Jest tylko jeden powód, dla którego ludzie chleją, ćpają, rozwalają rodziny, wpadają w depresję, spędzają całe życie w debilnej pracy i na tysiąc innych sposobów niszczą cud, jakim zostali obdarzeni w dniu narodzin.
Jeden i ten sam. Niektórzy psycholodzy nazywają to unikaniem doświadczeń. Mówiąc po prostu: pazerne pragnienie by było mi dobrze. Właśnie teraz, od razu, w tej chwili.
Pazerne pragnienie by wymigać się od niepokoju, wstydu, niepewności, żalu, niewygody, bólu; by choćby przez chwilę nie musieć zmagać się z całym tym popieprzonym życiem; choćby przez chwilę mieć poczucie, że wszystko kontroluję, że jestem poza zasięgiem tego co bolesne, dokuczliwe, małe, nieudane… .
Jaką metodę wybierzesz by poczuć się lepiej nie jest ważne – możesz zalać robaka, możesz rozwalić swój związek, możesz zostawić w kasynie wszystkie pieniądze.
Możesz także schować się w swojej skorupie i zapomnieć o tym, że urodziłeś się jako wolny człowiek, zdolny do zmiany świata a następnie spędzić 30 potulnych lat w pracy, którą gardzisz.
Każdy z tych sposobów da ci poczucie, że pozbyłeś się bólu, strachu czy wątpliwości. Ale każdy z nich w którymś momencie się skończy i zostawi za sobą gigantyczny rachunek do zapłacenia.
Nagle okazuje się, że rozwiązanie było chwilowe. Trzeźwiejesz i widzisz, że poczucie siły było upojeniem. Wywalają cię z pracy, albo przechodzisz na emeryturę i widzisz, że nikt tak naprawdę nie potrzebował tego, co robiłeś. Widzisz, że ty sam tego wszystkiego nie potrzebowałeś.
Widzisz, że tak naprawdę zależało ci na tych, których straciłeś. Że to wszystko nie było wcale taką dobrą zabawą.
Jednym ze sposobów ucieczki przed bólem i niepokojem jest tzw. rozwój osobisty. Chcesz poradzić sobie ze sobą – zapisz się na nasze warsztaty: hipnoza, afirmację, prawo przyciągania, nlp, chodzenie po węglach…
Czy to jest rozwój? Możesz się poczuć lepiej, ale czy dzięki temu zmienisz swoje życie?
Aż tyle masz czasu, by go trwonić na szukanie czegoś, czego nie da się znaleźć?
Życie jest zbyt krótkie by łudzić się, że jest jakiś sposób, który zniweczy ból i niewygodę.
Moim celem nie było i nie jest sprawienie by ktokolwiek uwierzył w możliwość życia bez bólu i niepokoju.
Ludzie pytają:
– Jak poradzić sobie ze strachem, wątpliwościami, niskim poczuciem własnej wartości?
Jak?
Przestać wreszcie próbować sobie „radzić”.
Nie ma na świecie kogoś, kto by cię tego nauczył, tak samo jak nie ma na świecie osoby, która by cię nauczyła przenikać przez ściany.
Nie radź sobie! Tylko rób to świadomie i odważnie.
Jedyne, w czym mogę ci pomóc, to nauczyć się pełniej doświadczać bólu, strachu, wątpliwości i zamieszania.
Doświadczać, nie znaczy poddać się, zrezygnować czy odpuścić.
Wyobraź sobie, że zaplanowałeś wycieczkę w góry. Liczysz na ładną pogodę, ale gdy się budzisz leja, a na domiar złego niebo jest zachmurzone, boli cię głowa i coś strzyka w kolanie. Co robisz?
Masz trzy możliwości:
- Próbujesz zaczarować pogodę i siebie mówiąc: „Najpierw wszystko musi być idealne, dopiero wtedy ruszę!”.
- Rezygnujesz z wycieczki mówiąc: „Jak nie jest, tak jak sobie wymarzyłem, to ja się nie bawię”
- Odkładasz wycieczkę na następny dzień, bo może będzie pogoda, bo będę się lepiej czuł.
- Mimo wszystko idziesz w góry, ryzykując deszcz i kiepskie samopoczucie.
Możliwość numer 3 byłaby całkiem dobra, gdyby nie to, że jesteś w tych górach przez określony czas. Nie wiesz, kiedy dyrekcja wezwie cię do powrotu. To może być nawet jutro.
Nawet, gdy dostaniesz więcej czasu, nie masz gwarancji, że jutro pogoda się poprawi.
Jutro będzie tak samo (o ile jutro będzie). Jeżeli nie ruszysz w góry dziś, możesz nie mieć drugiej okazji.
Życie jest zbyt krótkie by czekać aż wszystko będzie tak jak powinno.
Życie jest zbyt krótkie by nie robić tego, co trudne, przerażające i niewygodne, a co jest warte zrobienia.
Życie jest za krótkie by pójście za głosem serca uzależniać od chwilowego samopoczucia czy pogody.
Prawdziwy rozwój nie polega na próbie wykpienia się od ciężkiej pracy, lęku i niewygody. Prawdziwy rozwój polega na umiejętności brania na plecy ciężaru i robienia, mimo wszystko, tego co masz do zrobienia.
Nikt nie mówi, że masz od razu dokonywać cudów. Jeden z moich ulubionych cytatów, który powtarzam sobie niemal codziennie, to słowa Theodora Roosevelta:
Zrób co możesz, z tym co masz, tam gdzie jesteś.
Kilka razy, gdy w deszczu ruszałem w góry, podczas wędrówki niespodziewanie pojawiało się słońce. Najpiękniej było wtedym, gdy udawało się wspiąć ponad chmury. Siedzieliśmy na szczycie i oglądaliśmy u swoich stóp mleczne morze. Czasem chmury były zbyt wysoko, by się przez nie przebić (albo nasze góry były zbyt niskie) wtedy nie przejaśniało się ani na chwilę, ale… nie chodziłem po górach kilkanaście lat. I śmieszna rzecz, najlepiej pamiętam właśnie te chwile. Zapach mokrych drzew i krzaków, dotyk wilgotnych skał, szelest peleryn, mokre bury, chwile odpoczynku w górskim szałasie. Może i w górach nie ma wiele do oglądania gdy pada deszcz, ale ile można poczuć!
PS.
Łatwo się pisze i czyta o takich rzeczach. Trudniej się rusza w drogę. Ten blog przechodził już wiele ulew. Dzisiejsza kiepska pogoda trwa na nim już dobre kilka miesięcy. Tym razem mam zamiar iść, tak długo aż zobaczę chmur z drugiej strony. Mam nadzieję, że do mnie dołączysz.
[hr]
Zdjęcia: Ian McBurnie; Jonathan Gérardin
Zaglądam tu regularnie i wreszcie cierpliwość została nagrodzona.
Trzymam kciuki za marsz ku słońcu ! 🙂
Dziękuję Ar i bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że nowe rzeczy będą przydatne 🙂
Zbyszku, cieszę się na nowe wpisy na blogu. Bardzo na nie czekałam. Stokrotne dzięki za wszystko czego się od Ciebie nauczyłam. Serdecznie pozdrawiam.
Dobrze, że znowu tu jesteś Zbyszku!
Jeżeli Ty możesz zacząć jeszcze raz, to może i ja spróbuję? Mimo, że zapał już nie taki, jak kiedyś i sił trochę mniej.
Pozdrawiam:)
O tak 🙂 Razem nam będzie raźniej. Spróbujmy koniecznie 🙂
Zbyszku;
wierzę że to nowy pomysł na to aby blog stworzył społeczność, która i rozwinie siebie i pomoże osiągnąć twoje cele związane z blogiem.
Wierzę, że ten wpis to nie jest dowód na to, że masz trudność z pożegnaniem się ze swoim dzieckiem jakim jest ten blog.
Mam nadzieję, że czytelnicy tego bloga to nie tylko gapie ale i ci , którzy razem z Tobą znajdą pomysł na to pokazać innym jak żyć ….. nie z pozycji kata (dla siebie) ani ofiary.
Wracam do tego bloga wielokrotnie i jest pomocny w chwilach poszukiwania rozwiązań.
Witaj Grzegorzu. Jak dobrze spotykać starych znajomych! Cieszę się bardzo, że blog jest pomocny. Zobaczymy jak wyjdzie. W zasadzie to już się pożegnałem kiedyś, teraz więc trochę zaczynam z czystą kartą.
Krocz i zawzięcie szukaj wyglądających zza chmur promieni słońca (czytaj: małych sukcesów). To one uchronią przed najgorszym: wyuczoną bezradnością.
Powodzenia Zbyszku, trzymam kciuki.
Tak jest! Dzięki i nawzajem 🙂
Kiedy rusza się w drogę, kiedy wystawia się nos poza skorupę, kiedy choć odrobinę uważniej się rozglądnie – spotyka się ludzi. Na szlaku. Cieszę się, że spotkałam Ciebie 😉
Nawet jeśli czasem mam poczucie, że kręcę się w kółko – ruszam jeszcze raz. Jeśli na początku drogi zmienię minimalnie tor, coś zrobię inaczej, nauczona doświadczeniem – to okazuje się, że nawet jeśli to znowu kółko – to inne, odrobinę inaczej widać, czuć, słychać. Kogo innego się spotyka. Można coś dać, coś dostać, wymienić się, choćby pomilczeć.
Pięknie napisane. Dzięki Aga. To szczęście spotykać po drodze takich ludzi jak Ty 🙂
Już jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że całą ta motywacje i rozwój osobisty można w najlepszym wypadku o kant dupy potłuc, ale z przyzwyczajenia czasami zaglądam na Twoją stronę 🙂
Bardzo fajny tekst i dobrze się czyta – też najbardziej lubię biegać kiedy jest zimno i leje deszcz 🙂
pozdrawiam
🙂 ) Dzięki Art. To prawie tak jak ja – z przyzwyczajenia to zaglądam 🙂
bardzo wielkie dzieki, za pisanie Twoje:) pozdrawiam Zbyszku. Ten tekst bardzo pasuje do tego, co sie dzieje wlasnie, lub zaczyna sie dziac. zamiast deszczu cazsem oblewaja mnie zimne poty..;) tremy…;)
Iza
Witaj Izo! Cieszę, że jesteś 🙂 I cieszę się, że też zaczynasz 🙂
Bardzo dziękuję za to przywitanie – dla mnie niesamowite. Szczerze mówiąc powiedziałem sobie: e, tego tekstu nikt nie przeczyta, po jakimś piątym z rzędu, może pojawią się komentarze… a tu, taki odzew 🙂 Nawet na faceboku nic się nie pojawiło.
Naprawdę się cieszę i mam poczucie zobowiązania.
Na jutro mam gotowy tekst, ale widzę, że temat „zaczynania” jest chyba aktualny.
Pracowałem ostatnio nad – roboczo mówiąc „pewnością siebie”. Pamięta ktoś szkolenie „jak radzić sobie z wątpliwościami”? Myślę, że ułożyło mi się to wreszcie po latach (tamto szkolenia zamknąłem niedokończone). Ale mam w zanadrzu też fajne propozycje dotyczące „zaczynania”. Hm.. zobaczymy co się wyłoni 🙂
Ten blog jest dla mnie jak zaułek mądrości w wielkim rozkrzyczanym mieście (internecie 🙂 )
Za szybko wysłałem, chciałem jeszcze powiedzieć: Dziękuje.
Ja również dziękuję Tomku 🙂
Ja także zaglądam tu cały czas regularnie i cieszę się że strona ożyła 🙂
Maciek K.
Dzięki Maćku, cieszę się że zaglądasz 🙂
Cisze sie ze pojawilay sie nowe teksty 🙂
Dziękuję Kasiu 🙂
Bardzo podoba mi się i tekst i śliczne zdjęcie.
Cieszę się Małgorzato i dziękuję za komentarz. Zdjęcia czasem są strasznie trudne do dobrania 🙂
Witaj ponownie 🙂 myślę, że stali czytelnicy zaglądają na blog i czytają Twoje teksty niezależnie od ich częstotliwości 😉 na każdy kolejny czekam z niecierpliwością. Też zaczynam, pewnie po raz milionowy i niby wszystko rozumiem, ale tak bardzo trudno jest robić coś mimo strachu czy niewygody. Może razem będzie nam wszystkim raźniej 🙂 pozdrawiam serdecznie 🙂
Dzięki Aniu 🙂
Na pewno raźniej jest razem i bardzo mnie ciesz, że tyle osób zaczyna jeszcze raz. Pozdrawiam.
Dobrze widzieć, że pojawia się coś nowego :). Dołączam do grona osób, które czekają na to, co „wieść niesie”.
Dziękuję Michale 🙂
Zaglądam na blog i choć nie piszę komentarzy, to zawsze czytam teksty. I sa potrzebne w tym całym zakrzyczanym internecie ( jak to już ktoś tu napisał), stawiają na nogi i są jak zimny prysznic. Dobrze, że Pan wraca 🙂 Powroty wymagają zawsze odwagi 🙂
Oj tak, i wysiłku. Dziękuję 🙂
……..samotność tego który pierwszy znaczy ścieżkę ….dotykanie twarzy boga…..i już nie ma
z kim pogadać……dobrze że jesteś…..
Dziękuję Robercie 🙂
Długo czekałem aż coś nowego się pojawi 🙂 Opis zdobywania gór w deszczu, kurcze skądś go jakby znam, a właściwie to miałem okazje coś podobnego nieraz doświadczać:) Dobrze oddaje sprawę… Cieszę się z Twojego powrotu na blog i daję moją cegiełkę wsparcia. Liczę na więcej:)
Dzięki Janku, to dla mnie cenne 🙂
Dziękuję Zbyszku za nowe teksty. Zawsze stanowią inspirację.Szukam w nich odpowiedzi na mnóstwo pytań i przeważnie znajduję. Jedno cały czas pozostaje bez odpowiedzi. Dlaczego tak trudno, wartościowym, mądrym, zaradnym, świadomym, chcącym coś zrobić ludziom uwierzyć w siebie, zdobyć pewność siebie. Co jak zrobić by ta pewność siebie zdobyć, nauczyć się. Ile trzeba włożyć pracy, by taka osoba uwierzyła w siebie. A jeśli już uwierzy, to na chwilę, po czym znów ogarnia ją brak lub niskie poczucie wartości. Niektórzy się z tym rodzą, inni całe życie próbują i nie mogą tego osiągnąć. Chciałbym wierzyć, że jest to możliwe i wierzę cały czas, że jest szansa na zbudowanie zdrowej pewności siebie i własnej wartości. Kwestia zasadnicza, chyba taka, że nawet jak zbudujemy pewność siebie, to i tak chcąc nie chcąc zestawiamy się z innymi, oczekujemy na akceptację, innych i okazuje się, że budowana pewność siebie runie ponownie.
Bardzo cenna uwaga. Bardzo się cieszę, że o tym wspomniałeś!
Tak się złożyło, że czytam twój komentarz po umieszczeniu nowego tekstu – poświęconego właśnie pewności siebie (http://www.energiawewnetrzna.pl/2013/czym-jest-pewnosc-siebie/). Mam poczucie, że nie odpowiadam tam w pełni na twoje pytanie, ale niech to będzie początek rozmowy o „pewności siebie”. Jestem bardzo ciekawy twojej opinii. Pozdrawiam serdecznie.
odkad pamietam ruszam w droge próbuje zmienic swoje życie i nic z tego nie wychodzi .w głowie cały czas ten głos nie możesz nie uda ci sie nie dla ciebie.gdy pojawia sie szansa robie wszystko żeby ja zaprzepaścić jakos nieświadomie albo świadomie sam nie wiem.i po tym wszystkim na poczatku kolejnej próby już są argumenty tyle setek razy próbowałes i nic z tego.to tym razem tez sie nie uda i tak w kółko .a teraz do tego wszystkiego doszło poczucie zmarnowanego czasu które bardzo boli. nie wiem o co w tym wszystkim chodzi ale mecze sie strasznie oj strasznie.
Piotrze, według mnie potrzebujesz jeszcze trochę współczucia i łagodności pod kątem siebie samego. Co robi lewa ręka, gdy prawa się skaleczy? Zaczyna ją pouczać i karcić? Nie, rozciera bolące miejsce. Być może wiele razy byłeś nieporadny i zrobiłeś, nie to co trzeba. Ale karcenie zbytnio sobie nie pomagasz.
Najgorszy rodzaj męki to ten, który bierze się z przekonania, że nie powinienem czuć męki, że wszystko powinno być lepiej, inaczej, że ja powinienem być inny. Dostałeś taką kartę, jaką dostałeś. Zmarnowałeś tyle, ile zmarnowałeś. Teraz pora by spróbować być łagodnym dla siebie.
Dziękuję Zbyszku za nawiązanie do pewności siebie i przemyślenia o tym z Twojej strony. Prawdziwą burzę mózgów przeprowadziłem z wyjątkową osobą na ten temat. Mnóstwo przemyśleń na ten temat się pojawia. Po przeczytaniu pierwszego artykułu o pewności siebie, nachodzi mnie optymistyczna myśl, że to rzecz nabyta. Co ważniejsze, moja definicja może okazać się zupełnie błędna, a co za tym idzie drogą, którą wybieram niekoniecznie prowadząca do celu, jakim jest zdobycie pewności siebie jak i umiejętność zbudowania pewności siebie w drugiej osobie. Drugi artykuł już, czeka, lecz to na spokojnie.
Dziękuję za komentarza i ciesz się, że tekst był punktem wyjście do przemyśleń i rozmowy 🙂
Witaj Zbyszku.Dzięki za ten tekst,i za powrót.Ja jestem takim wiecznie podnoszącym się i ruszającym do przodu człowiekiem.Wańka-Wstańka.Mam dziś trudny wieczór przed sobą.Kolejny raz chcę uzdrawiać związek,i kolejny raz nie wiem czy mój partner tego zechce.Tyle że mam spokój w sobie,wiem że jestem gotowa na każdą możliwość.Ciekawi mnie jak inni ludzie,okoliczności będą współgrały z moim odczuwaniem,widzeniem.Bawi mnie nieco to życie,choć wcześniej przerażało.Bawi i ciekawi.Już nie sam cel jest ważny,tak jak dawniej,ale wszystko to co wpływa na siebie,pojawia się,w końcu odchodzi pozostawiając ślady.
Witaj Anulko! Dobrze wiedzieć, że zaglądasz! Mam nadzieję, że trudny wieczór okazał się choć trochę owocny. Obawiam się, ze życie zawsze będzie nas, przynajmniej w jakimś stopniu przerażać. To chyba ludzkie i naturalne. Być może, jedyne co warto, to przestać się przerażać własnym przerażeniem. Parafrazując Walta Whitmana: „Jestem przerażony. Tak jestem przerażony (Jestem wielki, we mnie są miliony)”.
Pozdrawiam ciepło 🙂
Witqm serdecznie
jestem poszukiwaczem. W swoich poszukiwaniach jestesm samotna, nie angażuję w to rodziny, znajomych. Czytanie (zarowno w necie jak i „papierowe”) traktuję tak, jakbym spotkała kogos z kim warto porozmawiać, posłuchać, uczyć się. Te spotkania dodają mi sił. Jest błogosławieństwem dla mnie, że są takie mozliwosći, że są ludzie, którzy dzielą się swoją wiedzą i doświadczeniem, a także mądrością. jest ich sporo, ale wybierać trzeba ostrożnie. Trafiłam też tutaj na Panską stronę – będę zaglądac. Proszę pamiętać, że nigdy Pan się nie dowie, jak niejednokrotnie Pańska praca (owo pisanie) komuś pomogła. Nie zawsze ludzie o tym piszą. Mnie w chwilach najtrudniejszych podtrzymywalo na duchu słowo właśnie i to pisane. Unikam raczej rozmów o moich stanach wewnętrznych – bywają takie trudne, że nie chcę nikogo nimi obciążać. Ale daję radę sama, m.in dzięki mozliwosći docierania do takich stron, jak np. Ta. Pozdr
Bardzo dziękuję za te słowa. Bardzo mnie poruszyły.
Ale mam też świadomość, tego, że — jak mówią — piękno jest w oczach patrzącego, a oddziaływanie każdego tekstu w umyśle czytelnika. Twoja wrażliwość, gotowość i doświadczenie sprawiają, że znajdujesz w napisanych słowach coś pomocnego, pocieszającego czy poruszającego.
To cenne, mieć takich czytelników. Dziękuję.
Dobrze rozumiem, że czasem to, co czytamy pozwala być bliżej sensu. Sam miewam okresy, gdy tak szukam. Ale mimo wszystko, bez kontaktu z żywymi ludźmi, jesteśmy niekompletni. Mimo wszystko życzę ludzi, którym można opowiedzieć o tym, co się czuje, nawet, gdy jest to bardzo, bardzo ciężkie.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Zbyszku,właśnie o to mi chodziło gdy pisałam,,życie dawniej mnie przerażało”O to że przestałam się przejmować i przerażeniem,i niewiadomym,i wyzwaniami,i ….rozstaniami.Dawno temu zrozumiałam że życie to ciągła zmiana,wywoływana nie zawsze moimi decyzjami.I to właśnie jest ciekawe,jakie wpływy ,czynniki kolejny raz postawią mnie przed wyborami.Na jak długo to co wybiorę będzie spełniać moje oczekiwania itd…..Od kiedy patrzę na życie jak na przygodę jest mi lżej.A motto;,Być jak najlepszą wersją siebie,jak najczęściej się uda.Jeśli się nie uda…..trudno.”
Nie dane mi było rozmawiać tamtego wieczora,ani kolejnego.Decyzja o końcu związku mimo mej gotowości do powrotu.A owoc to wolność, i wspomnienia ładne,sporo inspiracji.Pozdrawiam serdecznie.
Mike Tyson: „Kiedy idę w stronę ringu ringu jestem śmiertelnie przerażony, totalnie się obawiam. Boję się wszystkiego: boję sie porażki, poniżenia, ale im bliżej jestem ringu tym bardziej pewny się staję….”
http://www.youtube.com/watch?v=xFg46ATVpTU
Czyli jednak mistrz także się boi, można powiedzieć ,że boi się panicznie. Nie usuwa lęku „sesją hipnotyczną” ani czarami NLP.
Jest przerażony ale idzie robi swoje, walczy , wygrywa.
Dzięki ,za to co robisz Zbyszku. Twoje wpisy są cenne bo zawierają twoje przemyślenia. Czasami są osobiste. Zastanawia mnie dlaczego np nie pracujesz z ludźmi jako terapeuta, psycholog. Jak zauważyłes forma pisana nie do końca czasami frafia. A najważniejszy jest kontakt z drugim człowiekiem. Niby na logicznym poziomie poziomie wiemy o co chodzi, wiemy co zrobić i gdzie robimy, błedy ale brakuje jakiejś pomocy aby pewne sprawy ruszyć do przodu.
[…] działania, tak samo jak motywacja czy koncentracja (polecam post Z. Ryżaka na jego blogu: http://www.energiawewnetrzna.pl/2013/rozwoj-osobisty-nie-polega-na-unikaniu/). Skupianie się na rozwiązywaniu problemów w sobie często prowadzi do jeszcze większych […]
Masz rację, często spotykam się z osobami które chcą coś zmienić w życiu. Ale muszą najpierw nauczyć się przestać unikać.
Odnośnie tekstu to pragnę tylko napisać: nic dodać, nic ująć! Sam doskonale się o tym przekonałem na własnej skórze i strasznie mnie to wymęczyło psychicznie. Nie ma co walczyć z wiatrakami, ani rzucać grochem o ścianę czy też walczyć z niewidzialnym murem. Zmarnowałem 3 lata na walkę z tym murem i co z tego ? Jakbym się nie opamiętał to bym całe życie na to zmarnował, a jestem młodym chłopakiem! Szkoda mi jest innych młodych, którzy się męczą ale ciężko jest to zrozumieć. trzeba się przekonać na własnej skórze i zastanawiam się czy to nie jest kwestia szczęścia tak naprawdę… pozdrawiam cię Zbyszku, i ciesze się, że jest ktoś kto napisał prawdę.