stanie napisać wiersz każdego dnia. Według Stafforda nie ma czegoś takiego jak blokada twórcza. Są tylko sztucznie zawyżone oczekiwania, które sprawiają, że coś co może być łatwe staje się nieziemsko trudne. W swoim dzienniku zanotował:

– Nie musisz czekać bardzo długo, jeżeli twoje standardy są niskie.

Ta zasada nie dotyczy tylko twórczości. Na dziesięć lat przed śmiercią zapisał:

– Uświadomiłem sobie: mój slogan pisarski – obniż swoje standardy i idź dalej – odnosi się także do życia, do starzenia się.

Życie większości z nas przypomina usilną próbę pokona poprzeczki zawieszonej zbyt wysoko. Raz za razem próbujemy wykonać jakiś imponujący skok.

Niestety zadanie okazuje się zbyt trudne. Pokonanie poprzeczki okazuje się zadaniem ponad nasze siły. Wciąż i wciąż. Niektórzy po kilku próbach, zmęczeni, poobijani i porumienieni, poddają się. To nie dla mnie, to zbyt trudne, nie potrafię.

Inni, do końca życia ponawiają to samo. Ich szuflady są pełne nieskończonych albo ledwie zaczętych projektów. Ich życie jest pełne prób doprowadzenie czegoś do końca. Ale raz za razem, okazuje się, że się nie udaje..

Rozwiązanie Stafforda jest banalnie proste i banalnie skuteczne: jeżeli nie możesz pokonać poprzeczki przeskakując nad nią, pokonaj ją pod spodem.

Standardy, to tylko nasze fantazje, które z jakiegoś rodzaju powodów mamy w naszej głowie. To nie one są najistotniejsze. Najbardziej liczy się nie to czy pokonany je z fanfarami, ale to czy pójdziemy do przodu.

Większość z nas, gdyby tylko znalazła się na miejscu Stafforda, po dwóch trzech próbach dałaby sobie spokój z pisaniem. Po co wstawać o czwartej rano, skoro nie potrafię napisać nic niezwykłego? – Nie warto lepiej sobie odpuścić.

Oczekiwania od siebie doskonałości naraża nas na rezygnację, poddawanie się i blokady, których nie umiemy pokonać.

Lepiej iść do przodu niż tkwić w miejscu

Obniżyć standardy to inaczej zrobić coś gorzej niż oczekujemy.

  • Jeżeli nie możesz napisać doskonałego wiersza, napisz dobry.
  • Jeżeli nie możesz założyć wielkiej firmy, załóż jednoosobową.
  • Jeżeli nie możesz wymyśleć innowacyjnego serwisu sieciowego, skopiuj inny serwis, wprowadzając takie zmiany na jakie teraz cię stać.
  • Jeżeli nie możesz dostać swoje pracy marzeń, poszukaj czegoś związanego.
  • Jeżeli nie możesz opanować angielskiego do perfekcji, opanuj tak jak możesz.
  • Jeżeli nie możesz przebić się ze swoimi płytami do milionów fanów, przebij się do kilkunastu czy kilkudziesięciu fanów.

Liczy się nie to, jak dobrze ci się coś uda, ale czy pójdziesz do przodu.

Ruch do przodu jest ważniejszy niż szybki sukces

Nie chodzi o to by rezygnować z wielkich celów. Możesz je osiągać, ale stopniowo.

Pochodzący z Japonii psycholog, Brian Ogawa, pisze w swoje książce:

Unikaj nadziei na szybki i niezwykły sukces. Wzniosłe cele osiąga się kumulując małe osiągnięcia. Wspinamy się na szczyt drabiny, pokonując kolejne szczeble. To głupie i próżne mieć aspiracje do tego by wskoczyć na najwyższy szczebel, gdy chwiejesz się na najniższym.

Dziwisz się, że spadłeś z drabiny próbując pokonać 10 szczebli za jednym zamachem? Dziwisz się, że nie udało ci się zjeść słonia za jednym kęsem?

Spróbuj inaczej.

Skup się na najbliższym szczeblu i pokonaj go najszybciej jak możesz. A potem skup się na kolejnym i kolejnym.

Ruch do przodu jest ważniejszy niż wielki skok. Żółw wygrywa wyścig z szybkim zającem, bo choć powolny idzie do przodu nieustannie.

Lepiej być w ruchu robiąc rzeczy niedoskonałe niż w wiecznym spięciu nie osiągać rzeczy niezwykłych.

Jest jeden gatunek książek, które zawsze są lepsze od wszystkich, które znajdują się na półkach księgarskich i które kiedykolwiek się na nich znajdowały: to książki nienapisane. Ceną za kurczowe trzymanie się swojej wizji doskonałości jest w tkwienie sferze wyobrażeń i fantazji. Jest tylko jedna droga by z fantazji przenieść się do rzeczywistości: pogodzić się z tym by to, co napiszesz było gorsze niż to, co chciałbyś napisać.

To dotyczy każdej dziedziny: firmy, strony internetowej, szkolenia…

Obniżenie oczekiwań nie jest oznaką lenistwa, niechlujstwa czy poddaniem się. Przeciwnie. To oznaka odwagi. Odwagi nawiązania kontaktu z rzeczywistością.

Jeżeli postawisz sobie warunek: nie napiszę nic, jeżeli nie będzie to doskonałe – nie masz szansy czegokolwiek osiągnąć. Przestaniesz pisać na samym początku. Nawet nie zaczniesz. Jeżeli jednak będziesz pisać regularnie, choćby nawet na początki była to miernota, z czasem twoje umiejętności zaczną rosnąć.

Lepsze wiersze będę efektem organicznego procesu. Będą stawać się lepsze, na tej samej zasadzie na której roślina wyrasta z gleby – bez wysiłku, bez starania się i bez usiłowania.

Czy to naprawdę byłaby tragedia?

Nie przychodzi nam często nawet do głowy, że moglibyśmy zrobić coś gorzej. Boimy się, że to by było straszne, tragiczne i inny by nas wyśmiali.

Tymczasem wiele z naszych wielkich standardów i oczekiwań to fikcje, które nie mają związku z niczyimi potrzebami.

Czy naprawdę ktoś by zauważył, gdyś to zrobił gorzej?

Czy naprawdę dla kogoś byłaby to aż taka istotna różnica?

Gdy nagrywam filmy szkoleniowe korzystam z pewnego programy, który mnie informuje, że „wielkość pliku i jakość obrazu są związane ze sobą logarytmicznie – mały wzrost jakości będzie powodował znaczy wzrost wielkości pliku”.

Podobnie jest z nami. To, co zrobisz będzie lepsze o 3%, ale ilość energii będzie większa o 50%. By podnieść jakość tego, co robisz o 3 %, wyplujesz płuca. Niby w porządku, gdyby te 3% stanowiły o być, albo nie być. Ale najczęściej, tych 3% nikt nie zauważy.

Przyjrzyj się zadaniom, jakie stawiasz przed sobą. Nie ważne czy jest to pisanie, założenie firmy czy prowadzenie szkoleń.

Co by się stało, gdybyś robił, to co robisz nieco gorzej – powiedzmy o jakieś 20%?

  • Gdybyś gorzej programował?
  • Gorzej prowadził szkolenia?
  • Gorzej rozmawiał z ludźmi?
  • Miał słabsze pomysły?
  • Robił na ludziach mniejsze wrażenie?
  • Nie był tak bardzo kreatywny?
  • Nie zaskakiwał tak bardzo?

Wybierz jakiekolwiek oczekiwania wobec siebie a następnie zadaj sobie to pytanie: co by było gdybym robił to gorzej?

Jakie byłyby z tego korzyści i jakie koszty?

Co by się stało? Czy to byłaby katastrofa? Czy zostałbyś wyśmiany, odrzucony, wydrwiony?

Byś może od razu dostrzeżesz, że twój umysł wyolbrzymia prawdopodobieństwo negatywnych konsekwencji. Że wcale nie byłoby aż tak źle.

Jeżeli jednak czujesz, że to niebezpieczna rzecz, że istnieje prawdopodobieństwo tego, że spotka cię katastrofa, zrób co następuje:

  1. Określ czym polega poziom niższy o 20% od twoich typowych oczekiwań.
  2. Określ możliwe, negatywne konsekwencje. Co takiego może się konkretnie stać – opisz to na piśmie i bądź konkretny, opisuj zachowania ludzi i konkretne wymierna efekty.
  3. Zrób to tak, jak to określiłeś w punkcie 1.
  4. Obserwuj efekty i sprawdź na ile twoje oczekiwania określone w punkcie 2 się sprawdziły.
  5. Określ inne konsekwencje obniżenia standardów: ile teraz kosztowała cię praca? Jakie zmiany nastąpiły w tym, jak się czułeś?
  6. Podejmij decyzję, jaki poziom oczekiwań jest dla ciebie optymalny.

Minimalny Istotny Cel

Przyjrzyj się temu, co masz zamiar osiągnąć i odpowiedz sobie na pytanie:

– Czy gdybym obniżył poprzeczkę i osiągnął mniej niż zakładam, czy ciągle mógłbym mieć poczucie, że zrobiłem istotny postęp?

Gdybym np. napisał nie, jak do tej pory zakładałem 60, ale 30 stron, czy ciągle byłbym zadowolony ze swoich wyników?

Spróbuj także popatrzeć na swój cel z perspektywy innej osoby:

– Gdyby ktoś podobny do ciebie zabrał się za realizację tego celu, uznałbym to za istotny postęp?

Możesz także zapytać o to bezpośrednio:

– Co byłoby dość dobre abym mógł być zadowolony ze swoich osiągnięć?

Przyjrzyj się jeszcze raz celom — czy można je obniżyć i ciągle mieć poczucie sukcesu? Jeżeli tak — obniż je.

Czy jesteś tu po to, by zaszokować wszystkich i pokazać swoją niezwykłość? Czy też może po to, by zmienić swoje życie i osiągnąć to, co dla ciebie naprawdę ważne?

Bądź jednak szczery względem siebie – jeżeli nie da się obniżyć, nie obniżaj. To ma być minimalny oraz istotny cel, a nie tylko minimalny.

Przyłóż ten pędzel do ściany!

Obniżyć standardy znaczy także przestać patrzeć na świat przez jakieś wydumane, romantyczne filtry.

Na przykład przestać patrzeć na pisanie jako na niezwykłą, mitologiczną czynność, jak na jakiś boski akt stwórczy.

– Ach, tworzę… proszę o ciszę… nie jestem jak jakiś mechanik czy murarz… Ach, tworzę i dziś brakuje mi do tego weny.

Wyobraź sobie, że zamówiłeś malarza pokojowego. Chcesz odmalować swoje ściany. Malarz przychodzi, przestawia twoje meble, przykrywa je folią, ustawia drabiny, a potem mówi:

– Nie, nie czuję nastroju. Dziś nie zacznę.

Następnego dnia w ogóle nie przychodzi, bo ciągle „Nie czuje nastroju”.

Kolejnego dnia „Nie jest w pełni możliwości”.

Następnego przychodzi na chwilę, kręci się po pokoju, ale szybko wychodzi, mówiąc, że nie „czuje dziś tematu”.

Jaki nastrój?  Jakie „czucie tematu”? Człowieku, wychodzi na tą drabinę, bierz pędzel i maluj!

A twoja praca?

Ach, nie, nie, ja tworzę. Piszę. Programuję. Projektuję. Konceptualizuję. Pracuję naukowo. Pracuję twórczo.

Tworzysz sobie fikcyjne wyobrażenia na temat tego co robisz by móc się wymigiwać od pracy.

Pisanie jest czynnością fizyczną. Jest przede wszystkim zapełnianiem kartki (lub monitora) literami.  Wiąże się przede wszystkim z poruszaniem palcami.

Póki wyobrażasz sobie pisanie jako mityczną twórczość, uzależnioną od jakichś ulotnych muz, jest ci niezmiernie trudno zabrać się do działania. Siedzisz i modlisz się do kartki by zechciało na ciebie spłynąć jakieś natchnienie.

Pisanie jest taką samą pracą jak naprawianie samochodu czy malowanie pokoju. Mówienie sobie:nie mam dziś nastroju by zacząć pisać nie różnie się od stwierdzenia malarza, który nie chce dziś nałożyć farby na ścianę, „bo nie czuje tematu”.

Sam sobie wybrałeś takie zajęcie – sam sobie wybrałeś pisanie, programowanie czy rozmawianie z klientami. Albo więc zacznij traktować to jako pracę albo znajdź sobie jakieś inne zajęcie.

Zacznij naciskać klawisze.

Podnieść słuchawkę.

Stań przed kamerą.

Ale ja się czuję taka przygnieciona…

Pomyśl, co byś powiedziała „nie czującemu weny malarzowi pokojowemu”?

– Weź pędzel do ręki, zanurz go w farbie, przyłóż do ściany i przesuwaj….I przestań mi cholera jasna wstawiać jakieś głodne kawałki.

Powiedz to samo sobie:

– Połóż palce na klawiaturze. Zacznij je naciskać. Pozwól palcom pracować.

– Ale ja nie wiem co…

Pisz cokolwiek. Na przykład zdanie typu:  Zupełnie nie wiem od czego zacząć, nie mam tego poukładanego w głowie…

Wiele z moich tekstów właśnie w taki sposób się zaczynało. Jedno zdanie, drugie, a potem coś się uruchamiało i tekst się zaczynał. Potem wystarczy wykasować zadania rozbiegowe.

Pozwól sobie na to by działanie cię rozkręciło. Nie czekaj, aż rozkręcenie na ciebie spłynie.

Pracuj nieprzerwanie, przynajmniej przez pięć – dziesięć minut. Po drodze pojawią się pomysły i temat cię porwie.

Jeżeli ten sposób ci nie pomaga, zanotuj co mógłbyś napisać, gdybyś mógł pisać. Wystarczą ogólne hasła, nie muszą to być pełne zdania. Nie przejmuj się, że to wszystko jest zgubne i niedopracowane. Rzeźbiarz nie zaczyna od wygładzania i polerowania.

Skup się na małych krokach, na tym, co możesz jak najszybciej zrobić. Będzie jeszcze czas na kombinowanie, planowanie i przestawianie. Ale nie ma gorszej rzeczy niż bezczynne opracowywanie i wizualizowanie wielkich, niezwykłych, odległych celów.

24 komentarze

  1. Jak to jest Zbyszku, że twoje posty zawsze są w dyszkę, no nie rozumiem tego 🙂

    Sam ostatnio w imię filozofii minimalizmu, małych kroków, zasady 80/20 i walki z perfekcjonizmem poprawiłem trochę swoje życie. Np. otworzyłem bloga specjalistycznego, którego planowałem otworzyć od 5 lat, miałem już nawet gotowy design który sam robiłem w photoshopie, zaprogramowałem go a mimo to nie wystartowałem. A tak wziąłem, kupiłem hosting na promocji, pierwszą domenę która mi się spodobała, zainstalowałem wp i podstawowy motyw, który stwierdziłem, że będę po trochu modyfikował i opublikowałem 2 arty które jeszcze wcześniej napisałem w wordzie. Później napisałem kilka i kilka i zbliżam się do 10 całkiem fajnych , merytorycznych artów. Nie są idealne jak z moich fantazji ..ale SĄ ! i nie mogę się nadziwić, że wreszcie „jestem w internetach”.

    Perfekcjonizm wiele imion ma, podobają mi się arty z tej tematyki. Wewnętrzne blokady bywają okrutne – bo nie będzie idealnie, bo nie mam 100% pewności, klarowności, kontroli … bo neurotyk trudne życie ma 🙁

    • Gratuluję bloga! Bardzo się cieszę, że Ci się udało. Przez pięć lat wyobrażania sobie wspaniałych rzeczy w człowieku potrafią narosnąć wielkie góry oporu. Naprawdę doceniam osiągnięcie 🙂 Trzymam kciuki, żeby ci się udawało pisać kolejne artykuły. Masz rację, blokady są okrutne, najbardziej okrutna jest czekanie na perfekcję i najlepszą okazję.

  2. Jak to jest Zbyszku, że tyle lat już czytam Twoje artykuły dotyczące różnych tematów związanych z motywacją i wciąż znajduję w nich jakieś nowe, odkrywcze myśli, oraz zasady, które pozwalają inaczej spojrzeć na pewne kwestie?

    • Dziękuję 🙂 Czasem się chyba jednak powtarzam (czasem mam potrzebę wałkowania pewnych tematów, aż sam je w końcu dobrze zrozumiem). Ale oprócz tego, ciągle mam poczucie sięgania tylko do małego zestawu ważnych rzeczy. Tyle jest jeszcze spraw, o których warto powiedzieć 🙂

      • Czytając temat główny i komentarze do niego przypomniały mi się dwa powiedzonka mojego nauczyciela matematyki z liceum. A propo wałkowania tematów, to przytaczał taką historię, że matematyk tłumaczył jakieś zagadnienie matematycznie uczniom. Tłumaczy raz, uczniowie nie rozumieją, tłumaczy drugi raz, uczniowie dalej nie rozumieją, tłumaczy trzeci raz, już nawet sam zrozumiał, a uczniowie dalej nie rozumieją.
        Drugie powiedzonko dotyczy problemu z rozwiązaniem złożonego zadania matematycznego. Dawał taką receptę: jak nie wiesz co robić, to rób co wiesz. Taka parafraza Twojego „pisz cokolwiek”.

  3. Zdanie „Czlowieku, wchodz na drabine, bierz pedzel i maluj” to esencja. Dodatkowo kwestia obnizenia standardow, aby zaczac a takze zakonczyc projekt. Dotarlo to do mnie i stworzylam w ciagu tygodnia (pracujac codziennie) pierwsza wersje projektu badawczego, nad ktorym wczesniej dlugo myslalam. To pozwolilo mi zaczac zbierac odczynniki potrzebne do eksperymentow, zaczac eksperymenty i nawiazywac wspolprace naukowe.

    Dziekuje Zbyszku za wszystkie Twoje teksty i ciesze sie, ze kontynuujesz publikacje tekstow na Twoim blogu. Wczoraj pomyslalam, ze juz zakonczyles serie artykulow, ale teraz mysle, ze opublikowanie tego dzien pozniej to tez obnizanie standardow – gotowy, opubliowany, a ze dzien pozniej to co z tego.

    Pozdrawiam Cie serdecznie 🙂

    • Dziękuję Gosiu i gratuluję projektu 🙂
      Tak, miałem taką pokusę by zamknąć cykl, ale udał mi się „obniżyć standardy” – człowiek ma wtedy poczucie, że gra nie fair, ale powinien zawsze być ponad poprzeczką itp. Fajnie sobie na to pozwolić 🙂

  4. Witam. I znowu trafiłeś w sedno moich dylematów 🙂 Porzucić nielubianą i bez perspektyw pacę, aby zacząć wszystko od nowa? Czy może zachować „rozsądek”??? Trzymam ten pędzel w dłoni tak długo, że aż mi ramię zdrętwiało… Pozdrawiam.
    Wiola

    • Dziękuję Wiolu 🙂 Ładnie powiedziane – trzymam pędzel aż mi ramię zdrętwiało. Mam nadzieję, że uda ci się je rozruszać robiąc przynajmniej parę bezpretensjonalnych bohomazów 🙂

  5. Fantastyczny tekst 🙂
    Gdzieś kiedyś przeczytałam, że lepiej zrobić coś źle, niż wcale. Bo to co zrobiliśmy źle, można poprawić. A to czego nie zrobiliśmy, nie poprawimy, bo nie ma czego poprawiać.

    • Dziękuję Grażyno. Masz rację. Lepiej kiepsko niż wcale 🙂 Poza tym, nasze „kiepsko” może być dla kogoś innego „tego właśnie potrzebowałem”. Chodzi o to, by wyrwać ze ze zmagania z własnymi oczekiwaniami. Pozdrawiam 🙂

  6. Sprowadzanie zupełnie odmiennych aktywności do jednego pojęcia pt. „praca” to wylanie dziecka z kąpielą, przy całym moim zrozumieniu dla krytyki „natchnioności”. Malowanie pokoju nie jest „taką samą pracą” jak pisanie, gdyż… malowanie pokoju to malowanie pokoju, a pisanie to pisanie. Inne zapotrzebowanie na myślenie twórcze (tworzenie czegoś z niczego), inny poziom schematyzmu w czynnościach, inna potrzeba uwagi na potencjalne przeszkody. Tu i tu trzeba myśleć (bo bzdurny jest podział prac na „fizyczne” i „umysłowe”), jednak inna jest rola myślenia tu, a inna tu. Krócej, jedna praca jest dość łatwa, druga trudna nawet dla „doświadczonego”.

    To myślenia ludzie się boją najbardziej w życiu. Trudności pojawiające się niemal codziennie wymagają przezwyciężenia na drodze myślowej przede wszystkim. I teraz: jak uchwycić myśl (konstruktywną), sprawić by w ogóle się pojawiła? Przeraża nas niematerialność myśli, a tymczasem ma ona swoje źródło, banalnie, w tej paskudnej a wielkiej rangą galaretce w czaszce. Uświadomienie sobie tego może być pomocne. Nie wiem, tak teoretyzuję 🙂

    • Owszem Bartku, każda czynność jest inna. Malowanie jednego pokoju różni się od malowania innego pokoju. Mam wrażenie, że nie myślenia się boimy – tego mamy za dużo- ale działania i odpowiedzialności. Póki wymyślam, póki teoretyzuję jestem bezpieczny. Nikt mi nie zarzuci błędu i porażki. Gdy stawiam literę, gdy pociągam pędzlem, staję się odpowiedzialny i zagrożony porażką.

      • Nie mylmy myślenia z wymyślaniem i rozmyślaniem 🙂 Myślenie, zjawisko konstruktywne, musi leżeć, jak mniemam, u podstaw każdego działania.

  7. Dziekuje Zbyszku za ten tekst….
    Dziekuje z calego sera 🙂
    Postawa „bo ja naukowcem jestem” i totalna panika graniczaca z niemoznosc otworzenia komputera… Chowanie sie za czyimisc publikacjami, poczucie ze to WSZSYTKo mnie przerasta i zgubne konsekwencje perfekcjionizmu… „Musze jeszcze poczytac, popracowac, itd”. Tez o tym pisales.
    Siedzie z ogromnym usmiechem na twarzy i …. niewyobrazalnym poczuciem ulgi.
    Dziekuje 🙂

  8. Panie Zbyszku, czytam Pańskiego bloga od niedawna, a każdy wpis wywołuje w mojej głowie burzę myśli. Odnośnie zaś tego artykułu: czy zna Pan metodę kaizen? Opiera się ona na takim samym założeniu, najdłuższa droga składa się z małych kroków. Czytane w „Filozofia kaizen” Roberta Maurer’a
    Cytuję też przeczytane ostatnio, choć nie pamiętam źródła oryginalnego: „Człowiek przecenia to, co może zrobić w ciagu jednego dnia, a nie docenia zupełnie, ile jest w stanie zrobić w ciagu roku” (chyba znalezione na blogu JestKultura).
    Z pozdrowieniami, IY

  9. Bardzo ciekawy i inspirujący tekst, przypomniał mi moje zmagania podczas pisania pierwszej książki, nie mogłam jej skończyć, bo nie była doskonala:) I wtedy trafiłam na warsztaty, podczas ktorych podzieliłam się swoim bolem autora:), i kiedy tak uzalalam się nad sobą, jedna z kolezanek wybuchła :”ale dlaczego książka ma być doskonała?! Ja chciałabym, żeby się dobrze czytała. ” I to był przełom, książkę napislam i wydałam:) A wspominam o tym teraz też dlatego, że czuję opór podczas pisania kolejnej, bo ubzduralam sobie, ze skoro juz jedna napisałam to druga musi być lepsza od pierwszej, musi? No właśnie, dziękuję za tekst. Ewa

  10. Tak, to właśnie do tego artykułu z ostatnich kilku miesięcy lubię powracać najbardziej. Aby otrzeźwieć. Za każdym razem pomaga. 🙂

  11. Mam kilka manuskryptow, ktorych od kilku lat nie udalo mi sie zamienic w artykuly naukowe. Ten tekst jest wrecz o mnie – szczegolnie fragment o byciu w spieciu oczekujac wykonania rzeczy niezwyklych. Biore sie wiec za manuskrypt, nad ktorym zaczelam pracowac ponad siedem lat temu, i metoda malych krokow i obnizania standardow napisze go do konca.
    Dziekuje i pozdrawiam Cie Zbyszku!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *